Niestety, szału nie ma....
Sugerując się tytułem i notką wydawcy spodziewałam się zupełnie innej zawartości, a mianowicie: opisów mozolnych śledztw, które dotychczas przeprowadzono, prezentacji mniej lub bardziej prawdopodobnych hipotez ukrycia legendarnych dzieł sztuki, ewentualnie szczegółowych raportów z poszukiwań i trudności, na jakie natrafiono przy podjętych próbach wydobycia skarbów (w szeroko rozumianym pojęciu). Chętnie też przeczytałabym sprawozdania z akcji wydobywczych uwieńczonych sukcesem.
Tymczasem książka pana Antkowiaka to nic innego jak leksykon miejsc, w których może (ale wcale nie musi) się coś znajdować. Dla kogoś, kto na poważnie lub tylko hobbistycznie chciałby się zająć poszukiwaniem skarbów w Polsce taka pozycja może być interesującą pomocą, dla przeciętnego czytelnika, takiego jak ja, lektura będzie dość nudna.
Samo wydanie tej książki wydaje mi się dość dziwne, bo autor tak licznie i obszernie powołuje się na swoje poprzednie publikacje, że nie do końca rozumiem jaki był sens wypuszczać na rynek wierną kopię wcześniejszej twórczości. No chyba, że chodziło o wykorzystanie 5 minut i darmowej reklamy, jaką media latem 2015 roku zrobiły wszystkim poszukiwaczom skarbów. To by nawet tłumaczyło dwoistą konstrukcję książki- pierwszy opisowy rozdział stworzono naprędce, aby nawiązać do tytułowego złotego pociągu i przykuć uwagę czytelnika, część druga z kolei, to monotonna wyliczanka miejsc, w których "coś może być".
Trochę zaskakujące i smutne zarazem są opisy relacji pomiędzy eksploratorami, a urzędnikami wszelkiej maści. Nie chcę wnikać w szczegóły i analizować z czyjej winy są one tak kiepskie, ale wychodzi na to, że w sposób całkowicie legalny i oficjalny, a przede wszystkim korzystny dla całego społeczeństwa dosłownie nie można prowadzić w naszym kraju poszukiwań. Lepiej pozwolić, by coś przepadło na wieki wieków, ewentualnie wydobycie było nielegalne, niż podjąć jakiekolwiek działania/ spróbować się dogadać. Tym sposobem raczej nieprędko usłyszymy (lub przeczytamy) o jakimś spektakularnym znalezisku....

Niestety, szału nie ma....
Sugerując się tytułem i notką wydawcy spodziewałam się zupełnie innej zawartości, a mianowicie: opisów mozolnych śledztw, które dotychczas przeprowadzono, prezentacji mniej lub bardziej prawdopodobnych hipotez ukrycia legendarnych dzieł sztuki, ewentualnie szczegółowych raportów z poszukiwań i trudności, na jakie natrafiono przy podjętych próbach...