Wykluczeni
- Kategoria:
- reportaż
- Wydawnictwo:
- Wielka Litera
- Data wydania:
- 2017-03-29
- Data 1. wyd. pol.:
- 2016-03-16
- Liczba stron:
- 576
- Czas czytania
- 9 godz. 36 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788380321502
- Tagi:
- Afryka Ameryka Południowa Bliski Wschód bieda fanatyzm religijny głód konflikty etniczne literatura faktu ludobójstwo mniejszości etniczne przemoc rasizm reportaż slumsy strach śmierć terror ucieczka wojna wykluczeni wykluczenie wyzysk XXI wiek
- Inne
Nieważne gdzie mieszkasz, jeśli jesteś niechcianym gościem na Ziemi.
Książka Artura Domosławskiego to zbiorowy portret ludzi bez głosu i reprezentacji. Przegranych, poniewieranych i wydziedziczonych.
W Kolumbii milicyjne szwadrony śmierci mordują niewinnych młodych mężczyzn z dzielnic biedy, aby podnieść statystyki „wojny z terrorem” i otrzymać premie finansowe.
W Brazylii drobni sklepikarze zrzucają się na odstrzelenie „mętów” – bezdomnych dzieci, śpiących na schodach świątyni.
Na Okupowanych Terytoriach Palestyńskich wojsko utrudnia rdzennym mieszkańcom dostęp do wody i zakazuje gromadzenia deszczówki.
W dalekiej Mjanmie dokonuje się ciche ludobójstwo na ludzie Rohingja, o którym większość ludzi Zachodu nawet nie słyszała...
Notes Artura Domosławskiego wypełniał się przez lata historiami przemocy i wykluczenia. Razem z nim odwiedzamy miejsca odległe od siebie o tysiące kilometrów: Kolumbię, Brazylię, Meksyk, Palestynę, Egipt, Sudan Południowy, Kenię i Myanmar, za każdym razem poznając nowy sposób, w jaki – będąc człowiekiem w XXI wieku – można cierpieć i zadawać ból. Te historie – ułożone jedna przy drugiej – łączy, mimo pozornych różnic, intymna nić. Nieważne w jakim języku mówisz, jeśli jesteś „nagim życiem” w rękach tych, którzy mają władzę, możesz zginąć, zniknąć, zostać zepchniętym do roli “podczłowieka”. Globalizacja I homogenizacja objęła nie tylko rynki finasowe, ale też biedę, rozpacz I śmierć.
W lekturze tej książki nie chodzi jednak tylko o przyglądanie się, o dreszcz przerażenia, a nawet o odruch empatii. Domosławski nie jest sentymentalny i nie pozwala na naiwną lekturę. Czy w historiach z tamtego świata nie odnajdziemy czasem naszych śladów? Czy w beztrosko zarysowanych granicach, pozornie odległych wojnach, wyciętych lasach, waśniach etnicznych nie odnajdziemy czasem tropu prowadzącego nas z powrotem do miast bezpiecznego, dostatniego i zadowolonego z siebie Zachodu? Do Warszawy, Krakowa, Gdańska, Wrocławia?
Szczególnie zasmucające są przypadki, kiedy jedni wykluczeni wykluczają innych - jeszcze słabszych od siebie.
Artur Domosławski, fragment Wstępu
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Opuszczeni
Wyobraźcie sobie świat, w którym wasze przekonania mogą kosztować życie. Wygląd, religia bądź etniczne pochodzenie może być równoznaczne z wyrokiem śmierci. Możecie być dobrymi ludźmi, czynić to, co słuszne i nikomu nie wchodzić w drogę. Mimo to, jeśli jedna z wspomnianych zmiennych was dotyczy, to cała reszta nie ma znaczenia. Celownik przyczepia się na stałe do waszego ciała i jedynym wyjściem jest ucieczka.
Automatycznie pojawia się pytanie – uciec, ale dokąd? Gdzie znaleźć swój azyl, miejsce na normalność? Poranki bez ciągłego zagrożenia zdrowia, wyjście na ulice pozbawione strachu, bezpieczny powrót. Uchodźcy nie podchodzą pod nasze drzwi, bo tego chcą. Robią to, ponieważ nie mają żadnego wyboru. Często wynika to z działań mocarstw, które zwyczajnie nie myślą o skutkach swojej ekspansji, a jeśli już to w wydaniu pieniężnych zysków.
Kiedy widzimy w wiadomościach przeładowane pontony, prowizoryczne tratwy czy chyboczące statki, to nasze pierwsze myśli mówią, że mają wracać skąd przyszli. Nie chcemy ich, będą tylko bruździć, przeprowadzać zamachy i burzyć nasze poukładane życie. Nigdy nie zastanawiamy się, dlaczego to robią. Pojawiają się oczywiście hasła wojny, lecz to tylko zalążek problemu. Niech walczą u siebie, rozlegają się gniewne głosy. Jakbyśmy sami zapomnieli o naszych wyjazdach w czasie wojny czy nawet stanu wojennego.
Nie obchodzi nas to, wolimy odwrócić wzrok i powiedzieć - niech sobie radzą. Po co zgłębiać temat, gdy w wiadomościach jedyne informacje, to te o zamachach. Nikt nie mówi, że to tylko odosobnione przypadki. Opinia o tych złych jednostkach przeobraża się w masową wiadomość o wszystkich przybyszach. Tylko o tym się słyszy. Żadnych pytań, wątpliwości, jedynie hasła, że oni przynoszą nam śmierć.
Nie zdajemy sobie sprawy, że właśnie my wpływamy na losy tych onych. Tytułowych wykluczonych. Chwilami czynimy to bezwiednie, decydując się na zakup danych produktów w sklepie, ignorując to skąd pochodzą. W bardziej globalnym wydaniu zapominamy o tym, że niejako sami, jako ten lepszy świat zgotowaliśmy sobie podobny los. Nikt już nie pamięta o koloniach, o traktowaniu z wyższością rdzennej ludności. Zabieraniu jej naturalnego środowiska, wydzieraniu ich świata kawałek po kawałku. Jak możemy się dziwić, że przychodzą teraz pod zadośćuczynienie?
Gdzieś wyparowała świadomość o wielkich panach, zdobywających nowe tereny. Torturach, które wymuszały określone postępowania. Kto nie jest z nami, ten przeciwko nam. Dzisiaj zmieniło się oblicze ekspansji. Nie trzeba być na miejscu, by wpływać na rozwój. Tam wspomożemy określonego watażkę, tutaj zrzucimy kilka bomb. Wszystko dla bogactw naturalnych, kolejnych zer na rozpasanych kontach. Ludzie nie mają znaczenia.
Artur Domosławski nie skupia się jedynie na oczywistym wymiarze uchodźców, jaki widzimy dzisiaj w mediach. Ukazuje tytułowych wykluczonych w różnych częściach świata. Pokazuje, że owszem, wojna ma na to wpływ, ale jest zaledwie jedną twarzą problemu. Widzimy tylko efekty, skutki naszego postępowania. Autora interesuje równie mocno geneza danych przemian, która zrodziła rzeczywistość taką, jaką widzimy ją dzisiaj.
To lektura brutalna i bolesna. Zdejmująca klapki z oczu i skupiająca się na tym, o czym na co dzień się milczy. Zaglądająca pod dywan i ukazująca wszystkie brudy bez makijażu i uproszczeń. Pewne fragmenty aż trudno czytać. Coś łamie się w człowieku, gdy uświadamia sobie kolejne okropności. Nie ma znaczenia, czy mowa tu ofiarach meksykańskich pandilleros, syryjskich uchodźcach, afrykańskich pogromach czy mieszkańcach brazylijskich faweli. Ich piętno jest tak samo porażające.
Zapoznawanie się z Wykluczonymi powinno należeć do naszych obowiązków. Uświadomić, że coś tu jest nie tak. Ukazać spiralę przemocy, której można było na wielu poziomach zapobiec, ale łatwiej było przymknąć na nią oczy. Domosławski oddał głos tym, którzy wcześniej nie mieli takiej szansy. Pozwolił opuszczonym na odzyskanie części człowieczeństwa. Teraz kolej należy do nas, ale czy jesteśmy na to gotowi?
Patryk Rzemyszkiewicz
Oceny
Książka na półkach
- 1 529
- 773
- 228
- 48
- 39
- 24
- 15
- 15
- 12
- 10
Opinia
"Nowe i stare zasady segregacji i utylizacji odpadów ludzkich"
"Ludzie żyjący na samym krańcu społecznego marginesu nie mają żadnego wyboru. Decyzja, by położyć się na ulicy i umrzeć, nie jest wyborem. Śmierć głodowa też nie jest alternatywą. Dysponujemy dzisiaj środkami, które pozwoliłyby wyeliminować nędzę na świecie i wyprowadzić wszystkich głodujących ludzi ze skrajnej biedy. Jednak wolimy tego nie robić. Nie mogę postrzegać tego inaczej niż jako zbrodnię. Lecz nie ma na świecie żadnego sądu, który mógłby pociągnąć do odpowiedzialności winowajców, którzy, choć mogą, decydują się nie zwalczać ludzkiej nędzy wszelkimi możliwymi środkami. Na dodatek wciągają w swą zbrodniczą działalność nas wszystkich, byśmy czuli się współodpowiedzialni". [1] Tak rzekł Henning Mankell w "Grząskich piaskach". Można tę książkę odebrać jako łabędzi śpiew, bo pisarza nie ma już wśród nas. Nie będzie jednak o utworze Mankella, ale o "Wykluczonych" Artura Domosławskiego, reportera, który "stanął w obronie", a może "pochylił się" nad wszelkiej maści wykluczonymi. Świadomie użyłam cudzysłowu. Świadomie i z przekory posłużyłam się cytatem z "Grząskich piasków". Opis rożnego rodzaju narodowych, społecznych wykluczeń stanowi jedynie punkt wyjścia do przedstawienia swego prywatnego zdania, w którym Domosławski domaga się otwarcia bram Europy i Ameryki Północnej dla fali uchodźców. Artykuły te (pozornie jedynie zróżnicowane) to głównie polemika z rzeczywistymi lub rzekomymi przeciwnikami tego typu rozwiązania. Wykluczenie samo w sobie ma tutaj drugorzędne, trzeciorzędne znaczenie. Rzeczywiści lub - jak kto woli - bezpośredni wykluczający także. Zresztą Domosławski winą za wszelką segregację i eliminację segregowanych obarcza Europejczyków, Amerykanów (Północ). Przeszłe grzechy sięgające czasów kolonialnych, kapitalistyczny neokolonializm są przyczyną- według autora - wszystkich wykluczeń. Samodecydowanie o sobie niepodległych państw z Południa nie może stanowić usprawiedliwienia, bo trudno ustalić, na ile było/jest ono samodzielne. Psim obowiązkiem jest zatem otwarcie granic i przyjęcie uchodźców. Tak - mniej więcej - można by streścić myśl przewodnią tej książki.
Jedynie w ostatnich reportażach autor skupia się na samych wykluczonych. Akurat w tym przypadku wykluczenie dotyczy płci (transeksualista z Brazylii) i orientacji seksualnej (Kuba). Za kobietobójstwo w Meksyku dostaje się: i Północy, i Południu.
Szczerze mówiąc, niechętnie sięgnęłam po ten reportaż. Domosławski nie wzbudzał mojej sympatii. Jednak tym razem zainteresowanie tematem wzięło górę. Wiele zagadnień, wiele całkiem przyzwoitych artykułów, m.in. o Kenii, Mjanmie, Sudanie Południowym, Palestyńczykach. Znaczną jednak część można traktować jako robocze zapiski, które nie powinny trafić do druku. Prywatne rozważania autora, przelewający się z kart księgi moralizatorski ton jest trudny do strawienia, mimo iż wiele poglądów jest mi bliskich, z wieloma się też i zgadzam, bo nie sposób po prostu się z nimi nie zgodzić, gdy "ma się serce po lewej stronie". ;) Domosławski nie wierzy jednak swym czytelnikom, nie wierzy, że są w stanie "odpowiednio" (czyt. zgodnie z wolą autora) zinterpretować ten reportaż. Umieszcza zatem - dość nachalnie - swoje odautorskie komentarze. Moim zdaniem całkowicie niepotrzebnie. Potęguje w ten sposób i tak już panujący w nim chaos. Oczywiście nie odbieram reporterowi prawa do własnych przekonań. Mam świadomość, że obiektywizm to utopia. W każdym - z naciskiem na to słowo - reportażu możemy znaleźć odbicie, cień poglądów ich autora. Ci wybitni potrafią tak skonstruować materiał, by było to niezauważalne lub prawie niezauważalne. Wciskanie jednak "jedynego i słusznego zdania" (czyt. własnego) wydaje się mi po prostu nieudolnością, nieumiejętnością lub zwyczajną... propagandą i to propagandą najgorszego sortu, bo prymitywną. Szkoda, że tą drogą podążył Domosławski. Szkoda, że arcyciekawy temat, jakim są wszelkiej maści wykluczenia, został zmarnowany i sprowadzony jedynie do głosu popierającego otwarcie granic Europy i USA dla uchodźców. Tak, jakby otwarcie tych granic było lekiem na całe zło tego świata. Argumentacja, której przecież miejscami nie można odebrać słuszności, jest mało przekonująca, łatwa do obalenia przez zagorzałych i wprawionych w boju krytyków tego rozwiązania. Szczytem naiwności jest dla mnie zdanie skierowanie do Polaków, których nie można podciągnąć do winy za kolonizację (nie licząc nieudanych prób skolonizowania Madagaskaru, w czym miał być pomocny Arkady Fiedler): "A przecież my, w Europie, my, w Polsce, nie możemy powiedzieć, że nie ponosimy jakiejś cząstkowej winy za los przybyszów. (...) Polska i Europa brały udział w wojnach w Afganistanie i Iraku, a te wojny to jeden z czynników, który wpłynął na falę migracji. Firmy z polskim kapitałem przyczyniają się do wyzysku ludzi w krajach Południa ( Bangladesz!)". [2] (s. 375) Eureka! Odpowiedzialność zbiorowa! Nie ma co, ważki to argument. Już sobie wyobrażam, jak Polacy biją się w pierś ze słowami: Mea culpa, mea maxima culpa...
Autor niejednokrotnie kontrastuje dostatnią Europę i Amerykę Północną (głównie Stany Zjednoczone) z biednym, niewydolnym i nieudolnym Południem. Poniekąd i słusznie, ale tylko poniekąd. Uproszczony, czarno-biały obraz świata i ludzi (szczególnie rzuca się to w oczy w artykule "Ludy Południa pukają do bram (Kos)"). Rozumiem jednak, że w ten sposób łatwiej mu się pisze, bo nie wymaga to od niego wysiłku zgłębienia tej problematyki. W końcu opowiada się przecież po stronie wykluczonych, staje w ich obronie. Ale czy na pewno? Czy efekt odbioru nie będzie odwrotny od zamierzonego? Zbytnia idealizacja wykluczonych, ocierająca się niejednokrotnie o śmieszność i... brak rzetelności, czy też świadoma manipulacja (patrz: artykuły o Egipcie). Moim zdaniem ta idealizacja niesie więcej szkody niż pożytku. Odczłowiecza i tak już niejednokrotnie odczłowieczonych przez własnych współrodaków. Stawia wykluczonych w pozycji słabszego, ułomnego fizycznie i psychicznie. Opóźnione, upośledzone Południe potrzebujące opieki Północy, wzięcia za rękę i poprowadzenia. A może wystarczy smycz? Po co się brudzić... Oczywiście ironizuję, ale ironia ta wynika z gniewu, złości, rozczarowania. Kolejny reportaż, który pod maską pomocy wykluczonym, skrywa ochronę interesów najbogatszych. Ich pozornej krytyki nie można przecież traktować poważnie. W końcu wszyscy korzystamy z prywatnego kapitału polskiej firmy, która wykorzystuje obywateli z Bangladeszu (sic!, sic!). Dla nieprzekonanych argumentacją o odpowiedzialności zbiorowej, pokoleniowej Domosławski serwuje apokaliptyczną wizję rodem z filmu "Pojutrze". Otwierajmy zatem bramy, bo sobie je sami otworzą. W końcu przecież samo otwarcie bram wystarczy, rozwiąże wszelkie problemy naszej planety.
Nie poleciłabym tego reportażu laikom (osobom, które nie śledzą aktualnych wydarzeń ze świata, nie interesują się historią powszechną, nie potrafią wyciągać własnych wniosków), gdyż trudno byłoby im wychwycić miejsca, w których Domosławski rezygnuje z rzetelności. Niekiedy manipulacja bywa subtelna, trudna do uchwycenia (poparta niejednokrotnie odpowiednio dobranym materiałem źródłowym). W weryfikacji nie pomaga też sam temat, jego złożoność i siła (Któż przy zdrowych zmysłach podda krytyce obrońcę wykluczonych? Stanie po stronie wykluczających?), posiłkowanie się odpowiednio dobranymi argumentami, obalanie argumentacji rzeczywistych i domniemanych krytyków etc. Wydaje mi się, że reporter powinien ograniczyć się do opisywania rzeczywistości w sposób najbliższy prawdy. Mam jednak świadomość, że nie ma prawdy absolutnej, jest jedynie prawda danego człowieka. Nie akceptuję jednak działań, które z tej jednostkowej prawdy (w przypadku Domosławskiego świadomie naciąganej) próbują zrobić prawdę ogólną, uniwersalną. Nie akceptuję też sposobu, w jaki to robi. Uproszczenia, stronniczość, idealizacja, manipulacja - wszystko to nie służy zrozumieniu, nie powoduje zmian, a raczej pogłębia już i tak głębokie przepaści, sprzyja wykluczaniu. A przecież chyba nie taki cel przyświecał autorowi, gdy tworzył te artykuły...
Przypisy:
1- H. Mankell, "Grząskie piaski", tłum. E. Wojciechowska, Warszawa 2014, s. 111.
2- A. Domosławski, "Wykluczeni", Warszawa 2016, s. 375.
"Nowe i stare zasady segregacji i utylizacji odpadów ludzkich"
więcej Pokaż mimo to"Ludzie żyjący na samym krańcu społecznego marginesu nie mają żadnego wyboru. Decyzja, by położyć się na ulicy i umrzeć, nie jest wyborem. Śmierć głodowa też nie jest alternatywą. Dysponujemy dzisiaj środkami, które pozwoliłyby wyeliminować nędzę na świecie i wyprowadzić wszystkich głodujących ludzi ze skrajnej...