Dotyk

Okładka książki Dotyk
Tomasz Hildebrandt Wydawnictwo: Akurat kryminał, sensacja, thriller
384 str. 6 godz. 24 min.
Kategoria:
kryminał, sensacja, thriller
Wydawnictwo:
Akurat
Data wydania:
2017-04-12
Data 1. wyd. pol.:
2017-04-12
Liczba stron:
384
Czas czytania
6 godz. 24 min.
Język:
polski
ISBN:
9788328705975
Średnia ocen

                5,5 5,5 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
5,5 / 10
36 ocen
Twoja ocena
0 / 10

Opinia

avatar
40
32

Na półkach: ,

„Jam Cesarstwo u schyłku wielkiego konania, które, patrząc, jak idą Barbarzyńce białe, układa akrostychy wytworne, niedbałe…” – Paul Verlaine „Niemoc”
„The world disappeared. We all die, laughing into the fire. Is it always like this?” - The Cure “Siamese twins”
Po raz kolejny poszczęściło mi się poobcować z literaturą wysokiej próby.
Tym przyjemniej, że intelektualnie zaangażowana, emocjonalnie ekscytująca, warsztatowo świetna, fabularnie spójna, społecznie potrzebna i do tego idealnie trafiająca w ducha naszych czasów (w których lingwistyce królują pojęcia z wszechobecnym przedrostkiem –post) powieść jest dziełem rodzimego autorstwa. I w ogóle nie szkoda, że narracja Hildebrandta dotyczy Francji, nie Polski, bo peryferyjne problemy tej drugiej i jej siermiężne aktualia, choć w części paralelne z problemami ukazanymi w „Dotyku”, to jednak skalą i entouragem tkwią w poczekalni, na marginesie bieżących problemów politycznych, społecznych i kulturowych świata Zachodu. Co oczywiście nie znaczy, że nie czekamy w kolejce do podobnego marsylskiemu kolapsu czy tam innego armagedonu.
Nie zrażałbym się również, a raczej poczytał za niewątpliwy komplement , że lokalni apologeci „dobrej zmiany” zapewne określiliby powieść tylko jako „polskojęzyczną”. Z wiadomych względów – Hildebrandt przekonująco obnaża okrucieństwo i opresyjność wszelkich fundamentalizmów religijnych i ideologicznych, w tym chrześcijańskiego. Nieustannie podważa również zaufanie do mainstreamowych mediów. Oczywiście, gdyby rzeczeni piewcy nowej sztuki narodowej zechcieli się z powieścią zapoznać i właściwie odczytać jej przesłanie. A że nie czytają, a jeśli już to recepują z wiadomą jedynie słuszną tendencją, więc nie ma i raczej nie będzie z tego „problemu”: polska , a nienarodowa.
Ale ad rem.
Świat wrze, a centrum ponowoczesnego, postpolitycznego i otumanionego postprawdą świata jest tu Marsylia. Tygiel kulturowy, mozaika etniczna i kocioł religijny. Bomba z opóznionym zapłonem, wzbierajacy wulkan, ropiejący wrzód, epicentrum pandemii strachu i psychozy na krawędzi, a własciwie już poza krawędzią wybuchu. Linia frontu wojny umiejętnie podsycanej przez polityczny populizm, demagogię, religijny fanatyzm, narastające rozwarstwienie i wulgarną mediokrację. Pole bitwy Huntingtonowskiego zderzenia cywilizacji, Barberowskiego dżihadu w rzeczywistości McŚwiata.
Eksplozję frenetycznego obłędu ogarniającego podzieloną wzdłuż, wszerz i w poprzek marsylską społeczność obserwujemy oczami czworga pierwszoplanowych bohaterów: wypalonego gliny po przejściach -Claude’a, jego drobnomieszczańskiej żony Isabelle, podwładnego - porucznika Raisa – ateisty, ale potomka islamskich imigrantów z Maghrebu, a przede wszystkim niezależnej blogerki-dziennikarki Celine Dumers, z której relacją i konkluzjami Hildebrandt ostatecznie identyfikuje wymowę całej powieści.
Nie mniej istotne dla obrazu przedstawionego uniwersum są też inne, dopełniające konteksty, z pozoru tylko drugoplanowe postacie, takie jak matka Raisa - wdowa pielęgnująca koraniczną tradycję podziału ról i strażniczka liturgicznego kalendarza życia rodziny, cyniczny hochsztapler - imam Al-Bandżabi, faszyzujący nacjonalista porucznik Douis, zwolennik rosnącego w siłę Frontu Narodowego, przypominający i pozujący na Duce, z pogardą odnoszący się wszystkich „ciapatych”, Emilie - kuzynka Claude’a, z którym łączy ją przeszły, namiętny i jeszcze tlący się romans, wreszcie jego teść, który uniknął poboru na wojnę algierską, a teraz przygotował własną krucjatę.
Wykorzystując fabularny schemat kryminału, czy może bardziej thrillera, w którym Francja, doświadczona zamachami w Paryżu, egzekucją w redakcji Charlie Hebdo z 2015 i wcześniej imigranckimi zamieszkami, które objęły całe dzielnice Marsylii w 2005, płonie ponownie za sprawą brutalnych aktów podpaleń osób nie tylko z szeroko rozumianego marginesu, Hildebrandt przedstawia socjologiczną panoramę współczesności i docieka kulturowych, psychologicznych i socjologicznych przyczyn ponownego zanurzenia się ludzkości w plemiennych atawizmach.
Autor diagnozuje, skąd wzięło się to „nowe średniowiecze” w relacjach międzyludzkich. Schemat kryminału jest jedynie opakowaniem służacym zaprezentowaniu spójnej, przekonującej, pesymistycznej i deterministycznej diagnozy społecznej, wg której na oczach współczesnych dokonuje się brutalna, okrutna wiwisekcja niezmiennie skłonnej do przemocy i wynaturzenia, ogarnietej atawistycznymi lękami, plemiennymi archetypami i odreagowującej aktami okrucieństwa niezmiennej od wieków kondycji człowieka.
Na kartach tej wstrząsającej, gorzkiej, momentami wręcz depresyjnej powieści, w której klęskę ponoszą wszyscy bohaterowie, a przed fizycznym, psychicznym czy moralnym unicestwieniem nie ma ucieczki, autor przekonuje, że upadek cywilizacji opartej wyłącznie na populistycznej retoryce zmierzającej do zdobycia i utrzymania władzy jest nieunikniony, bo tak zawsze kończy się spekulacja i manipulacja stygmatyzowaniem wroga, który z pewnością brutalnością odpowie na brutalność.
Era dekompozycji multiświata weszła w fazę apokaliptycznej realizacji. Nie dlatego, że ten świat żle zaplanowano. Raczej dlatego, że wyłącznie na planach skończyło się jego wznoszenie. Zbudowano go z pustej retoryki, bez substancjalnych fundamentów, społecznego, obywatelskiego i ekonomicznego spoiwa. W oracjach i na papierze najlepszy, ale fatalnie zrealizowany i zarzucony u podstaw program, który zamiast wsparcia, osłony, możliwością asymilacji z szacunkiem i tolerancją dla odmienności zaoferował getta, ekonomiczne wykluczenie, a w końcu pogardę i przemoc, także w wymiarze systemowym, prawnym. Tak płytka, powierzchowna i demagogiczna „realizacja” od samego początku zawierała w sobie gen samodestrukcji. Wzmogła podziały, zakonserwowała hermetyczność środowisk, implikowała narastającą frustrację, a finalnie odpowiada za eksplozję przemocy cynicznie eskalowaną przez populistycznych demagogów, chcących wypłynąć do władzy na tworzeniu plemiennych podziałów.
To od początku nie była wspólna przestrzeń połączona tkanką zbliżonych i uznawanych przez ogół wartości, raczej przestrzeń zajeta przez wiele różnych, hermetycznych, koegzystujących zdecydowanie obok siebie, czasem na złość sobie mikrowspólnot. W powieści Hidebrandta podkreśla to wyrażnie znaczona przedylekcja do epatowania metaforyką choroby, gnicia, rozkładu, zepsucia. Ale przecież tak naprawdę to nigdy nie była jednolita wspólnota, kompletny, zintegrowany organizm o tożsamej fizjologii i genetycznym paradygmacie.
Upraszczając można by zapytać: To kiedy upadła Grecja?
Gdy przestała być helleńska, a stała hellenistyczna.
A Rzym?
Też jakoś podobnie.
Oto prawdziwie aryjska, powodująca nieustanną wsciekłość Claude’a i ukontentowanie Duce logika natywistów.
Książkę Hildebrandta często traktuje się jako kolejny głos w intertekstualnym dialogu z „Uległością” Houellebecq’a i „2084” Sansala. Oczywiście już samo takie zestawienie może napawac dumą, ale wydaje mi się, że to dość powierzchowne zestawienie, bo jeśli nawet uwidaczniają się między nimi tematyczne podobieństwa, to perspektywa analityczna przyjęta przez autora „Dotyku” jest głębsza i zdecydowanie szersza.
Atomizacja społeczeństwa, rozkład więzi, dekompozycja mentalna i moralna bohaterów wdzierająca się w ich rodzinne, intymne relacje, ten swoisty autyzm, nadwrażliwość na dotyk innego, którego permanentny lęk i obsesyjna niepewność każą z góry traktować jak obcego, wroga, zarażonego, zamachowca.
Indywidualny camusowski L’Etranger rozmnożył się.
Teraz, paradoksalnie, jest zwierzęciem stadnym.
I jednocześnie pogłębił.
W tym stadium jest obcy również sobie.
Jak Claude – multikulturowy Thor, a przede wszystkim Rais – ateista/ szachid.
Żyjemy w stadzie „obcych”, razem, ale osobno, jak atomy na ewidentnym i nieuniknionym kursie kolizyjnym.
Nawet ze sobą samym.
Mroczna, gęsta i duszna proza.
Ze znakiem jakości.

„Jam Cesarstwo u schyłku wielkiego konania, które, patrząc, jak idą Barbarzyńce białe, układa akrostychy wytworne, niedbałe…” – Paul Verlaine „Niemoc”
„The world disappeared. We all die, laughing into the fire. Is it always like this?” - The Cure “Siamese twins”
Po raz kolejny poszczęściło mi się poobcować z literaturą wysokiej próby.
Tym przyjemniej, że intelektualnie...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    76
  • Przeczytane
    43
  • Posiadam
    13
  • Teraz czytam
    5
  • Ebooki
    2
  • 2017
    2
  • E-book
    2
  • E-booki
    2
  • Moje
    1
  • Chcę w prezencie
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Dotyk


Podobne książki

Przeczytaj także