„Outsider” to ostatnia książka przeczytana przeze mnie w 2018 roku. Nastawiałam się na nie byle jaką lekturę. Nie byłam jednak przygotowana na to, co dostałam. Czytelnicy dobrze znający twórczość Stephena Kinga pewnie poczują się usatysfakcjonowani „Outsiderem”. Ci jednak, którzy tak jak ja zapomnieli o dużej dawce fantastyki w prozie wspomnianego autora, mogą poczuć się tą powieścią zaskoczeni lub rozczarowani. Do chwili pojawienia się Holly Gibney książka wyglądała na znakomity thriller, który wbijał w fotel. Protokoły zeznań świadków przeplatające się z fragmentami nt. zatrzymania podejrzanego zapowiadały kawał dobrej literatury. A już opis ludzkich zachowań przed budynkiem sądu to prawdziwy majstersztyk. Te wychwycone i zarejestrowane niemal z dokumentalną dokładnością pojedyncze osoby czekające na pojawienie się oskarżonego – ich ubiór, postawa ciała, miny, ruchy – po prostu coś niesamowitego. Później jednak King wprowadził pomysł rodem z Archiwum X i w tym momencie to już nie była moja bajka. Sama jestem sobie winna. Do tej pory przeczytałam tylko „Dallas’63” oraz „Chudszego” i myślałam, że obecność wątków paranormalnych w obu książkach to przypadek, a nie norma. Przyznaję, liczyłam na coś innego i tylko z tego powodu kręcę nosem. Nie zmienia to jednak faktu, że powieść pochłonęłam bardzo szybko i z zainteresowaniem.

„Outsider” to ostatnia książka przeczytana przeze mnie w 2018 roku. Nastawiałam się na nie byle jaką lekturę. Nie byłam jednak przygotowana na to, co dostałam. Czytelnicy dobrze znający twórczość Stephena Kinga pewnie poczują się usatysfakcjonowani „Outsiderem”. Ci jednak, którzy tak jak ja zapomnieli o dużej dawce fantastyki w prozie wspomnianego autora, mogą poczuć się tą...