Często czytuję w drodze do pracy i w przypadku tej książki też tak było. A było z nią tak:
Raniutko wsiadam do autobusu mknącego do stolicy i wiozącego mnie do pracy. Większość współpasażerów śpi, okutanych w zimowe kurtki i czapy a ja poszukuję miejsca, gdzie jest trochę światła, bo nie mogę się doczekać, aby znowu czytać. Wysiadając z autobusu, marzę o tym aby dzień pracy już się kończył, bo wrócę do autobusu i ponownie będę mógł wsiąknąć w świat, do którego nieubłaganie zbliża się zima. Pewnie będzie bardziej sroga niż ta u mnie.
Nie martwię się już tym, że tylu tam bohaterów bo zaznajomiłem się z nimi już całkiem nieźle, a jeśli kogo nie mogę sobie przypomnieć, to wydawca postarał się o odświeżacz pamięci i zamieścił na końcu książki tak zwaną "listę obecności". "Starcie królów" dobiega końca a ja już trzymam w rękach kolejny tom przygód i moszczę sobie miejsce w sowim domowy fotelu. A jutro rano znowu wyruszę z książką do pracy i pewnie będę oczekiwał rychłego zakończenia dnia, aby czytać dalej.
Ocena 5.5/6

Często czytuję w drodze do pracy i w przypadku tej książki też tak było. A było z nią tak:
Raniutko wsiadam do autobusu mknącego do stolicy i wiozącego mnie do pracy. Większość współpasażerów śpi, okutanych w zimowe kurtki i czapy a ja poszukuję miejsca, gdzie jest trochę światła, bo nie mogę się doczekać, aby znowu czytać. Wysiadając z autobusu, marzę o tym aby dzień pracy...