Stancje
- Kategoria:
- literatura piękna
- Seria:
- ...archipelagi...
- Wydawnictwo:
- W.A.B.
- Data wydania:
- 2017-08-30
- Data 1. wyd. pol.:
- 2017-08-30
- Liczba stron:
- 192
- Czas czytania
- 3 godz. 12 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788328045965
- Tagi:
- literatura polska
Nowa, niepokojąca, ale pełna humoru powieść autorki, która za swoją debiutancką powieść Guguły zdobyła nominację do International Man Booker Prize.
Po maturze Wiolka przyjeżdża z rodzinnej wsi do Częstochowy na studia polonistyczne. Życie w mieście to dla dziewczyny szereg nowych wyzwań. Wzdłuż ulic nazwanych imionami świętych ciągną się sklepiki z dewocjonaliami i włóczą pielgrzymi.
Świat nie zna jeszcze komputerów i telefonów komórkowych. Wiolka tuła się od jednej stancji do drugiej: mieszka w podejrzanym robotniczym hotelu, klasztorze, wynajętej kawalerce. W każdym miejscu poznaje innych ludzi i ich historie, słucha opowieści o kosmosie, więzieniu, oswojonych wronach, rosyjskich zupach, narzeczonej, która oszukała i odeszła. Pozostaje otwarta na nowe doświadczenia i lektury. Stopniowo konfrontuje się ze wspomnieniami o dzieciństwie spędzonym na wsi, własnymi wyobrażeniami, swoim ciałem.
Wreszcie, zakochuje się po raz pierwszy. Powieść Wioletty Grzegorzewskiej to subtelna historia o dojrzewaniu, młodzieńczym zagubieniu, poszukiwaniu i poznawaniu samego siebie. Stancje są także luźną kontynuacją docenionego przez krytykę zbioru Guguły, wydanego w 2014 roku.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Szare lata dziewięćdziesiąte
„Stancje” rozpoczynają się sceną wielką – wielką za sprawą tarcia na granicy zwykłego i niezwykłego. Zwykłe w tym przypadku oznacza codzienność, konkretniej: podróż autobusem. Można by oczywiście doszukiwać się w sytuacji protagonistki, Wioli, jakiejś magii, jakiejś szczególności, bo jedzie z rodzinnej wsi do wielkiego – stosunkowo – miasta, aby rozpocząć nowe, studenckie życie, ale Wioletta Grzegorzewska nie stara się doszukiwać w tym żadnej doniosłości; wręcz przeciwnie, zalewa szary i bez tego krajobraz strugami deszczu, stawiając raczej na zniechęcenie oraz drżącą niepewność niż wielkie oczekiwania. Gdzie w takim razie kryje się niezwykłość, o której wspomniałem na samym początku? W języku – pisarka już w pierwszych kilku zdaniach porównuje współpasażerów głównej bohaterki do ameb i zdychającego walenia. I choć pozbawione kontekstu zestawienia te mogą wydawać się absurdalne czy wysilone, to przygnębiającą otwierającą scenę „Stancji” domykają po mistrzowsku. „Stancje” rozpoczynają się sceną wielką.
Jak jest potem? Z reguły bardzo dobrze, mimo że podobny majstersztyk zdarza się chyba tylko raz – Grzegorzewska daje drugi popis przy opisie rzucania nożem, kiedy strony powoli wypełniają się tłumioną i na wpół dziką namiętnością, żeby w końcu wybuchnąć w bardzo krótkim finale, pełnym erotyzmu, który pisarka bardzo szybko, brutalnie ucina; jestem pewien, że te dwie pojedyncze sceny będą tym, co zostanie ze mną po lekturze „Stancji” najdłużej. Na pochwałę zasługują także wszystkie te momenty, w których autorka skupia się na odtworzeniu atmosfery lat dziewięćdziesiątych zeszłego stulecia: nie lekceważy czytelnika tłumacząc mu, że to nie czasy komórek i Internetu, zamiast tego zręcznie pokazuje, jak trudne mogło być znalezienie spotkanego niegdyś człowieka i jak wiele wysiłku wymagało, kiedy nikogo nie dało się wystalkować na fejsie. To oczywiście nie wszystko: poza tym powołuje – czy może przywraca – do życia handlujących po miejskich rynkach Rosjan, kilka obrazów wypełnia neonowymi kolorami automatów do gier, ubiera swoją bohaterkę w grube sztruksy i powłóczyste swetry, kojarzące się dzisiaj raczej z poszukującymi indywidualizmu za wszelką cenę hipsterami niż przeciętnymi studentami, w końcu czyni z McDonalda centrum miejskiego życia (szczególnie patrząc z perspektywy prowincjusza). Warto jednak zaznaczyć, że choć „Stancje” kojarzą się z estetyką opisaną przez Olgę Drendę w zeszłorocznej „Duchologii polskiej” i czerpią z tej estetyki pełnymi garściami, to z całą pewnością nie są kompleksowym portretem epoki – to powieść o doświadczeniach jednostki, nie o duchu czasów.
Przeżycia Wioli zresztą tworzą amalgamat bardzo niejednorodny, a niektóre ze składających się na niego elementów mocno zaskakują. Najbardziej oczywistą częścią pierwszych studenckich doświadczeń protagonistki jest zapamiętała miłość do pana Kamila: spotkany jeszcze w wiejskim domu i tam pokochany mężczyzna staje się najważniejszą osią życia bohaterki, punktem odniesienia dla każdej następnej znajomości (o czym boleśnie przekonuje się inny chłopak). Ta część portretu psychologicznego młodej kobiety odmalowana został bardzo barwnie i, to nie ulega wątpliwości, ze znajomością zagadnienia. W zmieszaniu pozostawiły mnie natomiast te fragmenty „Stacji”, które poświęcone są tematowi tytułowemu. Sceny z hotelu Wega, składające się na pierwszą połowę książki, wypadają bardzo dobrze, przede wszystkim ze względu na zawartą w nich delikatną melancholię zmieszaną w doskonałych proporcjach z kilkoma ostrzejszymi rozdziałami. Późniejszy pobyt Wioli w zakonie ocenić znacznie trudniej. Moje wątpliwości wzbudziła przede wszystkim relacja między bohaterką a siostrą Stanisławą: wątek ten zalatuje nieco powieścią gotycką, nieco zupełnie niespodziewanym historyzmem. Bez bicia przyznaję, że nie udało mi się historii o Anuli i wojnie umieścić w którymkolwiek z pozostałych kontekstów powieści, a sama w sobie, choć interesująca, pozostaje tylko szkicem – mogłaby stanowić ewentualne rusztowanie dla nowej opowieści, bo jako samodzielna całość nie porywa.
Zastanawia mnie także stosunek Wioli do studiów – a raczej jego brak. Grzegorzewska zdecydowała się na podkreślenie braku doniosłości, o którym pisałem na początku, i pokazanie lekceważenia poprzez szczątkowe wspominanie o tej, nomen omen, ważnej aktywności. Szkoda, bo choć sam w lekceważeniu studiów szkoliłem się aż do nijakiego dnia, który Amerykanie znają pod nazwą graduation (a zapewne i w Polsce dorobimy się w końcu graduacji, biorąc pod uwagę, że „Słownik wyrazów obcych” PWN twierdzi, iż póki co jest to specjalistyczne pojęcie kartograficzne), to dyskutować o nich zawsze byłem gotów. Wiola nie jest – studia w powieści to tylko pretekst, mimo że wydają się kwestią kluczową dla przemiany młodej w dojrzałą.
Wioletta Grzegorzewska przed „Gugułami” pozostawała artystką niemal niezauważoną przez szersze gremium, za to jej pierwsza powieść zdobyła nie tylko nominację do Nike i Gdyni, ale także do międzynarodowego Bookera. Mam nadzieję, że dzięki temu „Stancje” trafią do jak największej liczby czytelników, bo tak ciekawe książki w naszym kraju nie zdarzają się zbyt często.
Bartosz Szczyżański
Oceny
Książka na półkach
- 460
- 274
- 91
- 29
- 13
- 10
- 7
- 7
- 7
- 6
Cytaty
(...) jawa miesza się ze snem, czas teraźniejszy z przeszłym, sacrum z profanum, rzeczy doczesne z nadprzyrodzonymi, asceza z erotyzmem, gr...
RozwińDzieci niewinne mają bowiem dar widzenia rzeczy niezwykłych, a według wierzeń żydowskich są w stanie zrozumieć mowę ognia, zwierząt, wiatru ...
Rozwiń
Opinia
Gnać literaturę w nieznane.
Wioletta Grzegorzewska pchnęła polską prozę w nieznane, ta proza jest wybitna, nie boję się powiedzieć - "Stancje" to arcydzieło.
Jarek Czechowicz i Kurzojady pięknie i celnie napisali o tej powieści. Cóż mogę więcej dodać poza paroma kradzionymi (Pani wybaczy) frazami z korespondencji z Autorką.
Grzegorzewska wchodzi do prozy od poezji, daje nam język i tajemnice jego odkrywania (poszukiwania?) - Autorka "Guguł" porusza się w najwyższych rejestrach języka, czerpie i odnawia jego sekretne reguły i mechanizmy. "Stancje" reprezentują to wszystko, co kiedyś nazwane było prozą wysoką, to jest taką, w której język i opowieść idą równolegle czy raczej: poszukiwanie języka jest samo w sobie opowieścią, historią. To, co Pisarka wyprawia z językiem i arcymistrzowską, precyzyjnie, niemal na poziomie komórkowym, złożoną konstrukcją wywraca umysł i serce czytelnika na lewą stronę. Łatwo to przeoczyć i napisać, że poszczególne opowieści, z których złożona jest ta proza się "nie kleją" - nic bardziej mylnego, wystarczy uważna lektura, żeby zobaczyć jak lśni tu Całość.
Zamknięcie jest wybitne, spajające, choć pulsuje tu tajemnica, która karze przewracać strony i czytać od nowa:
"Zaciskam dłonie na zimnej emalii, a potem krzyczę - najpierw niepewnie, jak przestraszone dziecko, które zgubiło się w lesie i przerażone woła matkę, potem głośniej i głośniej, a na koniec tak, żeby usłyszał mnie cały blok, pół dzielnicy i wszystkie trzy Aleje razem z Jasną Górą wzięte." (s. 186).
"Stancje" przywracają właściwe, wysokie, miary prozie. Lektura tej powieści była (jest ciagle) oszołomieniem, czymś tak niebywale skandalicznym, bo łamiącym, i naraz składającym w jedno, reguły opowiadania. W tym sensie pozwoliłem sobie użyć słowa "arcydzieło"; także dlatego, że stara reguła rzymska mówi: "trzymaj się rzeczy, a słowa pójdą za nią", Grzegorzewska tę regułę przekracza, trzyma się języka, choć może jest odwrotnie: to język klei się do Pisarki jak światło do Słońca, a rzeczy idą za tym.
I na koniec powiem złośliwie i trochę a propos jednej z fejsbukowych "dyskusji": w polskiej prozie ostatnich lat "zmiana" idzie z dwóch kierunków: męskiego, gdzie wcześniej rządził "gatunek" (thriller, fantasy etc) i kobiecego, gdzie wcześniej rządziła poezja. Ten drugi to prawda i najczystsza odwaga, żadnej kalkulacji, to potężna siła, która odmienia literaturę; przecież nie można zerwać z pieśnią, jeśli chce się powiedzieć prawdę, nawet (a może zwłaszcza), jeśli owa prawda ma strukturę fikcji.
Wioletta Grzegorzewska, "Stancje", W.A.B., 2017.
Gnać literaturę w nieznane.
więcej Pokaż mimo toWioletta Grzegorzewska pchnęła polską prozę w nieznane, ta proza jest wybitna, nie boję się powiedzieć - "Stancje" to arcydzieło.
Jarek Czechowicz i Kurzojady pięknie i celnie napisali o tej powieści. Cóż mogę więcej dodać poza paroma kradzionymi (Pani wybaczy) frazami z korespondencji z Autorką.
Grzegorzewska wchodzi do prozy od poezji, daje...