Moje pierwsze spotkanie z ankhmorpokańską Strażą Miejską wypadło rewelacyjnie, w sumie nawet nie bardzo mnie to dziwi, ponieważ jeśli chodzi o Świat Dysku dotąd nie zdarzyło się inaczej...
Tym razem jednak Terry Pratchett serwuje nam... kryminał. Prawdziwy - z krwią i kośćmi, intrygą i zwrotami akcji, których nawet sami bohaterowie się nie spodziewają.
Kryminał z maczugą i toporem w tle - bo w wersji prosto z Ankh-Morpork, czyli magiczno-fantastycznej, przezabawnie-sarkastyczno-dowcipnej, krasnoludziej i trollowej, trochę wampirzej i wilkołaczej, a po części też człowieczej i chochlikowej - i to wszystko potwierdza, że Geniusz Terrego Pratchetta to jest COŚ czego nie da się opisać - to po prostu trzeba przeczytać!
Ale do rzeczy:
Samuel Vimes ze swoją Strażą w przededniu kolejnej (niewątpliwie krwawej) rocznicy Bitwy w Dolinie Koom  ma na głowie nie tylko wojny gangów, handlarzy narkotyków czy kradzież drogocennego obrazu, musi przede wszystkim rozwikłać zagadkę morderstwa w liczbie mnogiej...
Ktoś morduje Krasnoluda/y i chociaż niektórzy twierdzą, że "Krasnolud umarł bo za długo był żywy" wszystko wskazuje na to, że komuś bardzo zależy na zaostrzeniu konfliktu na linii Krasnoludy - Trolle... to w końcu oni stanowią strony, które tysiące lat temu walczyły ze sobą w Dolinie Koom.
Ktoś chce doprowadzić do wojny.
Kto i dlaczego?
Ja już wiem.
Wiem również, że niedługo wrócę do Samuela Vimesa i jego Straży, ponieważ apetyt rośnie w miarę czytania, a pierwszy kąsek był przepyszny.

Moje pierwsze spotkanie z ankhmorpokańską Strażą Miejską wypadło rewelacyjnie, w sumie nawet nie bardzo mnie to dziwi, ponieważ jeśli chodzi o Świat Dysku dotąd nie zdarzyło się inaczej...
Tym razem jednak Terry Pratchett serwuje nam... kryminał. Prawdziwy - z krwią i kośćmi, intrygą i zwrotami akcji, których nawet sami bohaterowie się nie spodziewają.
Kryminał z maczugą i...