Blue Moon Bend jest małym miasteczkiem w stanie Nowy Jork, którego początki sięgają komuny hipisowskiej powstałej po słynnym festiwalu Woodstock. Co nieco z tamtych klimatów jeszcze można tu znaleźć. Na przykład Carter Pierce uprawia na swojej farmie produkty ekologiczne, sam jest wegetarianinem, a zachowanie całej rodziny, czyli mamy, Phoebe, oraz dwóch braci, Jaxa i Becketta, często swoją żywiołowością przypomina szalone czasy. Na farmę Cartera przyjeżdża Summer Lentz, dziennikarka nowojorskiego lifestylowego magazynu. Przygotowanie reportażu, jaki sobie zaplanowała, wymaga trochę czasu oraz wciągnięcia się w specyfikę pracy, o której wcześniej nie miała bladego pojęcia. Opis jak to przebiega jest ciekawy, pełen śmiesznych incydentów, a ciepła choć szalenie rozplotkowana atmosfera w miasteczku przyczynia się do swoistego uroku emanującego z powieści. Sam romans, jak zwykle pełen namiętnego seksu, niewolny jest od podtekstów melodramatu, i to takiego do łzy ostatniej. Jak bowiem wskazuje tytuł, Carter i Summer mają swoje tajemnice. Jego przeżycia na misji w Afganistanie poznajemy dość wcześnie, ale dlaczego Summer nie chce poddać się uczuciu? Czy wiąże się to jedynie z jej wielkomiejską karierą zawodową?

Głównie ze względu na uroki amerykańskiej prowincji, nawet jeśli jest ona wyidealizowana, można tę książkę polubić. W kolejnych tomach, a jest ich razem sześć, Lucy Score opowiada historie braci Cartera i innych mieszkańców Blue Moon Bend.

Blue Moon Bend jest małym miasteczkiem w stanie Nowy Jork, którego początki sięgają komuny hipisowskiej powstałej po słynnym festiwalu Woodstock. Co nieco z tamtych klimatów jeszcze można tu znaleźć. Na przykład Carter Pierce uprawia na swojej farmie produkty ekologiczne, sam jest wegetarianinem, a zachowanie całej rodziny, czyli mamy, Phoebe, oraz dwóch braci, Jaxa i...