Każdy, kto przeczytał kilka książek autorstwa Nicholasa Sparksa, pewnie zauważył, że ma on pewien schemat pisania. Zazwyczaj jest to wielka miłość połączona z jakąś tragedią w tle i najczęściej zakończenie jest smutne. W przypadku "Z każdym oddechem" mogę powiedzieć, że autor zachował swoje zwyczaje, ale...no właśnie nie wszystko jednak kończy się tak jak w większości książek autora. To co w tej książce opisał Sparks to wielka miłość, która nie umiera nawet po ćwierćwieczu rozstania. Dwoje ludzi, którzy poznają się już w wieku dojrzałym, nagle odkrywa, że są dla siebie wszystkim, a całe dotychczasowe życie, było jakieś niepełne. Jak to w życiu, na drodze ich szczęścia stają inne wybory, marzenia. Z czasem ta jedna decyzja okazuje się błędna, bo gdzieś na dnie serca wciąż jest ta umiłowana kiedyś osoba.

Polubiłam bohaterów, Hope i Tru. Autor przeprawia nas przez ich niemal całe życie, od wieku dojrzałego, po starość, która niestety niesie ze sobą bardzo często cierpienie i ból. Dla tych dwojga nie ma jednak rzeczy niemożliwych, bo gdy ktoś prawdziwie kocha, jest, bez względu na wszystko.

Każdy, kto przeczytał kilka książek autorstwa Nicholasa Sparksa, pewnie zauważył, że ma on pewien schemat pisania. Zazwyczaj jest to wielka miłość połączona z jakąś tragedią w tle i najczęściej zakończenie jest smutne. W przypadku "Z każdym oddechem" mogę powiedzieć, że autor zachował swoje zwyczaje, ale...no właśnie nie wszystko jednak kończy się tak jak w większości...