Dziennik kasztelana
- Kategoria:
- literatura piękna
- Tytuł oryginału:
- Deník kastelána
- Wydawnictwo:
- Stara Szkoła
- Data wydania:
- 2017-01-27
- Data 1. wyd. pol.:
- 2017-01-01
- Liczba stron:
- 220
- Czas czytania
- 3 godz. 40 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788394079087
- Tłumacz:
- Mirosław Śmigielski
- Tagi:
- arystokracja humor literatura czeska niebezpieczeństwo powieść obyczajowa przygoda relacje rodzinne tajemnica
Ta powieść chwyta za gardło i trzyma do ostatniej strony!
Zmęczony metropolią Wiktor wyjeżdża z Pragi, by zostać kasztelanem morawskiego zamku. Pragnie odnaleźć wewnętrzną równowagę i zażegnać kryzys małżeński. Jednak wizja spokojnego życia wśród zabytkowych mebli i dzieł sztuki szybko odchodzi w zapomnienie. Na zamku czeka dość zagadkowy personel oraz… demony przeszłości.
Tajemnicze odgłosy i niewyjaśnione zdarzenia przejmują władzę nad Wiktorem i jego rodziną. Czy mają swoje wytłumaczenie? Czy racjonalny umysł Wiktora rozwikła tajemnicę zamku?
Pamiętajcie: niczemu się tutaj nie dziwcie!
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Muflon zabiera głos
„Dziennik kasztelana” Evžena Bočka to lektura na jedno popołudnie. Jest pierwszą książką autora, trzynaście lat młodszą od „Ostatniej arystokratki“. Napisany lekko i ze swadą pamiętnik świeżo upieczonego kustosza zamku na Morawach w momencie wydania przeszedł bez echa, jednak sukces kolejnych książek Bočka skłonił wydawnictwo „Stara Szkoła” do zaprezentowania nam tego debiutu. Jako że nie czytałam „Ostatniej arystokratki", nie miałam wobec „Dziennika" żadnych oczekiwań i podejrzewam, że jest to komfortowa sytuacja. Nie wywołał u mnie salw śmiechu, ale parę razy się roześmiałam, bo ma Boček dar obserwacji i trafnych puent. Opowiada w dobrym tempie, bez fałszywych nut i całkiem zgrabnie buduje atmosferę tajemnicy. Językowo rozkręca się bardzo ładnie tylko w kilku sarkastycznych akapitach, gniewno-ironicznych tyradach przeciw „fabulacjom improwizowanym przez regimenty karciarek" i współczesnej kulturze: że nie chodzę do kina na głupie, amerykańskie szmiry, że nie oglądam rakotwórczej telewizji, że nie słucham eunuchów z radia, że nie zamierzam podziwiać kupy piasku albo zakonserwowanego cielęcia jako dzieł sztuki, że nie czytam współczesnej literatury, która przeraża mnie równie bardzo jak rak prostaty..., ale jak dla mnie to wystarczy, żebym miała ochotę spróbować i późniejszych książek pisarza. Warto jeszcze raz zaznaczyć, że jest to naprawdę niewielka książeczka, objętościowo raczej nowela niż powieść, dwie godziny czytania, pod warunkiem, że w międzyczasie zrobimy sobie przerwę na kawę.
Evžen Boček, tak jak jego bohater, jest kasztelanem morawskiego zamku, barokowego kompleksu pałacowo-ogrodowego w malutkich Miloticach. Trzeba przyznać, że to czeskie słowo kasztelan na określenie współczesnego zarządcy zabytku jest dużo ciekawsze niż jego polski odpowiednik. I najbardziej w trakcie lektury żałowałam, że nie zapoznałam się z czeskim pisarzem rok wcześniej, bo w ubiegłego lata byłam w tym stadzie muflonów co się przez Bočkowy, niezwykle piękny zamek przewinęły (serdecznie polecam, choć jako turysta z psem, buszowałam jedynie po ogrodach, warzywniku, pomarańczarniach, stajniach i... cukierni, z pominięciem zamkowych wnętrz i teraz nie wiem, czy budząca grozę w „Dzienniku" Maria-Arnoszta ma swój realny odpowiednik. Nie skorzystałam też z może najfajniejszej mitolickiej atrakcji, czyli możliwości wypożyczenia barokowego stroju i przespacerowania się zielonymi alejami w sukni z krynoliną).
„Dziennika kasztelana" trafił jeszcze w jedną moją indywidualną obsesję, wykorzystując wpisany w popkulturę chyba od czasów „Omenu"(1976 rok) stereotyp i strasząc czytelnika rottweilerami. Jako wielbiciel rasy, zawsze gdy ją spotykam, na ekranie, czy w literaturze, przeżywam psujące nastrój rozczulenie, i gdy „złe" psy szczerzą zęby w konfrontacji z dobrymi bohaterami, drżę o los niewłaściwej strony. Nie taki rottweiler straszny jak go Evžen Boček maluje!
Polecam jako przyjemną rozrywkę, wszystkim, którzy lubią prozę bez pozy, zwiedzanie zamków i kraju naszych południowych sąsiadów, zaś obowiązkowo dla tych, co zawędrują w okolice Milotic (ta przyroda, te zabytki, te dni otwartych piwnic!).
Agnieszka Ardanowska
Oceny
Książka na półkach
- 806
- 507
- 135
- 26
- 24
- 17
- 17
- 16
- 15
- 15
Opinia
Kasztelan zamku na Morawach to takie skrzyżowanie kustosza z dyrektorem administracyjnym. Przynajmniej tak mi się wydaje.
Kasztelanem zostaje, chyba trochę z przypadku, bohater i narrator w jednej osobie. Pisuje on, nie zawsze regularnie, swój dziennik z pobytu w nowym miejscu, bo jako prażanin staje nagle w obliczu zupełnie innego świata. Ale - niczemu nie należy się dziwić - i z tą dewizą trwa na zamku mimo wielu przeciwności - spraw rodzinnych, problemów zdrowotnych, lokalnych władz i lokalnych układów, pracowników...
To nie jest książka pełna humoru, jak cykl o arystokratce tegoż autora. Jest to jednak bardzo prawdziwe widzenie świata postkomunistycznego, pełnego sprzeczności i dziwactw w atmosferze starego zamku, pełnego trzasków, kroków, starych mebli i starych właścicieli lub administratorów. Jest to też studium wsiąkania w szczególnego rodzaju pracę głównego bohatera, Wiktora.
Jest to też podsumowanie dotychczasowego życia i zmiany priorytetów. Potrzeba dostrzeżenia, że wielkie, ważne inteligenckie (i nie tylko) potrzeby nijak się mają do prawdziwych potrzeb człowieka, nawet wykształconego. I dlatego jako kwintesencję powieści zacytuję monolog Wiktora po kłótni z żoną:
"Tylko dlaczego, do cholery, wciąż nie może zrozumieć, że to, czego tak jej brakuje, to same niepotrzebne rzeczy? Po co jej to wszystko? Cała ta quasi-kultura, koślawe pląsy beznogich artystów, wszystkie te gadki o gównie?
Owszem, zmieniłem się. Mnie to już po prostu nie interesuje.
A jej argumenty, że karłowacieję mentalnie, są śmieszne. Że nie czytam gazet i nie jestem ciekaw, na którym końcu świata jakieś zero pierdnęło, ze nie chodzę do kina na głupie, amerykańskie szmiry, że nie oglądam rakotwórczej telewizji, że nie słucham eunuchów z radia, że nie zamierzam podziwiać kupy piasku albo zakonserwowanego cielęcia jako dzieła sztuki, że nie czytam współczesnej literatury, która przeraża mnie równie mocno jak rak prostaty, że zbytecznym wydaje mi się posiadanie poglądu na każdy bzdet, że wolę naprawić spłuczkę w kiblu niż słuchać bzdur o postmodernistycznej cywilizacji globalnej, że dziesięciominutowa rozmowa z Fialą [ogrodnik i pijak] daje mi sto razy więcej przyjemności niż semestr funkcjonalizmu, że nigdzie się nie wpycham i nie przedzieram...
Jeśli według niej to wszystko oznacza rozwój duchowy - to owszem, przyznaję, że karłowacieję. I zdecydowanie zamierzam karłowacieć dalej".
Warto, warto przeczytać.
Kasztelan zamku na Morawach to takie skrzyżowanie kustosza z dyrektorem administracyjnym. Przynajmniej tak mi się wydaje.
więcej Pokaż mimo toKasztelanem zostaje, chyba trochę z przypadku, bohater i narrator w jednej osobie. Pisuje on, nie zawsze regularnie, swój dziennik z pobytu w nowym miejscu, bo jako prażanin staje nagle w obliczu zupełnie innego świata. Ale - niczemu nie należy się...