Oto historia człowieka, który sięgnął po władzę totalną, lecz był zbyt słaby, by ją udźwignąć. Bynajmniej nie dlatego, że żył w czasach pełnych przemocy, zdrad i szykan. Nie – Tyberiusz był na nie przygotowany – w końcu urodził się jako syn Tyberiusza Klaudiusza, ale oficjalnie został adoptowany przez cesarza Oktawiana Augusta, stając się jednym z Juliuszy. Jego problemem była słaba psychika i brak wiary we własne siły. A jeśli ktoś nie wierzy, że nadaje się do tego, co robi, zaczyna czynić wszystko, by inni uważali go za godnego piastowanego stanowiska. Często kończy się to tragicznie.

Tyberiusz nie miał życia łatwego. Starano się go zabić, starano pozbawić rodziny, szykanowano. Oczywiście wiele można złożyć na karb czasów, w jakich żyć mu przyszło, i pozycji, którą miał i z czasem zajmował. Jeszcze więcej zapewne należy zarzucić jego wychowaniu i bardzo dużemu wpływowi na jego osobę matki, Liwii, która może i z rodziny o wielkich dokonaniach się nie wywodziła (choć z czasem to się zmieniło, jak to w historii Rzymu często bywa), ale ambicje miała całkiem spore. I za wszelką cenę starała się pomóc swemu synowi. Warto to podkreślić – za wszelką cenę. Niestety – syn z czasem od matki się odwrócił. I znalazł innego mentora, który stał się przyczyną jego problemów i (nieomal) zguby.

Czemu książka Michała Kubicza jest warta uwagi czytelnika? Wszak okres ten doczekał się tylu opracowań, że można by mniemać, iż nic nowego nie da się w tej materii wykombinować. A jednak… Kubicz udowodnił już, że potrafi nawet znane postacie i znane historie zaprezentować w sposób nowy, smaczny i ciekawy. Może dlatego, że w swych książkach nie bazuje wyłącznie na suchych faktach, lecz wzbogaca je fabułą, silnym zagłębieniem się w życie, dramaty i psychikę opisywanych osób. W jego twórczości po prostu czuć historię – namacalnie i bez cenzury.

Takie książki warto polecać nie tylko miłośnikom tematu. Ja polecam je tym, którzy chcą czegoś więcej dowiedzieć się o kształtowaniu się ustrojów, kulisach polityki i życiu tych, którzy oddziaływali nie tylko na swoje pokolenia. A skoro można zrobić to w formie przystępnej – więc na co czekać?

Bartek ‘barneej’ Szpojda