Tym razem Chrzestny mojego synka nie znający się na książkach trafił w dziesiątkę! I chociaż już odchodzimy od książeczek ze sztywnymi stronami tym razem nie rozczarowaliśmy się. Książka ilustruje życie na targu w kolejnych miesiącach, nie ma tu słów - mówi do nas obrazem. Miesiąc po miesiącu obserwujemy co na targu robią Ci sami bohaterowie, którzy zostali nam krótko przedstawieni na pierwszej stronie. I tak mamy Dyniowego Barona prowadzącego przenośny vegebar na kółkach, panią Słodziutką serwującą słodkości domowej roboty czy rodzinę przyjeżdżającą sprzedawać mleko i jaja z własnego gospodarstwa przyjeżdżającą na targ z upartym rozrabiaką -osiołkiem Piorunem.
Bohaterów jest wielu, a autorce udało się stworzyć klimatyczny targ, oparty na świeżych produktach, będący miejscem przyjaznym, stawiającym na jakość w przeciwieństwie do dominujących dziś marketów. Są ręcznie szyte zabawki, ceramika, zdrowa żywność- to wszystko idzie w parze z moim podejściem do wychowania, gdyż unikam jak ognia tego co tantetne i krzykliwe, chcąc od małego kształtować dziecięce upodobania nieco na przekór temu co krzyczy z wszędobylskich reklam. ,,Na targu" ciekawie wpisuje się w ten system wartości oparty na jakości i ekologi.
Aby lepiej podkreślić wartość rękodzieła i wyrobów ,,z duszą" mamy tu dla kontrastu parę Januszów handlujących czym popadnie i siejących zamieszanie na targu. Janusz chodzi w ciuchach ,,Adibasa" (a latem także w kapciach i skarpetach) i próbuje z żoną wciskać słabej jakości produkty z plastiku, które szybko się psują. Co rusz pomysł na biznes jest inny, bo trzeba przecież zarobić na wczasy w Egipcie... :)
Żeby nie było czarno-biało pod koniec książki Janusze znajdują dla siebie nowe miejsca pracy i porzucają cwaniactwo :)
Synkowi książka bardzo się spodobała i chętnie do niej wraca wyszukując wciąż nowych szczegółów, które wcześniej pominęliśmy.
Dodam, że oglądaliśmy już kilka książek z tej serii, mamy też ,,Rok w lesie" dlatego nauka o miesiącach i porach roku poszła nam wyjątkowo szybko. ,,Na targu" pokazuje nie tylko zmienną pogodę, ale też sezonowość owoców i warzyw jakie występują w danych porach roku.
Zdecydowanie warta uwagi pozycja w domowej biblioteczce, jedna z nielicznych książek, którą nieumiejący czytać maluch może ,,poczytać" rodzicowi, lub misiom.

Tym razem Chrzestny mojego synka nie znający się na książkach trafił w dziesiątkę! I chociaż już odchodzimy od książeczek ze sztywnymi stronami tym razem nie rozczarowaliśmy się. Książka ilustruje życie na targu w kolejnych miesiącach, nie ma tu słów - mówi do nas obrazem. Miesiąc po miesiącu obserwujemy co na targu robią Ci sami bohaterowie, którzy zostali nam krótko...