rozwińzwiń

Dysonans

Okładka książki Dysonans Ewa Stachniak
Okładka książki Dysonans
Ewa Stachniak Wydawnictwo: Świat Książki literatura piękna
336 str. 5 godz. 36 min.
Kategoria:
literatura piękna
Wydawnictwo:
Świat Książki
Data wydania:
2009-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2009-01-01
Liczba stron:
336
Czas czytania
5 godz. 36 min.
Język:
polski
ISBN:
9788324711567
Tagi:
romans historia Krasiński
Średnia ocen

5,8 5,8 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
5,8 / 10
131 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
309
64

Na półkach: ,

"Dysonans" czytało mi się zaskakująco dobrze, chociaż dużo w nim poezji i listów. Językowo należy do języka angielskiego, ale kulturowo do języka polskiego. Stachniak napisała książkę zaliczającą się do nurtu herstory. Opisuje niełatwe życie Krasińskiego i jego ukochanych. Z jednej strony, Delfina – miłość prawdziwa. Z drugiej, Eliza – miłość z przymusu. Tym samym autorka poruszyła wątek Polek w kulturze francuskiej. I Eliza, i Delfina zostały przedstawione jako niespełnione twórczynie.
Trudne są i niezrozumiałe drogi poety romantycznego, aczkolwiek autorka opowiada tę historię delikatnie i drobiazgowo. To nie jest na pewno łatwe zadanie, jednak Stachniak mu podołała, moim zdaniem. Rozprawiła się z mitem poety oraz miłości romantycznej, chociaż każdy z bohaterów jest w jakiś sposób w miłość uwikłany.
Muszę przyznać, że z początku w ogóle nie rozumiałam, kto jest kim w utworze i co się dzieje. Do tego, postać Krasińskiego jak dla mnie zbyt papierowa. Myślałam, że będzie brylować, aczkolwiek tak się nie stało. Jak dla mnie wyszedł on na człowieka, który kompletnie nie wie czego chce i jest za bardzo pogubiony w życiu.
Życie XIX - wiecznej inteligencji po powstaniu listopadowym na emigracji... Tym samym przemycone zostały przez autorkę ówczesne obyczaje i poglądy polityczne. Romans obyczajowy? Mi się jednak zdaje, że tu nikt nikogo nie kocha i nie obdarza szacunkiem. Wszyscy są smutni i pogubieni. Bohaterowie niby wspólnotowo, ale jednak bez wspólnoty dusz, samotnie przeżywają ból epoki romantyzmu. I Delfina, i Eliza wydają się naiwne. Delfina niby doświadczona, a jednak... Daje się uwieść urokowi Krasińskiego, staje się jego muzą. Eliza zaś daje się omamić koncepcji poświęcenia w małżeństwie. Widzi w mężu wielkiego poetę, mistrza. Wychowała się, bowiem w atmosferze szacunku wobec sztuki. Wydaje się, że w całej powieści jest najbardziej poszkodowana. Wierzyła, bowiem naiwnie w platoniczną miłość Delfiny i Zygmunta. Staje się zupełnie dojrzałą kobietą, rozpoznaje kim jest, gdy wyzbywa się wszelkich złudzeń. Eliza zawsze była po stronie życia, ponieważ była młoda i urodziła zdrowego syna.
"Kobiety traktują seks w kategoriach moralności i grzechu, a mężczyźni w kategorii swojej męskości" dlatego w pewnym momencie Delfina składnia się ku "Czystej miłości. Czystej, jasnej. To nasze zbawienie". Odchodzi, gdy dowiaduje się o ciąży Elizy. Postać Delfiny jest w powieści reinterpretowana – widzimy ją z perspektywy Elizy, Zygmunta i jej samej. Zdaje się, że nie może urodzić i wychować zdrowego dziecka z powodu przemocy w małżeństwie. Co więcej, Delfina naiwnie wierzyła w fikcję rodziny Krasińskich. Ta fikcja upada, gdy okazuje się, że Eliza spodziewa się drugiego dziecka.

"Dysonans" czytało mi się zaskakująco dobrze, chociaż dużo w nim poezji i listów. Językowo należy do języka angielskiego, ale kulturowo do języka polskiego. Stachniak napisała książkę zaliczającą się do nurtu herstory. Opisuje niełatwe życie Krasińskiego i jego ukochanych. Z jednej strony, Delfina – miłość prawdziwa. Z drugiej, Eliza – miłość z przymusu. Tym samym autorka...

więcej Pokaż mimo to

avatar
440
376

Na półkach:

Nie zachwyciła mnie ta opowieść o leniwym życiu polskiej artystokracji, która z trudem nadawał sens temu co ich otaczało. Po raz kolejny przekonałam się, że konwenanse były na pokaz, podobnie jak zasady i dobre obyczaje. Trochę to także opowieść o tym jak łatwo można zniszczyć drugiego człowieka, ale trochę też wyjaśnia znaczenie niektórych wierszy naszego narodowego wieszcza Zygmunta Krasińskiego.

Nie zachwyciła mnie ta opowieść o leniwym życiu polskiej artystokracji, która z trudem nadawał sens temu co ich otaczało. Po raz kolejny przekonałam się, że konwenanse były na pokaz, podobnie jak zasady i dobre obyczaje. Trochę to także opowieść o tym jak łatwo można zniszczyć drugiego człowieka, ale trochę też wyjaśnia znaczenie niektórych wierszy naszego narodowego...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1158
765

Na półkach: ,

Zygmunt Krasiński nigdy nie był moim ulubionym romantykiem. Zawsze uważałam go za stawiającego się ponad wszystkimi człowieka, Polaka, patriotę. Złości mnie tak bardzo jego postać, że właściwie nie potrafię nic konstruktywnego napisać na temat powieści.
Jest w strukturze powieści coś, co mnie początkowo urzekło, a później zniechęciło.

Zygmunt Krasiński nigdy nie był moim ulubionym romantykiem. Zawsze uważałam go za stawiającego się ponad wszystkimi człowieka, Polaka, patriotę. Złości mnie tak bardzo jego postać, że właściwie nie potrafię nic konstruktywnego napisać na temat powieści.
Jest w strukturze powieści coś, co mnie początkowo urzekło, a później zniechęciło.

Pokaż mimo to

avatar
57
25

Na półkach: ,

Zygmunt Krasiński. Eliza Branicka i Delfina Potocka- historia banalna i stara jak świat. Miłosny trójkąt z historią w tle opisany przez Ewę Stachniak z właściwą jej wnikliwością i wrażliwością. Autorce udało się wlać życie w papierowe postacie, choć mam wrażenie, że nie było to łatwe zadanie.
Książkę czyta się szybko i bezboleśnie. Polecam wielbicielom polskiego romantyzmu- świetnie oddaje klimat epoki, ukazuje irytujące dziś dylematy XIX-wiecznych emigrantów rozczarowanych po upadku powstania listopadowego.

Zygmunt Krasiński. Eliza Branicka i Delfina Potocka- historia banalna i stara jak świat. Miłosny trójkąt z historią w tle opisany przez Ewę Stachniak z właściwą jej wnikliwością i wrażliwością. Autorce udało się wlać życie w papierowe postacie, choć mam wrażenie, że nie było to łatwe zadanie.
Książkę czyta się szybko i bezboleśnie. Polecam wielbicielom polskiego...

więcej Pokaż mimo to

avatar
528
518

Na półkach: ,

Miłość romantyczna, nieudany zryw narodowy, Wielka Emigracja, Mickiewicz, Słowacki, Krasiński, Chopin, to tylko niektóre hasła związane z epoką literacką — romantyzmem. Dla nielicznych jest to epoka wspaniała, dla wielu zaś niezrozumiała. Myślę tu przede wszystkim o uczniach, którzy muszą zmierzyć się z "Panem Tadeuszem", "Dziadami", "Konradem Wallenrodem", "Kordianem", "Nie-boską komedią" i wieloma innymi dziełami polskich romantyków.

Do napisania "Dysonansu" zainspirowały Ewę Stachniak wydane w 1975 roku "Listy do Delfiny Potockiej". I o ile pomysł był rewelacyjny, o tyle z wykonaniem trochę gorzej. Byłam pod urokiem "Ogrodu Afrodyty" tejże autorki, jednak "Dysonans" nie do końca spełnił moje oczekiwania i tak naprawdę ciężko jest mi określić, dlaczego? Niewątpliwie powieść jest świetnie napisana i dobrze oddaje ducha epoki. Jej bohaterami są ludzie zagubieni, nie tylko ze względu na historię Polski, ale również zagubieni w swoich uczuciach. Autorka nakreśliła bardzo wyraziste portrety psychologiczne postaci pierwszoplanowych oraz epizodycznych. Obok Zygmunta Krasińskiego, Delfiny Potockiej i Elizy Branickiej poznajemy, chociażby tylko z rozmów toczących się pomiędzy bohaterami, szereg kluczowych postaci tamtych czasów, między innymi Chopina, Mickiewicza, Towiańskiego, Słowackiego, Delaroche. Bardzo dobrze odzwierciedlone zostało tło społeczno-obyczajowe i polityczne. Plastyczne opisy sprawiają, że ma się wrażenie uczestniczenia w przedstawianych zdarzeniach. A ze względu na specyfikę epoki lektura nie należy do najłatwiejszych.

Tytułowy dysonans, to rozdźwięk pomiędzy miłością romantyczną a miłością rzeczywistą. Dla poety przesiąkniętego ideałami epoki, wyobrażenie miłości jest najważniejsze; Delfina jest jego muzą, natchnieniem, idealizuje ją; Eliza należy do codzienności, do świata, który nie jest ważny dla romantyka. Zygmunt, to taki "czarny charakter" powieści. To on, pomimo tego, że ma rodzinę: żonę, syna, kolejne dziecko w drodze, wpada na "genialny" pomysł swoistego trójkąta. Proponuje, żeby we trójkę zamieszkali w Nicei w dwóch sąsiadujących willach. Dodatkowo uważa, że jeżeli żona będzie mówiła o Delfinie, jako o swojej przyjaciółce będzie mógł bezkarnie spotykać się z kochanką. Kobiety Krasińskiego też nie należą do świętych. Była pani Potocka, mimo początkowemu zerwaniu znajomości z Zygmuntem, zgadza się na zaproponowany przez niego układ; nie widzi w nim nic niestosownego. Branicka również zgadza się na fanaberie męża, ponadto o drugiej ciąży powiadamia go dwa miesiące przed planowanym rozwiązaniem.

Jak już wspominałam, "Dysonans" nie przypadł mi do gustu, ale jestem pod wrażeniem "Ogrodu Afrodyty", dlatego nie jest to moje ostatnie spotkanie z twórczością Ewy Stachniak.

Miłość romantyczna, nieudany zryw narodowy, Wielka Emigracja, Mickiewicz, Słowacki, Krasiński, Chopin, to tylko niektóre hasła związane z epoką literacką — romantyzmem. Dla nielicznych jest to epoka wspaniała, dla wielu zaś niezrozumiała. Myślę tu przede wszystkim o uczniach, którzy muszą zmierzyć się z "Panem Tadeuszem", "Dziadami", "Konradem Wallenrodem",...

więcej Pokaż mimo to

avatar
13
10

Na półkach:

Słaba, nudna, co trzy strony człowiek się gubi. A przecież Polacy napisali tyle niezłych powieści historycznych. Wystraczylo sie od nich uczyc. Trudno uwierzyć autorowi, który wiec co myślała postać historyczna. Zadnej dramaturgi, tylko rozwlekła narracja.

Słaba, nudna, co trzy strony człowiek się gubi. A przecież Polacy napisali tyle niezłych powieści historycznych. Wystraczylo sie od nich uczyc. Trudno uwierzyć autorowi, który wiec co myślała postać historyczna. Zadnej dramaturgi, tylko rozwlekła narracja.

Pokaż mimo to

avatar
197
195

Na półkach:

http://zakurzone-stronice.blogspot.com/2015/05/muzyka-dysonansow-recenzja-ksiazki.html

Czasami ciężko jest zrozumieć romantycznego poetę. Zrozumieć! Większość ludzi na sam jego widok podrapie się w głowę i zdroworozsądkowo pomyśli, że ma do czynienia z osobą, której do zdrowia psychicznego nieco brakuje, więc będzie się starał omijać taką osobę z daleka. Nawet ja, osoba na co dzień nurzająca się w klimatach rodem z romantycznych poematów i zafascynowana niezwykłością romantycznych opowieści, muszę przyznać, że mówienie co tydzień innej kobiecie o pokrewieństwie dusz jest już trochę... nie, tego, jeśli wiecie, co mam na myśli (chociaż z tygodniem przesadziłam, to do pana piję, panie Mickiewicz). Romantycy w większości zeszli z tego świata szybko i, tak jak marzył wokalista starego zespołu Alphaville, na zawsze zostali młodzi. Szczególnie w Polsce, gdzie romantyczność rozrosła się wyjątkowo bujnie, za sprawą rozbiorów i nieszczęsnego powstania listopadowego. Ci, którzy przeżyli, wyemigrowali, czując zagrożenie ze strony rosyjskich władz i zniechęcenie popowstaniowymi represjami. Wyjechali najwięksi, by nigdy już nie wrócić, by na wygnaniu utworzyć Wielką Emigrację, która przez kilka lat służyła tam niesiejącej Ojczyźnie. W Paryżu, Mekce emigrantów żyły takie sławy jak Fryderyk Chopin, Adam Mickiewicz, czy hrabia Adam Czartoryski, założyciel Hotelu Lambert, samozwańczy król emigracji i genialny strateg, który przewidział I Wojnę Światową na grubo osiemdziesiąt lat przed jej wybuchem.

Wśród nich do Paryża, oprócz Mickiewicza, miotającego się po świecie z coraz to nową kobietą, wyjechało wielu innych mistrzów pióra, wtedy tylko poetów, bo prozą mało kto sobie zawracał głowę, uważając ją za mniej romantyczną, więc gorszą. Romantyczne gryzipiórki, wśród skandali obyczajowych i kolejnych wizyt na salonach, kłóciły się zażarcie o miejsce w Trójcy Największych, a także o kształt przyszłej, odrodzonej Polski. Do poetyckich szranków stawali: opętany fałszywym, jak później się okazało, prorokiem Towiańskim wieszcz Adam Mickiewicz, który ostatecznie wygrał, bo jego poemat o rozpustnej Telimenie i Napoleonie idącym na Rosję w 1812 roku stał się narodową epopeją. Był też Słowacki, który bardzo chciał słowiańskiego papieża i którego matka za drugiego męża wzięła rosyjskiego generała. Z nimi chciało się mierzyć dwóch – teraz raczej razem zajmujących trzecie miejsce, bo badacze, jak zwykle, są podzieleni. Są nimi Zygmunt Krasiński, autor Nieboskiej Komedii i Cyprian Kamil Norwid, ulubiony poeta Jana Pawła II, ten, który napisał choćby słynny Fortepian Chopina. O ile Norwid przez całe życie przymierał głodem na paryskim bruku, to Krasiński dzielnie brylował w salonach i żył tak, jak na hrabiego przystało. We wszystkim – nawet w stosunkach z kobietami, które dla romantyków są podwójną trudnością.

A trudności w tej materii miał duże. Już od najmłodszych lat pałał miłością do różnych kobiet, a każda z nich była tą jedyną, tą wyśnioną i tak dalej, dopóki nie spotkał pięknej, nieszczęśliwiej Delfiny z domu Komar hrabiny Potockiej, której mąż okazał się psychopatycznym potworem, a córeczka umarła na szkarlatynę, pozostawiając kobietę w strasznej rozpaczy. Delfina miała opinię kobiety rozpustnej, zresztą była o wiele od Zygmusia starsza i jakkolwiek związek z nią był w epoce salonowej moralności i konwenansów po prostu niemożliwy. Dlatego Krasiński związał się małżeństwem z bogatą Elizą Branicką (potomkinią Franciszka Ksawerego Branickiego, targowiczanin, który – między innymi – doprowadził do upadku I Rzeczpospolitej i drugiego rozbioru),z którą, co prawda, miał kilka dzieci, ale dla której, niestety, nie przerwał romansu z Delfiną, pisząc codziennie do niej grube listy, zawierające wyznania miłosne, jakie tylko poeta mógł wymyślić. I co miała zrobić biedna żona? Jakby tego było mało, kazał się biednej Elizie zaprzyjaźnić i pokochać Delfinę i żeby tego dokonać, zaprosił je obie na wspólne wakacje do Włoch, w ten nieszczęsny 1846 rok, kiedy w Galicji doszło do rabacji, zmory, która do dziś wywołuje gęsią skórkę nie tylko u potomków polskiej arystokracji: chłopskie powstanie okazało się być bardziej krwawe od powstania Spartakusa, bo połączone z obcinaniem głów szlachcie i porywaniem szlacheckich dzieci za austriackie pieniądze… Czyn okrutny, godny romantyka wierzącego w pokrewieństwo dusz ponad okowami małżeństwa, a dla każdego pisarza, lubiącego robić coś więcej niż opowiadać podobne do siebie historie, niesamowita okazja, by przeanalizować reakcje i zachowania dwóch zupełnie odmiennych kobiet, w tak osobliwej sytuacji i dziwnej epoce przejścia, kiedy stare się powoli kończy, a nowe jest jeszcze w powijakach.

Ciężko jest mi więc powiedzieć coś jednoznacznego o tej książce, tak samo jak ciężko było mi nazwać emocje, które odczuwałam, odkładając ją. Dałam sobie czasu, by, cokolwiek to może być, skrystalizowało się. Wolę poczekać, niż tonąć w zachwycie, wolę pomyśleć, zanim zaryzykuję stwierdzenie, że jednak książka mi się nie podobała. I tak wciąż mam trudności, jak z każdą książką, która jest trudna. Co powiedzieć? O stylu? Bohaterach? Czy polecić, a może powiedzieć, że jednak nie, opowieść nie nadaje się do czytania? Cóż, spróbuję jeszcze raz powolutku wszystko przeanalizować, akapit po akapicie, rozważyć, żeby słowa, które napiszę, nie okazały się nietrafione. O wyjątkowych książkach trzeba pisać wyjątkowo.

Wydaje mi się, że Autorka naprawdę zrozumiała epokę, o której pisze. Wczuła się bardzo w to całe romantyczne szaleństwo, dekadentyzm (choć ta nazwa narodzić miała się dopiero później) i nastroje społeczno-polityczne epoki, takie trudne, szczególnie dla Polaków. Jest to niezwykła sprawa, bo my dzisiaj, może to wszystko rozumiemy, ale nie czujemy nic z tego, co tamci ludzie, ich emocje, świat, zasady są dla nas już obce. Całe tło zostało bowiem odmalowane po mistrzowsku. Epoka napoleońska odchodzi – o wielkim cesarzu i Księstwie Warszawskim pamięta tylko stary generał Krasiński, młodzi przecież nie pamiętają nawet roku 1812. Panuje polityczny pragmatyzm (ten sam generał jest teraz na służbie cara),padają wciąż oskarżenia o niepowodzenie powstania listopadowego, ludźmi targa rozżalenie i gniew, a jednocześnie romantyczna gorączka, która każe przygotowywać następny zryw, ale ta, co jest w powieści nie powiedziane, spadnie razem z tragedią powstania styczniowego w 1864 roku. Arystokracja włóczy się po świecie, jednak emigracja wysyła wciąż emisariuszy, co dopiero się skończy wtedy, kiedy wszyscy zbladną ze strachu, słysząc o rabacji. Na tle tego wszystkiego w paryskich salonach grywa Chopin, stare panie plotkują o jego związku z kontrowersyjną pisarką Gregorge Sand, upadają stare ideały, ale i tak każdy próbuje sztucznie utrzymać przy życiu krępujące salonowe konwenanse, a Delfina romansuje z naturalnym synem Talleyranda, kiedy akurat nie ma Krasińskiego. W książce jest jeszcze wiele innych tego rodzaju smaczków, które bezbłędnie opisują te czasy, w sposób tak plastyczny i namacalny, że niemal ma się wrażenie, że nie jest to powieść współczesnej pisarki, może tylko jakiś fabularyzowany przez nią pamiętnik z tamtej epoki. Jako fanatyczna wielbicielka historii czytałam książkę choćby tylko dla tych smaczków, zachwycając się tą epoką, która nagle stanęła jak żywa przed moimi oczami, czarując barwami, kształtami i opisami. I czytałabym dalej, tyle że, niestety, książka gruba nie jest – wręcz przeciwnie.

Język, styl Autorki, też jest typowo romantyczny, czasami zahaczający o barokową ornamentykę. Gdyby patrzeć z mojego, nowoczesnego punku widzenia, powiedziałabym, że poza niezwykłą melodycznością i lekkością, Autorka pisze wiele słów o niczym. Najbardziej wtedy, kiedy poświęca akapity na zygmusiowe zachwyty nad Delfiną. Jednak jest to tylko doskonałe odwzorowanie romantycznego sposobu myślenia, bo te całe gadanie o pokrewieństwie dusz, zachwycanie się nad twarzą, charakterem kochanki, zupełnie oderwane od rzeczywistości abstrakcyjne rozważania, z jeszcze bardziej abstrakcyjnymi wnioskami, dla nas zupełnie niewarte czytania, stanowiło sens istnienia romantycznego poety. Proszę, nie śmiejcie się. Oni naprawdę potrafili całą noc myśleć o gwiazdach, a potem iść do jakiegoś powstania, żeby dać się zabić. Powiedziałabym także, że styl Autorki jest bardzo plastyczny, bardzo impresjonistyczny. Potrafi łapać ulotne emocje, utrwalać na papierze przelotne myśli, dziergać powieść jak koronkę z subtelnych słów, robiąc to w suty, niezwykle wyszukany sposób. Przyznam, że na początku było to dla mnie denerwujące, bo jednak w poprzedniej książce Autorki, którą czytałam, tej o Katarzynie Wielkiej, aż tak delikatnie i barokowo nie było, ale później pomyślałam, że ta książka po prostu tego wymaga. Bo jeśli romantyk miałby napisać prozą tę historię, zrobiły to właśnie tak.

Opisów nie było dużo, Autorka bowiem skupia się bardziej na bohaterach, na ich przeżyciach, wyłuskując z otoczenia tylko to, co w jakiś sposób wpływa na nich. Jednak jeśli się pojawiają, są bardzo plastyczne; czuć bardzo intensywnie klimat opisywanych miejsc – nicejskich willi, saloniku z lampami przykrytymi abażurem, mieszkania Chopina czy sypialni bohaterów, gdzie owija nas zaciemniona, niezwykle intymna atmosfera. Doskonale się czyta, szczególnie że dialogów nie ma zbyt wiele. Nie są może bardzo rzadkie, ale przecież pisarka ich nie potrzebuje, opisując bardziej myśli bohaterów, ich uczucia, niż zewnętrzne reakcje. Jakie to typowe dla romantyzmu!

Jest to jedna z tych książek, która nie ma jednoznacznie dobrego moralnie bohatera, jednak wcale mi to nie przeszkadza – jestem z tego zadowolona. Można powiedzieć, że taką postacią jest Eliza, jednak jej poświęcenie bywa naprawdę denerwujące, a każdy, nawet romantyk, w końcu zadaje sobie podstawowe pytanie, na które może odpowiedzieć tylko osoba, która tkwi w takim patologicznym związku jak ona. Jednak jej postać nie budzi we mnie sympatii, choćby nawet z powodu cierpienia, jakie musiała znosić każdego dnia, jedynie politowanie. Eliza była dobrą kobietą, przyznaję, może dobrą matką, jednak brakło jej tego czegoś – była zwyczajna albo, jakby powiedział jej mąż, brakowało jej poezji cierpienia. Jej naiwność mnie przeraża, a dobroć budzi podejrzenia. Ale to, że wywołuje u mnie jakieś emocje, pokazuje tylko, że technicznie jest to powieść pełna doskonale skonstruowanych bohaterów, sprawiających, że chce się zgrzytać zębami nie dlatego, że są tacy beznadziejni i bez charakteru, ale dlatego, że są głupi, naiwni i tak dalej. Tak samo jest z dumną Delfiną, cierpiącą z powodu braku dziecka w swoim życiu; nie dlatego, że go nigdy nie miała, ale dlatego, że zostało jej ono odebrane. Stratę starać się powetować sobie zmieniając kochanków, zdradzając przecież zakochanego w niej po uszy Zygmunta, co jest trochę poplątane i jeszcze dziwniejsze, bo nie ma to jak zdradzać kochanka z innym kochankiem. Delfina jest też artystką o delikatnym, wrażliwym umyśle, bardzo inteligentną, ze zdaniem wyrobionym na każdy temat. Potrafi sprostać filozoficzno-romantycznym rozważaniom swojego poety, co dla Elizy jest za trudne, ale także dodać zawsze coś od siebie. W dodatku uczy się śpiewać – bardziej dla zabicia czasu, ale jednak i wciąż poprawia swoją więdnącą już wielką urodę, jakby chciała zatrzymać wszystkich kochanków. Ona chyba najmniej zajmuje się Polską, żyje paryskim życiem, oddycha włoskim powietrzem, mówi nienaganną francuszczyzną, a zacina się przy polskim, ale Zygmunt nie zauważa, że nie przejmują ją nawet doniesienia o rabacji, a może przyprawiają o ból głowy. Nie, delikatnej, wysublimowanej Delfiny też nie lubię, choć przyznaję, że jest przecież tylko człowiekiem, kolejną niejednoznaczną postacią stworzoną przez Autorkę, której wad ani zalet pisarka nie przemilcza (co już nie jest tak bardzo w tylu romantyzmu).

Najbardziej irytujący był jednak nasz poeta, mimo że opisanie (obiektywne!) postaci romantycznego wieszcza to szczyt możliwości literackich większości pisarzy. Zygmunt z jednej strony jest postacią naprawdę sympatyczną; wydaje się chłopcem w ciele mężczyzny, z drugiej strony nic nie usprawiedliwia jego potwornego pomysłu o przyjaźni żony z kochanką, o ilości kobiet, którym mówił, że są wybrankami jego serca i pokrewnymi duszami lepiej nie mówić. Nie polubiłam go, nie byłam w stanie go zrozumieć ani osądzić, czy naprawdę był postacią nadludzką, niezwykle wybitną, czy tylko tak o sobie sądził. Autorka pokazuje go raczej jak człowieka, portretuje z dystansu, ukazuje oczami Elizy i Delfiny, zawsze gdzieś przemycając obiektywną o nim prawdę, jednak wciąż trudno o nim cokolwiek powiedzieć, nawet jednoznacznie stwierdzić, czy kochał Polskę, czy nie. Trzeba jednak powiedzieć, że Autorka sportretowała go wirtuozersko, starannie ukazując wzajemnie wykluczające się cechy jego charakteru i obdzierając z nimbu nadczłowieka, poety, kogoś, kto ma inny mózg niż wszyscy. Chylę głowę z podziwem, bo do tego potrzeba doskonałego pióra i odwagi, naprawdę!

Przez powieść przewija się dość dużo postaci epizodycznych, wstępnie naszkicowanych: Chopin, jego partnerka, pani Szymanowska i jej nieszczęśliwa, chora psychicznie córka, ojciec Zygmunta, matka i siostry Delfiny, dumna rodzina Elizy, służba, zagraniczni hrabiowie … Stanowią oni raczej tło, część tej panoramy tamtego okresu, są fragmentami zbiorowego portretu Wielkiej Emigracji, jakimś urozmaiceniem i rzeczą, która ożywia powieść. Czytało mi się o nich bardzo miło, z chęcią dowiedziałabym się także, co jeszcze Autorka ma na ich temat do powiedzenia i nie miałabym nic przeciwko, gdyby zdecydowała się wyeksponować te postacie bardziej, ale jednocześnie wiem, że taki układ zapewnia powieści harmonię, bardzo dla niej ważną. Dzięki nim można jednak poznać głębiej klimat tamtych czasów, co przecież nie byłoby możliwe bez nokturnów Chopina wciąż grających w tle, jakby ilustrujących nie tylko rozterki bohaterów, ale także sytuację, w jakiej się znaleźli i skandali córki pani Sand, Solange.

Po fabule nie można oczekiwać fajerwerków, tak samo jak po większości romantycznych poematów. Właściwie powieść jest zbiorem obrazów, szkiców czy scen, połączonych wątłą nicią fabularną – emocjami bohaterów - a swoją płynność zawdzięczają mistrzowsko skonstruowanemu łańcuchowi przycznynowo-skukowemu. Zakończenie jest jednak mocne, może nawet będące czymś w rodzaju dysonansu względem delikatnej strukturze reszty powieści, może będące potężnym zakończeniem koncertu Chopina. Jak już pisałam – spoiwem są emocje bohaterów, złączonych w tym dziwnym, przerażającym mnie za każdym razem trójkącie, a każde ich działanie jest głęboko uzasadnione ich przemyśleniami, dlatego, gdybym chciała sprecyzować bliżej gatunek powieści – mówiłabym o czymś balansującym między powieścią historyczną a dokumentem tamtej kolorowej, niezwykle ciekawej epoki, jednak nie o romansie historycznym, jak napisano na okładce. Skomplikowana, ażurowa konstrukcja powieści budzi mój podziw, bo na takie zabiegi stać tylko naprawdę wytrawnych pisarzy. Z drugiej strony muszę przyznać jednak, że powieść nie zaciekawi każdego, może poza fanami historii, albo wielbicieli literackiego undergroundu, dla których sztuka dla sztuki jest codziennością - formuła, jaką obrała Autorka rozłożona na niemal powieść, w której tak naprawdę dzieje się wiele, przez co najwięcej dwieście stron z około czterystu, potrafi znudzić, a nawet uśpić nawet najbardziej zaciętego czytelnika, pod uwagę jeszcze biorąc niezwykłą melodyjność i harmonię.

Okładka jest rzeczą chyba najgorszą w powieści. Grafikowi zależało zapewne na oddaniu klimatu sztuki romantyzmu, jednocześnie pokazując portrety trójki głównych bohaterów, a skończyło się na kiczu i rzucającej się w oczy tandecie, zapewne dlatego, że tło jest czarne, postacie nieznośnie kolorowe i niezbyt widoczne, a tył naszpikowany jakimiś dziwnymi, szarymi kwiatami czy czymś w tym rodzaju. Zresztą, nie ukrywajmy, uroda Zygmunta, Elizy i Delfiny, nie jest zbyt fotogeniczna, zupełnie źle stało się, kiedy zdecydowano się na ukazaniu tylko samych głów bohaterów. Poeta ma nienaturalne rumieńce na twarzy, ma minę mumii, a twarz Elizy patrzy w nieokreśloną pustkę, przed siebie. Jedynie Delfina nie zawodzi – ze spuszczoną głową, bardzo, aż do zmylenia, skromna, mogłaby, w ostateczności tu zostać. Przedstawienie Elizy i Zygmunta razem, a po drugiej stronie Delfiny, zdradza też zbyt dużo fabuły, a przynajmniej nie wygląda ciekawie – wręcz przeciwnie. Całości dopełnia żółty tytuł, napisany niezbyt ciekawą czcionką, który zresztą dopełnia wizerunku okładki, na jaką w sklepie na pewno nie zwróciłabym uwagi, a jeśli w jakiś sposób dostałaby się w moje łapki, z pewnością nie uwierzyłabym, że w środku kryje się coś dobrego. Zresztą może i po przeczytaniu kilku zdań z książki zmieniłabym zdanie; jestem jednak pewna, że powieść okładką zniechęci do siebie tych, którzy do fanów historii nie należą, a same słowa romans historyczny wywołują dreszcz obrzydzenia czy coś w tym rodzaju.

Wciąż jeszcze nie wiem, co powiedzieć o tej książce, tak samo jak o romantyzmie – bo książka niezwykle wtapia się w epokę, którą opisuje. Piękne twarze, ale więdnące ciało, trupy wyglądające zza kaszmirowych szali i muzyka Chopina, nazywana armatami w kwiatach. Tak samo jak w tej powieści – piękne słowa, oplatające mroczne, pełne cierpienia życie dwóch kobiet i lekkomyślnie wykorzystującego je mężczyzny, żyjącego swoimi marzeniami i kochającego, kiedy jest za późno; pustka wyglądająca zza barokowych wzorów. Jak więc ocenić? Którą z warstw uznać za tą właściwą? Jak wyważyć ocenę między tym, co czuję, jak przyznać, że jednak przejadłam się wytrawnością i jednocześnie jestem zachwycona wirtuozerią pisarki? Cóż, odwieczny problem z oceną romantyzmu, z iście młodopolską, piękną ideą sztuki dla sztuki, a umysłem zwykłego, prostego czytelnika, jakim jestem. Prawdziwy dysonans między wszystkim, co chcę powiedzieć o tej książce, który jednak jakoś zmienia się na melodię, chociaż nie wiem jak – i dlaczego wciąż lubię tak nieoczywiste, dziwne książki, wymykające się blogowej skali ocen. Ale ostatecznie trzeba wysnuć motyw przewodni muzyki dysonansów, choćby dlatego, żeby, jak to ludzie lubią, w jakiś sposób zaszufladkować nawet takie trudne, specyficzne książki. I napisać zdanie lub dwa.

Tytuł: „Dysonans”
Autor: Ewa Stachniak
Moja ocena: 6/10

http://zakurzone-stronice.blogspot.com/2015/05/muzyka-dysonansow-recenzja-ksiazki.html

Czasami ciężko jest zrozumieć romantycznego poetę. Zrozumieć! Większość ludzi na sam jego widok podrapie się w głowę i zdroworozsądkowo pomyśli, że ma do czynienia z osobą, której do zdrowia psychicznego nieco brakuje, więc będzie się starał omijać taką osobę z daleka. Nawet ja, osoba na...

więcej Pokaż mimo to

avatar
590
90

Na półkach: ,

Powieść nie należy do łatwych w odbiorze.Przesiąknięta jest poezją, patriotyzmem, tęsknotą za ojczyzną, pruderią ówczesnej polskiej arystokracji (wydarzenia dotyczą okresu po powstaniu listopadowym).Momentami zniesmacza i szokuje niedojrzałością dwóch kobiet uwikłanych w miłosnym trójkącie z równie niedojrzałym niepoprawnym romantykiem poetą.Opisana historia jest fikcją literacką opartą między innymi na korespondencji Potockiej i Krasińskiego,jego ojca oraz ich przyjaciół.Nie nam osądzać ówczesną arystokrację.Warto jednak zapoznać się ze zwyczajami i konwenansami minionej epoki.Polecam!

Powieść nie należy do łatwych w odbiorze.Przesiąknięta jest poezją, patriotyzmem, tęsknotą za ojczyzną, pruderią ówczesnej polskiej arystokracji (wydarzenia dotyczą okresu po powstaniu listopadowym).Momentami zniesmacza i szokuje niedojrzałością dwóch kobiet uwikłanych w miłosnym trójkącie z równie niedojrzałym niepoprawnym romantykiem poetą.Opisana historia jest fikcją...

więcej Pokaż mimo to

avatar
612
73

Na półkach: ,

Kawałek historii, z romansem. Ok, ale strasznie nużyła mnie ta cala historia.

Kawałek historii, z romansem. Ok, ale strasznie nużyła mnie ta cala historia.

Pokaż mimo to

avatar
92
22

Na półkach: ,

Po przezczytaniu "Katarzyny Wielkiej" oczekiwałam czegoś zupełni innego.
Książka jest nudna, bez wyrazu, ciągnie się okropnie, nudne, powtarzające się opisy i przemyślenia.
Pierwsza książka od wielu lat której nie jestem wstanie skończyć!!!

Po przezczytaniu "Katarzyny Wielkiej" oczekiwałam czegoś zupełni innego.
Książka jest nudna, bez wyrazu, ciągnie się okropnie, nudne, powtarzające się opisy i przemyślenia.
Pierwsza książka od wielu lat której nie jestem wstanie skończyć!!!

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    196
  • Przeczytane
    176
  • Posiadam
    43
  • Ulubione
    5
  • Chcę w prezencie
    4
  • Biograficzne
    3
  • Ewa Stachniak
    3
  • Biografie
    2
  • Domowa biblioteka
    2
  • Historyczne
    2

Cytaty

Więcej
Ewa Stachniak Dysonans Zobacz więcej
Ewa Stachniak Dysonans Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także