"Maestro z Sankt Petersburga" trzyma w napięciu, jednak słabą stroną jest zakończenie - w zestawieniu z całością, niepoprawnie optymistyczne i nieco cukierkowe.
Na szczęście, ostatnie strony dają też do myślenia na temat rozwiązania sprawy i sytuacji we współczesnej Rosji. Bardzo trafne w tym kontekście wydają się padające pod koniec słowa: "Małych złodziejaszków wieszają, a wielkim się kłaniają".
Ten aforyzm, który odnajdujemy już u naszego rodzimego Reja, pasuje jak ulał do treści książki.

W Rosji początku bieżącego stulecia niemal wszyscy są złodziejami i kombinatorami. Polityczne i społeczne przemiany dla wielu stają się okazją do zbicia nielegalnych fortun, brania łapówek, robienia kariery i wykorzystywania zdobytych stanowisk.
W reżimowym kraju królują bezprawie, korupcja, system zależności i kontrasty. Obok oligarchów żyją ludzie biedni, którzy także szukają swojej szansy w półświatku, bo nie mają innych perspektyw.

Obraz Putinowskiej Rosji jest przerażający i przygnębiający, ale i prawdziwy. Straszne jest to, że od wielu lat, właściwie od wieków, niewiele się tu zmieniło - pogarda dla człowieka oraz władza oparta na przemocy i szantażu to wciąż obrazy nieodłącznie kojarzące się z Rosją.

"Maestro z Sankt Petersburga" trzyma w napięciu, jednak słabą stroną jest zakończenie - w zestawieniu z całością, niepoprawnie optymistyczne i nieco cukierkowe.
Na szczęście, ostatnie strony dają też do myślenia na temat rozwiązania sprawy i sytuacji we współczesnej Rosji. Bardzo trafne w tym kontekście wydają się padające pod koniec słowa: "Małych złodziejaszków wieszają,...