Labirynt nad morzem

Okładka książki Labirynt nad morzem Zbigniew Herbert
Okładka książki Labirynt nad morzem
Zbigniew Herbert Wydawnictwo: Wydawnictwo Zeszytów Literackich publicystyka literacka, eseje
212 str. 3 godz. 32 min.
Kategoria:
publicystyka literacka, eseje
Wydawnictwo:
Wydawnictwo Zeszytów Literackich
Data wydania:
2014-10-09
Data 1. wyd. pol.:
2014-10-09
Liczba stron:
212
Czas czytania
3 godz. 32 min.
Język:
polski
ISBN:
9788364648175
Średnia ocen

7,7 7,7 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Okładka książki Pisanie to bardzo bolesna przyjemność. Listy 1951-1967 Zbigniew Herbert, Henryk Święcicki
Ocena 7,8
Pisanie to bar... Zbigniew Herbert, H...
Okładka książki Twórczość 4/2020 Leszek Bugajski, Andrzej Busza, Zbigniew Herbert, Mateusz Pieniążek, Piotr Prachnio, Redakcja miesięcznika Twórczość, Leszek Siemiński, Xawery Stańczyk, Julian Stryjkowski
Ocena 7,0
Twórczość 4/2020 Leszek Bugajski, An...

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,7 / 10
3 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
380
225

Na półkach:

Niech będzie, że jestem wyznawcą, ale doznałem przy tej książce, jak i przy innych dziełach Herberta, czegoś, co on sam wobec greckich arcydzieł określił tak: łaska piękna. I nawet dodana część o lekcji łaciny, przeładowana, owszem, wiadomościami wręcz podręcznikowymi, broni się dzięki temu szczególnemu czarowi oddania dawnej klasycznej edukacji i obroną jej sensu.

Niech będzie, że jestem wyznawcą, ale doznałem przy tej książce, jak i przy innych dziełach Herberta, czegoś, co on sam wobec greckich arcydzieł określił tak: łaska piękna. I nawet dodana część o lekcji łaciny, przeładowana, owszem, wiadomościami wręcz podręcznikowymi, broni się dzięki temu szczególnemu czarowi oddania dawnej klasycznej edukacji i obroną jej sensu.

Pokaż mimo to

avatar
866
327

Na półkach: ,

Druga część trylogii eseistycznej Herberta, wydana dopiero po jego śmierci. Odświeżyłem lekturę po ok. 10 latach i uczucia – ponownie – mieszane. Krótsze eseje jak niepozorna „Duszyczka”, „Sprawa Samos” uważam za bardzo dobre – syntetyczne i mocne. Partie „Lekcji łaciny” dotycząca szkolnych wspomnień i fragmenty o Evansie tytułowego „Labiryntu nad morzem” są znakomite, ale miejscami miałem wrażenie przeładowania lub znużenia. Herbert - bez wątpienia uczciwe przepracowując poruszane tematy - miejscami popada w kronikarstwo. Ciężko czynić z tego zarzut, w tego typu publikacji to zrozumiałe i pożyteczne (jak pisał w pierwszym tomie pt. Barbarzyńca w ogrodzie”: „Sądziłem, że należy przekazać pewien zasób wiadomości o odległych cywilizacjach”). Jednak streszczenie podboju Brytanii z „Lekcji łaciny” ma tylko kilka stron, a w eseju dłuży się martwą wyliczanką dat i imion. „O Etruskach” pozostawia mnie obok zachwytu Herberta, wypracowanego trochę jakby zbyt mozolnie, jakby bez przekonania samego poety. „Próba opisania krajobrazu greckiego” i „Akropol” także cierpią miejscami na przeładowane faktografią.

Dla mnie to co najciekawsze dzieje się kiedy poeta na chwile „zapomina” to co wie i opisuje to co widzi i czuje (choć oczywiście to jego widzenie i czucie wiele zawdzięcza właśnie jego wiedzy). Tu muszę nadmienić, że niedawno wydany zbiór „Mistrz z Delft” zbierający inedity poety zawiera m.in. „Diariusz grecki” - notatki Herberta z pierwszej z podróży do Grecji i jest to świetne uzupełnienie „Labiryntu...”. Teksty te, bardziej impresyjne, nieoszlifowane mają jednak zaskakującą świeżość i ostrość spojrzenia, której jakby sam poeta nie zawierzył niestety w końcowej redakcji tomu. Ideałem Hebertowskich esejów pozostaje dla mnie ostatnia i najdojrzalsza pisarsko część trylogii – „Martwa natura z wędzidłem”, gdzie osiągnął harmonię pomiędzy faktografią a siłą swojego indywidualnego głosu i widzenia. Co nie zmienia faktu, że nawet mimo wspomnianych niedogodności, „Labirynt…”, jak każda podróż z Herbertem, jest podróżą wartą i czasu i wysiłku.

Druga część trylogii eseistycznej Herberta, wydana dopiero po jego śmierci. Odświeżyłem lekturę po ok. 10 latach i uczucia – ponownie – mieszane. Krótsze eseje jak niepozorna „Duszyczka”, „Sprawa Samos” uważam za bardzo dobre – syntetyczne i mocne. Partie „Lekcji łaciny” dotycząca szkolnych wspomnień i fragmenty o Evansie tytułowego „Labiryntu nad morzem” są znakomite, ale...

więcej Pokaż mimo to

avatar
54
22

Na półkach:

Mistrzostwo. Herbert pisze tak, że wszystko się widzi i czuje. Niby o swoim własnym spotkaniu z kulturą śródziemnomorską, o podróży, błądzeniu uliczkami, a potem niepostrzeżenie przechodzi do wielkiej sztuki i historii, którą opisuje tak lekko, że wierzymy, że sztuka istnieje nie tylko, by ją wielbić, ale też po to, by o niej pisać i przekazywać owo wzruszenie dalej.

Mistrzostwo. Herbert pisze tak, że wszystko się widzi i czuje. Niby o swoim własnym spotkaniu z kulturą śródziemnomorską, o podróży, błądzeniu uliczkami, a potem niepostrzeżenie przechodzi do wielkiej sztuki i historii, którą opisuje tak lekko, że wierzymy, że sztuka istnieje nie tylko, by ją wielbić, ale też po to, by o niej pisać i przekazywać owo wzruszenie dalej.

Pokaż mimo to

avatar
278
94

Na półkach: ,

Spośród trzech zbiorów esejów Herberta poświęconych źródłom europejskiej kultury, „Labirynt nad morzem” wydaje się najmniej spójny. Jest eklektyczny tak pod względem stylu jak i różnorodności historycznej i geograficznej wybranych tematów. A i tak nieodparcie zachwyca pięknem słowa i głębokością wiedzy autora…
Zaczynamy od kultury minojskiej na słonecznej Krecie, zagłębiając się do 2-3 tysiąclecia p.n.e., kończymy na upadku władztwa Rzymu nad Brytanią, w wieku V naszej ery. Obok wnikliwej, erudycyjnej ale i osobistej opowieści o wyczekiwanym spotkaniu ze skarbami Knossos (tytułowy „Labirynt nad morzem”) czy utrzymanej w podobnym stylu „Próbie opisania krajobrazu greckiego”, przeczytamy mocniej osadzony w historii (także nowoczesnej państwa greckiego),mniej osobisty „Akropol” czy krótki esej o konflikcie Aten i Samos („Sprawa Samos”). Nieco inne w duchu są rozważania o historycznej przegranej kultury etruskiej „O Etruskach”),czy też żonglująca osobistymi wspomnieniami i bardzo szczegółową, faktograficzną wiedzą o organizacji rzymskich legionów „Lekcja łaciny”.
To co łączy wszystkie części to subiektywne, charakterystyczne dla eseistyki, autorskie spojrzenie, nieskrywana obecność narratora i wywołująca zdumienie erudycja, połączona z pasją. Ta ostatnia nieodparcie udziela się w czasie greckich wakacji, gdy wieczorem, przy winie podsumowujemy wrażenia z poznawanych skarbów śródziemnomorskiej kultury.

Spośród trzech zbiorów esejów Herberta poświęconych źródłom europejskiej kultury, „Labirynt nad morzem” wydaje się najmniej spójny. Jest eklektyczny tak pod względem stylu jak i różnorodności historycznej i geograficznej wybranych tematów. A i tak nieodparcie zachwyca pięknem słowa i głębokością wiedzy autora…
Zaczynamy od kultury minojskiej na słonecznej Krecie,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
297
257

Na półkach:

Towarzysząc Herbertowi w jego podróży po cudach starożytnej kultury, zaznajamiając się z historią Greków i Rzymian, dumając nad upadkiem cywilizacji Etrusków ("Stracili już swą dawną siłę i sławę wojenną przodków; pędzą życie wśród uczt i płochych niewieścich zabaw, a ten upadek ma swoje źródło być może w bogactwie ich kraju." - czyż to nie znajome?...),rozmyślając razem z nim nad reakcjami na piękno, kulturę i tradycję, rozkoszując się językiem jakim książka jest pisana i cudownymi, poetyckimi porównaniami ("Do pełnego obrazu Grecji niezbędny jest obraz wysp. Z samolotu lecącego z Heraklionu do Aten widać, jak wyłaniają się z morza. Mają postrzępione brzegi i płowy kolor, niby skóra lwa rzucona na fale. Ujrzane z pokładu statku mają twarz ludzką: domy pokryte wapnem , o płaskich dachach,kręte uliczki, dymy, krzątanina czarnych postaci wokół wydobytej właśnie z morza sieci"),uczestnicząc we wspomnieniu lekcji łaciny i słuchając mitów kreteńskich oraz opowieści o rzymskich podbojach w Brytanii - podobnie jak przy "Barbarzyńcy w ogrodzie" pomyślałam, że mimo iż wszystkie te cuda wcale od tego czasu się nie zmieniły, to jednak nikomu już nie jest dane oglądać ich tak, jak widział je Poeta. Sarkofagi,którymi tak się zachwycał stoją dalej w Muzeum Archeologicznym w Heraklionie, tak samo piękne... Jednak inne zabytki? Widziane w latach 60-tych pobawione były zasadniczej wady zwiedzania obecnie: oszalałego tłumu turystów przewalającego się falami i wrzeszczącego w milionie języków. Konia z rzędem kto da radę zamyślić się choć na chwilę - co za szkoda...A grota Psychro, gdzie podobno przyszedł na świat Zeus? Ciekawe,co powiedziałby Poeta widząc nowe podejście do niej w formie pięknej, uporządkowanej i wyłożonej łupkiem ścieżki, po której, prócz pieszych turystów, wędrują osiołki z tłuściochami na grzbietach (bo podejście jest dość ciężkie i trzeba trochę wysiłku by do groty (obecnie bardzo ładnie, muszę przyznać, subtelnym światłem oświetlonej) dotrzeć...

"Labirynt nad morzem", mimo,że pisany prozą,to zdecydowanie książka do powolnego, wielodniowego czytania - tak jak czytuje się poezje.
Równocześnie to przepiękny "turystyczno-poetycki" przewodnik i jeżeli tylko uda mi się do Grecji jeszcze kiedyś wybrać - na pewno nie zapomnę zabrać go ze sobą...

Towarzysząc Herbertowi w jego podróży po cudach starożytnej kultury, zaznajamiając się z historią Greków i Rzymian, dumając nad upadkiem cywilizacji Etrusków ("Stracili już swą dawną siłę i sławę wojenną przodków; pędzą życie wśród uczt i płochych niewieścich zabaw, a ten upadek ma swoje źródło być może w bogactwie ich kraju." - czyż to nie znajome?...),rozmyślając razem...

więcej Pokaż mimo to

avatar
2104
431

Na półkach: , ,

Niesamowita książka. Dla miłośnika historii eseje autora na temat kultury i sztuki antycznej zostawiają niezapomniane wrażenie. Zdecydowanie polecam!

Niesamowita książka. Dla miłośnika historii eseje autora na temat kultury i sztuki antycznej zostawiają niezapomniane wrażenie. Zdecydowanie polecam!

Pokaż mimo to

avatar
60
58

Na półkach:

Esencja słowa...piękne szkice w wydaniu Mistrza słowa...Dla mnie numer jeden to szkic o ,,Akropolu"...Pozostałe szczegóły w innych opiniach...Polecam

Esencja słowa...piękne szkice w wydaniu Mistrza słowa...Dla mnie numer jeden to szkic o ,,Akropolu"...Pozostałe szczegóły w innych opiniach...Polecam

Pokaż mimo to

avatar
1156
947

Na półkach:

"Labirynt nad morzem" to druga część z trylogii Zbigniewa Herberta poświęconej sztuce i cywilizacji zachodnioeuropejskiej. Tym razem jednak mamy do czynienia ze wspomnieniami autora z podróży do Grecji, podczas której Herbert odwiedził między innymi Kretę, Ateny czy wyspę Samos. Do tego dochodzą jeszcze eseje na temat Etrusków oraz armii rzymskiej i jej inwazji na Brytanię. Jeśli ktoś czytał pierwszą część trylogii, czyli "Barbarzyńcę w ogrodzie" to nie będzie zaskoczony stylem Herberta. Oczywiście poziom szkiców trochę różni się od siebie, jedne podobały mi się bardziej, inne mniej, ale ze wszystkich bije ogromna wiedza i erudycja. Pod kątem językowym są to dzieła niezwykle poetyckie, których czytanie sprawia ogromną przyjemność. Eseje o Krecie i Samos są niezwykle urokliwe i chyba najbardziej mi się podobały w tym zbiorze. Herbert z ogromną pasją przedstawia w nich dzieje wysp, omawia odkrycia archeologiczne, opisuje archeologów i pasjonatów jak Arthur Evans, który poświęcił całe życie na badania pałacu w Knossos. W tym wszystkim bardzo mi się podoba dystans Herberta dla zabytków, czuje on wyraźny respekt do budowli oraz historii i znakomicie podkreśla ich wyniosłość i piękno.

"Labirynt nad morzem" to druga część z trylogii Zbigniewa Herberta poświęconej sztuce i cywilizacji zachodnioeuropejskiej. Tym razem jednak mamy do czynienia ze wspomnieniami autora z podróży do Grecji, podczas której Herbert odwiedził między innymi Kretę, Ateny czy wyspę Samos. Do tego dochodzą jeszcze eseje na temat Etrusków oraz armii rzymskiej i jej inwazji na Brytanię....

więcej Pokaż mimo to

avatar
100
33

Na półkach:

Stara książka. Wydawało by się napisana wieki temu, może być aktualna.Nic nie tracąc z urody. Nie zmieniły się miejsca które Herbert odwiedził.Przeczytałam ją teraz po latach i po wielu własnych podróżach do Grecji.Natchnęła mnie i zachęciła młoda przewodniczka po muzeum archeologicznym w Heraklionie. Cytowała całe fragmenty. Zjadłam obiad w restauracji w której jadał Herbert, patrząc jak On na Fontannę Morosiniego. Odwiedziłam w zachwycie najpiękniejszy amfiteatr antyczny świata w Epidauros, wyrocznie w Delfach. Obmyłam dłonie w źródle Kastalskim, przeszłam pod brama Lwów w Mykenach, zatopiłam w mroczne wnętrze grobowca Agamemnona. Byłam na stadionie w Olimpii, na Akropolu w Atenach.Jeszcze wtedy nie znając tej książki.Nie jest to przewodnik turystyczny, nie jest podręcznikiem dla archeologa, nie jest reportażem z podróży. Trudno poddać jakiejkolwiek klasyfikacji. Wszystkiego w niej po trochu. Opis krajobrazu zachwyca. Porównanie do Włoch. Ja też jak Herbert płynęłam do Grecji pierwszy raz z Włoch. Statkiem. Z Ankony do Patras. Wracałam z Patras do Wenecji. Podróż statkiem, świat zmienia się powoli jak krajobraz, kolor ziemi i smaki.Czas na kontemplację. Podróż samolotem odbiera ta magię. Szybko i już inny świat.

Stara książka. Wydawało by się napisana wieki temu, może być aktualna.Nic nie tracąc z urody. Nie zmieniły się miejsca które Herbert odwiedził.Przeczytałam ją teraz po latach i po wielu własnych podróżach do Grecji.Natchnęła mnie i zachęciła młoda przewodniczka po muzeum archeologicznym w Heraklionie. Cytowała całe fragmenty. Zjadłam obiad w restauracji w której jadał...

więcej Pokaż mimo to

avatar
714
529

Na półkach: ,

"Gdy królestwo zstąpiło z niebios, (siedzibą) królestwa było miasto Eridu. W mieście Eridu Alulim został królem i panował 28800 lat."

Te słowa znajdujemy na początku sumeryjskiej Listy Królów. Źródło sięga przeszłości tak dalekiej, że nawet dla jego autorów, piszących na przełomie III i II tysiąclecia przed Chrystusem, była ona rzeczywistością z pogranicza pradziejów i legendy. Głowy pokornie schylone przed tajemnicą minionego, złotego wieku. Po czterech tysiącach lat wciąż za nim tęsknimy.

Historia zaczyna się w Sumerze, mówi tytuł fantastycznej pracy Samuela Noaha Kramera. A Gdzie zaczyna się Sumer? O jego pochodzeniu gdyba się do dzisiaj, hipotez jest kilka i żadna z nich nie wydaje się być bardziej prawdopodobną od pozostałych. Człowiek, do tej pory rozsiany w małych, rolniczych osadach, żyjący – zdaje się – jedynie dla siebie samego, nagle oswaja żywioł zbiorowości, rodzi się cywilizacja. To już tutaj, już lada moment cegła palona wyprze suszoną, pola zostaną nawodnione, mury zbudowane, pod niebo wyrosną dumne ziguraty, w pewnym momencie ktoś odciśnie pierwsze pismo na glinianych tabliczkach. Widzimy wszystkie te świadectwa, wielkie kamienie milowe, ale początku tego wszystkiego dostrzec nie możemy, początek jest skąpany w świetle. Jakby rzeczywiście zstępował z niebios.

Cała starożytność, cały antyk lśnią tym blaskiem. I nie ważne, czy mówimy o dialogach Platona, czy o Akropolu, Koloseum, o drogach wybudowanych przez Rzymian, o tajemniczym Labiryncie czy o glinianych tabliczkach Sumeru. Wszystko to są pozostałości dawno zapomnianego czasu, świadectwa tego, że ktoś tu był przed nami, że świat skąpany był w złocie.

Złoty wiek – trzeba o tym pamiętać, jest to bowiem myśl pocieszająca – nie był bynajmniej czasem wolnym od burz. Mars przetaczał się nad miastami, ostre strzały kapryśnych bóstw szyły w zdobywców Troi, pycha bywała drogo odkupowanym dobrem, czarne chmury gromadziły się nad tamtymi horyzontami, tak jak zbierają się nad naszymi. To przecież czasy potopów, ognia z nieba, to czas wyspy światła w morzu barbarzyństwa. Pocieszenie tkwi też w tym, że zagłada nigdy nie jest zupełna. Zawsze zostaje jakaś biała kolumna, zawsze zostaje jakiś Sofokles ze swoimi pieśniami w jej cieniu. Po potopie jest życie, tak powiedzą nam Kroniki Królów:

"Po tym jak potop zalał (kraj i) królestwo (ponownie) zstąpiło z niebios, (siedziba) królestwa była w (mieście) Kisz. W Kisz Giszur został królem i panował przez 1200 lat."

I nagle, między wszystkimi tymi ruinami, między ludźmi, którzy odeszli w kolejnych potopach, gdzieś pośród białych kamieni i szlachetnego blasku antyku – on! Z notesem wśród ruin i zgubiony gdzieś w muzeum, przewracający z niezadowoleniem oczami, gdy zaskakuje go godzina zamknięcia. Kreta, Ateny, Samos, Etruria. I ten głód, ciekawość i zachwyt, to wpatrywanie się, których należy się od niego uczyć.

Czytając to, niemalże wierzę, że nadal gdzieś tam siedzi, bada linie lotu ptaków, ociera pot z czoła. Czytając, myślę, że trzeba tam jechać. Po pierwsze: współdzielić zachwyt. Po drugie: spotkać starego przyjaciela. Tutaj gdybania się urywają, na koniec, jako pewne świadectwo, zostawiam dłuższy cytat, o tym, jak Herbert płynął na Kretę:

"Wysoko, nad horyzontem zamglonym i słabo widocznym, coś niewyraźnego, zmącenie błękitu, skaza szarego koloru, która nabiera kształtu, i widzę teraz wyraźnie, jak wierzchołek góry zawieszony jest na wysokościach, niby w krajobrazach japońskich. Jest niewypowiedzianie piękny – ów kawałek odległej skały unoszącej się w powietrzu za sprawą mgły. Patrzę dalej, jak góra rozrasta się, schodzi wolno, majestatycznie po stopniach aż przed oczami osiada na morzu łańcuch górski, wypełniając horyzont.
I jest wyspa.
Tak się zaczęła dla mnie Kreta, od nieba, jak bóstwo."


________________________________
https://www.facebook.com/statekglupcow/

"Gdy królestwo zstąpiło z niebios, (siedzibą) królestwa było miasto Eridu. W mieście Eridu Alulim został królem i panował 28800 lat."

Te słowa znajdujemy na początku sumeryjskiej Listy Królów. Źródło sięga przeszłości tak dalekiej, że nawet dla jego autorów, piszących na przełomie III i II tysiąclecia przed Chrystusem, była ona rzeczywistością z pogranicza pradziejów i...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    473
  • Chcę przeczytać
    413
  • Posiadam
    117
  • Ulubione
    37
  • Teraz czytam
    15
  • Chcę w prezencie
    11
  • Literatura polska
    10
  • Eseje
    8
  • Literatura polska
    7
  • 2018
    5

Cytaty

Więcej
Zbigniew Herbert Labirynt nad morzem Zobacz więcej
Zbigniew Herbert Labirynt nad morzem Zobacz więcej
Zbigniew Herbert Labirynt nad morzem Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także