Duszny kraj
- Kategoria:
- poezja
- Seria:
- Poezje
- Wydawnictwo:
- Biuro Literackie
- Data wydania:
- 2017-02-20
- Data 1. wyd. pol.:
- 2017-02-20
- Liczba stron:
- 352
- Czas czytania
- 5 godz. 52 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788365125439
- Tłumacz:
- Filip Łobodziński
- Tagi:
- nagroda Nobla literatura amerykańska poezja amerykańska piosenka amerykańska
To pierwsza tego typu publikacja laureata literackiej Nagrody Nobla. Każdy z ponad 120 utworów został opatrzony krótkim komentarzem. Z "Like a Rolling Stone", przetłumaczonego – brawurowo – jako "Jak błądzący łach", dowiadujemy np.: "Sześć minut i legenda. Po wysłuchaniu tego singla w radiu Frank Zappa ponoć oświadczył: 'Załatwione, już nic nie muszę'. A potem pojął, że poza nim niewielu odebrało sygnał nowego myślenia, dlatego sam musiał zacząć nagrywać". Nie mamy wątpliwości, że przygotowywana przez Filipa Łobodzińskiego książka już jest legendą i po jej wydaniu tłumacz będzie mógł mówić "Załatwione, już nic nie muszę"!
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Książka na półkach
- 143
- 79
- 38
- 10
- 6
- 5
- 4
- 4
- 4
- 2
Cytaty
Imię me nic nie znaczy / nieważny mój wiek / pochodzę z prowincji / gdzie wichry i śnieg / tam mnie nauczono: / „prawa czcij i się módl” / b...
RozwińJak wiele dróg człowiek wciąż musi przejść / by człowiekiem mienić się mógł? / I jak wiele mórz gołąb przebyć ma wszerz / by piasek poczuć m...
Rozwiń
Opinia
TAK SOBIE KRWAWIĘ
Filip Łobodziński przekłada teksty Boba Dylana od niemal 40 lat, jednak do niedawna tłumaczenia te nie funkcjonowały w obiegu publicznym. Dopiero teraz, zbiegając się z niedawną Nagrodą Nobla, ukazuje publikacja książkowa, zawierająca aż 132 przekłady tekstów amerykańskiego barda. Nadarza się więc znakomita okazja, by przyjrzeć się jego twórczości na poważnie, w sposób pogłębiony. Dostajemy po polsku już nie nie pojedyncze utwory ani nawet pojedynczy album, a obszerny przegląd dorobku bogatego w treść, motywy, symbole, nawiązania. Cały literackie uniwersum.
Łobodziński występuje w tej publikacji w kilku rolach: jako tłumacz, ale też redaktor układu oraz autor przypisów. Słowem - jest przewodnikiem po świecie Dylanowskich opowieści. Wprowadzenie podziału na dwanaście bloków tematycznych uwydatnia dominanty obecne w twórczości Dylana. Oczywiście podział ten jest sprawą umowną i wiele utworów mogłoby znaleźć się w innych miejscach zbioru. Ale w ten sposób udało się wyeksponować takie motywy twórczości autora "Tęsknego jazzu o podziemiu" jak różne warianty gniewnej krytyki społecznej, rozmaite odcienie i etapy miłości, skomplikowane relacje z Bogiem, powracające wątki przemijania i samotności, trawestacje motywów wziętych z tradycji folkowej i dziedzictwa Pogranicza, czy wreszcie wizje w których Breughlowskie obrazowanie łączy się z portretem kraju w zmieniających się czasach. Dylan to bard swoich czasów, ale też czuły kochanek, mężczyzna porzucony i porzucający, chrześcijański neofita, wędrowny "dziad"-balladzista, a także po prostu starzejący się facet, rozliczający się z nieubłaganie kończącego się życia. Klarownie i mocno te znaczenia wybrzmiewają, a zestawione w ten sposób teksty niejako wspierają się nawzajem (ot, choćby przez powracające w kilku utworach te same zwroty).
Obok ogromnego rozstrzału tematycznego, pieśni Dylana to też rozmaitość środków wyrazu, kontekstów i nawiązań. Kłopot w tym, że nie wszystkie z nich zrozumiałe są nad Wisłą. Łobodziński, zdając sobie z tego sprawę, poszukuje niekiedy czytelniejszych, bardziej uniwersalnych symboli. Próbuje zaczepić teksty Dylana w rodzimym klimacie literackim, sięga do polskich idiomów i zwrotów. Na szczęście czyni to z wyczuciem, nie usiłując budować iluzji Dylana piszącego po polsku czy o Polsce, więc nie wpycha na siłę rodzimej scenografii czy topografii. Z wieloma z tych zabiegów można by dyskutować i ich odbiór jest w oczywisty sposób subiektywny. W większości wypadków pozornie ryzykowne pomysły tłumacza doskonale się sprawdzają. Łobodziński ma świetną rękę do nośnych, obrazowych zwrotów, które służą mu na zasadzie wytrychów: innymi słowami, innymi metaforami, buduje bliźniacze względem autorskich znaczenia. Tak funkcjonuje fenomenalne "w szarych pętach dżdżu" (or. "tangled up in blue" - dosł. "zaplątany w smutku"), które akustyką i symboliką odwołuje się nienachalnie i nie wprost do Leopolda Staffa. Podobnie działa zastąpienie "every grain of sand" przez "każde trawy źdźbło", gdzie wartością dodaną jest delikatność symbolu. Wreszcie - "jak błądzący łach" zamiast słynnego "toczącego się kamienia" w jednym z największych evergreenów Dylana. Brzmi jak profanacja - ale to pozór, bo ten przedziwny i jakże malowniczy zwrot kapitalnie się sprawdza i doskonale brzmi. To była pierwsza piosenka w tym zbiorze, przy której dopisałem sobie akordy. Takich celnych zabiegów translatorskich jest tu mnóstwo, co nie zmienia faktu, że w kilku przypadkach Łobodziński idzie zbyt daleko. To oczywiście sprawa indywidualnego odbioru, dlatego jeden czytelnik będzie uważał zastąpienie stanu Missisipi zwrotem "duszny kraj" za nadmiernie opisowe, inny widziałby w tym miejscu "Ciemnogród", a jeszcze inny uzna, że to zmiana zbędna. Trudno też zrozumieć zmianę Idiot wind w wiatr imbecylny. Zbyt dużym odstępstwem zdaje się przebudowa "Maggie's Farm" w "Firmę Ziuty", a także przemiana "Sad-Eyed Lady of The Lowlands" w "Smutnooką panią w sari" (tłumacz argumentuje to niemożnością przetłumaczenia "Lowlands", ale przecież "Highlands" ostało się w brzmieniu oryginalnym!). Być może do tych przekładów nie udało się znaleźć innych kluczy, ale to nie poprawia oceny przyjętych rozwiązań. Z reguły jednak niuanse i wieloznaczności tych tekstów uchwycone są - nomen omen - koncertowo, a w niektórych miejscach odpowiedni dobór słów tworzy nowe skojarzenia. Na przykład polskie "stuknąć", oprócz wykorzystania formy "stuknięty" (w oryginale "to stone" i "stoned") niesie też ze sobą żartobliwe znaczenie nieobecne w oryginale. Pan Wąs zamiast Jonesa też staje się nazwiskiem znaczącym.
Łobodziński zresztą wiele swoich decyzji wyjaśnia w przypisach, dzięki czemu mamy wgląd w niektóre spośród zawiłości tekstów. Przypisy te stanowią same w sobie fascynującą lekturę, przybliżającą tak twórczość jak i życiorys barda zza oceanu. Mnóstwo przytoczonych tam historii i uwag to świadectwo wieloletniego i wnikliwego zgłębiania meandrów tych pieśni. Tropy biograficzne, nieprzebrane nawiązania literackie, folkowe, religijne, polityczne i historyczne tworzą sieć kontekstów, której Łobodziński rzecz jasna nie objaśnia wyczerpująco, ale uwrażliwia na te drugie i kolejne dna i znaczenia. Reszta należy do nas samych - czy będziemy Dylana czytać i słuchać.
No właśnie a propos słuchania - zasadniczo utwór Dylana to pewien komplet, który składa się z tekstu, melodii i niepodrabialnego wykonania. Czy wobec tego jest sens te teksty czytać? Moim zdaniem jak najbardziej. Dlatego, że przekład, likwidując barierę językową pozwala skupić się na treści, a w przypadku twórczości tak nabrzmiałej znaczeniami właśnie dopiero forma drukowana pozwala na wnikliwą lekturę. Dylan, traktuje rytm tekstu w specyficzny, swobodny sposób, a Łobodziński pieczołowicie ten rytm odtwarza. Nie jest to więc twórczość łatwa w czytaniu. Ale warto się z nią zmierzyć i odkryć bogactwo tego przekazu choćby z odsłuchem oryginałów (wtedy łatwiej docenić wspomnianą wierność rytmiczną). Już otwierający "Tęskny jazz o podziemiu" powala kondensacją i dynamiką wersów ostrych jak krótkie serie z karabinu. Na wskroś epicka i kapitalnie przełożona jest gorzka i gniewna opowieść o niesłusznie skazanym za zabójstwo bokserze Rubinie "Hurricane'ie" Carterze. Wyrazisty rytm unosi ciąg osobistych refleksji podsumowanych genialnym w swojej prostocie zdaniem "Nie myśl już, jest jak jest" ("Don't think twice, it's alright"). Bez trudu bronią się "Czasy nadchodzą nowe" i ładnie dwuznaczny kluczowy zwrot w słynnym "Odpowiedź unosi wiatr". Ale najlepsza jest chyba kaskada obrazów zebranych pod mistrzowsko przełożonym szyldem "Oj tam, stara (tak sobie krwawię") ("It's alright, Ma (I'm only bleeding)"). To cały Dylan - gorzki i poważny, ale jednocześnie błyskotliwie ironiczny. A Łobodziński jest najlepszy w takich właśnie błyskotliwych zwrotach. Trafił swój na swego, a nam pozostaje się cieszyć, że ten wyjątkowy twórca trafił na tak znakomicie rozumiejącego go tłumacza.
___
www.ZaOkladkiPlotem.pl : Rzetelne recenzje od 2011 r.
TAK SOBIE KRWAWIĘ
więcej Pokaż mimo toFilip Łobodziński przekłada teksty Boba Dylana od niemal 40 lat, jednak do niedawna tłumaczenia te nie funkcjonowały w obiegu publicznym. Dopiero teraz, zbiegając się z niedawną Nagrodą Nobla, ukazuje publikacja książkowa, zawierająca aż 132 przekłady tekstów amerykańskiego barda. Nadarza się więc znakomita okazja, by przyjrzeć się jego twórczości na...