rozwińzwiń

Gdzie dawniej śpiewał ptak

Okładka książki Gdzie dawniej śpiewał ptak Kate Wilhelm
Okładka książki Gdzie dawniej śpiewał ptak
Kate Wilhelm Wydawnictwo: Solaris fantasy, science fiction
284 str. 4 godz. 44 min.
Kategoria:
fantasy, science fiction
Tytuł oryginału:
Where Late the Sweet Birds Sang
Wydawnictwo:
Solaris
Data wydania:
2007-01-18
Data 1. wyd. pol.:
2007-01-18
Liczba stron:
284
Czas czytania
4 godz. 44 min.
Język:
polski
ISBN:
83-89951-58-4
Tłumacz:
Jolanta Kozak
Tagi:
science fiction klonowanie
Średnia ocen

7,3 7,3 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Okładka książki Wielkie dzieło czasu Terry Bisson, Pat Cadigan, Ted Chiang, John Crowley, Thomas M. Disch, Cory Doctorow, Jan Lars Jensen, Kelly Link, Robert Reed, Lucius Shepard, Wayne Wightman, Kate Wilhelm
Ocena 0,0
Wielkie dzieło... Terry Bisson, Pat C...
Okładka książki To, co najlepsze w SF 2 Stephen Baxter, Gregory Benford, Terry Bisson, John Brunner, Kathleen Ann Goonan, David G. Hartwell, James Patrick Kelly, Robert Reed, Brian Stableford, Allen Steele, Bruce Sterling, Kate Wilhelm, Connie Willis, Gene Wolfe, Dave Wolverton
Ocena 6,7
To, co najleps... Stephen Baxter, Gre...

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,3 / 10
230 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
215
49

Na półkach: ,

Czy klonowanie to właściwy sposób na ocalenie ludzkości?
Zapraszam na krótką wideo recenzje:
https://youtube.com/shorts/MVU4gccG7bc

Czy klonowanie to właściwy sposób na ocalenie ludzkości?
Zapraszam na krótką wideo recenzje:
https://youtube.com/shorts/MVU4gccG7bc

Pokaż mimo to

avatar
631
221

Na półkach: ,

Ludzi od zawsze ciekawiło to, co nieznane, co miała dopiero przynieść przyszłość. I od niepamiętnych czasów zastanawiali się, jak rozwinie się ich przyszłość. Nic dziwnego więc, że literatura science-fiction usiłowała odpowiedzieć przynajmniej na część tych pytań i dać jakiekolwiek wyobrażenie tego, co przed nami. Taką też próbę podjęła Kate Wilhelm w swojej wielokrotnie nagradzanej powieści Gdzie dawniej śpiewał ptak (tytuł został uhonorowany Nagrodą Hugo za najlepszą powieść, Nagrodą Jupitera oraz Nagrodą Locusa).

Chociaż książka została po raz pierwszy opublikowana w roku 1976 (w Polsce w roku 1981),to niewiele się zestarzała. A to rzadkość, bo większość powieści science-fiction opisujących nie tak daleką przyszłość z biegiem czasu szybko się dezaktualizuje. Autorka, zamiast skupiać się w niej na losach indywidualności, a raczej na określonej wizji. W tym przypadku mowa o klonowaniu ludzi, o jego skutkach i o tym, jak może wyglądać ludzkość, która przejdzie przez ten proces.

W bliżej nieokreślonej przyszłości, po katastrofie ekologicznej, jaka ogarnęła Ziemię, grupka ludzi próbuje przetrwać na odciętej od reszty świata farmie. Kate Wilhelm nie wdaje się tutaj w rozważania, cóż to za katastrofa miała miejsce. Poznajemy świat opustoszały, wyludniony, pozbawiony nawet zwierząt czy ptactwa. Opisy są oszczędne, autorka nie rozwleka się nad przedstawieniem czytelnikowi świata, w którym osadziła akcję powieści. Na wyobraźnię oddziałują jednak opisy, w których przekonujemy się, jak niewiele czasu potrzeba, by natura odzyskała to, co zagarnął jej człowiek. Wprost nieprawdopodobne jest to, jak roślinność szybko potrafiła wedrzeć się w zabetonowane miasta, gdzie zabrakło ludzi. Taka apokaliptyczna wizja tworzy pełen niepokoju, duszny klimat, od którego ciężko się uwolnić i silnie rezonuje w czasach obecnej troski o klimat i naszą planetę, która przez działanie człowieka pędzi ku nieuchronnej zagładzie.

Autorka w książce skupia się przede wszystkim na swoich bohaterach, z tym że raczej nie jednostkowo, a bardziej postrzegając ich jako grupę. Gdy pierwsze pokolenie, jeszcze pamiętające zaludniony świat, rozpoczyna klonowanie, ma opory i odczuwa dyskomfort na myśl o takiej ingerencji w ludzkość. Kolejne pokolenia, które odczłowieczają się coraz bardziej, tracą ten moralny hamulec, a widomą oznaką tego są kolejne cyfry pojawiające się po imieniu klonów oznaczające następujące po sobie generacje. Klony tracą jednostką świadomość, coraz bardziej tworzą jedną grupę, nawet nie potrafią przebywać z daleka od siebie przez dłuższy czas. Wszystkie oznaki indywidualności są tępione i usuwane z tej społeczności, bo mogą zakłócić jej funkcjonowaniu, a co za tym idzie prowadzić do jej zniszczenia.

Taka wizja przyszłości budzi niepokój. Chociaż Kate Wilhelm nie stworzyła porywającej fabuły, indywidualnych bohaterów czy zachwycających opisów, to od książki trudno się oderwać, a po jej przeczytaniu nie da się od razu o niej zapomnieć. To nie jest lekka i łatwa powieść, daje bardzo do myślenia, a roztaczana wizja apokaliptycznej zagłady Ameryki budzi przerażenie. Ten klimatyczny wątek oddziałuje szczególnie mocno teraz, gdy mierzymy się z postępującą degradacją środowiska i musimy ratować naszą planetę na wszystkie możliwe sposoby, by nie doprowadzić do jej całkowitego unicestwienia. Ponadto mimo tego, że jesteśmy już w drugim dziesięcioleciu XXI wieku, to klonowanie ludzi nadal budzi wiele kontrowersji i jest tematem ożywionych dyskusji, szczególnie tych dotyczących kwestii, czy człowiek ma moralne prawo do tworzenia swoich kopii. Koncepcja rozwoju klonowanych społeczności, jaką przedstawia autorka, nie napawa optymizmem, więc miejmy nadzieję, że jej przewidywania nigdy się nie spełnią.

https://wiewiorkawokularach.blogspot.com/2023/09/gdzie-dawniej-spiewal-ptak-kate-wilhelm.html

Ludzi od zawsze ciekawiło to, co nieznane, co miała dopiero przynieść przyszłość. I od niepamiętnych czasów zastanawiali się, jak rozwinie się ich przyszłość. Nic dziwnego więc, że literatura science-fiction usiłowała odpowiedzieć przynajmniej na część tych pytań i dać jakiekolwiek wyobrażenie tego, co przed nami. Taką też próbę podjęła Kate Wilhelm w swojej wielokrotnie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1009
777

Na półkach: , , , , , ,

Katastrofa ekologiczna niemal doprowadziła do wyginięcia ludzkiej rasy. Grupa naukowców postanawia ratować swój gatunek poprzez klonowanie. Eksperyment szybko jednak zbacza na tory, których specjaliści się nie spodziewali.

Wśród starszej fantastyki naukowej pojawiają się książki, których celem nie jest opowiedzenie historii, a przedstawienie pewnej idei, konceptu na przyszłość. I tak jest z „Gdzie dawniej śpiewał ptak” Kate Wilhelm. To niedługa powieść, która zdobyła i Hugo, i Locusa, i Jupitera, w latach 70. XX wieku robiąc najwyraźniej prawdziwą furorę. To postapokaliptyczna dystopia, która idealnie wpisuje się w nurt fikcji klimatycznej.
Wilhelm przedstawia świat w trakcie oraz po katastrofie, ale jej celem nie jest wcale wyjaśnienie, jak do tego doszło. To nie jest istotne dla tej historii. Autorka skupia się raczej na swoim pomyśle, czyli na przedstawieniu tego, jak potencjalnie może skończyć się klonowanie ludzi. Wydaje mi się, że dziś jasne jest, że raczej nie poszłoby to w tym kierunku, jaki przedstawiła, ale bez wątpienia jej wizja jest naprawdę całkiem ciekawa i warta poznania.
Jednocześnie widzę w tej książce nawiązanie do społeczeństwa masowego, pozbawionego indywidualności. Nie jestem pewna, czy był to świadomy zabieg, ale w latach 70. z tego co wiem sporo mówiło się o mass mediach, w związku z czym wcale by mnie to nie zdziwiło. To więc opowieść również o sile ludzkiej indywidualności i o tym, jak ważne są nasze wyjątkowe, osobiste cechy.
Jednocześnie, jak już pisałam na samym początku, ta powieść to przede wszystkim właśnie przedstawienie pewnego pomysłu. Tu nie ma jednego, konkretnego bohatera, który musi coś zrobić lub coś zmienić. Powieść podzielona jest na trzy części i każda ma innego protagonistę, ale to nie o nich, a o społeczeństwie w ogóle jest historia Wilhelm. I o ile rozumiem takie podejście do pisania SF, nie po raz pierwszy się z nim zresztą przecież spotkałam, to jednak osobiście wolę jednak skupienie się na bohaterze, które pozwala mi lepiej wczuć się emocjonalnie w sytuacje. Nie jest to jednak obiektywnie wada książki, raczej typowa dla gatunku cecha.
„Gdzie dawniej śpiewał ptak” jest przy tym książką, która w moim odczuciu mimo mijających lat wciąż „dobrze wchodzi”. Oczywiście choćby przez samą konstrukcję czuć, że nie jest to najnowsza fantastyka naukowa, jednak styl autorki jest stosunkowo prosty w przyswojeniu, a sama powieść nie jest długa, dlatego nie powinna zająć zbyt dużo czasu. Być może lepiej byłoby, gdyby wydanie z 2020 zostało ponownie przetłumaczone (aktualne tłumaczenie jest bodaj z 1981 i nie wiem, czy było poprawiane),ale w dalszym ciągu, to przyswaja się naprawdę stosunkowo dobrze.
Nie powiem, że tę książkę warto przeczytać stricte z powodów rozrywkowych. Znam sporo fantastyki, która sprawiła, że po prostu bawiłam się lepiej. Ale nie w każdej powieści przecież o to chodzi, a „Gdzie dawniej śpiewał ptak” to naprawdę kawał dobrego SF, które warto poznać. Zwłaszcza w przypadku osób zainteresowanych dystopią czy tematami środowiskowymi.

Katastrofa ekologiczna niemal doprowadziła do wyginięcia ludzkiej rasy. Grupa naukowców postanawia ratować swój gatunek poprzez klonowanie. Eksperyment szybko jednak zbacza na tory, których specjaliści się nie spodziewali.

Wśród starszej fantastyki naukowej pojawiają się książki, których celem nie jest opowiedzenie historii, a przedstawienie pewnej idei, konceptu na...

więcej Pokaż mimo to

avatar
175
90

Na półkach: ,

Książka opowiada o przetrwaniu w świecie w zasadzie martwym choć o powodach dlaczego tak się stało autorka niewiele mówi. Ciekawszy za to jest wątek związany z klonowaniem zarówno ludzi i zwierząt oraz skutkami długoterminowymi z tego wynikającymi. Sporo czasu poświęca się konfliktowi jednostki a społeczność. Ponadto, autorka porusza tematy ściśle związane z ekologią gdzie poruszające są nieraz opisy świata pozbawionego jakiegokolwiek działania człowieka. Pokazuje nie raz jak natura odzyskuje należne jej tereny. O ile książkę czyta się szybko, tak mam wrażenie, że finał jest rozczarowaniem. Zabrakło mi czegoś szokującego, czegoś co pozostawiłoby mnie ze szczęką w podłodze albo przynajmniej skłoniło do głębszych refleksji. Niemniej jednak lektura jest warta przeczytania.

Książka opowiada o przetrwaniu w świecie w zasadzie martwym choć o powodach dlaczego tak się stało autorka niewiele mówi. Ciekawszy za to jest wątek związany z klonowaniem zarówno ludzi i zwierząt oraz skutkami długoterminowymi z tego wynikającymi. Sporo czasu poświęca się konfliktowi jednostki a społeczność. Ponadto, autorka porusza tematy ściśle związane z ekologią gdzie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1556
692

Na półkach:

Książka zatytułowana „Gdzie dawniej śpiewał ptak”, którą napisała Kate Wilhelm, równie dobrze mogłaby mieć tytuł „Ameryka w ruinie” i milion tego typu podobnych pomysłów, ale ten który wybrała autorka też jest dobry i wiele mówiących. Właściwie to nie ma tego typu konceptów w literaturze albo jest tego naprawdę niewiele. Przychodzi mi do głowy „Bastion” Stephena Kinga. Mamy tu cywilizację, które jeszcze funkcjonuje, ale ledwo dycha, i ludzie zdają sobie sprawę, że następne pokolenia będą walczyć o przetrwanie i walczyć o teren jak nasi pierwotni praprzodkowie. Czyli z grubsza to co oferuje nam literatura postapokaliptyczna. Różnica jest taka, że raczej nie mamy jakiegoś jednego bum i koniec, tylko jest to coś w rodzaju pełzającej, apokaliptycznej, katastrofy. Ludzie jeszcze są dobrze wykształceni, radzą sobie z klonowaniem na przykład, gorzej z informatyką, komputery działają, ale w końcu padną i nikt nie będzie wiedział co zrobić z tą rupieciarnią. Podobnie z książkami, oczywiście ktoś jeszcze czyta, ale jak są słabo zabezpieczone, z reguły po za bibliotekami, to ulegają zniszczeniu poprzez działanie czasu. Nie przypominam sobie jak odległa to jest przyszłość. A może celowo autorka to zrobiła, że nie wrzuciła czasu, żeby dać nam do zrozumienia, że nie jest dobrze.

Tak jak sugeruje tytuł książka jest bardzo mroczna, nasycona motywami ekologicznymi, większość zwierząt wyginęła. W tym ptaszki, które ładnie nam ptasim śpiewem życie uprzyjemniają. Wiemy, że są jakieś ryby, ale że stan wód jest coraz gorszy, więc trudno malować przyszłość gatunków żyjących w wodzie w kolorowych barwach. Na świecie nie jest ciekawie, bo jeżeli ta Ameryka spełnia standardy trzeciego świata, a przecież wciąż jest bogatym krajem, to strach sobie wyobrazić co dzieje się w Afryce czy Azji, albo nawet w niektórych dzielnicach Amerykańskich miast, które pewnie lepiej niż współczesne Detroit nie wyglądają.

W książce mowa o grupie ludzi, w miarę bogatych i wykształconych, prowadzą jakieś badania naukowe, mają dostęp do żywności, coś tam sami produkują. Jakaś grupa zostaje wysłana w misji do Waszyngtonu, starej stolicy Ameryki, zobaczyć co tam się dzieje. Była to długa wyprawa przez spory obszar kontynentu. Trudno powiedzieć, żeby to co zobaczyli ich zachwyciło, bo dowiedzieli się, że jest gorzej niż się spodziewali.

Podsumowując to jest trudna książka, nie przez sam jej odbiór, ale przez to, że to co czytelnik czyta robi naprawdę piorunujące i przerażające wrażenie. Autorka świetnie motywy ekologiczne i wszelkie inne opisała. Konstrukcja może jest i stosunkowo prosta, przystępność także, ale właśnie może właśnie dlatego jest ona na swój sposób wyjątkowa. Oczywiście to nic zaskakującego, że w fantastyce, science fiction jest cała masa motów ekologicznych w literaturze, ale tutaj wokół tego autorka stworzyła całą fabułę. Nie wiem czy w krótkiej recenzji udało mi się oddać sedno tego co my tu mamy, ale dodać warto, że w dziesięciostopniowej skali na lubimyczytac.pl daje max i jest to ocena w pełni zasłużona. Książka jest po prostu genialna i nie da się zapomnieć koncepcji, idei literackich, które się w niej pojawiły. Zdecydowanie polecam.

Książka zatytułowana „Gdzie dawniej śpiewał ptak”, którą napisała Kate Wilhelm, równie dobrze mogłaby mieć tytuł „Ameryka w ruinie” i milion tego typu podobnych pomysłów, ale ten który wybrała autorka też jest dobry i wiele mówiących. Właściwie to nie ma tego typu konceptów w literaturze albo jest tego naprawdę niewiele. Przychodzi mi do głowy „Bastion” Stephena Kinga. ...

więcej Pokaż mimo to

avatar
396
149

Na półkach:

Nowy Wspaniały Świat na postapokaliptycznej amerykańskiej farmie.

Na świecie narasta wszechogarniający kryzys: ekologiczny, epidemiologiczny, ekonomiczny i społeczny. Następujące po sobie pandemie zbierają śmiertelne żniwo. W coraz bardziej skażonym środowisku marnieją zbiory, a ocalali ludzie i zwierzęta tracą płodność.

Katastrofalnemu rozwojowi wypadków - jako jedyny na świecie (!) - nie daje się zaskoczyć klan zamożnych... farmerów zamieszkujących żyzną rolniczą dolinę na wschodzie USA! Z pomocą rządowych funduszy wyłudzonych na budowę szpitala, tworzą sobie "tajną bazę" (jakżeby inaczej...) zajmującą się seryjnym klonowaniem bezpłodnych już ludzi. Tymczasem reszta ludzkości wymiera lub morduje się nawzajem, posłusznie pozostawiając dziczejącą planetę (a właściwie jej fragment ograniczony trudnymi do przebycia terenami) w wyłączne władanie naszym *ultra-farmerom*...

Jakież to wiarygodne i realistyczne, prawda? Kto jak kto, ale właśnie amerykańska rolnicza prowincja słynie przecież z nieortodoksyjnego, naukowego zacięcia, innowacyjności, troski o kryzys klimatyczny, a już przede wszystkim - ze swobodnego i niedogmatycznego podejścia do "danych od Boga, tradycyjnych, przyrodzonych i naturalnych" praw prokreacji spisanych w Biblii...

A to niestety dopiero punkt wyjścia do coraz większych bzdur i niedorzeczności.

Fabuła porusza się chaotycznymi zrywami. A to rozwleka się w opisy jednego popołudnia, by znienacka, pomiędzy akapitami przeskakiwać całe dziesięciolecia. Te przeskoki odpowiadają największym dziurom i nieprawdopodobieństwom fabularnym. Autorce tak się spieszyło do ustawienia scenerii zasadniczego konfliktu pomiędzy indywidualizmem a kolektywizmem, że spora część książki sprawia wrażenie raczej pospiesznie nagryzmolonego, brudnopisowego konspektu, niż normalnej fabuły. Marne to pisarstwo.

Samotna i jedyna farma-fabryka klonów, aby zapobiec nieuchronnej degeneracji kolejnych pokoleń, podchodzi do sprawy dwutorowo: oprócz laboratoryjnego powielania coraz węziej wyspecjalizowanych serii identycznych osobników, te nieliczne, u których spontanicznie zaczyna odnawiać się płodność, rozmnażane są żyworodnie. Logicznych nonsensów i niekonsekwencji jest przy tym tyle, że pozostaje zbyć je wzruszeniem ramion.

Kijem w szprychach machiny reprodukcyjnej staje się niespodziewane pojawienie (jakżeby inaczej...) chłopca urodzonego "poza systemem".

Od tego momentu mamy powtórkę z Nowego Wspaniałego Świata Huxleya: antysystemowy, nieokiełznany indywidualizm kreatywnego i nieprzewidywalnego, żyworodnego "dzikusa" w nieuchronnym konflikcie ze sztywnymi regułami kolektywnej, jałowej (w więcej niż jednym znaczeniu) zbiorowej jaźni-bez-wyobraźni identycznych, wyspecjalizowanych i ograniczonych klonów "z laboratorium".

Klasyk Huxleya jakoś nie zrobił na mnie wrażenia, więc trudno było mi się zachwycić ani trochę nie lepszym naśladownictwem w wykonaniu Wilhelm.

Bezmyślnie-cukierkowy, hollywoodzki Happy End (znowu z przeskokiem czasowym...) nie poprawił odbioru tej książki.

Rok 1976 musiał być naprawdę słaby dla amerykańskiej literatury fantastycznej, skoro nagrody Hugo i Locus zgarnęło coś takiego.

Nowy Wspaniały Świat na postapokaliptycznej amerykańskiej farmie.

Na świecie narasta wszechogarniający kryzys: ekologiczny, epidemiologiczny, ekonomiczny i społeczny. Następujące po sobie pandemie zbierają śmiertelne żniwo. W coraz bardziej skażonym środowisku marnieją zbiory, a ocalali ludzie i zwierzęta tracą płodność.

Katastrofalnemu rozwojowi wypadków - jako jedyny na...

więcej Pokaż mimo to

avatar
106
55

Na półkach:

Poszukiwanie własnego "ja" wśród masy innych "ja". Dążenie do indywidualności w mentalnym odseparowaniu od reszty "braci i sióstr", wśród lasów i rzek Wirginii. Klony są obrazowe i niepokojące, a atmosfera niezwykle melancholijna i intymna.

Poszukiwanie własnego "ja" wśród masy innych "ja". Dążenie do indywidualności w mentalnym odseparowaniu od reszty "braci i sióstr", wśród lasów i rzek Wirginii. Klony są obrazowe i niepokojące, a atmosfera niezwykle melancholijna i intymna.

Pokaż mimo to

avatar
125
113

Na półkach:

Mocny zawód. Miałem wrażenie,że tę książkę napisał na szkolnym korytarzu 16-latek,który zapomniał napisać opowiadanie i na szybko,na szkolnym parapecie sklecił sobie tę historię na byle jak. Może fabuła nie jest najgorsza,ale warsztat pisarski pani Wilhelm dosłownie mnie zniesmaczył. Bez wprowadzenia,znikome opisy miejsc,prawie żadne opisy bohaterów,kiedy dzieje się akcja możemy się tylko domyślać. Może to jest zamierzony zabieg,ale jak dla mnie nieudany. Akcja (przynajmniej w pierwszej części; książka ma ich 3) toczy się tak szybko jakby ktoś strzelał z CKM-u; na jednej,dwóch stronach dzieje się tyle,ile przeciętnemu pisarzowi zajęłoby 60-70 stron co najmniej. Nie mam pojęcia jakim cudem ta książka zdobyła jakieś nagrody; może dlatego,że była pisana dawno temu i tego rodzaju literatura dopiero rozwijała się. Wydaje mi się,że teraz przepadła by zaraz po wydrukowaniu. Ocena czytelników (7,2) jest dla mnie dosłownie kompletnie odjechana 🫣

Mocny zawód. Miałem wrażenie,że tę książkę napisał na szkolnym korytarzu 16-latek,który zapomniał napisać opowiadanie i na szybko,na szkolnym parapecie sklecił sobie tę historię na byle jak. Może fabuła nie jest najgorsza,ale warsztat pisarski pani Wilhelm dosłownie mnie zniesmaczył. Bez wprowadzenia,znikome opisy miejsc,prawie żadne opisy bohaterów,kiedy dzieje się akcja...

więcej Pokaż mimo to

avatar
949
502

Na półkach:

Oryginalna fabuła powieści sprawiła, że czytałam ją ogromnym zainteresowaniem.
Po pandemii mam inne spojrzenie, na apokalipsę; nawet, gdy powieść powstała kilkadziesiąt lat temu. A może własnie- dlatego?

Oryginalna fabuła powieści sprawiła, że czytałam ją ogromnym zainteresowaniem.
Po pandemii mam inne spojrzenie, na apokalipsę; nawet, gdy powieść powstała kilkadziesiąt lat temu. A może własnie- dlatego?

Pokaż mimo to

avatar
1803
289

Na półkach:

To straszne, czym była dla mnie lektura tej książki. Niesamowitą męczarnią. Jednym z tych bolesnych roczarowań, przez które na długo straciłem ochotę na czytanie jakichkolwiek anglosaskich science-fictionów. Do dziś się otrząsam.

To straszne, czym była dla mnie lektura tej książki. Niesamowitą męczarnią. Jednym z tych bolesnych roczarowań, przez które na długo straciłem ochotę na czytanie jakichkolwiek anglosaskich science-fictionów. Do dziś się otrząsam.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    986
  • Przeczytane
    669
  • Posiadam
    270
  • Fantastyka
    35
  • Ulubione
    20
  • 2021
    16
  • Teraz czytam
    13
  • Science Fiction
    12
  • 2020
    10
  • 2022
    9

Cytaty

Więcej
Kate Wilhelm Gdzie dawniej śpiewał ptak Zobacz więcej
Kate Wilhelm Gdzie dawniej śpiewał ptak Zobacz więcej
Kate Wilhelm Gdzie dawniej śpiewał ptak Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także