rozwiń zwiń

Robinson w Bolechowie

Okładka książki Robinson w Bolechowie
Maciej Płaza Wydawnictwo: W.A.B. Seria: ...archipelagi... literatura piękna
384 str. 6 godz. 24 min.
Kategoria:
literatura piękna
Seria:
...archipelagi...
Wydawnictwo:
W.A.B.
Data wydania:
2017-11-16
Data 1. wyd. pol.:
2017-11-16
Liczba stron:
384
Czas czytania
6 godz. 24 min.
Język:
polski
ISBN:
9788328046306
Tagi:
arystokracja dzieło sztuki II wojna światowa literatura polska PRL tajemnica terror
Inne
Średnia ocen

                7,3 7,3 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Okładka książki Literatura na Świecie nr 3-4/2023 (620-621): Gyula Krúdy Béla Czére, Gyula Krúdy, Adam Lipszyc, Maciej Płaza, Redakcja pisma Literatura na Świecie, József Sántha, Piotr Sommer, Tomasz Swoboda, Karolina Wilamowska, Olga Żyminkowska
Ocena 6,0
Literatura na ... Béla Czére, Gyula K...
Okładka książki Fabularie nr 3 (30) / 2022 Wiktoria Bieżuńska, Darko Cvijetić, Victor Ficnerski, Iga Kowalska, Justyna Kowalska-Leder, Michał P. Lipka, Marcin Mielcarek, Joanna Ostrowska, Maciej Płaza, Zofia Posmysz, Redakcja magazynu Fabularie, Krzysztof Rewiuk, Justyna Sobolewska, Emilia Walczak, Miłosz Waligórski, Andrzej Woźniak, Olga Wróbel
Ocena 7,5
Fabularie nr 3... Wiktoria Bieżuńska,...
Okładka książki Literatura na Świecie nr 5-6/2020 (586-587) Laura Freudenthaler, Ally Klein, Andrzej Kopacki, Adam Lipszyc, Friederike Mayröcker, Maciej Płaza, Redakcja pisma Literatura na Świecie, Beate Sommerfeld, Antoni Zając, Juli Zeh
Ocena 8,0
Literatura na ... Laura Freudenthaler...

Mogą Cię zainteresować

Oficjalne recenzje i

Skąd wziąć artystę?



1956 14 299

Oceny

Średnia ocen
7,3 / 10
192 ocen
Twoja ocena
0 / 10

Opinia

avatar
1110
142

Na półkach:

"Eviva l'arte!"

To mnie Maciej Płaza "Robinsonem w Bolechowie" postawił do pionu, sprowadził do poziomu, zmuszając do wysiłku, gdy sił mi brakowało w tym przedświątecznym czasie, czasie gubiącym się w labiryncie mniej lub bardziej ważnych, ale - co tu kryć - bardzo przyziemnych spraw do załatwienia na przedwczoraj, wczoraj, dziś, jutro, pojutrze i popojutrze. A książka Płazy uzurpuje sobie prawo do niepodzielności uwagi, niemal złożenia jej samego siebie w ofierze, bo w przeciwnym razie drzwi do przedstawionych w niej światów pozostaną na głucho zamknięte. Zresztą zamknięte pozostaną, gdy zapuka do nich niewłaściwa osoba, bo to powieść, jakich już się nie pisze, od jakich się odwykło niemal, o jakich się zapomniało, opuszczając mury uczelni... Tak, Płaza napisał książkę przeznaczoną dla oczu, ale też i uszu wąskiego grona odbiorców, i tylko to wąskie grono odbiorców będzie w stanie ją docenić. Czy zaliczam się do grona jego wybrańców? I tak, i nie, ale zanim to wyjaśnię, chcę wszem wobec ogłosić, nie, nie ogłosić, namaścić Płazę na króla słowa, króla języka naszego ojczystego. Klękajcie przed nim młodzi, chwaleni z prawa i lewa, na wprost, na wznak, na wyrost - polscy pisarze młodego pokolenia ze swymi kursami kreatywnej pisaniny i swym nieprzekonującym przekonaniem, niepewną pewnością, że droga do Parnasu prowadzi na skróty lub przez mniej lub bardziej nachalną reklamę swoich tworów, stworów, potworów. Wraz z Wami klękam i ja oniemiała z zachwytu nad warsztatem pisarskim Macieja Płazy. A gdy z zachwytu się otrząsnę, zakrzyknę za Kazimierzem Przerwą- Tetmajerem "Eviva l'arte". Tym razem bez ironii, bo od dziś mam zamiar "trzymać się z dala od ironii, tej tępej broni słabych i głupich" (s. 191). Tylko, czy od tego porzucenia stanę się silna i mądra? Pewnie nie, ale spróbować warto. Tym bardziej że czytelnik Płazy powinien być mądry, przynajmniej autor wierzy, że takowych czytelników w naszym kraju jeszcze znajdzie. "Wykształciuchów" - jak raczył ich nazwać pewien polityk, pogardzanych i wzgardzanych polonistów, miłośników sztuki (malarstwa) szeroko rozumianej kultury, bo tylko oni w pełni będą w stanie rozsmakować się w tej powieści, a ów smak przypomni im o tym, czym powinna być literatura, nie, nie literatura, ale Literatura.

A jaka to Literatura? Modernistyczna? Postmodernistyczna? Myślę, że najwłaściwsza, a zarazem najprostsza odpowiedź skrywa się się w słowie: "dobra", tak, "Robinson w Bolechowie" to zwyczajnie, a może niezwyczajnie dobra literatura. Ustalenie, czy bliżej jej do modernizmu, czy do postmodernizmu wydaje się sprawą drugorzędną, interesującą jedynie literaturoznawców bądź osoby pragnące za takowych uchodzić. Ze swej strony napiszę jedynie, że wszelkie znaki na ziemi i niebie wskazują, skazują "Robinsona w Bolechowie" na bycie powieścią modernistyczną. Sam autor zdaje się także przyklaskiwać takiej klasyfikacji, jednoznacznemu przyporządkowaniu, zaszufladkowaniu swego dzieła, wyraźnie odcinając je od postmodernizmu, który jego zdaniem rezygnuje na starcie ze "zgłębiania niezgłębionego" (patrz: https://kulturaupodstaw.pl/maciej-plaza-ziemia-jest-mi-najblizsza/). A to właśnie "zgłębianie niezgłębionego" jest nadrzędnym celem Płazy, więc w ogóle nie powinien dziwić ów zwrot w kierunku literatury modernistycznej.

Dociekliwi czytelnicy znajdą na karatach tej książki liczne nawiązania literackie i pozaliterackie, przy czym słowo: "nawiązania" nie oddaje w pełni tego, z czym mamy w "Robinsonie w Bolechowie" do czynienia. A z czym mamy, to już pozostawiam uwadze odbiorcy. Dodam jedynie, że te "nawiązania" znaleźć niełatwo, bo są czasem wkomponowane w warswę językową czy też w warstwę fabularną. Ich odkrywanie jest li tylko zabawą, grą, do której nieśmiało zaprasza nas autor. Muszę przyznać, że udało mi się samodzielnie wytropić zaledwie kilka fragmentów utworów wkomponowanych w powieść, zaś najbardziej czytelnym nawiązaniem wydaje się być malarstwo Andrew Whyetha, zatem warto "przed", "w trakcie" lektury pooglądać sobie jego obrazy, bo z niektórymi z nich w specyficzny sposób zetkniemy się w powieści. Napisałam w "specyficzny sposób", bo - podobnie jak nawiązania literackie - obrazy Whyetha także zostają "zatopione" w treści i także trzeba się ich doszukiwać. Czy można opisać obraz, by działał na wyobraźnię czytelnika? Można, choć już samo to jest nie lada wyzwaniem. Płaza idzie jednak o krok dalej lub, jak kto woli, o kilka kroków dalej i z tych obrazów tworzy scenki rodzajowe, a więc obrazy wkomponowuje w akcję powieściową. Ta zaś sama zdaje się być jednym wielkim obrazem-panoramą (nie, nie Whyetha, a Płazy właśnie), składającą się z poszczególnych miniatur, tj. obrazkowych wątków. A że w tym całościowym niezwykłym obrazie słyszymy jeszcze melodię, to już zakrawa na mistrzostwo warsztatowe. Chapeau bas!

Rozpiętość czasowa (od przedwojnia do pierwszego dziesięciolecia XXI wieku), różnorodne umiejscowienie akcji (Bolechów, Sandomierz, Poznań, Kalifornia), historyczno-społeczne tło - wszystko to ma przekonać odbiorcę o kosmetyce, ale też powolnym tempie zachodzących zmian, swoistej trwałości szeroko rozumianej materii, która tym zmianom skutecznie się opiera. Świat wykreowany przez Płazę wydaje się światem hermetycznym, zamkniętym, poddanym wprawdzie nieuchronnym procesom niszczenia, ale to niszczenie zdaje się być jedynie powierzchowne, niebędące w stanie doprowadzić do uszkodzenia owego środka, jądra. Jedynie wojna przedstawiona jest jako katastrofa, aczkolwiek widzimy ją, słyszymy oczami, uszami dziecka (Franciszek) bądź osoby bardzo młodej (Stefan). Warto zauważyć, że w odmalowanym przez Płazę obrazie wojennym nie dominują tylko same czarne barwy, w których to nurza się znaczna część literatury. Wojna zabiera, ale też i daje, zdaje się mówić autor ustami swoich bohaterów. Bez ukrycia skarbu, śmierci hrabiego, grabieży i dewastacji jego pałacu (wpierw niemieckiej, później sowieckiej) nie byłoby awansu społecznego Stefana, syna ogrodnika. Umarł król, niech żyje król. Ustrój się zmienia, jednak nie zmienia się mentalność społeczna, która w Stefanie, jego córce Łucji, a także w jej synu - Robercie każe upatrywać godnych następców hrabiego. Próżnia zostaje zatem wypełniona. Hipoteza o polskiej skłonności do "czapkowania" doczekuje się skromnej, ale pozbawionej zasad prawdopodobieństwa argumentacji. Myślę, że to najsłabsza część powieści, co trochę mnie dziwi, bo Płaza dalej całkiem przyzwoicie radzi sobie z odmalowywaniem tła historyczno-społecznego (opowieści o dziedzicu, jego skarbie, wojennych zawirowaniach, powojennej zmianie ustrojowej, transformacji z początku lat 90., dającej zachętę do dzikiej prywatyzacji, a raczej rozkradania majątku państwowego - nic zarzucić nie można). Cóż... Trzeba ów powojenną atencję, z jaką społeczność bolechowska odnosi się do byłego ogrodnika i jego rodziny potraktować jako licencję poetycką, do której wszak autor ma pełne prawo, zwłaszcza po bezkrytycznym zapoznaniu się z "Prześnioną rewolucją" Andrzeja Ledera.

Wyłom między wsią, folwarkiem (później pegeerem) a pałacem daje szansę na ukazanie wyobcowania pierwszoplanowych bohaterów, zaś owe wyobcowanie na tyle zgrabnie wiąże się z wykonywaną przez nich mniej lub bardziej artystyczną profesją, że nie jesteśmy w stanie jednoznacznie wskazać jej źródeł. Przywłaszczona, zawłaszczona tożsamość determinuje działania Stefana i Łucji, nie determinuje jednak działań Roberta. Samą wieś, pegeer widzimy jedynie poprzez jego malarskie oko, zaś jego malarskie oko patrzy, ale tak naprawdę nie widzi. Bolechowscy włościanie stanowią jedynie niewyczerpane źródło inspiracji. I to oni, cały Bolechów nieświadomie stoją za jego sukcesem zawodowym. Sam Robert przynależy i nie przynależy do tego miejsca, odciąć się jednak od niego zwyczajnie nie może. Sandomierz, Poznań, a nawet Kalifornia to zapisy (skromne!) skazanych na porażkę ucieczek bohatera, poszukiwania swego "ja" we współczesnym powierzchownym, konsumpcyjnym świecie, które - czy tego chce, czy nie - skrywa się w Bolechowie. Już sam wybór techniki malarskiej (tempera jajowa) skazuje Roberta na niekończący romans z przeszłością. Współczesność, a więc: powierzchowny związek z Julią, zetknięcie z grupą awangardowych artystów, czy też anarchistów, ich perypetie - Płaza kreśli z mniejszą finezją, mniejszym rozmachem. Ów kontrast w opisach, moim zdaniem całkowicie zamierzony i fabularnie uzasadniony, sprawia, że powieść ta wydaje się być nierówna. Na szczęście tylko "wydaje się". Jeśli złoży się wszystkie wątki w jedną całość, to zarzut ten nie będzie miał racji bytu.

Rację bytu będzie miał za to zarzut o niewykorzystanie potencjału kryjącego się w losach Franciszka i jego rodziny, a więc jedynym umiarkowanie sensacyjnym wątku powieściowym. By nie zdradzać zbyt wiele, napiszę tylko, że Franciszek to kolejny po Robercie Robinson w Bolechowie, Robinson trochę na własne życzenie, Robinson znacznie ciekawszy niż pierwszoplanowi bohaterowie. Szkoda, że wątków z Franciszkiem jest tak mało, a tych, które są - nie rozbudowano należycie. No ale Płazie do Włodzimierza Odojewskiego daleko, więc i strumienie świadomości w jego wykonaniu są zaledwie strumyczkami...

We wstępie do opinii napisałam, że należę i nie należę do wybrańców Płazy. Przyszedł czas, by wyjaśnić, skąd to moje asekuracyjne opowiedzenie się po jednej, jak i po drugiej stronie, ale zanim to zrobię odwołam się do słów samego autora: "Myślę, że to, czy spodoba nam się twórczość danego pisarza czy malarza, czy muzyka kompozytora, zasadza się na głębokich pokrewieństwach emocjonalnych. One działają nieświadomie, instynktownie. Dopiero w drugiej kolejności racjonalizujemy sobie, że podoba nam się język, głos, kreska, kolory. Więc owszem, sztuka, z którą obcujemy, stwarza nas, ale tak, że odsłania w nas pokłady wrażliwości, które dotąd pozostawały zakryte. Dlatego czasem przeżywamy takie olśnienia, gdy trafimy na artystę, którego wcześniej nie znaliśmy, a który mocno nas poruszył. One z wiekiem zdarzają się rzadziej, ale warto ich szukać" (cyt za: http://lubimyczytac.pl/aktualnosci/9844/nosimy-w-sobie-gleboka-pamiec-miejs...). Głębokie pokłady pokrewieństwa emocjonalnego... Otóź to! "Robinson w Bolechowie" tych pokładów we mnie nie uruchomił, a jeśli uruchomił, to w sposób marginalny, niezauważalny, epizodyczny. Posiłkując się swoją prywatną terminologią: ja "Robinsona w Bolechowie" po prostu nie czuję, nie czuję Płazy, co oczywiście nie przeszkadza mi w docenieniu: i jego samego, i jego dzieła. Jest to jednak docenienie racjonalne, związane raczej z moim wykształceniem, a nie z moimi osobistymi odczuciami.

Powieść ta przypomina mi niezwykle misternie, fantazyjnie, kunsztownie opakowany prezent. Można podziwiać, zachwycać się tym nietuzinkowym opakowaniem. Można czerpać niewyobrażalną przyjemność z samego rozpakowywania. Oczywiście, że można. Jednakże przy tych czynnościach towarzyszy obawa, co znajdziemy w środku, czy zmyślność opakowania nie ukrywa przypadkiem kiepskiej zawartości, innymi słowy, czy wysiłek, jaki wkładamy zostanie nam całkowicie lub częściowo zrekompensowany. Nie będę ukrywać, że ja miłośniczką formy nie jestem, jeśli miałabym wybierać między nią a treścią, to wybrałabym treść. Ideałem byłaby książka zachowująca swoistą równowagę. Chciałabym napisać, że "Robinson w Bolechowie" jest właśnie takim ideałem, ale byłaby to nieprawda, gdyż zdarzają się fragmenty, w których ta równowaga zostaje zakłócona. Z drugiej strony - nieprawdą byłoby napisanie, że mamy tu do czynienia z całkowitym przerostem formy nad treścią, jak było w wypadku "Podkrzywdzia" Andrzeja Muszyńskiego, czy też, nie szukając daleko, "Burzy" Steve'a Sema-Sandberga. Autorowi udaje się szczęśliwie spójnie połączyć wszystkie wątki w zgrabną i interesującą całość, a że ta całość nie oddziałuje na mnie tak, jak tego bym oczekiwała, to chyba wina owego braku pokrewieństwa emocjonalnego. Daleko mi zatem do olśnienia, blisko do zachwytu, nie treścią, a formą właśnie.

Czy ta forma sprawia, że można się pogubić w treści? Nie, pod warunkiem, że czyta się tę powieść z należytą i należną jej uwagą, w sprzyjającym czasie, w odpowiednim miejscu. Jeśli spełni się te warunki, mleczna, nieprzenikniona mgła stopniowo zacznie ustępować, przynajmniej na tyle, że zobaczymy obraz nakreślony ręką autora, obraz, który dookreślimy sobie sami, bo Płaza nie stawia kropki na końcu zdania, raczej zostawia trzykropek, wierząc, że odbiorca nie pozostanie bierny i sam będzie tworzyć, przetwarzać ów obraz na swoją modłę (drzwi interpretacyjne nie pozostają przez niego na głucho zamknięte). Ołówkiem, węglem, akwarelą, olejem, a może temperą jajową... To od czytelnika zależy, która technika malarska będzie dla niego odpowiednia, ja interpretacyjnie poza ołówek, węgiel i temperę raczej nie wyjdę, na akwareli, oleju, z przyjemnością zawieszę oko, ale swoich maznięć nie dodam, oj, nie, bo obawiam się, że zniszczyłabym to, co mimo wszystko udało mi się koniec końców zobaczyć i... usłyszeć. Szkoda tylko, że nie poczuć...

"Eviva l'arte!"

To mnie Maciej Płaza "Robinsonem w Bolechowie" postawił do pionu, sprowadził do poziomu, zmuszając do wysiłku, gdy sił mi brakowało w tym przedświątecznym czasie, czasie gubiącym się w labiryncie mniej lub bardziej ważnych, ale - co tu kryć - bardzo przyziemnych spraw do załatwienia na przedwczoraj, wczoraj, dziś, jutro, pojutrze i popojutrze. A książka...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    475
  • Przeczytane
    226
  • Posiadam
    94
  • 2018
    13
  • Teraz czytam
    8
  • Ulubione
    6
  • 2021
    6
  • 2020
    6
  • Literatura polska
    6
  • Do kupienia
    5

Cytaty

Więcej
Maciej Płaza Robinson w Bolechowie Zobacz więcej
Maciej Płaza Robinson w Bolechowie Zobacz więcej
Maciej Płaza Robinson w Bolechowie Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także