Obcy w obcym kraju

Okładka książki Obcy w obcym kraju Robert A. Heinlein
Okładka książki Obcy w obcym kraju
Robert A. Heinlein Wydawnictwo: Zysk i S-ka fantasy, science fiction
624 str. 10 godz. 24 min.
Kategoria:
fantasy, science fiction
Tytuł oryginału:
Stranger in a Strange Land
Wydawnictwo:
Zysk i S-ka
Data wydania:
1995-01-01
Liczba stron:
624
Czas czytania
10 godz. 24 min.
Język:
polski
ISBN:
8386211377
Tłumacz:
Arkadiusz Nakoniecznik
Średnia ocen

7,6 7,6 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,6 / 10
30 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
45
14

Na półkach:

Grokuje czemu ta książka jest przez wielu uważana za klasykę gatunku. Rozpędza się wolno, jakby Heinlein przez pierwsze 100 stron maszynopisu nie był pewien czy podoba mu się własny zamysł. Później zaś stwierdził: Pieprzyć to, wchłonął odpowiednią ilość zakazanych substancji i w przerwach między uprawianiem miłości z pięknymi kobietami, pisał.
„Obcy w obcym kraju” przypomniał mi jak fascynująca może być wyobraźnia obcego człowieka. Czasami miałem wrażenie, że czytam pastisz wszelkiej maści świętych ksiąg tych najsłynniejszych religii. A wszystko pod wspólnym hasłem: „Jak stworzyć Mesjasza?” Marsjanin nazwiskiem Smith wydaje się ku temu bardzo odpowiednią figurą.
[+] Niezwykle cięty humor postaci, czasem czytelnik znajdzie jakąś szczególnie ciętą uwagę, którą dana postać wygłasza z pełną powagą.
[+] Mimo dużej dawki sarkazmu jest tutaj poruszonych kilka naprawdę dużych tematów etycznych i filozoficznych. Można się zadumać i spróbować wyciągnąć własne wnioski.
[+] Podejście do tematów seksu. Niezwykle swobodne i otwarte, jednocześnie bez nawet krzty pornograficznego kiczu, ale za to ze świadomością, że bohaterowie wchodzą w takie układy i kombinacje, że zawstydziłby się doświadczony reżyser kina 18+. Nie ukrywam, że ta hipisowska swoboda po prostu mnie ujęła.
[+] Grokowanie, niezwykle rzadko mi się zdarza, żeby jakieś pojęcie wprowadzone przez literaturę tak szybko i gładko wsiąknęło w mój język codzienny. A kilka razy zdarzyło mi się go użyć, ot tak dla czystej frajdy. Kto przeczytał, ten wie.
[-] Ta książka jest trochę jak drugi miesiąc nieprzerwanej imprezy w komunie hipisów. Jesteś szprycowany wszystkim co odważne i awangardowe i wiesz, że za chwilę wjedzie następna porcja i następna. Aż w końcu osiągasz pewien przesyt.
[-] Autor pisze prostymi zdaniami, sporo dialogów. Nie domagam się od niego rozwlekłości Orzeszkowej czy dziwactw światotwórczych i miliona zbędnych dupereli a’la Dukaj, ale mógłby nieco bardziej uszczegółowić swój świat.
[-] Mimo wszystko, przykładając dowolną miarę ziemską czy marsjańską zarysowane idee to utopia. Zgrabnie pozszywana talentem autora, ale jednak.
[-] Rozpędza się strasznie wolno, może odrzucić, ale przebrnięcie pierwszych 100-150 gwarantuje satysfakcję.
7/10 i to bez szemrania.

Grokuje czemu ta książka jest przez wielu uważana za klasykę gatunku. Rozpędza się wolno, jakby Heinlein przez pierwsze 100 stron maszynopisu nie był pewien czy podoba mu się własny zamysł. Później zaś stwierdził: Pieprzyć to, wchłonął odpowiednią ilość zakazanych substancji i w przerwach między uprawianiem miłości z pięknymi kobietami, pisał.
„Obcy w obcym kraju”...

więcej Pokaż mimo to

avatar
126
19

Na półkach:

Miałam spore oczekiwania co do tej książki, wszak to nagradzany klasyk. Jakże srogie było moje rozczarowanie! Poziom dialogów, opisywane sytuacje, przemyślenia, obleśne, seksistowskie żarty. Czytałam to wszystko z rosnącym niedowierzaniem, aż w końcu, w okolicach połowy, poziom żenady wysadził licznik i musiałam odłożyć to dzieło z powrotem na półkę.

Miałam spore oczekiwania co do tej książki, wszak to nagradzany klasyk. Jakże srogie było moje rozczarowanie! Poziom dialogów, opisywane sytuacje, przemyślenia, obleśne, seksistowskie żarty. Czytałam to wszystko z rosnącym niedowierzaniem, aż w końcu, w okolicach połowy, poziom żenady wysadził licznik i musiałam odłożyć to dzieło z powrotem na półkę.

Pokaż mimo to

avatar
275
160

Na półkach:

Chyba nie do końca zgrokowałem.

Chyba nie do końca zgrokowałem.

Pokaż mimo to

avatar
110
59

Na półkach: ,

"Obcy w obcym kraju" to wezwanie do konfrontacji utartych norm i własnych uprzedzeń, przez które patrzymy na świat. Prezentuje ciekawe spojrzenie m.in. na seksualność oraz religię: seks środkiem do szczęścia, możliwość współistnienia wielu różnych bogów (co prawda ukazana w absurdalny sposób), rozdzielność kościoła i wiary.

Postać Smitha jest intrygująca - jego "odruchy", "moce", język, zaadaptowanie marsjańskich nauk do ludzkich standardów i możliwości. Stety, niestety, głównym bohaterem jest raczej Jubal, który w swoich licznych wywodach przekazuje główne idee książki. Jest to postać pełna wigoru, choć jego przesadna arogancja, żarciki, starcza mizoginia oraz monologi mogą męczyć.

Jeśli chodzi o strukturę, to odniosłem wrażenie, że pierwsza połowa to jeden, ogromny wstęp, a cała istota książki skupia się w drugiej połowie, co jest bezpośrednio związane z dojściem Smitha do punktu krytycznego jego dotychczasowego życia. Pierwsza część, bardziej uporządkowana, nastawiona jest na charakterystykę, a druga, trochę chaotyczna, już na konkrety. Cała powieść przeciągnięta jest niepotrzebnymi dialogami, politycznymi grami i innymi pierdołami, mimo że jest to wersja okrojona/edytowana.

Czytałem opinie, że OwOK jest przestarzały, i że został napisany dla tamtych lat w Ameryce (nie bez powodu jest nazywany biblią hipisów). Być może. Wierzę jednak, że u nas nawet i dziś, albo chociażby jeszcze całkiem niedawno, wywołałby niezłą burzę, gdyby miało po niego sięgnąć więcej osób. Co na pewno się nie zmieniło to znaczenie otwartości na inne poglądy, która nie musi się równać z ich bezkrytyczną akceptacją.

Komentarz Heinleina:
"I was not giving answers. I was trying to shake the reader loose from some preconceptions and induce him to think for himself, along new and fresh lines. In consequence, each reader gets something different out of that book because he himself supplies the answers . . . . It is an invitation to think -- not to believe."

"Obcy w obcym kraju" to wezwanie do konfrontacji utartych norm i własnych uprzedzeń, przez które patrzymy na świat. Prezentuje ciekawe spojrzenie m.in. na seksualność oraz religię: seks środkiem do szczęścia, możliwość współistnienia wielu różnych bogów (co prawda ukazana w absurdalny sposób), rozdzielność kościoła i wiary.

Postać Smitha jest intrygująca - jego "odruchy",...

więcej Pokaż mimo to

avatar
120
3

Na półkach:

Książka trąci troszkę myszką, ale fajnie się ją czyta. Nie jest tak dobra jak Diuna, chociaz obie to science fiction poruszające temat religii. Książka Heinleina wydana została w 1961 r. i jak dla mnie mogłaby być swego rodzaju biblią rewolucji seksualnej oraz hipisów (tak wiem, straszne słowo). Czy tak było w rzeczywistości, nie wiem. Nie lubię hipisów.

Książka trąci troszkę myszką, ale fajnie się ją czyta. Nie jest tak dobra jak Diuna, chociaz obie to science fiction poruszające temat religii. Książka Heinleina wydana została w 1961 r. i jak dla mnie mogłaby być swego rodzaju biblią rewolucji seksualnej oraz hipisów (tak wiem, straszne słowo). Czy tak było w rzeczywistości, nie wiem. Nie lubię hipisów.

Pokaż mimo to

avatar
309
140

Na półkach:

Książka ma 62 lata i tak się też prezentuje. Żwawy, sypiący żartami, wciąż przyzwoicie wyglądający, ale jednak prawie staruszek.

Mimo dużych rozmiarów publikacji, nie dopatrzyłem się literówek (nie licząc błędnej odmiany nazwiska „Smith” na s. 47). Papier przyjemny, pachnący, okładka twarda, font odpowiednich rozmiarów. Rozbestwiony przez inne wydawnictwa, mogę tylko ponarzekać na brak wstępu/posłowia. Dla tak obszernego klasyka ma ono rację bytu.

Bohaterowie książki to prawdziwa „drużyna A”: Jubal Harshaw oraz jego liczne i piękne sekretarki, wścibski, powszechnie nielubiany dziennikarz Ben Caxton, zadziorna pielęgniarka Jill Boardman i oczywiście sam Człowiek z Marsa, Valentine Smith.

Smith przybywa na Ziemię jako zalękniony wymoczek, cholernie inteligentny i tyleż nieprzystosowany. Stopniowo uczy się jak żyć z ludźmi, zdobywa ich podziw, szacunek, ba, zakłada nawet własny kościół. Kościół, dodam, w którym ubrania są całkowicie zbędne. Ekhm.

Pod płaszczykiem przybyszów z innej planety amerykański pisarz snuje rozważania nad przenikaniem się kultur i zwyczajów. W pewnym momencie sami zauważycie, jak bardzo ludzki stał się Smith, a ilu ludzi zacznie się uczyć marsjańskiego i pić wodę…

Heinlein stworzył także jeden z najsłynniejszych neologizmów w historii literatury, czyli „grokować” (w oryginale: „grok”). Grokować znaczy zrozumieć, pojąć, zjednoczyć i przetrawić w sobie dane pojęcie czy pogląd. Grokowanie doczekało się nawet opracowań naukowych.

Kto przeczytał, ten z pewnością dostrzegł potencjał w innym często używanym w książce haśle: „zostań moim wodnym bratem”. Użyte na suto zakrapianej imprezie, może się stać kultowym.

Osobny akapit poświęcić muszę Jubalowi Harshawowi, jednej z najbardziej barwnych postaci literackich z jakimi miałem przyjemność obcować. Harshaw to 60-letni lekarz, milioner i lekkoduch, domorosły filozof i w zasadzie główny bohater książki. Chociaż co rusz podkreśla, ze nie lubi się ruszać, jest po prostu wszędzie. Doradza, żartuje, mędrkuje, podrywa, poniża – a wszystko z naturalnością i wdziękiem. To on pcha narrację do przodu, pociąga za sznurki. Nie wykluczam, że Harshaw sam napisał tę książkę, a Robert Heinlein to jego pseudonim lub wydmuszka stworzona na potrzeby rynkowe.

Jubal Harshaw w akcji:

"Córki potrafią wydać dziesięć razy więcej, niż jakikolwiek człowiek jest zdolny zarobić na normalnej posadzie. To prawo natury, które od tej pory będzie zwane Prawem Harshawa".

Ocenę książki obniża przesadne wodolejstwo. Momentami Heinlein się zbytnio podpala i niemiłosiernie przeciąga. Dotyczy to szczególnie religijnych dysput, które autor z lubością wtrąca co chwilę. Kilkustronicowy opis tatuaży pokrywających Patricię Piwonsky? Litości… Autor inspiruje się motywami zaczerpniętymi z kanonów wiary, zresztą samo zakończenie to jawna trawestacja jednego z nich (spokojnie, spojlerować nie mam zamiaru). Bez żadnej szkody dla całości można by okroić książkę o jakieś 100 stron.

Nie każdemu będzie też pasować konwencja książki. Jak oglądam Jamesa Bonda, to muszę to robić z przymrużeniem oka, żeby się dobrze bawić. Gdy czytam Lema, wiem że sprawa jest poważna, mimo wielu akcentów humorystycznych. Heinlein jakby nie wiedział w którą stronę iść: pisze w luźnej, humorystycznej konwencji (iście amerykańskiej, rzekłbym),by po chwili wtrącić poważny wywód na temat sensu istnienia religii. Narzucona konwencja powoduje, że nieraz nie wiedziałem jak zareagować. Czy on teraz pisze poważnie? A może nadal pół-żartem? Amerykański pisarz nie potrafił znaleźć takiej równowagi i stylu jak chociażby Lem.

I choć tych przerywników jest zbyt wiele i momentami wkurzają niemiłosiernie, czasem można się z nich dowiedzieć czegoś ciekawego. Heinlein przypomina m.in. dwa mało eksploatowane epizody z Pisma Świętego (Lot, który po ucieczce z Sodomy i Gomory został upity i wykorzystany przez obie swoje córki oraz prorok Elizeusz, który rozgniewany na małych chłopców wyśmiewających się z jego łysiny, przeklął je, w wyniku czego dwa niedźwiedzie pożarły 42 dzieci). Inspirujące i bardzo ciekawe są też wyjaśnienia sensu niektórych rzeźb francuskiego rzeźbiarza, Auguste Rodina (przyjaźnił się m.in. z Marią Skłodowską-Curie).

Wreszcie: masa tutaj kontrowersyjnych opinii. Nie tylko na temat katolicyzmu. Patrzcie sami co mówi Jill:
"W dziewięciu przypadkach na dziesięć, jeżeli dziewczyna zostaje zgwałcona, sama jest sobie winna".

Whaaat?

Internety śpiewają, że "Obcy…" się brzydko zestarzał. Czy ja wiem? Nie do końca się z tym zgadzam. Są tam komputery, taksówki powietrzne… szczerze mówiąc, podczas lektury ani razu nie czułem się technologicznie zażenowany.

Nie zgrokowałem jeszcze całego konceptu "Obcego…", ale wiem, że jest to nietuzinkowa, momentami wizjonerska opowieść, której kpiarski ton nakazuje nie brać wszystkiego na poważnie.

Książka ma 62 lata i tak się też prezentuje. Żwawy, sypiący żartami, wciąż przyzwoicie wyglądający, ale jednak prawie staruszek.

Mimo dużych rozmiarów publikacji, nie dopatrzyłem się literówek (nie licząc błędnej odmiany nazwiska „Smith” na s. 47). Papier przyjemny, pachnący, okładka twarda, font odpowiednich rozmiarów. Rozbestwiony przez inne wydawnictwa, mogę tylko...

więcej Pokaż mimo to

avatar
693
35

Na półkach: , ,

To moja pierwsza książka Roberta A. Heinleina. Ciekawie zapowiadająca się historia natychmiast mnie porwała, lecz mój bezbrzeżny zachwyt trwał jedynie do połowy części trzeciej. Od momentu, gdy Michael bardziej angażuje się w życie ziemskie chęć do czytania znacznie zmalała. Akcja zaczęła mnie nużyć, a sporo wzmianek religijno-kościelnych — męczyć.
W dodatku podczas lektury irytował mnie sposób, w jaki Heinlein przedstawił kobiety (wiem, książkę wydano w 1961 roku). Staram się oddzielić poglądy prywatne autora od tego, co przedstawia powieść, ale serio?
Cytat z książki:
"Jeśli dziewczyna zostaje zgwałcona, w dziewięciu przypadkach na dziesięć to jest jej wina." (Jill do Mike'a)
Poza samą fabułą trzeba przyznać, że językowo powieść trzyma się na wysokim poziomie. Heinlein podejmuje w niej interesujący temat, a Jubala uważam za jedną z najlepiej napisanych postaci — nie ważne, czy się go lubi, czy nie.

To moja pierwsza książka Roberta A. Heinleina. Ciekawie zapowiadająca się historia natychmiast mnie porwała, lecz mój bezbrzeżny zachwyt trwał jedynie do połowy części trzeciej. Od momentu, gdy Michael bardziej angażuje się w życie ziemskie chęć do czytania znacznie zmalała. Akcja zaczęła mnie nużyć, a sporo wzmianek religijno-kościelnych — męczyć.
W dodatku podczas lektury...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
142
137

Na półkach:

Książka straszliwie się zestarzala, ma kilka dobrych momentów, to jednak za mało.

Książka straszliwie się zestarzala, ma kilka dobrych momentów, to jednak za mało.

Pokaż mimo to

avatar
339
64

Na półkach:

Całe lata odkładałem tę książkę na właściwą chwilę, budując sobie o niej jakieś wyobrażenie na podstawie opisu z okładki. Ostatecznie, gdy przyszła pora, okazała się oczywiście czymś zupełnie innym niż oczekiwałem.

Początkowo, czy przez pierwszą połowę, jest bardzo dobrze, niestety potem treść ucieka w kierunkach społecznych, kręcących się trochę wokół amerykańskich kościołów i manipulowania tłumem, siłą rzeczy staje się bardzo przyziemna i ciężko już nawet nazywać ją SF. Na dodatek Heinlein rzuca typowo dla siebie pewne "prawdy życiowe" i niektóre z nich są absolutnie bezbłędne, jak bardzo nie odbiegałoby to od dzisiejszej poprawności politycznej czy przeciwnie, poprawności kościelnej, ale niektóre trącą myszką i zalatują wąsatym wujkiem. Nie jest to jednak u niego nic nowego, można więc się spodziewać pewnej, a nawet sporej przedmiotowości w podejściu do kobiet, które u niego zawsze są z tego zadowolone.

Ostatecznie po etapie rozwodnienia w treści, książka wraca na tor trzymający niezły poziom, choć cały czas pozostaje uczucie, że można by pomysł człowieka z Marsa wykorzystać w zupełnie inny sposób, przedstawiając zupełnie inną problematykę. A tak, dostajemy przekrój amerykańskiego społeczeństwa lat 60., choć nie aż tak wiele uległo zmianie w zachowaniach mas, czy to w ciągu ostatnich sześćdziesięciu lat, czy sześciuset. Niezwykle ciekawa jest teza odnośnie tego co przeszkadza nam, jako ludzkości, w byciu szczęśliwym. Czy trafna? Nie umiem sobie odpowiedzieć na to pytanie, nie jest to pewnie zresztą możliwe, ale pomysł daje do myślenia.

Na brawa zasługuje postać Jubala Harshawa, jest po prostu bezbłędna. Jubal zawsze grokuje wszystko.

Całe lata odkładałem tę książkę na właściwą chwilę, budując sobie o niej jakieś wyobrażenie na podstawie opisu z okładki. Ostatecznie, gdy przyszła pora, okazała się oczywiście czymś zupełnie innym niż oczekiwałem.

Początkowo, czy przez pierwszą połowę, jest bardzo dobrze, niestety potem treść ucieka w kierunkach społecznych, kręcących się trochę wokół amerykańskich...

więcej Pokaż mimo to

avatar
129
23

Na półkach:

Książka nierówna, niezbyt dobrze się zestarzała (w porównaniu do Diuny chociażby - obie pozycje przeczytałam w 2022 r.).
Sam pomysł interesujący: czy Obcy znajdzie wśród ludzi swoje miejsce i dokąd to doprowadzi? Jak ludzie będą postrzegać Obcego? Jako wroga, materiał do badań, zbawcę? Heinlein odpowiada na te pytania, jednak okraszone jest to wieloma stronami miałkich dialogów i żenujących scen zabarwionych przaśnym humorem, przywodzącym na myśl głupawe erotyki z lat 80-ych.
Co do ludzi; ludzkość jak to ludzkość; poza nielicznymi wyjątkami to, z jednej strony, niewielka, uprzywilejowana grupa cwaniaków, z drugiej zaśstado owiec, które musi mieć Mesjasza i pójdzie za tym, który głośniej beczy.
Nie będę roztrząsać wizji autora w zakresie technologicznych rozwiązań, bo to jedynie kwiatek do kożucha. Irytujące i niesmaczne jest natomiast ukazanie pozycji i roli kobiet w tym świecie: to tylko dodatki, najlepiej, żeby były ładne i niezbyt mądre, wykluczone z debat mędrców, uroczo zdziwione, potrzebne na ogół tylko do jednego - brr. Mam świadomość, że to książka z 1961 r., ale w wielu miejscach wywody autora i jego męskich postaci brzmią jak rechot starego Satyra.
Mam problem z oceną; z jednej strony ciekawe ujęcie postrzegania inności, obcości, zderzenia różnych wartości, potrzeb i priorytetów, a z drugiej - miejscami nudnawe wywody o religii, polityce i kondycji społeczeństwa doprawione często głupawym humorem i miałką obyczajówką.
Ponieważ to książka sprzed 60 lat przełknę te obyczajowe żenady i dam 6.

Książka nierówna, niezbyt dobrze się zestarzała (w porównaniu do Diuny chociażby - obie pozycje przeczytałam w 2022 r.).
Sam pomysł interesujący: czy Obcy znajdzie wśród ludzi swoje miejsce i dokąd to doprowadzi? Jak ludzie będą postrzegać Obcego? Jako wroga, materiał do badań, zbawcę? Heinlein odpowiada na te pytania, jednak okraszone jest to wieloma stronami miałkich...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    1 312
  • Przeczytane
    804
  • Posiadam
    239
  • Fantastyka
    32
  • Teraz czytam
    30
  • Science Fiction
    19
  • Ulubione
    19
  • Artefakty
    18
  • 2021
    14
  • Chcę w prezencie
    10

Cytaty

Więcej
Robert A. Heinlein Obcy w obcym kraju Zobacz więcej
Robert A. Heinlein Obcy w obcym kraju Zobacz więcej
Robert A. Heinlein Obcy w obcym kraju Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także