Gilliamesque
- Kategoria:
- biografia, autobiografia, pamiętnik
- Wydawnictwo:
- Planeta
- Data wydania:
- 2018-05-16
- Data 1. wyd. pol.:
- 2018-05-16
- Liczba stron:
- 308
- Czas czytania
- 5 godz. 8 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788365568366
- Tłumacz:
- Adam Czarniecki
- Tagi:
- Terry Gilliam Monty Python pamiętnik reżyser
Ilustrowana autobiografia legendarnego reżysera, aktora, animatora i jednego z twórców „Monty Pythona”, Terry'ego Gilliama, która zabiera czytelnika w fascynującą podróż po świecie popkultury XX wieku i odkrywa tajniki umysłu jednej z najbardziej nietuzinkowych i nieprzeciętnych postaci w historii kultury.
Od pozbawionego wygód dzieciństwa w zlodowaciałych pustkowiach Minnesoty, do białej gorączki hollywoodzkiego życia, przez awangardową kontrkulturę Nowego Jorku, Londynu i Los Angeles lat 60. i 70. – życie Terry’ego Gilliama było tak barwne i nieszablonowe, jak kręcone przez niego filmy.
W tej opowiedzianej po raz pierwszy historii, reżyser filmów „Bandyci czasu”, „Brazil”, „Przygody barona Munchausena”, „The Fisher King”, „12 małp”, „Las Vegas Parano” – i oczywiście współzałożyciel „Latającego Cyrku Monty Pythona" – wspomina swoje dotychczasowe życie. Pełne nigdy wcześniej nie widzianych ilustracji, zdjęć i komentarzy „Gilliamesque” łączy aspekty wizualne i werbalne z szorstkim humorem i fascynującymi spostrzeżeniami.
W przedpośmiertnej autobiografii Gilliama pojawia się także wiele wspaniałych postaci drugoplanowych: George Harrison, Robin Williams, Jeff Bridges, Robert de Niro, Brad Pitt, Uma Thurman, Johnny Depp, Heath Ledger i pozostali Pythoni – jak również wiele epizodów z udziałem ludzi, którzy mieli największy wpływ na współczesną kulturę: od Woody’ego Allena do Franka Zappy, od Glorii Steinem do Roberta Crumba, od Richarda Nixona do Huntera S. Thompsona. Spotkania Gilliama ze wspaniałymi i trochę mniej fajnymi są odkrywcze, zabawne i niezwykle interesujące.
Ta książka stanowi wgląd w nietuzinkowy, twórczy umysł i niezrównany portret kultury popularnej drugiej połowy XX w.
„Piękna... Gilliam to prawdziwy oryginał i otuchą napawa odkrycie, że wie dokładnie dlaczego jest: nieuporządkowany ale realistyczny i, jak Hiszpańska Inkwizycja z jego czasów w »Pythonie«, zawsze niespodziewany”.
– Telegraph
„Wypełniona szczerą mądrością, niewinnością i pełnym zadziwienia zachwytem, od korzeni kreatywności do spojrzenia z perspektywy czasu i wieku... Gilliam nigdy nie nakręcił nudnego filmu i jest niezdolny do napisania nudnego zdania”.
– Independent on Sunday
„Wypełniona nigdy wcześniej nie widzianymi grafikami i zdjęciami, ilustrowana i typowo niekonwencjonalna autobiografia”.
– Mail on Sunday
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Znajdźcie mi takiego drugiego
Istnieją twórcy, których się kocha albo nienawidzi, ale osobiście uważam, że istnieje jeszcze jedna grupa. Obejmująca osobistości, które po prostu się szanuje. Nawet jeśli nie wszystkie ich dokonania nam pasują, to mamy swoich ulubieńców, a te mniej klasowe produkcje i tak mają w sobie coś, co wywołuje mimowolną sympatię. Nie wiem jak wam, ale mi od zawsze takim kimś zdawał się Terry Gilliam.
„Gilliamesque” opowiada właśnie o wybitnym reżyserze, grafiku, niepokornym duchu, który już w słowach zawartych w tytule – „Przed-pośmiertna autobiografia” – zawiera klimat, w jaki zanurzy się czytelnik. Na serio, ale tak naprawdę to nie do końca. Ze sporym przymrużeniem oka i ogromem tego subtelnego i bardziej bezpośredniego humoru. Po prostu mnóstwo radości, z której wyłoni się sam autor, a przynajmniej jego część.
Samo spojrzenie na wydanie tej książki sprawia, że człowiek mimowolnie się uśmiecha. Począwszy od wspomnianej już okładki, po całą zawartość upstrzoną prawie wszędzie twórczością głównego bohatera. I znakomicie się składa, gdyż równolegle z tekstem grafika kreuje głównego bohatera, a przynajmniej tak się może wydawać, bo trudno powiedzieć, czy tyle wyobraźni i wolności da się zmieścić nawet w najpiękniej wydanej i zapisanej książce.
W samej treści, a przynajmniej w jej strukturze, nie ma już tak wielkich niespodzianek. Pomijając liczne dygresje, Gilliam pędzi w swym życiorysie od A do Z i nie bawi się w rozbijanie narracji, na co, muszę przyznać, bardzo liczyłem. I tak poznajemy chłopaka, który przypomina z początku taśmowy produkt made in USA, przylizany, szeroko uśmiechnięty, wciśnięty w stylowy sweterek, który w poszukiwaniu wolności i długich włosów znalazł swój przyczółek w Wielkiej Brytanii u boku Pythonów, gdzie objawił swą reżyserską maestrię.
Nie da się ukryć, że tego pana podrobić się nie da. Szczery, momentami do bólu bezpretensjonalny w ukazywaniu swych wpadek, ujmuje od pierwszej linijki. Ma swój charakter, sarkastyczną zadziorność, ale i chwile zwątpienia. Jednak wszędzie widać jego niezłomność, kończenie powziętych postanowień i duch, który nawet jeśli czasem wątleje, nigdy nie znika. Czuć to w opisywanych losach i tym jak są opisywane.
Nie byłbym jednak sobą, gdybym nie przyczepił się do tych wydarzeń. Zabawnych, wciągających jak diabli, ale w pewien sposób wyrywkowych. Pewnie, trzeba jakoś skondensować swój żywot, jednak trudno nie odnieść wrażenia, że czegoś tu brakuje, że pewne wątki są świadomie pomijane bądź nierozwijane w pełni. Szczególnie widać to w zakresie tematów kinowych, gdzie każda następująca produkcja dostaje mniej miejsca na uwagę. Być może wynika to z mojej kinofilskiej pasji, ale chciałbym dowiedzieć się o wiele, wiele więcej.
Trzeba oddać wielkiej postaci, co jej się należy, i przyznać, że „Gilliamesque” to wizualnie genialna robota, treściowo zaś dobra, z przebłyskami na poziom wyżej. Chciałbym więcej, nic nie poradzę, ale szanuję zarówno Terry’ego Gilliama, jak i tę udaną próbę podsumowania dokonań na własnych warunkach. Ma to swój urok, ma czar i warto dać się mu ponieść.
Patryk Rzemyszkiewicz
Książka na półkach
- 60
- 49
- 18
- 4
- 3
- 3
- 2
- 2
- 2
- 2
Opinia
(recenzja ukazała się pierwotnie na szortal.com)
Żywot człowieka ździebko mniej poczciwego?
Hubert Przybylski
„Mam w głowie tyle myśli, ale tak jakby rzeka moich zdolności językowych wyschła i dostaję szału, bo nie potrafię się wysłowić” – pisze w swojej „Przedpośmiertnej autobiografii” Terry Gilliam. Cóż, czuję dokładnie to samo, więc nie obraźcie się, ale recenzja tej książki nie będzie długa*. I bez owijania w bawełnę od razu Wam powiem, że warto przeczytać historię życia najmniej amerykańskiego z Pythonów. Dlaczego?
Standardowo powinienem teraz zrobić myk** i zamiast odpowiedzieć na postawione powyżej pytanie napisać, co można znaleźć w „Gilliamesque”. Ale po co, przecież to biografia. I jak w każdej biografii znajdziecie w niej ni mniej, ni więcej tylko opis człowieczego żywota. A że to autobiografia, więc jej autor opisuje swój własny żywot***. Czyli co? Czyli pożegnajcie się ze śladowym nawet obiektywizmem. I jeśli nawet znajdziecie w niej jakieś niezbyt wygodne, by się zdało, fakty, to i tak służyć będą one autorowi. Nie jest to pochlebna dla Gilliama opinia, ale trzeba postawić sprawę uczciwie – każda autobiografia będzie przez jej autora zmanipulowana. I biorąc taką do ręki, trzeba sobie z tego zdawać sprawę i cały czas o tym pamiętać, żeby nie dać się oszukać.
Wizerunek Terry’ego Gilliama, jaki wykreował Terry Gilliam w „Gilliamesque”, to obraz człowieka, który nie zawsze wiedział, do czego dąży, ale miał niesamowicie dużo szczęścia, gdyż zawsze trafiał na właściwych ludzi we właściwym miejscu i we właściwym czasie, którzy pomagali mu się rozwijać albo umożliwiali mu powstawanie jego dzieł. Zapewne nieco nieświadomie, ale wyłania się z książki obraz chwalipięty z przerośniętym ego i niesamowitą wręcz pewnością siebie, wręcz pyszałkowatego artysty, który niespecjalnie przejmuje się tym, co sądzą o nim inni. Człowieka, który nie stroni od dosadności**** i nie ma cierpliwości do owijania w bawełnę, a przy tym wręcz kipi sarkazmem, jadowitą ironią i czarnym humorem. Wreszcie to portret kogoś dość mocno oderwanego od rzeczywistości, momentami wręcz zmanipulowanego (częściowo przez samego siebie) do tego stopnia, że aż budzącego żal*****.
Moja ocena? 10/10. Nie dlatego, że to napisana przez jednego z moich ulubionych twórców****** biografia jednego z moich ulubionych twórców******, że poznałem dzięki niej mnóstwo mniej lub bardziej pikantnych szczegółów dotyczących procesów powstawania filmów, które zajmują wysokie miejsca na liście moich ulubionych produkcji, że świetnie się ją czyta i w dodatku jest pełna charakterystycznych dla Gilliama rysunków. Nie, o sile „Gilliamesque” świadczy to, że jeśli nie damy się autorowi zmanipulować, to ukaże się nam widok człowieka prawdziwego, z krwi i kości, z jego wszystkimi dobrymi i złymi cechami oraz tym, co mu siedzi w głowie i go napędza. I właśnie dlatego warto ją przeczytać.
PS. Choć trzeba wziąć pod uwagę, że jeśli ktoś nie oglądał lub nie lubi filmowych dzieł Gilliama, a Monty Pythonów zna jedynie ze słyszenia, to „Gilliamesque” spłynie po nim jak woda po kauczukowym kaczuku*******.
* W przypisach też nie zaszaleję.
** Zwany przez nas w liceum „koszykarskim (w)zwodem”.
*** A żeby rozwiać wszelkie niejasności, przeważnie będzie to żywot nieukończony.
**** I oj, nie stroni on od mocnych słów, co to, to nie – jeśli będziecie czytali „Gilliamesque” przed snem swojemu dziecku, to nie raz i nie dwa będziecie „beepali”.
***** Nie ukrywam, że więcej niż kilka razy ów żal tak mi żopę ściskał, że miałem problemy z chodzeniem.
****** I choć takim wciąż dla mnie pozostaje, to jednak nie ukrywam, że ździebko znielubiłem go jako człowieka.
******* Niekoniecznie żółtokąpielowym.
(recenzja ukazała się pierwotnie na szortal.com)
więcej Pokaż mimo toŻywot człowieka ździebko mniej poczciwego?
Hubert Przybylski
„Mam w głowie tyle myśli, ale tak jakby rzeka moich zdolności językowych wyschła i dostaję szału, bo nie potrafię się wysłowić” – pisze w swojej „Przedpośmiertnej autobiografii” Terry Gilliam. Cóż, czuję dokładnie to samo, więc nie obraźcie się, ale recenzja tej...