Ostaniec, czyli ostatni świadek
- Kategoria:
- nauki społeczne (psychologia, socjologia, itd.)
- Wydawnictwo:
- Wielka Litera
- Data wydania:
- 2018-09-26
- Data 1. wyd. pol.:
- 2018-09-26
- Liczba stron:
- 584
- Czas czytania
- 9 godz. 44 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788380322738
Znany w świecie historyk totalitaryzmów Jerzy W. Borejsza (rocznik 1935) jest dzisiaj ostatnim, który ocalał z dwóch rozgałęzionych niegdyś rodzin. Gdy jego najbliżsi ginęli jako Żydzi z rąk Niemców, był małym dzieckiem. Nie był jeszcze pełnoletni, kiedy umarł Stalin. Już jako zawodowy dziejopis potrafił odnaleźć niedostępne dokumenty i nałożyć je na strzępy pamięci dziecka, na własne archiwum prywatne.
Jest też ostatnim, który zdążył porozmawiać z ministrami Mussoliniego i ambasadorami Stalina w krajach faszystowskich. W swojej najnowszej książce opowiada między innymi o tym, jak ten sam Rosjanin stalinizował i destalinizował ZSRR, i o tym, jak latem 1939 roku niemiecki dyplomata ostrzegał amerykańskiego polityka przed paktem Stalina z Hitlerem. Opisuje wiele wybitnych postaci polityki i nauki, które spotkał na swojej drodze. Nie brakowało historycznych postaci i wśród jego bliskich. Dzieje tej rodziny stanowią ważne fragmenty historii polskiej, żydowskiej i europejskiej.
Borejsza jest świadkiem wyjątkowym. Ostańcem.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Ostatni świadek epoki
Profesor Jerzy Wojciech Borejsza należy do najwybitniejszych badaczy dziejów ostatnich dwustu lat. To jego wiedzy i pióru zawdzięczamy opis historii polskiej emigracji XIX wieku, biografię Armanda Lévy’ego – sekretarza Mickiewicza, serię książek o XX-wiecznych faszyzmach, a wśród nich znakomitą pozycję o antyslawizmie Hitlera, oraz biografię Walerego Wróblewskiego – uczestnika Komuny Paryskiej i powstańca styczniowego. Z wydaniem każdej profesor Borejsza wstrzelił się w odpowiedni czas. Rozprawy o faszyzmach, ukazujące wspólne cechy totalitaryzmów, dziś czyta się jako proroczą przestrogę. Książka o Armandzie Lévym ukazała się tuż po Marcu '68 i była ważnym głosem w dyskusji na temat filosemityzmu Mickiewicza. A biografia Wróblewskiego była i jest odtrutką na naszą „politykę historyczną”, która eliminuje z życia społecznego „pamięć o polskiej lewicy”.
Borejsza jest bardzo skromny i powściągliwy w przypisywaniu sobie zasłużonej chwały, a przy tym niezwykle autoironiczny. Przykładem tego mogą być słowa zapisane w jego najnowszej książce „Ostaniec, czyli ostatni świadek”: „Zacząłem osiemdziesiąty trzeci rok życia. Strefa wdów, strefa wymierania. Niewielu moich równolatków jest zdrowych i gotowych do kontaktów, do wymiany myśli. Niezbyt wielu zaś młodszych o dwa, trzy pokolenia pojmuje dokładniej świat moich myśli, odczuć i wspomnień. A więc na wszelki wypadek je spisałem. [...] Zasłużę może na klepsydrę w wejściu do Instytutu Historii Polskiej Akademii Nauk na Rynku Starego Miasta w Warszawie. Nie stworzyłem żadnego przełomowego dzieła... Miałem chyba sporo dobrych pomysłów i dobre pióro. Niespełniony pisarz, który został historykiem”.
Książka przekonuje, że pióro profesora Borejszy jest szczególne. Przekonuje również o tym, że autor doskonale się czuje w demaskowaniu „polityki historycznej”. Jest ona dla niego przeciwieństwem „prawdy historycznej”. A właśnie próby jej zafałszowywania lub upraszczania dla doraźnych korzyści były i są grzechem głównym polskiego życia społeczno-politycznego. Chęć odczarowania „polityki historycznej" jest myślą przewodnią omawianej książki. Pamięć ludzka jest ulotna, dlatego też świadectwo profesora Borejszy, zawsze oparte na dokumentach, jest tyleż solidne, co wyjątkowe.
Świadkowie historii są zawsze najcenniejszym źródłem historycznej informacji. Jego ojciec, też Jerzy, był najpierw anarchistą, a potem zadeklarowanym komunistą. Walczył w wojnie hiszpańskiej, a od 1945 roku współtworzył wydawnictwo „Czytelnik”. Był zwolennikiem pozyskania dla nowej władzy intelektualistów rozmaitych przekonań. Za swoje przekonania został odsunięty na boczny tor. Zmarł przedwcześnie, dwa lata po tajemniczym wypadku samochodowym.
Sam Jerzy Wojciech jest potomkiem dwóch rodzin żydowskich, niemal całkowicie wymordowanych podczas drugiej wojny światowej. W latach 50. studiował historię w Kazaniu i w Moskwie, potem został wykładowcą na Uniwersytecie Warszawskim. W 1975 roku przeniesiono go do Instytutu Historii PAN, gdzie został profesorem.
Historia rodziny profesora Borejszy, jego życie i żywy umysł czynią z niego spostrzegawczego obserwatora dziejów najnowszych, a zarazem człowieka o wyraźnie skrystalizowanych poglądach. I chociaż jego przekonań podzielać nie musimy, to warto sięgnąć po tę książkę. Powodów jest co najmniej kilka.
Książka kusi treścią. Są tam portrety bliskich i nieznane fakty z czasu pobytu Borejszy seniora w Moskwie w czasie drugiej wojny światowej, jego przyjaźń z odsuniętą na margines religijną poetką Marią Szkapską. Jest opis spotkania z Mariną Cwietajewą niedługo przed jej samobójstwem i wspomnienie niepokornej pianistki Marii Judiny (ulubienicy Stalina).
Borejsza relacjonuje też życie codzienne studentów obcokrajowców w Związku Sowieckim. Interesujący jest opis stopniowej utraty wiary w komunizm. Zainteresowanie wzbudza niezwykła opowieść o pozyskaniu dla Polski archiwum wielkiego francuskiego polonofila Paula Cazina. Zagubione rzekomo dzienniki Cazina Borejsza znalazł w zwałach brudnej bielizny damskiej na dnie ogromnej szafy jego niezbyt zrównoważonych córek. Ciekawe są też anegdoty o gościach Stacji Naukowej PAN w Paryżu, na przykład ta o jednej z jego koleżanek, która w czasach PRL-u doświadczyła paraliżującego strachu przed oficerem bezpieki. Okazało się, że w zamian za otrzymany w Warszawie paszport miała wysyłać mu informacje o mostach wokół Paryża. Borejsza pisze: „Posłaliśmy ją do księgarni. We Francji mostów nie chroniła tajemnica państwowa”.
Autor opisuje lata dzieciństwa, które spędził m.in. w Łodzi i na warszawskim śródmieściu. Wspomina swoich szkolnych kolegów, w tym słynnego dziś polskiego pisarza Jana Marka Rymkiewicza, wysokich partyjnych dygnitarzy – Józefa Cyrankiewicza, Władysława Matwina i innych, ale także ciekawe osobistości polskiej kultury, na przykład Władysława Broniewskiego, który był sąsiadem Borejszów w Alei Róż.
Istotne jest również to, że autor nie przeszedł obojętnie wobec swojego pochodzenia i pochodzenia najbliższych krewnych. Często wspomina rodziców. Nie boi się przyznać, że oboje byli zauroczeni komunizmem i wiele dla tego ruchu poświęcili. Chwilami można nawet odnieść wrażenie, że Borejsza junior stara się zmierzyć z postacią własnego ojca – a nie jest to rzecz ani łatwa, ani prosta. Jerzy Wojciech doskonale zdaje sobie sprawę z tego, kim był jego ojciec, i robi wiele, aby choć trochę usprawiedliwić ojcowską aktywność. Przypisuje mu naiwność: „Jak twierdził jego brat, sławny pułkownik służby bezpieczeństwa Jacek Różański, nie nadawał się na stalinowca, bo obce mu było uczucie nienawiści. Francuska dziennikarka Dominique Desanti, znająca doskonale Borejszę, opisywała go jako świetnego menedżera i łatwowiernego polityka”.
Ważną część książki stanowią rozdziały poświęcone rozpętanej w latach 60. nagonce antysemickiej i antyinteligenckiej. Autor pisze o tych, którzy w jego ocenie bardzo różnie się wówczas zachowywali. Przytacza także historie związane z niektórymi postaciami polskiej nauki, jak choćby nieżyjący już wybitni badacze. Na kartach książki pojawiają się m.in. Aleksander Gieysztor i Andrzej Nieuważny.
Poza niewątpliwymi atutami historycznymi, i zapewne kontrowersjami, „Ostaniec...” jest przede wszystkim książką świetnie napisaną. Borejsza uwodzi czytelnika sposobem narracji. Użyty przez niego język i zastosowana konstrukcja książki, tj. niewielkie i nienużące rozdziały, których jest przeszło osiemdziesiąt, sprawiają, że publikację tę czyta się wybornie. Warto po nią sięgnąć.
Robert Majewski
Książka na półkach
- 41
- 12
- 6
- 3
- 2
- 1
- 1
- 1
- 1
- 1
Cytaty
Którejś nocy obudził mnie straszny turkot. Cuń-li też się zbudził. I starając się uświadomić mi, co się dzieje, powtarzał: - Przeciwko kot, przeciwko kot. Nie znał jeszcze słowa "mysz".
OPINIE i DYSKUSJE
Jak można przeczytać w Histmagu „"Ostaniec..." jest przede wszystkim książką dobrze napisaną, ciekawą a niekiedy również kontrowersyjną.”
Można to i tak nazwać.
A wcześniej:
„Warto by było, aby piszący wspomnienia, posługujący się mocnymi i kontrowersyjnymi tezami jakoś merytorycznie je obudował.”
Właśnie.
„Po doświadczeniach drugiej wojny, po obu totalitaryzmach: hitlerowskim i stalinowskim, pozostało nam zadziwiające dziedzictwo: dawne plagi narodowe. W powszechnym użyciu jest pojęcie odpowiedzialności zbiorowej, częste są przejawy ksenofobii i antysemityzmu... Polska należy do krajów europejskich przyjmujących dzisiaj najmniejszą liczbę emigrantów-cudzoziemców. (…) Nie chciałem się pogodzić z prawdą, iż należę do narodu o niskiej kulturze politycznej, o niskiej w kontekście europejskim kulturze ogólnej. Wyrosłem jako licealista czy student w atmosferze polskiej wyjątkowości, polskiej bohaterszczyzny, polskiej wiktymologii. Pisałem eseje o polskich powstaniach, o Polakach – żołnierzach czy rycerzach wolności, o Polakach więźniach i męczennikach. Prawdziwie, ale jednostronnie.” (z pdf, bez numeracji stron)
O ile można coś z tego pojąć, to autor był przeciwny odpowiedzialności zbiorowej. Równocześnie tworzył połączenia wyrazów „naród o niskiej kulturze”. Jeśli nie trąci to odpowiedzialnością zbiorową, to czym?
„Frakcja nacjonalistów generała Moczara, do której przylgnął historyk Maciszewski, uzurpowała sobie prawa do frazeologii patriotycznej.”
Nikołaj Diomko pseudo „Woron” zatem dlatego niedobry, że „nacjonalistyczny”, nie dlatego, że od 1939 pracował dla GRU (Aleksander Kochański „Polska - ZSRR. Struktury podległości. Dokumenty KC WKP (B) 1944-1949” s. 82). I czemu Borejsza mianuje go „nacjonalistycznym” ? „Moczarowcom przypisywano nacjonalizm i antysemityzm. O ile przypisywanie antysemityzmu policjantom i ich zwolennikom było uzasadnione, zwłaszcza w świetle wydarzeń z roku 1968, o tyle przypisywanie im nacjonalizmu nie wydaje się uzasadnione, zwłaszcza jeśli miałby to być nacjonalizm polski. Zwolennicy generała Moczara byli na ogół komunistycznymi funkcjonariuszami policji politycznej lub popierali jej działania, a więc pracowali w instytucji ważnej z punktu widzenia interesów radzieckich i zachowywali się w sposób korzystny z punktu widzenia tych interesów, to zaś z nacjonalizmem polskim (przy zwykłym rozumieniu tych słów) ma niewiele wspólnego.” (Jakub Karpiński „Polska, komunizm, opozycja” s. 151n)
Borejsza zamiast PRL pisze „Polska”, zamiast PRL-owski pisze „polski”.
„Polska kampania "antysjonistyczna" była po prostu popisem antysemityzmu. Akcje antysemickie cieszyły się poparciem dosyć szerokich kręgów polskiego społeczeństwa.”
Przeprowadzał badania statystyczne albo referendum?
Ochoczo bije się w cudze piersi.
„Polska po 1968 roku na skutek zakrojonej na skalę ogólnonarodową akcji politycznej straciła wielu ludzi nauki i kultury, setki młodych i utalentowanych obywateli. Okryła się niesławą na długie lata.”
Polska się „okryła”, nie PZPR.
O swojej przynależności :
„Dużo było oportunizmu w moim formalnym pozostawaniu w PZPR.”
O tych, co z partią zerwali, jak Kołakowski, ma do powiedzenia ze dwa zdania:
„z Kołakowskim raz w życiu wypiłem kawę w warszawskim hotelu "Bristol" i to w towarzystwie osób trzecich” czy „Wykształceni Polacy z emigracji z lat 1945, 1956, 1968, 1981 uchodzący z powodów politycznych, na ogół zapuszczali korzenie we Francji, przyciągnięci jej atrakcyjnością kulturową. Do "wolnej Polski" po roku 1989 większość z nich nie powróciła, poza nielicznymi czołowymi postaciami. Za to niemało Polaków z emigracji 1968 i 1981 roku potrafiło zdobyć widoczne miejsca w świecie francuskiej nauki i kultury. Współczesną Złotą Księgę Polaków-emigrantów politycznych w nauce światowej otwierają w humanistyce Leszek Kołakowski, Bronisław Baczko i Krzysztof Pomian.”
Czemu wolna Polska w cudzysłowiu, nie wiadomo.
„Do usunięcia wytypowano mnie i profesora Rafała Gerbera, starego komunisty, oraz nieco starszego mojego kolegę Jerzego Holzera.” O Holzerze j e d n o zdanie, o tym jak pisał w drugim obiegu jako Wacław Pański („PPS w latach 1944-1948”) już nic. Zaś Marii Turlejskiej, piszącej jako Łukasz Socha („Te pokolenia żałobami czarne”),najwyraźniej nie było.
O dekomunizacji: „czytając o "małej", pozornie błahej, ale pieniężnie kosztownej czystce, jaka zaczyna się znowu srożyć w Polsce po roku 1989.”
dobór słów znaczący
„Wykreślanie i wymiana nazw ulic i generalnie nazewnictwa pod hasłem dekomunizacji.”
Dłuższy kawałek:
„Zacznijmy od lustratorów zmarłego w 1889 roku Ludwika Waryńskiego. Zmarły w Petersburgu, w Twierdzy Szlisselburskiej, twórca partii "Proletariat" podjął walkę po krwawym stłumieniu powstania 1863–1864 roku, w warunkach "nocy postyczniowej", kiedy w zaborze rosyjskim prawie zamarła wszelka działalność polityczna. Było jasne, że ani "rewolucji socjalnej", ani "narodowej walki" (określenie Waryńskiego) z imperium carów Polacy sami nie wygrają. Dlatego mówił Waryński: Jesteśmy ziomkami, członkami jednej wielkiej narodowości bardziej nieszczęśliwej niż Polska, narodu proletariuszów. Dlatego za najważniejsze uważał hasła ogólnoeuropejskie, hasła klas uciskanych, prowadzące też do obalenia caratu. Rozumiał to osławiony satrapa carski i rusyfikator, generał-gubernator warszawski Josif Hurko, który w czasie procesów i sądów wojskowych przeciwko towarzyszom Waryńskiego, członkom partii "Proletariat", pisał w raporcie dla cara Aleksandra III, że to pierwszy od czasów powstania styczniowego bunt Polaków przeciwko caratowi. I żądał najsurowszych kar. 28 stycznia 1886 roku na stokach Cytadeli warszawskiej straceni zostali Kunicki, Bardowski, Pietrusiński i Ossowski. Potem Kowalewski. Czy możliwe jest, aby nie znaleźli się oni na czele z Waryńskim w powstającym w Cytadeli warszawskiej Muzeum Historii Polski? Aby "wyratować" Waryńskiego od lustracji, może należy przypomnieć, co mieli do czynienia z Pierwszym i Drugim "Proletariatem" wszyscy prezydenci Drugiej Rzeczypospolitej (Narutowicz, Wojciechowski i Mościcki),w czyjej drukarni składali w Londynie ulotki socjalistyczne. Służę aktami archiwalnymi. Z gazet dowiaduję się, że "chłop martwemu nie przepuści". Okazuje się, że do usunięcia zaproponowano nazwę ulicy Szymona Diksztajna (1858–1884, pseudonim Jan Młot),"proletariatczyka", socjalisty, przyrodnika, tłumacza Darwina i Spencera. Diksztajn zasłynął jako jeden z najlepszych popularyzatorów pierwszego tomu "Kapitału” Karola Marksa. Pod pseudonimem Jan Młot streścił go pod tytułem „Kto z czego żyje?". Broszura ta była tłumaczona na wiele języków, ukazała się nawet po japońsku. W tamtych czasach, jak wykazał jeden z angielskich badaczy, pierwszy tom "Kapitału" Marksa wykupili w znacznych ilościach przemysłowcy i finansiści, szukając w nim wskazówek dla swojej działalności. Dzisiaj "Kapitał" Marksa jest przedmiotem studiów na wielu uczelniach amerykańskich. Za cóż więc karać zmarłego w bardzo młodym wieku Szymona Diksztajna? Za to, że sporo lat później zasadnie i bezzasadnie odwoływał się do Marksa niejaki Lenin? To chyba trochę inna bajka. A że warszawska rodzina Diksztajnów zasługuje na ulicę w Warszawie, to chyba nie ulega kwestii. Starszy brat Szymona, Samuel (1851–1939),znany matematyk, wydawca wielu polskich pism matematycznych, dobrze się zapisał, wspomagając między innymi Bibliotekę Publiczną miasta Warszawy.”
Primo – carat był wredny, walka z caratem słuszna. Jednak w „Pięknym wieku XIX” tegoż Borejszy to powstańcy walczący z caratem byli „lekkomyślni”, a osobnicy pokroju margrabiów Wielopolskich caratowi się wysługujący „światli, realistyczni” i w ogóle. A i zdanie o „polskiej wiktymologii” (vide supra, podobnych zdań widać w „Ostańcu” więcej) sprawia wrażenie nie pochwały walki o wyzwolenie lecz nienawiści sytych do głodnych.
Jak mówi Barańczak: panowie, może byście się najpierw jakoś umówili ?
Secundo – jaki „jeden z angielskich badaczy” nie raczył podać. O bezużyteczności marksowskiej teorii wartości było wiadomo już w XIX wieku, za miarę wartości przyjmowała czas poświęcony na wytworzenie jakiegoś towaru, pomijała zaś wydajność pracy. „Marksowi zależało na tym, by wykryć w kapitalizmie nieuchronną tendencję do degradacji robotnika i że opierał się on przyjmowaniu do wiadomości faktów świadczących o poprawie jego losu. Zwrócono uwagę na to (Bertram Wolfe),że w pierwszym wydaniu "Kapitału" różne dane statystyczne doprowadzone są do roku 1865 lub 1866 oprócz danych dotyczących ruchu płac, które zatrzymują się na roku 1850, zaś w wydaniu drugim (1873) statystyki są uzupełnione nowymi danymi oprócz – znowu – ruchu płac roboczych. Istotnie, ruch ten był niekorzystny dla teorii zubożenia! Jest to rzadki, lecz istotny, przykład niesumienności Marksa w kwestiach faktycznych.” (Leszek Kołakowski „Główne nurty marksizmu” t. 1 s. 289) „Marksistowska teoria wartości była, i pozostaje nadal, przeszkodą na drodze postępu, a jeśli w planowaniu sowieckim zaczyna się stosować techniki analizy typu input – output oraz programowania liniowego, to dzieje się to wbrew "Kapitałowi" a nie w oparciu o "Kapitał".” (Leopold Łabędź „Bez złudzeń” s. 22)
Tertio – na patronowanie ulicy ma zasługiwać tłumacz „Kapitału” czy jego rodzina? Jakoś niepostrzeżenie nastąpiło przejście od Szymona do Samuela. Jednak wspomniany Samuel nie był marksistą.
Quatro - pomijając czy tłumaczenie czegoś na japoński czy jakikolwiek inny ma to coś nobilitować (macie słuszność, stosuję tu chwyt zwany po grecku παράλειψις, podkreślenie przez pominięcie) czemu gość przywiązał wagę do tej broszury? Przejrzał ją chociażby? Jedno z końcowych zdań: „Teraz szczególniej, kiedy wszystkie rządy tak prześladują robotników i sprawę robotniczą, kiedy tak okrutnych i podłych używają środków, tak sobie w tych podłościach pomagają, teraz robotnicy wszystkich krajów i narodów muszą na nowo się złączyć, ściśle po bratersku do jednego dążyć celu – do zabrania fabryk i ziemi.” (s. 60 wydania z 1881) https://books.google.pl/books?id=-WAZK7XgPHEC
http://lewicowo.pl/kto-z-czego-zyje/
Pomysł by wszystkie ówczesne rządy jednako gnębiły ludzi pracy, by w Anglii czy Francji panowały takie porządki jak w Prusach, nie mówiąc o Rosji, był niedorzeczny.
„Wszakże prawo angielskie z 1825 r. pozwoliło na zebrania i związki zawodowe robotników, co umożliwiło robotnikom porozumiewanie się między sobą i organizowanie strajków. Przepisy ustaw z 1824 i 1825 r. zostały powtórzone w ustawie z 13 sierpnia 1875 (Protection of Property and Conspiracy Act). We Francji od prawa z 21 marca 1884 r., które 1) zniosło art. 416 Code Penal t.j. "występek lekkiego pogwałcenia swobody pracy", i pozostawiło nadal jedynie art. 414, t.j. "przestępstwo pogwałcenia swobody pracy", 2) pozwoliło na tworzenie związków zawodowych pracowników lub pracodawców dla obrony ich interesów zawodowych. Wcześniej jeszcze, bo przez ustawę z 30 czerwca 1881 r. zostało uznane prawo zebrań.” (Bronisław Wertheim „Pojęcie i wolność strajku w świetle prawa” Warszawa 1933 Księgarnia Ferdynanda Hoesicka, s. 25 http://dlibra.umcs.lublin.pl/dlibra/plain-content?id=7459)
Jak można przeczytać w Histmagu „"Ostaniec..." jest przede wszystkim książką dobrze napisaną, ciekawą a niekiedy również kontrowersyjną.”
więcej Pokaż mimo toMożna to i tak nazwać.
A wcześniej:
„Warto by było, aby piszący wspomnienia, posługujący się mocnymi i kontrowersyjnymi tezami jakoś merytorycznie je obudował.”
Właśnie.
„Po doświadczeniach drugiej wojny, po obu totalitaryzmach:...