Masakra.

Chciałam, żeby mi się podobała, w końcu wiele pozytywnych opinii, ale kurde Grey też miał dużo pochlebnych ocen, a jak było naprawdę wszyscy wiedzą.

Powiem tak. Przeczytałam jakąś 1/3 książki i na więcej nie byłam w stanie się zdobyć. To jest tak durna książka, że aż boli. W Greyu wszyscy sie nasmiewali z "wewnętrznej bogini" tutaj zaś głowna bohaterka November "zatraca się we mgle" głównego bohatera.

Styl jest bardzo na poziomie gimnazjum, autorka paroktornie próbując przybliżyć nam bohaterkę opisując jej upodobania, co jakiś czas powtarza podobne wrazy i informacje, które wystarczy naprawdę napisać raz.
Nie mam nic przeciwko miłości od pierwszego wejrzenia, ale tutaj to jest wręcz tak tandetne, że aż mdłe. W ogóle juz pierwszy rozdział z psem na czele mocno mnie irytował, ale uznałam, ze to przejdzie, póżniej jednak było coraz gorzej. Wizja rodziny November była żałosna, nie wiedziałam, czy ma mi jej być żal czy mam jej gratulować. Dziewczyna z reszt też niby wydaje się poukładana a tak naprawdę jest zwykła latawicą. Asher jest fatalny. Nawet nie chce mi sie o nim pisać. Przekratkowałam do połowy książki i poczułam jeszcze większe rozczarowanie. TRAGEDIA!!!
Nie polecam.

Masakra.

Chciałam, żeby mi się podobała, w końcu wiele pozytywnych opinii, ale kurde Grey też miał dużo pochlebnych ocen, a jak było naprawdę wszyscy wiedzą.

Powiem tak. Przeczytałam jakąś 1/3 książki i na więcej nie byłam w stanie się zdobyć. To jest tak durna książka, że aż boli. W Greyu wszyscy sie nasmiewali z "wewnętrznej bogini" tutaj zaś głowna bohaterka November...