Polacos. Chajka płynie do Kostaryki
- Kategoria:
- reportaż
- Seria:
- Reportaż
- Wydawnictwo:
- Czarne
- Data wydania:
- 2017-04-19
- Data 1. wyd. pol.:
- 2017-04-19
- Liczba stron:
- 208
- Czas czytania
- 3 godz. 28 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788380494770
- Tagi:
- Ameryka Środkowa Kostaryka emigracja literatura faktu międzywojnie reportaż wspomnienia współczesność życie codzienne Żydzi
Abraham i Mojżesz przybywają do Kostaryki w 1931 roku z kolumbijskiego więzienia, do którego trafili za nielegalne przekroczenie granicy. Przed głodem uratuje ich rosyjski samowar, jedyny wartościowy przedmiot przywieziony z Polski.
Rok wcześniej na statku Orinoco do Kostaryki przypływa czterech dwudziestolatków z Kałuszyna: Mendel, Josek, Jankiel i Jutko. W Ameryce Centralnej zakładają fabrykę swetrów, ale szybko przerzucają się na kostiumy kąpielowe, bo nie przewidzieli, że w Ameryce będzie gorąco.
W latach dwudziestych i trzydziestych XX wieku w Kostaryce osiedla się ponad pół tysiąca polskich Żydów. Obecnie wspólnota ta liczy dwa i pół tysiąca osób. Polaco to dla Kostarykańczyków wciąż Żyd lub handlarz, bo większość imigrantów trudniła się handlem obwoźnym.
Anna Pamuła zamieszkała w Kostaryce i przez rok słuchała opowieści polskich Żydów, którzy opuścili Polskę osiemdziesiąt lat temu. Odwiedziła też Polskę, Francję i Izrael, by znaleźć ślady ich przodków i zrozumieć, dlaczego musieli emigrować za ocean.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oceny
Książka na półkach
- 328
- 300
- 57
- 11
- 5
- 5
- 4
- 4
- 4
- 4
Opinia
To nie jest opinia, to strumień wspomnień, bo z miejscami opisanymi w książce mam swoje naiwne dybuki.
Żelechów - miasteczko z dworcem PKS w samym rynku. Rynek w "kocich łbach", czyli z gęsto ułożonymi, wypukłymi kamieniami, po których ciężko się szło, a autobusy PKS podskakiwały, aż zbierało na mdłości. Na tym dworcu, na tym rynku przez lata wysiadałam z rodzicami z autosanu z Siedlec i czekałam na autosan, który miał nas zawieźć do wsi babci (4 km, ale za dużo na spacer z małymi dziećmi).
Z dworca-rynku widać kościół - miejsce wszystkich pasterek, ślubów i pogrzebów w rodzinie; z wysokimi, szerokimi schodami. Dookoła siatka uliczek z niewielkimi domkami, których okna są na wysokości kolan. Małe drewniane domki, z małymi okienkami, kolorowe i szare. W wakacje czasami przyjeżdżałam z babcią do Żelechowa na zakupy, na lody, na spacer. Zawsze to miasteczko wydawało mi się miniaturowe, ciasne, jakieś takie jak z bajki.
Pamiętam, że w jednej z takich uliczek, w jednym z takich małych domków mieszkała mała, bardzo stara babcia. Pachniało u niej w domu dziwnie, starością, octem, historią... To była siostra mojego dziadka, ojca mojego ojca. Moja cioteczna babka. Do dziś żałuję, że jej nie pamiętam, że nie zdążyłam porozmawiać, zapytać, poznać. Mieszkała tam całe życie, musiała pamiętać ten Żelechów przedwojenny.
Do dziś nie znam historii swojej rodziny od ojca strony: skąd są, gdzie mieszkali, jak się nazywali przed ślubami (dziś się dowiedziałam od ojca, że dziadek miał 5 sióstr! a znam jedną...) Ci, którzy mogliby dużo powiedzieć już nie żyją, a ci, którzy żyją nie chcą mówić... Pamiętam za to słowa babci (żony dziadka, matki mojego ojca). Słowa, które mnie wzburzyły i zamknęły dyskusję na wieki. Spytałam raz babcię, jak to było w czasie wojny (babcia rocznik 1931, ale wiele pamięta), jak się żyło między Żydami (Żelechów to przed wojną 60% Żydów). Babcia nie chciała mówić, powtarzała tylko bardzo agresywnie negatywne opinie na ich temat, bez szczegółów, ot jakieś pojedyncze historyjki, że kazali rower prowadzić Polakowi w sobotę, że "oj dziecko, Żydzi to się dali we znaki". Więcej nie mogłam wyciągnąć. Nie dało się. A potem, kilka lat temu, we wsi mojej babci burzyli w jednym z gospodarstw (w rodzinie) stodołę. Okazało się, że pod tynkiem są macewy. Cała ściana stodoły była z macew. Cisza. Nikt nic nie mówi, nikt nie komentuje, wszyscy nabierają wody w usta. Taka to jest społeczność.
I do dziś nic nie wiem o żydowskiej historii miasteczka, w którym wychował się mój dziadek (ur. 1927, zm. 1997), w którym mieszkała moja prababka. Nie pamiętam pradziadka, nie znam, nie wiem, co się z nim stało. Nie dokopałam się do żadnych papierów, śladów. Kiedyś próbowałam, ale a to spaliła się plebania, a to zaginęły w jakiś sposób te dokumenty... Babcia ma tylko nieliczne małe zdjęcia.
I dlatego tak bardzo czekałam na tę książkę, tak bardzo jej potrzebowałam. Cieszę się, bo Pamuła pokazała mi skrawek tego świata, który podskórnie gdzieś we mnie jest. Może ten Żelechów nie zajmuje za dużo miejsca w treści, ale co nieco już wiem, wiem więcej. Aż chciałabym pojechać z tą książką do babci i wypytać ją o te nazwiska, o te rodziny, o jej wspomnienia.
Ale to nic nie da. Babcia nie chce mówić.
To nie jest opinia, to strumień wspomnień, bo z miejscami opisanymi w książce mam swoje naiwne dybuki.
więcej Pokaż mimo toŻelechów - miasteczko z dworcem PKS w samym rynku. Rynek w "kocich łbach", czyli z gęsto ułożonymi, wypukłymi kamieniami, po których ciężko się szło, a autobusy PKS podskakiwały, aż zbierało na mdłości. Na tym dworcu, na tym rynku przez lata wysiadałam z rodzicami z...