Miasto w zieleni i błękicie

Okładka książki Miasto w zieleni i błękicie
Anna Kańtoch Wydawnictwo: Fabryka Słów fantasy, science fiction
368 str. 6 godz. 8 min.
Kategoria:
fantasy, science fiction
Wydawnictwo:
Fabryka Słów
Data wydania:
2004-10-22
Data 1. wyd. pol.:
2004-10-22
Liczba stron:
368
Czas czytania
6 godz. 8 min.
Język:
polski
ISBN:
83-89011-31-X
Tagi:
fantasy kryminał
Średnia ocen

                5,7 5,7 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
5,7 / 10
284 ocen
Twoja ocena
0 / 10

Opinia

avatar
331
303

Na półkach: ,

Nie mając wcześniej styczności z twórczością Anny Kańtoch sięgnąłem po pierwszą książkę tej autorki jaką miałem pod ręką. Zgodnie z opisem na okładce przyszło mi śledzić losy Melisandry d’Aleume, która to została rzucona pomiędzy parających się magią Neahelitów, a nieprzychylnych im i wyznających Jedynego Boga mieszkańców Serralangue. Zapowiadał się konflikt przeszłości z nowoczesnością; tradycjonalizm przeciwko postępowi i jednocześnie próba odnalezienia się w tym wszystkim głównej bohaterki. Przy okazji dosyć szybko pojawia się seria tajemniczych morderstw, okazująca się być podstawowym elementem spinającym całą fabułę. Śledztwo, prowadzone dwutorowo (tj. oficjalnie przez władze oraz samą Mel), towarzyszy nam przez całą książkę aż do ostatnich stron.
Jak wypada „Miasto w zieleni i błękicie”? Niestety przeciętnie. O ile sama historia wydaje się interesująca, to fabule brakuje tego „czegoś”, co potrafi wciągnąć i nie pozwala się oderwać. Podobnie jak w wielu innych przypadkach także tutaj jest tak, że akcja rozwija się powoli: poznajemy świat, najważniejsze wydarzenia z przeszłości, występujące postacie i relacje między nimi, a także budujemy sobie obraz tego, czego należy się spodziewać po książce. Problem w tym, że po tym początkowym etapie akcja wcale nie przyspiesza. Mogłaby to być zaleta gdybyśmy mieli do czynienia z dramatem psychologicznym, ale nie sprawdza się w przypadku powieści fantasy, gdzie jakby z definicji dzieje się dużo i ten pośpiech wręcz da się często wyczuć. U Kańtoch tego brakuje, ponieważ nawet podczas obrazowania starć magicznych czy pościgów odnosi się wrażenie, że kosztem dynamiki wstawiono niepotrzebnie rozbudowane opisy. Sprawdzoną metodą w takich przypadkach były zawsze równoważniki zdań, skąpe charakterystyki postaci (w końcu kiedy uciekamy nie za bardzo mamy czas się przyglądać przeciwnikowi) oraz nagromadzenie krótkich, chciałoby się powiedzieć, „szybkich” zwrotów. Mam wrażenie, że w „Mieście…” bardzo by to pomogło.
Sama powieść sprawia wrażenie jakby zebrano różne pomysły, lekko poprzerabiano i zastosowano na nowo na potrzeby autorki. Melisandra (pod względem kreacji postaci) mocno przypomina Geralta Sapkowskiego: zawieszona pomiędzy dwoma jeśli nie zwalczającymi się to przynajmniej niechętnymi sobie obozami, czująca się częścią zarówno normalnego społeczeństwa, które jej nie akceptuje ze względu na zdolności magiczne, jak i niepełnego Okcytańczyka, gdyż jest zbyt ludzka i np. nie potrafi odciąć się od odczuwania silnych emocji pobliskich osób. Wypisz wymaluj: wiedźmin, który błąkał się po świecie w poszukiwaniu swojego miejsca i nikt nie chciał go zaakceptować.
Innym wyrazistym elementem jest Nemanejczyk – informator Raverdiego, będący kimś na kształt Alucarda z Hellsinga: początkowo służył jego ojcu, a potem jemu samemu choć na dobrą sprawę jako istota nadprzyrodzona mógłby bez problemów się wyzwolić spod jakiejkolwiek zależności. Plus dodatkowo kilka pomniejszych „adaptacji”.

Są też ciekawe fragmenty jak choćby wątek z małą siostrą Flaviana czy nawet dosyć zaskakujący finał i to, kto okazuje się być mordercą. Galeria barwnych postaci, które poprzez swoją wyrazistość wyzwalają skrajnie różne uczucia jest stosunkowo bogata, co uważam za zaletę, gdyż dzięki temu nie jest łatwo przejrzeć uknutą sieć intryg. Dobrze też, że pomimo wplecenia chrześcijaństwa do książki, autorka nie ulega modnemu obecnie antyklerykalizmowi, który piętnuje wszystkie religie. Zauważa, że każda zamknięta kasta – nawet jeśli nie bazuje na oddawaniu czci żadnej sile wyższej – niewiele różni się od sekty czy odłamu religijnego. Zgrabnie został przedstawiony problem nacji Soutzene, która jest powszechnie uznawana za relikt przeszłości. Obywatele Quinson nie tyle się ich boją, co raczej odczuwają niepokój przez wzgląd na dawne dzieje, kiedy to czarodzieje powstali przeciwko mieszkańcom kontynentu. Dzisiaj, złamani, są tylko cieniem dawnej potęgi i skupiają się na poszerzaniu wiedzy w swoim hermetycznym środowisku stroniąc od ciekawskich gości.
Świat przedstawiony u Kańtoch zasługuje na odrębny akapit. Właściwie trudno go jednoznacznie sklasyfikować, gdyż obok mikroskopów i lamp gazowych mamy tu rytuały i zaklęcia rzucane przez wybranych przez Djevrę, aby narodzić się ponownie. Nie jest to czyste fantasy, do prawdziwego steampunku też trochę brakuje, ale pomimo drobnych zgrzytów całość zdaje się trzymać w miarę sensownie. Plus za pomysłowość.

Wielka szkoda, że kuleje warsztat pisarski. Oprócz wspomnianych wcześniej niedociągnięć, cała książka wydaje się taka… prosta. Nie ma tu przełomowych idei, jakiś nowatorskich rozwiązań, którymi potem można się sugerować, wyrafinowanych opisów, nawet dialogi wypadają mało atrakcyjnie – brakuje tu tej złośliwości i ripost rzucanych przez bohaterów choćby wspominanego wyżej Sapkowskiego. Bohaterowie niby są z krwi i kości, a tak naprawdę tylko losy Isabel, siostry Mel, potrafią nieco wstrząsnąć, gdyż pozostali okazują się być kuloodporni i niezniszczalni. Może też w końcu nasi wspaniali wydawcy (ze szczególnym wskazaniem na Fabrykę Słów) pójdą po rozum do głowy i przestaną wypuszczać książki z czcionką 14, podwójnym odstępem i niebotycznie szerokim marginesem (nie mówiąc już o sztucznym dzieleniu książek na nie-wiadomo-ile tomów). Całość wypadałaby więc przeciętnie gdyby nie fakt, że to debiut pisarki, więc tę jedną gwiazdkę więcej można dorzucić. Oby inne książki były lepsze, bo „Miasto w zieleni i błękicie” na pewno nie jest niczym nadzwyczajnym.

Nie mając wcześniej styczności z twórczością Anny Kańtoch sięgnąłem po pierwszą książkę tej autorki jaką miałem pod ręką. Zgodnie z opisem na okładce przyszło mi śledzić losy Melisandry d’Aleume, która to została rzucona pomiędzy parających się magią Neahelitów, a nieprzychylnych im i wyznających Jedynego Boga mieszkańców Serralangue. Zapowiadał się konflikt przeszłości z...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    377
  • Chcę przeczytać
    195
  • Posiadam
    89
  • Fantastyka
    25
  • Audiobooki
    8
  • Fantasy
    7
  • Teraz czytam
    7
  • Audiobook
    5
  • Chcę w prezencie
    5
  • Literatura polska
    4

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Miasto w zieleni i błękicie


Podobne książki

Przeczytaj także