Vincent van Gogh - kojarzony głównie z sensacji o obciętym uchu, jakby niczego więcej nie można było o nim powiedzieć.

Urodzony w bogatej rodzinie, a jednak, jego sfery, nigdy go nie zaakceptowały. Nie był lubiany, ani szanowany. Szydzono z niego i nim pogardzano. Uważano za szaleńca i obiboka, bo według nich, nie zajmował się niczym poważnym.
O mało nie został księdzem, a byłby w tej profesji naprawdę dobry, bo miał wielkie serce, jednak zarzucano mu nieumiejętność wygłaszania kazań.
Zawsze ciągnęło go do prostych, spracowanych ludzi, którym potrafił oddać swój ostatni grosz i ubranie. Niemal całe życie głodował, chorował, żyjąc w trudnych warunkach. Jednak wolał to, niż luksus wśród bogaczy, w których twarzach i sercach, nie dostrzegał niczego cennego.
Nie miał szczęścia w miłości, kobiety odrzucały go i nie doceniały, a tyle w nim było miłości i pasji...
Związki nie udawały się, a Vincent, jedyne czego chciał to - malować.
W biografii artysty, najważniejszą osobą, jest jego brat - Theo. Gdyby nie on, nigdy pewnie nie zobaczylibyśmy obrazów słynnego malarza. To on całe życie go wspierał, finansował i kochał. Wierzył, że kiedyś będzie kimś. Cieszę się, że chociaż tak mogłam go poznać.

Od dzisiaj, inaczej patrzę na dzieła tego malarza, rozumiem skąd takie motywy i barwy. Wiem, kiedy się zmieniały i dlaczego. Teraz, Vincent van Gogh, nie jest już tylko dla mnie, malarzem od "Słoneczników".
Teraz wiem więcej - on był pełnym współczucia, wrażliwym, szczodrym i dobrym - Człowiekiem.

(Dzięki, panie Irving!)

https://www.facebook.com/bookijoany/

Vincent van Gogh - kojarzony głównie z sensacji o obciętym uchu, jakby niczego więcej nie można było o nim powiedzieć.

Urodzony w bogatej rodzinie, a jednak, jego sfery, nigdy go nie zaakceptowały. Nie był lubiany, ani szanowany. Szydzono z niego i nim pogardzano. Uważano za szaleńca i obiboka, bo według nich, nie zajmował się niczym poważnym.
O mało nie został księdzem, a...