Everyman

Okładka książki Everyman
Philip Roth Wydawnictwo: Czytelnik literatura obyczajowa, romans
168 str. 2 godz. 48 min.
Kategoria:
literatura obyczajowa, romans
Tytuł oryginału:
Everyman
Wydawnictwo:
Czytelnik
Data wydania:
2008-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2008-01-01
Liczba stron:
168
Czas czytania
2 godz. 48 min.
Język:
polski
ISBN:
9788307031392
Tłumacz:
Jolanta Kozak
Tagi:
Literatura współczesna historia 15w
Średnia ocen

                6,7 6,7 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,7 / 10
182 ocen
Twoja ocena
0 / 10

Opinia

avatar
351
126

Na półkach:

początek, Środek, stent, Koniec

Dziś o dziele autora uważanego za jednego z najwybitniejszych i najpopularniejszych XX-wiecznych prozaików amerykańskich, wymienianego jednym tchem obok takich nazwisk jak D. DeLillo, J. Updike, T. Pynchon czy C. McCarthy.

To moje drugie – po „Nemezis” - spotkanie z Philipem Rothem. Prawdę mówiąc, sięgnąłem po tę książkę (tak szybko) ze względu na (małą) objętość oraz przykuwającą uwagę okładkę. Jak moje niecne motywacje okazują się płytkie, tak na szczęście zawartość tej krótkiej historii porównać można do dwumetrowej głębokości basenu. Innymi słowy, jest się gdzie zanurzyć. To gorzkie odmęty życia.

W jednych z najpiękniejszych, uważam, wersów, jakie ostatnimi czasy spłodziła popkultura, zawiera się istota „Everymana”. W „I Am Mine” Eddie Vedder śpiewa, a właściwie deklamuje owe znamienne słowa:

I know I was born and I know that I'll die
The in between is mine
I am mine

To nie tylko treść tej noweli, to również moje credo, które noszę od dawna głęboko w sercu, bo skoro majsterkowanie przy początku i końcu leży poza kompetencjami człowieka, zostaje mu (tylko) środek. Czym więc wypełnił go nasz Everyman? Jaka była jego droga ku ostatniemu przystankowi? Słodka, z czasem słona, a im bliżej końca, tym bardziej gorzka…

Tym razem bohaterem książki Rotha nie jest Nathaniel Zuckerman tylko bezimienny mężczyzna, wygodnie umoszczony w amerykańskiej klasie średniej, w jej górnej połówce, o którym narrator zawsze mówi po prostu "on". To, co łączy protoplastę z samym autorem to data urodzin – obaj przyszli na świat w 1933 r. – oraz to, że dobiegając 60-tki przeżyli szereg dramatów osobistych. Ale to i tak nie ma większego znaczenia, próżno wywiadywać się kolejnych szczegółów z życia tytułowej postaci, bo to po prostu… Everyman.

Everyman to (niewierny) mąż, (wyrodny) ojciec, (zawistny) brat, (gorący) kochanek, (nieudany) syn. Trzykrotny rozwodnik. Nieźle (a nawet bardzo dobrze) odnajdujący się w nowojorskiej branży reklamowej, nienarzekający na pustki w portfelu. Zafascynowany ojcem, potem bratem. Wiedział dobrze, jak wyglądają szpitale. Nie miał za bardzo czasu tego zapomnieć. Po przejściu na emeryturę chciał wreszcie realizować swoją pasję – malowanie.

Nowela zaczyna się od pogrzebu… głównego bohatera – grafika reklamowego. Żegna go garstka krewnych i znajomych. Zmarł w dojrzałym wieku (dożył siedemdziesiątki), z bagażem wielu doświadczeń, ale też z zapleczem materialnym, pozwalającym mu na wygodne życie w sile wieku. (A w międzyczasie Roth wplata dodatkowy wątek, serwując nam pasjonującą anegdotę o fachu jubilera…) Od samego więc początku czytelnik zna zakończenie... bo czyż tak właśnie w życiu nie jest? Życie to po prostu gwarant śmierci. Od zawsze tak uważałem, a „Everyman” Rotha tylko stempluje tę tezę.

Tak wygląda początek utworu, bo potem pochówek się kończy, a w miejsce żegnających Everymana bliskich, na scenę wkracza wszechwiedzący narrator, który to już do końca dzieła zajmuje się swoim „podopiecznym”. Warto też zaznaczyć, iż opowieść nie przebiega chronologicznie. Skaczemy wręcz po różnych okresach i latach ważnych dla danych postaci. Dopiero po przeczytaniu całości można zbudować sobie obraz naszego tytułowego bohatera.

„Everyman” Philipa Rotha nawiązuje tytułem do średniowiecznego angielskiego moralitetu anonimowego autora, którego bohaterem był bezimienny Każdy, którego losy odzwierciedlały życie wszystkich ludzi; miały być przykładem, ale i przestrogą. Piętnastowieczny utwór dotyczył motywu śmierci dojrzałego mężczyzny, który większość życia miał już za sobą, a teraz jedynie zdaje z niego relację. Tak więc protoplasta Rotha jest Każdym współczesnym czasów, a wszechwiedzący narrator – książkowym synonimem Boga.

„Everyman” odziera ze złudzeń - tu jak coś może się nie udać, to rzeczywiście się nie udaje. To historia niezwykle prosta, a przez to tak autentyczna. Bez mamienia odbiorcy górnolotnymi zwrotami. Ponadto autentyczni bohaterowie – z krwi i kości - nie robią niczego na pokaz, nie w głowie im popisy przed czytelniczą publiką, po prostu łykają codziennie prozę. Jedni lepszego, inni gorszego zdrowia. „Everyman” podkreśla, że życie ludzkie usłane jest chorobami, które zazwyczaj występują stadnie. Przypominają o istotności życia tak samo dobrze, jak dzwonek o końcu lekcji.

A im więcej chorób, im dłuższa egzystencja, tym widmo śmierci coraz bliższe. Dla każdego z nas. Everyman co prawda stykał się ze śmiercią wielokrotnie i na różne sposoby, zarówno w dzieciństwie, w sile wieku, jak i u progu starości, ale na niewiele mu się to zdało. Bo choć protoplasta mógł pozwolić sobie na starzenie się w wygodnych warunkach (dom blisko plaży albo rezydencja na osiedlu dla emerytów; pieniądze na operacje), to przecież nikt jeszcze nie znalazł remedium na kruszejące mimowolnie ciało – to swoiste naczynie na duszę. Z biegiem czasu odchodzą na bok zarówno osiągnięcia zawodowe, jak i te łóżkowe Everymana. Przesłania je nieuchronna rzeczywistość, czyli systematycznie pogarszające się zdrowie, ułomność i wreszcie – zależność od innych. Roth jest przy tym bezlitośnie sugestywny: z dawną miłością Everymana do pływania i obecnym domu przy plaży wygrywa jednogłośne strach przed wodą, nieufność wobec własnego ciała, a nauka malowania to właściwie tylko pretekst do rozmów z podobnymi sobie, starszymi ludźmi, których „osobiste biografie nie różniły się już od kart pacjenta, a wymiana danych medycznych przesłoniła wszelkie inne tematy konwersacji”.

„Mamy tylko ciało, które rodzi się i umiera na wzór innych ciał, które żyły i poumierały przed nami.”

Książka podejmuje temat zmagania się ze starością oraz oswajania się ze śmiercią, z którą tak naprawdę oswoić się nie da. Roth koncentruje też uwagę odbiorcy na coraz bardziej niedoskonałym, niesłuchającym się nas ciele. To również pewność porządku rzeczy (wyrastania i usychania), która budzi we wszystkich – bez wyjątku – przerażenie, „bo najsilniejszym niepokojem życia jest śmierć.”

A mimo to tytułowa postać cały czas jest sobą, do końca taką pozostaje, tj. bezimienna a jej żywot zwyczajny. To właśnie ten czynnik spodobał mi się w niej najbardziej.

„Everyman” jest też opowieścią o ludzkich lękach, słabościach i potrzebach. O marzeniach o wieczności, o walce z popędami, o kultywowaniu wspomnień, żałowaniu przeszłości i wątpliwościach co do przyszłości. To doskonały przyczynek do refleksji, czy zrobiliśmy wystarczająco dużo dobrego, aby odchodzić w spokoju i z godnością. Czy Everyman na tyle dobrze sprawował się na tym łez padole, aby móc stąd odejść, zgasić za sobą światło i nie bać się nadchodzących ciemności? Oto jest pytanie. Utwór daje również „delikatną” przestrogę, aby przypadkiem nie spaprać sobie na dobre życia, nie dać się zwieść pozorom, doceniać to, co udało się już zrealizować i pielęgnować dobro, które dostajemy od innych. Zbudowanie książki na dwóch biegunach - młodości i starości – musiało doprowadzić do potężnej polaryzacji, w formie rozdzierającej tęsknoty zarówno za cielesnym, jak i duchowym dobrobytem, który z czasem bezpowrotnie odchodzi.

Po lekturze można dojść do wniosku, że jedni nie powinni pisać takich historii, a drudzy ich czytać. Ilu z nas nie pragnie - mimo wszystko - żyć w błogiej nieświadomości? Dla kogo zatem jest ta książka? Choć jestem stosunkowo młody, „Everyman” mocno mnie przygnębił, zdołował wręcz, bo co zdanie, to realizm. A co dopiero z ludźmi wieku średniego, o seniorach nie wspominając? A może, paradoksalnie, ten „Everyman” jest nam wszystkim potrzebny? Jak „Wielki marsz” Bachmana (Kinga) przyprawiał czytelnika o poczucie wyczerpania i nieustanny ból nóg, tak książka Rotha sprawia, że można poczuć się jakąś taką wątlejszą, bardziej chwiejną, narażoną na schorzenia istotą. Bo choroba to nieodzowny element „Everymana”.

Tak, jak przychodzi do nas (i po nas) choroba oraz śmierć, tak w życiu każdego z nas pojawia się ochota na taką prozę. Krótką, zwięzłą, życiową, bez ogródek. „Everyman” przygnębia jak nieuchronna starość, jest brutalny jak „nieznośna samotność” albo wyniszczająca choroba. Ale potrafi też wzruszyć. Kipi uniwersalnością.

Ta późna minipowieść Rotha zdaje się najlepiej potwierdzać, że stawiając stopę na ziemi, każdy z nas podejmuje jakże przewidywalną, a do tego bolesną grę, z góry ustalonym, beznadziejnym finałem. Roth przypomina, że śmierć jest pewna i zawsze niespodziewana. Dobra materialne ani późny wiek, czyli doświadczenie i w pewnym stopniu nasycenie, niczego nie zmienią. Ona przychodzi w sobie tylko znanym momencie. Nie da się przygotować na „bezwiedne przeniesienie w krainę nigdzie”.

Nasz Everyman, „gdyby kiedykolwiek postanowił napisać autobiografię, nadałby jej tytuł: Życie i śmierć pewnego męskiego ciała”.

Po więcej recenzji zapraszam na mój blog:
dobrakomplementarne.blogspot.com

początek, Środek, stent, Koniec

Dziś o dziele autora uważanego za jednego z najwybitniejszych i najpopularniejszych XX-wiecznych prozaików amerykańskich, wymienianego jednym tchem obok takich nazwisk jak D. DeLillo, J. Updike, T. Pynchon czy C. McCarthy.

To moje drugie – po „Nemezis” - spotkanie z Philipem Rothem. Prawdę mówiąc, sięgnąłem po tę książkę (tak szybko) ze...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    491
  • Chcę przeczytać
    473
  • Posiadam
    115
  • 2018
    10
  • Chcę w prezencie
    10
  • Ulubione
    8
  • 2017
    7
  • 2019
    6
  • USA
    4
  • 2019
    3

Cytaty

Więcej
Philip Roth Everyman Zobacz więcej
Philip Roth Everyman Zobacz więcej
Philip Roth Everyman Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także