rozwińzwiń

Doskonała próżnia

Okładka książki Doskonała próżnia Stanisław Lem
Okładka książki Doskonała próżnia
Stanisław Lem Wydawnictwo: BiT Lem fantasy, science fiction
Kategoria:
fantasy, science fiction
Wydawnictwo:
BiT Lem
Data wydania:
2017-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2017-01-01
Język:
polski
ISBN:
9788375524062
Średnia ocen

6,9 6,9 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,9 / 10
8 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
311
141

Na półkach:

Zabrzmi to jak obelga, ale "Doskonała próżnia" jest pierwszą przeczytaną przeze mnie książką Lema, której daleko do doskonałości.

Jest bardzo nietypowa: to nie powieść, ani opowiadanie, tylko zbiór recenzji do nieistniejących książek. Lem wymyślił dzieła, których nie ma, ich autorów, samego siebie jako recenzenta, po czym przystąpił do oceny każdego z tych tworów.

Lem musiał się dobrze bawić: zastosował podwójny blef, umieszczając w zbiorze recenzji książek zmyślonych recenzję książki w której się one znajdują, czyli właśnie "Doskonałej próżni". Ten incepcyjny chwyt umożliwia bezkarne swawolenie pod przykrywką wielkiej mistyfikacji.

Dzięki temu zabiegowi mógł sobie pozwolić na krytykę przeróżnych nurtów i trendów literackich, na którą w regularnej twórczości być może pozwolić by sobie nie mógł lub nie chciał.

Oczywiście, cały czas należy mieć z tyłu głowy, że to recenzje wydawnictw nieistniejących, co może oznaczać – ale wcale nie musi – traktowanie przytyków Lema z przymrużeniem oka.

I tak dostaje się m.in. antypowieści, która jest dla Lema niczym magik pokazujący publiczności podszewkę swych sztuczek. Mamy tez krytyczne spojrzenie na zaplanowane próby stworzenia arcydzieła lub nasączaniu książki taką ilością nawiązań i odniesień, że odczytanie ich wszystkich jest niemożliwe.
Humoru jest mniej niż w innych dziełach Lema, ale nie zniknął całkowicie:

"Joachim Fersengeld jest Niemcem, który napisał swa „Perykalipsę” po holendersku (języka tego prawie nie zna, co sam we wstępie przyznaje),a wydał ją we Francji, słynącej z podłych korekt. Piszący te słowa właściwie też nie zna holenderskiego, lecz podług tytułu książki, angielskiego wstępu i nielicznych, zrozumiałych w tekście wyrażeń uznał, że się na recenzenta przecież nadaje".

Dwie ostatnie recenzje to ostra jazda bez trzymanki. Ciężkie, niestrawne dla „zwykłego” czytelnika wywody naukowo-filozoficzne, których naprawdę nie da się czytać. Uważne przebrnięcie przez końcówkę Doskonałej próżni wymaga wiele samozaparcia. Może nadinterpretuję, ale noblowski wykład profesora Alfreda Testy, to ewidentne nawiązanie do Nikoli Tesli (który – przypomnijmy - nigdy Nobla nie dostał, a nominowany był ledwie raz i to dopiero w 1937 roku).

Jak przystało na krytyka, Lem-recenzent reaguje w różnoraki sposób. Zachwyca się niektórymi dziełami, beszta inne. To nadaje jego hochsztaplerstwu znamion prawdziwości. I do tego się chyba sprowadza sens całej Doskonałej próżni: do szukania prawdziwej wartości w literaturze, czy nawet jeszcze szerzej: do rozważań na temat autentyczności sztuki. Sztuki, która jest przecież wymyślona.

A czym się różni książka istniejąca od tej wymyślonej? Z punktu widzenia recenzji, absolutnie niczym. Recenzja może zachęcić lub zniechęcić i nie ma znaczenia, czy recenzowanego produktu można dotknąć mniej lub bardziej ciekawskim paluchem. Lemowi udała się ta sztuka; złapałem się na tym że chciałbym przeczytać niektóre z recenzowanych przez niego fantazmatów.

Szczególnie trzy z nich:

„Idiota” Gian Carlo Spallanzaniego zapowiada się jako arcyciekawe studium psychologiczne. Oto przeciętna, średniozamożna rodzina, w skład której wchodzi niedorozwinięte umysłowo dziecko. Dni mijają na rzetelnie wykonywanych, lecz rutynowych spotkaniach rodziców z lekarzami, prawnikami itp. – jednak bez większych nadziei na zmianę losu dziecka. Są to zabiegi wykonywane pro forma, niejako z przyzwyczajenia. Ciekawe rzeczy dzieją się za to na poziomie rodzinnych stosunków: ci zwyczajni rodzice opracowują system interpretacji zachowań swojego ukochanego małego „idioty”. I tak oto każdy gest, mimowolny skurcz ciała, każde bezmyślne słowo urastają do rangi celowych aktów, inteligencji, a nawet dowcipnych żartów młodziana. Dochodzi nawet do morderstwa, ale czy rodzice podejrzewają o nie swoje ukochane baby? A gdzież tam! Jak celnie pisze Lem, rodzice tym bardziej starają się podtrzymać fikcję, im bardziej rzeczywistość jej zaprzecza.

Druga intrygująca – chyba jeszcze bardziej – rzecz, to „Gruppenführer Louis XVI” autorstwa Alfreda Zellermanna. Kilka lat po II wojnie światowej Siegfried Taudlitz, uciekinier z rozbitej Rzeszy osiedla się w Argentynie. Ze sobą zabiera kufer pełen dolarów i grupę oddanych niemieckich oficerów. Po drodze dołączają do nich różnej maści awanturnicy i kobiety o równie awanturniczej reputacji. Taudlitz organizuje wyprawę w głąb argentyńskiej dżungli, gdzie znajduje opuszczone azteckie ruiny. Tam też osiedla się wraz ze swoją świtą. I tu zaczyna się najciekawsza część: z dala od cywilizacji, Taudlitz postanawia odtworzyć monarchię francuską z czasów Ludwika XVI. Mianuje się królem, tworzy własny dwór, doradców, rycerstwa i lokajów.

Taudlitz i jego świta siłą narzucają konieczność udziału w tej grze, w dworskim fałszerstwie. Po jakimś czasie zaczynają tracić kontakt z rzeczywistością i wrastać w ten wyimaginowany świat, jego słownictwo, zachowania itp.

"Pomału wszyscy wrastają w owe sztuczne skóry (…),że fałsz schodzi niejako głębiej (…). Nadal pozostaje on brednią, lecz teraz już taką, która pulsuje krwią autentycznych pożądań, nienawiści, sporów, rywalizacji, albowiem na fałszywym dworze lęgną się prawdziwe intrygi (…)".

Fascynujące będzie... ha! – byłoby, bo przecież książka nie istnieje – obserwowanie ludzkich zachowań i budowania kolejnych warstw maskarady w odizolowanym od współczesnego świata skansenie. Potencjał widzę tu ogromny, ale być może Lem uznał, że wystarczy streścić potencjalne rozgałęzienia fabuły, zamiast po prostu napisać taką książkę. Zresztą, kto wie: być może doszłoby do tego, gdyby tylko doba trwała dłużej?

Wreszcie: „Odys z Itaki” autorstwa Kuno Mlatje. Główny bohater, tytułowy Homer M. Odys, to wizjoner. Uważa, że postęp cywilizacji zawdzięczamy geniuszom, których od razu podzielił na trzy grupy. Geniusze pierwszej kategorii to osoby rozpoznawalne, cieszące się (choć nie zawsze) uznaniem, sławą a czasem i pieniędzmi. Geniusze z drugiej grupy są dla współczesnych zbyt trudni. Przez to gorzej im się powodzi. W starożytności podlegali zazwyczaj kamieniowaniu, w wiekach średnich – całopaleniu. Zostają docenieni dopiero po śmierci, czasem dopiero przez następną generację. Co więksi szczęściarze mogą liczyć na zostanie patronem jakiejś wiejskiej biblioteki. Prawdziwe ananasy to geniusze trzeciej kategorii. Tych nikt nie zna. Pozostają nierozpoznani za życia, niedocenieni po śmierci.

"Są to bowiem twórcy prawd tak niesłychanych, dostarczyciele propozycji równie przewrotowych, że na nich absolutnie nikt wyznać się nie umie".

Aby oddać przysługę ludzkości, Odys postanawia rozpocząć poszukiwania geniuszy ekstraklasowych. Zbiera ochotników, koordynuje ich wysiłki. Wkrótce śmiałkowie wyruszają na poszukiwania geniuszy, przeżywając niesamowite przygody w najdalszych zakątkach świata. Poszukiwania – dodajmy – bezowocne. Homer M. Odys dochodzi bowiem do wniosku, iż jedynym żyjącym geniuszem trzeciej kategorii jest on sam.

***

Lemowskie szarady postawiły i mnie przed zupełnie niespotykanymi dotąd dylematami.

Czy opisując fabułę zmyślonej książki, można zdradzić jej zakończenie? Czy może istnieć spojler w przypadku fałszywej publikacji? Wreszcie - jak zinterpretować fakt, że chciałoby się niektóre z tych wymyślonych książek przeczytać?

"Doskonała próżnia" jest niezmiernie ciekawym eksperymentem, w którym Stanisław Lem udzielił sam sobie pozwolenia na figle i swawole. Traktuję to jako pokaz jego mocy – za pomocą recenzji, na zasadzie lustra pokazał nam odbitą prawdę o rzeczach, które mógłby napisać. Większość z nich nosi w sobie duży potencjał na literackie dzieło. Jednocześnie, poziom recenzji jest bardzo nierówny i tak jak wspomniałem, niektóre z nich są całkowicie niestrawne.

Dlatego "Doskonała próżnia" zgrabnie łączy w sobie całkowite przeciwieństwa jako kolejny przykład geniuszu Lema, a jednocześnie dowód na jego ułomność. Mogę więc z pewna ulgą obwieścić fakt, o którego prawdziwości nie byłem wcześniej do końca przekonany: Lem był człowiekiem. Nie robotem, algorytmem, ani syntetyczną maszyną.

Zabrzmi to jak obelga, ale "Doskonała próżnia" jest pierwszą przeczytaną przeze mnie książką Lema, której daleko do doskonałości.

Jest bardzo nietypowa: to nie powieść, ani opowiadanie, tylko zbiór recenzji do nieistniejących książek. Lem wymyślił dzieła, których nie ma, ich autorów, samego siebie jako recenzenta, po czym przystąpił do oceny każdego z tych tworów.

Lem...

więcej Pokaż mimo to

avatar
57
4

Na półkach:

Lem - filozof technologii i nauki, które w jego czasach miały być wszechpotężne, trochę się zestarzał, ale książka wciąż imponuje niezwykłą wyobraźnią autora.

Lem - filozof technologii i nauki, które w jego czasach miały być wszechpotężne, trochę się zestarzał, ale książka wciąż imponuje niezwykłą wyobraźnią autora.

Pokaż mimo to

avatar
179
33

Na półkach:

Cyniczny czytelnik może zarzucić, że to zbiór pomysłów na książki, których Lemowi nie chciało się napisać. Ja po prostu cieszę się z fantastycznej lektury.

Cyniczny czytelnik może zarzucić, że to zbiór pomysłów na książki, których Lemowi nie chciało się napisać. Ja po prostu cieszę się z fantastycznej lektury.

Pokaż mimo to

avatar
1561
913

Na półkach:

Zbiór recenzji nieistniejących książek czyli wygodny pretekst dla tworzenia rozprawek filozoficznych, rozgryzania zjawisk i problemów, które nurtowały autora. Dążąc do zrozumienia wszechświata, próbując znaleźć stan ontologicznego uporządkowania rzeczywistości, Lem bardzo często trafia na poletko wiary i religii. W poszczególnych tekstach wychodzi mu, że religia to indukowana paranoja (Gian Carlo Spallanzani: "Idiota"),symuluje boga i wychodzi mu bezsens jego istnienia (Alistar Waynewright: "Being Inc."); natura z definicji jest sensowna i logiczna, kultura powstaje zaś wtedy gdy coś odbiega od logiki, kultura powstaje wraz z rosnącą ilością fikcyjnych bytów, religia jest doskonałym elementem kultury ponieważ w całości składa się z fałszu (Wihelm Klopper: "Die Kultur als Fehler")

Symptomatyczna jest uwaga Lema zamieszczona w Alfred Zellermann: "Gruppenführer Louis XVI". Jest to opis fikcyjnego państwa/dworu wzorowanego na Wersalu Ludwika XVI, a którą to strukturę stworzyła po II wojnie światowej grupa uciekinierów z Niemiec pod wodzą Gruppenfuhrera SS. Są to najgorsze męty narodu niemieckiego jakie wydał tamten czas.
Stanisław Lem napisał:
"Ludziom tym już się po prostu wszystko ze wszyst­kim godzi, wszystko im do wszystkiego pasuje, i nie wolno się temu dziwić, kiedy się wspomni na przykład sny niektórych - bo czyż komendant III bloku z Mauthausen nie miał „największej kolekcji kanarków w ca­łej Bawarii”, którą tęsknie wspomina, i czy nie pró­bował karmić tych kanarków podług zalecenia pewne­go kapo, który go zapewniał, że kanarki, żywione ludz­kim mięsem, najpiękniej śpiewają? Więc to jest zbrodniczość doprowadzona do takiego stopnia samoniewiedzy, że właściwie chodzi o byłych morderców nie­winnych, gdyby kryterium zbrodniczości człowie­ka zasadzało się wyłącznie na autodiagnozie, na sa­modzielnym rozpoznaniu win. Być może, w niejakim sensie kardynał du Sauterne wie, że prawdziwy kardynał nie tak się zachowuje, że on pewno wierzy w Boga i raczej nie gwałci indiańskich chłopaczków, służących w komżach do mszy, lecz ponieważ w pro­mieniu czterystu mil nie ma na pewno żadnego innego kardynała, refleksja taka nie doskwiera mu wcale. Kłamstwo, żywiąc się kłamstwem, daje w efekcie tę rozplenioną bujność form, która przewyższa wszelki obraz autentycznego dworu jako diagnoza ludzkiego zachowania, bo jest niejako podwójnie naraz wiarygo­dna."

Coś, co Lemowi (człowiekowi, wszak wiemy o tym, o ogromnej wyobraźni) wydawało się przynależne jedynie największym zbrodniarzom, jak wykazała historia, było typowe dla kardynałów, którzy nie poprzestawali jedynie na gwałceniu "indiańskich chłopaczków" ale posuwali się również do morderstw oraz ukrywali bandytów odpowiedzialnych za te zbrodnie. Sama rzeczywistość zrównała w barbarzyństwie hitlerowskich oprawców i funkcjonariuszy watykańskiej kurii.

Oczywiści prócz tych kilku wyimków Doskonała próżnia pełna jest rozmaitych smaczków. Lem falsyfikuje rozmaite "prawdy" utarte tradycją, z dystansem flekuje Literaturę, stroi żarty z kultury czy rozważa odmienną ontologię naszego wszechświata. Rzecz wybitna.

10/10

Zbiór recenzji nieistniejących książek czyli wygodny pretekst dla tworzenia rozprawek filozoficznych, rozgryzania zjawisk i problemów, które nurtowały autora. Dążąc do zrozumienia wszechświata, próbując znaleźć stan ontologicznego uporządkowania rzeczywistości, Lem bardzo często trafia na poletko wiary i religii. W poszczególnych tekstach wychodzi mu, że religia to...

więcej Pokaż mimo to

avatar
328
229

Na półkach:

Autor zastosował świetny wybieg - opis, recenzja czegoś, czego nigdy nie było, a zatem nie trzeba się przejmować poprawnością, skoro opowiadam o czymś co doskonale nie istnieje “Próżnię doskonałą” .
Niektóre recenzje nienapisanych książek są trochę męczące ale praktycznie w każdej jest coś ciekawego. Są one napisane na różnym poziomie i w różnym stylu, czasami jest to mocno ironizująca karykatura a momentami prawie rozprawa naukowa. Na wyróżnienie zasługuje, mimo chwilowych dłużyzn “De Impossibilitate vitae” oraz “Die kultur as fehler” no i oczywiście “Nowa Kosmogonia” ta ostatnia jest wręcz obłędna i myślę, że Cixin Liu w swoim “Ciemnym Lesie” mocno inspirował się szeroko omawianym przez Lema “Silentium Universi” - paradoksu Fermiego.

Autor zastosował świetny wybieg - opis, recenzja czegoś, czego nigdy nie było, a zatem nie trzeba się przejmować poprawnością, skoro opowiadam o czymś co doskonale nie istnieje “Próżnię doskonałą” .
Niektóre recenzje nienapisanych książek są trochę męczące ale praktycznie w każdej jest coś ciekawego. Są one napisane na różnym poziomie i w różnym stylu, czasami jest to mocno...

więcej Pokaż mimo to

avatar
795
718

Na półkach: , , , ,

Nie będę się znęcał nad tą książką tylko dlatego, że mi się nie spodobała - a nie spodobała z kolei tylko dlatego, że jej nie zrozumiałem. Książka w swoim charakterze może stać na półce gdzieś obok Golema XIV - traktat filozoficzny (recenzje nieistniejących książek to tylko pretekst).

Trudne, przeintelektualizowane, nie do uczytania. Skromnie jednak powiem, że świadczy nie tyle o ułomności autora, co mojej.

Bez oceny.

Nie będę się znęcał nad tą książką tylko dlatego, że mi się nie spodobała - a nie spodobała z kolei tylko dlatego, że jej nie zrozumiałem. Książka w swoim charakterze może stać na półce gdzieś obok Golema XIV - traktat filozoficzny (recenzje nieistniejących książek to tylko pretekst).

Trudne, przeintelektualizowane, nie do uczytania. Skromnie jednak powiem, że świadczy nie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
872
137

Na półkach: ,

Myśl o nieskończonej samotności autora nie opuszczała mnie nawet na chwilę podczas czytania tej wyjątkowej lektury. Nic dziwnego, że pan Lem przejawiał z wiekiem narastające objawy frustracji, mając możliwości intelektualne przerastające odbiorców wielokrotnie, a pozwalające skomentować zachowania ludzkie z wdziękiem i erudycją niespotykaną nigdzie indziej.
Ta książka, to w istocie traktaty filozoficzne napisane z niebywałym poczuciem humoru, w formie recenzji nieistniejących książek, dające obraz, jak bardzo wyjątkowym człowiekiem był pan Lem. Smutne jest to, że w XXI wieku celność spostrzeżeń autora nadal trafnie i boleśnie podsumowuje teraz już nawet nieprzerysowane zachowania i trendy.
Mniemam, że niewiele jest pozycji literackich , które bez dysonansu mogą stać na półce obok tego wybitnego dzieła.

Myśl o nieskończonej samotności autora nie opuszczała mnie nawet na chwilę podczas czytania tej wyjątkowej lektury. Nic dziwnego, że pan Lem przejawiał z wiekiem narastające objawy frustracji, mając możliwości intelektualne przerastające odbiorców wielokrotnie, a pozwalające skomentować zachowania ludzkie z wdziękiem i erudycją niespotykaną nigdzie indziej.
Ta książka, to w...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1514
1222

Na półkach: , , , ,

Rok 2021 rokiem Stanisława Lema.
Książka 15 z 20.
Jedna z nielicznych książek Lema, która do mnie nie przemówiła. Pomimo wielkiej estymy dla pisarza tym razem czuję się trochę zawiedziony. Po prostu książka mi nie podeszła albo jeszcze do niej nie „dorosłem” intelektualnie. Kilka tekstów jest świetnych, kilka dobrych, ale i kilka takich sobie, wręcz słabych.
Plusy:
- oryginalny pomysł, zbiór recenzji fikcyjnych książek, które nie zostały napisane;
- wiele ciekawych przemyśleń pod przykrywką recenzji;
- po raz kolejny Lem udowadnia, że jego wyobraźnia nie zna granic;
- kilka parodii powieści romantycznych i obyczajowych;
- zaintrygowała mnie nowa wersja wygnania z raju;
- rozbawiła recenzja o świecie gdzie sex jest tylko obowiązkiem, który wszyscy starają się unikać;
- dużo typowego dla Lema szyderstwa i spora dawka humoru.
Minusy:
- pomimo dużego skupienia, niektórych przekazów nie byłem w stanie „przetrawić”;
- szukanie absurdów, tam gdzie ich nie ma, typu brak „L” w słowie Gigamesh ma związek z Lucyferem.
Ogółem książka dobra.

Rok 2021 rokiem Stanisława Lema.
Książka 15 z 20.
Jedna z nielicznych książek Lema, która do mnie nie przemówiła. Pomimo wielkiej estymy dla pisarza tym razem czuję się trochę zawiedziony. Po prostu książka mi nie podeszła albo jeszcze do niej nie „dorosłem” intelektualnie. Kilka tekstów jest świetnych, kilka dobrych, ale i kilka takich sobie, wręcz słabych.
Plusy:
-...

więcej Pokaż mimo to

avatar
129
126

Na półkach: ,

*** http://ratowniklektur.blogspot.com/ ***

Historia powstania "Doskonałej Próżni" ma swoje linie czasowe, nie mniej w kwestii literackiej jest to dla mnie jedna z ciekawszych form pisarskich. Pierwsze zetknięcie z Lemem w "Solaris" bardziej mnie męczyło, niż zachwyciło. Dopiero po przeczytaniu "... Próżni" załapałem atmosferę uniwersum i swoisty geniusz powieściotwórstwa Lema. Pozycja ta ukazuje kunszt pisarski autora parającego się fikcją, czyli tym, co jest fundamentem snucia opowieści. Fikcja literacka, czy to oparta na kanwie fantastyki naukowej, czy literatury pięknej - pseudonauki czy zwykłej beletrystyki, tworzy kolaż wszystkiego, profanując rzeczywistość i nie widzi granic w definiowaniu, analizowaniu, grach słowem oraz perspektywą. Tapla się szaleńczo nietrzeźwa w oceanach wyobraźni. Stamtąd właśnie czerpie Lem, budując "Doskonałą Próżnię", bo ta jest zbiorem recenzji nigdy i nigdzie nieopublikowanych książek. Taki zbiór u twórców gatunku nazywamy "widmową biblioteką", a jeszcze dokładniej - apokryfami. Trzeba też dodać, że wbrew temu, z czym kojarzymy twórczość Lema, to właśnie apokryfy stały się ulubioną formą twórczości autora.
Wysnułem nawet pytanie, czy skoro autor napisał recenzję książek, których nie ma to warto czytać te recenzje? No bo przecież nigdy nie przeczytamy tych książek i nie przekonamy się, czy były gniotami, czy genialnym dziełem... A tu właśnie szkopuł taki, że to właśnie na tym polega, aby zastanowić się, co by było gdyby... a nuż zostawić poletko tzw. Po-Lemom, których uważamy za kontynuatorów twórczości Lema. Tu mam na myśli próby rzeczywistego napisania danych książek. To swoiste i wymagające ćwiczenie napisać powieść na podstawie powstałej już recenzji. Wyzwanie, którego podjąć się może chyba jedynie arcypisarz, bo z tego co nam wiadomo, próby pisania zrecenzowanych tytułów zakończyły się jedynie krótkimi opowiadaniami.
Jednak apokryficzna scheda dla kontynuatorów Lemowskiego pióra to mały szczegół. Ja dojrzałem w recenzjach tych poglądy i wizje autora, którymi nie dzielił się w swoich innych dziełach. Były to poglądy bardzo odważne i w wielu przypadkach aktualne. Na tym właśnie polegał zabieg, o którym bodaj mówi sam autor, iż nie zawsze można wyjawić swoje poglądy i należy je ukryć w tzw. podrobionych umysłach. Kto by pomyślał, że Stanisław Lem tak rzeczowo i dość swobodnie piszę o strefie seksualnej - tutaj mamy ten motyw poruszony przy prawie każdej recenzji. Bardzo często Lem, a właściwie jego autorzy filozofują. Również w posłowiu pojawiają się wyraźne rozważania na temat filozofii solipsyzmu lub symulakrum. Pierwsze oznacza wytłumaczenie, iż coś, co się dzieje tylko w czyjejś głowie, natomiast drugie oznacza coś co istnieje jednocześnie nie istniejąc. Czyż nie jest to kondensacja elementów idealnych dla fikcji literackiej?
Zbiór ten co jakiś czas był przez autora uzupełniany i w zależności od wydania, można było przeczytać inną liczbę recenzji. W wydaniu posiadanym przeze mnie z roku 2008 mogłem zapoznać się z szesnastoma pozycjami recenzowanymi przez Lema. To była zabawna lektura, bo prawda jest taka, że to ma być trochę satyra, dowcip na czytelniku. Niektóre pozycje odnoszą się do rzeczywiście istniejących dzieł, tworząc im jakby konkury, ale jednak bardziej kpiąco. Do tego zabawa słowem i wysnuwana etymologia słów, wymyślonych również przez autora, wprowadza często w osłupienie myślą, że tak bardzo można tymi słowami szarżować, tak by nikt się nie spodziewał elastyczności naszego języka. "Doskonała Próżnia" to swoiste NIC. Ciekawostką jest, iż możemy przeczytać kontynuację w postaci wstępów do fikcyjnych książek wymyślonych przez Lema - "Wielkość Urojona" - i tym samym zachwyceni recenzjami winniśmy przejść do konkretnych preambuł, bo tekstu głównego nie będzie nam dane przeczytać.

*** http://ratowniklektur.blogspot.com/ ***

Historia powstania "Doskonałej Próżni" ma swoje linie czasowe, nie mniej w kwestii literackiej jest to dla mnie jedna z ciekawszych form pisarskich. Pierwsze zetknięcie z Lemem w "Solaris" bardziej mnie męczyło, niż zachwyciło. Dopiero po przeczytaniu "... Próżni" załapałem atmosferę uniwersum i swoisty geniusz powieściotwórstwa...

więcej Pokaż mimo to

avatar
770
519

Na półkach: ,

Udany mariaż błyskotliwości i refleksji ontologicznej.

Udany mariaż błyskotliwości i refleksji ontologicznej.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    580
  • Chcę przeczytać
    560
  • Posiadam
    227
  • Ulubione
    20
  • Chcę w prezencie
    13
  • Teraz czytam
    11
  • Fantastyka
    10
  • Stanisław Lem
    7
  • Science Fiction
    7
  • Literatura polska
    7

Cytaty

Więcej
Stanisław Lem Doskonała próżnia Zobacz więcej
Stanisław Lem Doskonała próżnia Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także