W wieku dwudziestu sześciu lat Georgie czuje się samotna i chce znaleźć miłość. Ale ma dość swojej matki, która nieudolnie próbuje ją swatać, więc ta postanawia od tego uciec... dość dosłownie, bo pakuje walizki i wyrusza do Włoch.
Tam poznaje Gianlucę –którego imię jest niemal tak samo wyjątkowe, jak on sam. Wysoki, opalony, przystojny; wygląda jak model z okładki magazynu. Poznaje go dość w wyjątkowych okolicznościach, bo Gianluca „ratuje” ją pierwszego dnia jej przyjazdu, ale mimo to jest chłodny i wycofany.
Georgie znajduje sposób, by spędzać z nim coraz więcej czasu i stopniowo się zaprzyjaźniają, choć Gainluca stawia sprawę jasno – że nie ma liczyć na nic więcej. I Georgie wcale tego nie chce... ale, jak wiadomo, serce nie sługa i Georgie nie zdaje sobie sprawę, że uciekając od jednych kłopotów, wpadnie w kolejne.


Zdecydowanie ucieszyłam się na wieść o tej książce – nie dość, że to Rachel, którą uwielbiam, to jeszcze jest to historia Georgie – siostry Freddiego z „The Summer Games: Setling The Score”, która już tam przyciąga uwagę (choć nie trzeba czytać tamtej książki, by móc przeczytać tę). Więc z niecierpliwością czekałam na premierę.
I oczekiwałam słodkiego romansu, na to liczyłam i dokładnie to dostałam, więc jestem zadowolona. Georgie była świetną narratorką, choć to nic nowego przy postaciach pani Grey, że jej styl pisania jest lekki, przyjemny i zabawny. A Gianluca... przystojny Włoch, czego tu chcieć więcej? ;) Tak jak Georgie nie mogłam nic poradzić, że z każdą stroną podobał mi się coraz bardziej. To jedna z tych postaci, które całkowicie mnie sobą kupują. Pisałam o tym nawet w jednej z niedawnych opinii - po prostu nie mogę nie współczuć cierpiącym, biednym facetom, a Gianluca właśnie taki był. Przeżył coś strasznego i wycofał się z życia, choć trwało to za długo. Georgie była dokładnie tym, czego potrzebował, by wyrwać się ze szponów żałoby i zacząć na nowo żyć.
Podejrzewałam jakiś czas, że stanie się to, co się przy końcu historii stało z Georgie - ale i tak było uroczo, słodko i na koniec rozpływałam się w uśmiechach. :)
Brakowało mi jedynie tego, że rodzina Georgie praktycznie się nie pojawiała. Z bratem rozmawiała chyba raz przez telefon, z bratową kilka razy i wymieniły parę e-maili, za to matki nie było tam wcale. A liczyłam na to, że cała jej rodzina pojawi się w epilogu, chciałam zobaczyć ich reakcje na to wszystko. No ale trudno. ;)
I tak się dobrze bawiłam, co jest gwarantowane przy książkach pani Grey. Jeśli ktoś ma ochotę na letni romans, i to rozgrywający się w uroczym mieście we Włoszech, to "A Place in the Sun" zdecydowanie się do tego nadaje. :)

W wieku dwudziestu sześciu lat Georgie czuje się samotna i chce znaleźć miłość. Ale ma dość swojej matki, która nieudolnie próbuje ją swatać, więc ta postanawia od tego uciec... dość dosłownie, bo pakuje walizki i wyrusza do Włoch.
Tam poznaje Gianlucę –którego imię jest niemal tak samo wyjątkowe, jak on sam. Wysoki, opalony, przystojny; wygląda jak model z okładki...