Farba znaczy krew
- Kategoria:
- reportaż
- Seria:
- Poza serią
- Wydawnictwo:
- Czarne
- Data wydania:
- 2017-05-31
- Data 1. wyd. pol.:
- 2008-01-01
- Liczba stron:
- 312
- Czas czytania
- 5 godz. 12 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788380494978
- Tagi:
- łowiectwo ochrona przyrody polowania
Myśliwi to pasjonaci i miłośnicy przyrody. Lasy, łąki i bagna znają jak własną kieszeń. O zwyczajach zwierząt wiedzą wszystko. Potrafią opowiadać o nich godzinami, nie kryjąc zachwytu dla piękna natury. Tak chcą być postrzegani. A jednak nie wystarcza im podglądanie z ukrycia, podziwianie z daleka. Zabijanie zwierząt uzasadniają tradycją, odwiecznym rytuałem. Przed opinią publiczną usprawiedliwiają się koniecznością utrzymania naturalnej równowagi w przyrodzie i ochroną upraw.
Tę książkę napisał człowiek, który był przez wiele lat częścią środowiska łowieckiego. Zrozumiał jednak nie tylko, że zabijanie jest złe. Odkrył także, że za pasją do polowania kryje się obsesja sprawowania kontroli nad światem, poczucie siły i władza. I pieniądze, bo myślistwo to także potężny biznes.
Dzisiaj w polowaniach widzi rozłożone na lata samobójstwo. Zabijając zwierzęta i niszcząc przyrodę, unicestwiamy także ekosystem, którego jesteśmy częścią. Ta książka może pomóc to zrozumieć.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oceny
Książka na półkach
- 567
- 436
- 110
- 17
- 14
- 10
- 8
- 7
- 7
- 6
Opinia
Miałem nie opisać opinii do tej książki, ale bardzo mi przykro – sumienie mi nie pozwala… Uprzedzam, subiektywizm będzie się lał oknami i drzwiami.
Cóż, od zawsze wiadomo, że neofici są najgorsi… I Autor się w to wpisuje idealnie.
Rzucam myślistwo, przechodzę na wegetarianizm. Piję zieloną herbatkę. Sztampa? Sztampa, ale ludziom się widać podoba.
Autor rzuca łowiectwo po dwudziestu latach polowań. I super. Chwała mu za to. Tyle pisze o etyce łowieckiej, powołuje się na różne zapisy, ale jego wspomnienia to niestety wielki jej brak. Nie tylko tej łowieckiej. Kto normalny łapie przez dwa dni osiemnaście szczupaków i wszystkie zabiera do domu?
Że myśliwi są różni to wiem nie od dziś. Że PZŁ to bagno w bagnie to też wiem. Każdy monopol jest słaby, a gdy takim monopolem rządzą jeszcze ludzie żądni władzy – robi się to, co się robi. To, że niektórzy nie powinni zostawać myśliwymi – to jedyny punkt, w którym zgadzam się z Autorem. Ale taki jest PZŁ. Zdawałem egzamin w jednej części Polski, gdzie odsiew kandydatów był ogromny, naprawdę człowiek bez podstaw zoologii czy bhp nie miał szans zostać myśliwym. O uprawnienia na wyższy poziom wtajemniczenia starałem się już w drugim końcu kraju. Tu podejście było całkowicie inne. Zdawał każdy. Liczyły się wyniki… Jak już pisałem taki jest PZŁ. Ale to nie miejsce na szersze opisy. W końcu oceniam książkę a nie PZŁ, któremu dowalać ostatnio jest „trendi”.
U Autora wychodzą właśnie elementarne braki w wykształceniu przyrodniczo-łowieckim. Drogi Autorze, słowo „poroże” powstało dla odróżnienia tworu kostnego od wytworu skóry jakim są „rogi”. Może używasz tego złośliwie, nie wiem, ale dla mnie to są braki i tyle. Zaszpanujesz? Może, ale niewiedzą.
Pierwsza część książki to męki Autora podczas jego kariery myśliwskiej. Biedak… męczył się tak dwadzieścia lat zamiast to rzucić. Grafomania przebija z każdej strony. Brązowe śliczne oczy sarenek… no proszę…
Druga część – wywiady. Miodzio. Sama rozkosz dla duszy. Kogo tu nie ma… Psycholog, weterynarz, guru zen, dwie biedne kobiety – żony myśliwych, które nie akceptują hobby mężów. Dlaczego Autor nie znalazł żon, które popierają to hobby – wiadomo. A już dwugłos – Autor - byk jelenia na rykowisku… Hahahaha. Autora odsyłam do książek Tytusa Karpowicza. Tak się powinno pisać o przyrodzie.
Co tu pisać. Człowiek trochę zorientowany, z wiedzą o środowisku, który odsieje bzdury i stereotypy od reszty prawdopodobnie wywali książkę po kilkunastu stronach. Kto chce niech czyta. Autor wyniuchał koniunkturę i w zeszłym roku na fali bluzgów na leśników i myśliwych wydał wznowienie „Farby…”. Nie czytałem poprzedniej wersji, stwierdziłem, że nie będę nabijał kabzy Autorowi. Ten egzemplarz pożyczył mi Kolega, za co mu niniejszym dziękuję. Książkę puszczam dalej, poza środowisko leśników, myśliwych i jedzących mięso.
Ja zdecydowanie odradzam. Nawet śmiać się nie chce.
Miałem nie opisać opinii do tej książki, ale bardzo mi przykro – sumienie mi nie pozwala… Uprzedzam, subiektywizm będzie się lał oknami i drzwiami.
więcej Pokaż mimo toCóż, od zawsze wiadomo, że neofici są najgorsi… I Autor się w to wpisuje idealnie.
Rzucam myślistwo, przechodzę na wegetarianizm. Piję zieloną herbatkę. Sztampa? Sztampa, ale ludziom się widać podoba.
Autor rzuca łowiectwo po...