rozwińzwiń

To samo morze

Okładka książki To samo morze Amos Oz
Okładka książki To samo morze
Amos Oz Wydawnictwo: Muza Seria: Kalejdoskop literatura piękna
247 str. 4 godz. 7 min.
Kategoria:
literatura piękna
Seria:
Kalejdoskop
Tytuł oryginału:
Oto ha-jam
Wydawnictwo:
Muza
Data wydania:
2002-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2002-01-01
Liczba stron:
247
Czas czytania
4 godz. 7 min.
Język:
polski
ISBN:
8372008884
Tłumacz:
Tomasz Korzeniowski
Tagi:
literatura izraelska hebrajski Żydzi Izrael
Średnia ocen

7,6 7,6 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,6 / 10
28 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
741
695

Na półkach: ,

Kiedy w swoich zmaganiach z teraźniejszością staramy się nie uronić ani jednej kropli drogocennego czasu, to zazwyczaj wtedy zużywamy go zbyt wiele. Podobna przypadłość dotknęła bohaterów "Tego samego morza", gdy na wzajemnie przecinających się liniach życia napotkali odmienne sposoby do zapewnienia sobie szczęścia. W ich próbach pozbierania tego, co zostało z dotkniętej samotnością egzystencji, można wyczytać pewną chaotyczność, spotęgowaną językiem prozy poetyckiej Amosa Oza. Nie dostarcza ona odpowiedzi na pytanie, co kryje się za tą pozostawiającą swoich bohaterów pomiędzy kolejnymi przypływami historią. A gdy dołączymy do tego rolę morza, spoiwa całej opowieści, to być może otrzymamy jakąś wskazówkę, prowadzący do celu trop. Co dręczy ich dusze? Gdzie złożyli swój spokój i od jak dawna szukają przyczyny niemocy? Amos Oz jak zwykle pozostawia otwarte drzwi wszystkich rozwiązań.

Izraelski pisarz próbuje nie używać słów, jakich jest zbyt wiele na świecie. Nie liczy się przy tym z regułami stylu i gramatyki ale tak samo też zderza ze sobą odmienne charaktery swych bohaterów. Każdy z pojawiających się w jego powieści żywych i umarłych przynosi ze sobą bagaż intymnych aluzji, każdy z nich udaje, że wierzy w kłamstwa. Amos Oz im obiecuje cokolwiek sobie wymarzą w życiu przyszłym lub obecnym. Jednak rzeczywistość tej powieści jest bardziej skomplikowana, niż może się to wydawać. Napotkałem tam na mur, niestrzegącą jednak przed samotnością barierę i sprawiającą, że nigdy nie można się znaleźć u kresu drogi. Morski wiatr ustępuje i powraca a ci wszyscy dopasowani do jego rytmu ludzie również codziennie coś tracą i zyskują. O pojawiające się smutek i pożądanie za każdym razem rozbija się jakaś cząstka ich osobowości.

Książka Amosa Oza jest pięknym wędrowaniem przeznaczonym dla błądzących, dla tych, którzy będąc nieco ostrożnymi w słowach lubią przebywać w krystalicznej ciszy. Ponieważ niczym niezmąconych przestrzeni dla delikatnych uczuć znajdziemy tam aż nadto. Namiętności są tutaj bezcenne, nie wystarczy trochę smutku i wstydu, wypełnienie pustki w psychice bohaterów wymaga dużej dawki zmienności. Dla każdego wędrowca z "Tego samego morza" wszyscy inni ludzie pozostają zagadką. Nawet gdy pokryte kurzem wspomnienie wydaje się być dawno zapomniane, to w środku jest żar. Ze szczególną uwagą należy podejść do odcinania korzeni. Poruszony w tej powieści pokoleniowy wątek, poparty kilkoma wyblakłymi fotografiami, ostatecznie i tak przegrywa z widokiem morza w oknie. Ono trwa pomimo wszystkiego. Kto szuka i przybywa do bram tej opowieści i tak na sam koniec zdany jest na łaskę chłodnego morskiego piękna.

Pisana wierszem proza Oza przyciąga smakami i zapachami Bliskiego Wschodu, pomieszanymi z tybetańską egzotyką. Jej szum przynosi czasem dotyk życia, które chcielibyśmy mieć ale nigdy go nie spróbujemy. To ciągłe poszukiwanie siebie przez pryzmat kontaktów z pozostałymi ludźmi wzbogaca o nowe doświadczenia ale zachęca do czytania "Tego samego morza" z jeszcze jednego powodu. Jest nim istnienie pewnego uczucia, którego nie można wyrazić słowem ani widokiem fotografii. To ledwo uchwytne tchnienie w rozmowie dwojga ludzi, przedzielone szeptem wszędobylskiego morza, które sprawia, że wszystko płynie. Potrzeba wiele literackiego doświadczenia aby wtedy wyczuć co przepływa pomiędzy dwiema osobami. Nie wiem czy należy mieć czyste serce, być może nie jest to niezbędne do docenienia jakości dzieła Amosa Oza. W każdym razie na pewno należy umieć wypełnić zaplątaną wśród wersów pustkę. Swoimi marzeniami, snami a nawet zdobytą umiejętnością rozpoznawania emocji innych ludzi.

Kiedy w swoich zmaganiach z teraźniejszością staramy się nie uronić ani jednej kropli drogocennego czasu, to zazwyczaj wtedy zużywamy go zbyt wiele. Podobna przypadłość dotknęła bohaterów "Tego samego morza", gdy na wzajemnie przecinających się liniach życia napotkali odmienne sposoby do zapewnienia sobie szczęścia. W ich próbach pozbierania tego, co zostało z dotkniętej...

więcej Pokaż mimo to

avatar
105
80

Na półkach:

„Niewidzialna obecność, powiedziała ona, straszliwa milcząca obecność, że wszystko, od kamienia aż do pragnienia przywołuje nam jej głos, i to nie echo głosu, ale tylko cień cienia jej cienia, a może nawet nie cień cienia, lecz tylko drżenie, tylko tęsknotę cienia. Taka jest wiara Betin i taka bojaźń. Pewnego letniego wieczora zadzwoniła do mnie z Bat Jam do Aradu (Amos Oz naprawdę mieszkał w Arad – przyp. autorka),chciała porozmawiać trochę o książce, którą czytała, i powiedziała, że według niej to wszystko w ogóle dość beznadziejne, ale i zarazem dość śmieszne, bo wychodzi, że to, czego nie ma, i to, czego nie będzie, to w ogóle to, co mamy, i to ona chce posklejać. Droga Betin. Kto ci da”.
(Amos Oz, „To samo morze”)


Powyższy fragment „Tego samego morza” jest bodaj najjaśniejszą eksplikacją tego, co w beletrystyce chce przekazać nam Amos Oz. Nie śmiem wkładać w jego usta jakiegokolwiek katafatycznego programu, czy pozytywnego przesłania (on sam oddziela twórczość literacką od politykowania: poglądy polityczne prezentuje w artykułach, ich streszczeniem są wykłady wygłoszone w styczniu 2002 r. na uniwersytecie w Tybindze, wydane także w Polsce - w książce „Jak uleczyć fanatyka”). Próbuję tylko oddać sprawiedliwość jego antropologicznemu twierdzeniu, w myśl którego my – ludzie - mamy to, czego nie ma i czego nie będzie, posiadamy to mocą tęsknoty cienia tego czegoś właśnie; jesteśmy jedynym miejscem na ziemi, które ta tęsknota (czyli cień wielkiego nieobecnego) zamieszkuje.
Sam Amos Oz – o czym w posłowiu przypomina Tłumacz „Tego samego morza” (Tomasz Korzeniowski) – twierdzi, że chce być zapamiętany, jako autor tej książki - to uprawnia mnie do generalizowania wniosków płynących z tego napisanego w 1999r. dzieła, na całość twórczości Oza. Zresztą on sam potwierdza tezę Bergsona, zgodnie z którą każdy twórca wyraża w swej twórczości jedną prawdę.
Czemu podporządkował swoją twórczość Amos Oz? Jego twórczość jest zachwytem nad człowiekiem, który kocha, cierpi, ucieka w samotność, realizuje się w relacji, jest zazdrosny, myśli, zmaga się z nieobecnością Boga, dorasta, umiera, tęskni za tymi, którzy odeszli, posiada płeć (do Ozowskich zimnych mężczyzn i ciepłych kobiet jeszcze wrócę),umie walczyć, rani innych ludzi... Oz nie dokonuje wiwisekcji na człowieku, nie zachłystuje się psychoanalityczną ani fenomenologiczną metodologią.
Cechą, która wyróżnia bohaterów, których spotykamy w jego książkach, jest umiejętność bycia w relacji - spowijania mową obszarów istnienia, które my – egotycy początku dwudziestego pierwszego wieku – wolimy obejmować ciszą. Cisza Ozowskiego bohatera jest zawsze przedsionkiem relacji; cisza naszych domów, cisza, w której się zamykamy, jest, niestety, najczęściej tylko pustką – nie przerywa jej pragnienie, tęsknota, świadomość obecności czegoś, co może nadać sens.

„W swoim pisarstwie zawsze starałem się ukazać najdłuższą podróż we wszechświecie. Podróż od siebie do drugiego człowieka: od mężczyzny do kobiety, od rodziców do dziecka, od brata do siostry… W tej podróży najeżonej przygodami niektórzy zapominają, dokąd zmierzają, a nawet kim są. Ale to jest podróż najważniejsza i zasługuje na to, by się w nią wybrać”…
(Amos Oz, "Nie mów noc")

Życie, czyli podróż. Córka rodzi się w biologicznej relacji do matki – relację duchową muszą obie wypracowywać. Siostra musi się wybierać w podróż, by połączyć się z bratem czymś więcej, niż więzami krwi. Mąż i żona każdego dnia powinni wychodzić sobie naprzeciw, by móc podróżować razem, zmierzać do wspólnego portu, by ich miłość nie ustała.

Powieści Oza są przede wszystkim zapisem tych podróży. Spotykamy w nich podróżujące człony relacji – małżonków, byłych małżonków, pary żyjące w związkach nieformalnych, córki i synów, braci i siostry, przyjaciół. Te postaci trwają we wzajemnych relacjach – mówią do siebie. Czasami przerywają milczenie i zwracają się ku sobie po latach (jak Ilana i Alek – rozwiedzione małżeństwo z "Czarnej skrzynki"),kontynuując przerwaną przed laty podróż; czasami wybierają się w podróż, która się już nigdy nie rozpocznie (jak Awraham Orvieto, ojciec nieżyjącego Immanuela z "Nie mów noc", czy Riko z "Tego samego morza", który rozpaczliwie, w każdej kobiecie szuka kontaktu z Nadią – jego matką, która także nie żyje).
Podróż, czyli relacja, u Oza nie jest ucieczką od siebie, od samotności. Oz zgadza się z tezą, że ostatecznie każdy z nas jest sam. Miłość nie jest remedium na samotność, nie wybieramy się w podróż „od”, nie musimy uciekać. Podróżujemy - zmierzamy dokądś, pragniemy, gna nas tęsknota cienia.
Niech ponownie przemówi Oz:

Fikcyjny Narrator zamyka pióro i odsuwa notatnik (…)

Mając lat niemal sześćdziesiąt (w chwili ukazania się tej książki - 1999 r. Amos Oz ma rzeczywiście sześćdziesiąt lat – przyp. Autorka),Narrator może to podsumować mniej więcej tak: jest miłość i miłość. Na koniec każdy zostaje sam

("To samo morze")
Sam…
Riko (bohater "Tego samego morza") samotnie siedzący w Katmandu, piszący list do Dity, szukający w Tybecie własnych śladów, śladów swojej umarłej matki, Riko pragnący kontaktu z matką, szukający jej w nierządnicy Marii, wydzierający ciepło jej ciała i sublimujący je w ciepło matczyne. Riko, który opuścił Ditę, by wyjechać do Nepalu i piszący do niej tak, jakby słowa, które kierował ku niej, były wypowiadane do niej – bliskiej, siedzącej tuż przy nim, na wyciągnięcie ręki.
Sam?
List od Rika do Dity Inbar: "Dzień dobry Dita. Tu jest Katmandu, a my jesteśmy teraz na takim etapie: od klasztoru do klasztoru. Głównie na wsi. Ja czasem wspominam inny etap, twój i mój, ja jestem mniszką, a ty, Dito, zakonnikiem. Na pewno pamiętasz. Jeśli nie, przypomnij sobie. Nawet jeśli tam u was, w Tel Awiwie jest coś takiego, co wymazuje wspomnienia. Nie upał i nie wilgoć. To coś innego, bardziej istotnego. Tel Awiw to miejsce wymazujące rzeczy. Piszesz, wymazujesz i cały czas z tego powodu wdychasz lotny pył kredy. Nie czekaj na mnie, używaj życia. Poszukaj sobie kogoś, kto cię dobrze zrozumie. Na zewnątrz twardego, wrażliwego w środku, bystrego z tyłu, uczonego z przodu (…). Nie złość się na mnie. Próbuję ci tylko powiedzieć, że tu, w Tybecie, właśnie się pamięta. Wczoraj na przykład, w klasztorze Echa (tak się nazywa z powodu efektów dźwiękowych, które zmieniają słowo w łkanie, a krzyk w śmiech),wczoraj wypowiedziałem dwa razy twoje imię, a ty odezwałaś się w piwnicznej cysternie. W ogóle nie ty, tylko jakiś głos będący trochę jak twój, trochę mojej mamy. Nie martw się: nie mieszam. Ona to ona, ty to ty. Pilnuj się i nie skacz do pustych basenów. PS. Jeśli ci się uda, zobacz jak ze zdrowiem mojego taty. Na pewno nie narzeka i ja też nie. Światło dość miłe oczom, w porze kiedy nie oślepia. "
("To samo morze")


Z kolei spotkanie Dity i Rika z „Tego samego morza” jest opisane przez Oza w ten sposób:
„Przed przepraszam, czy to miejsce jest wolne,

przed kolor twoich oczu, przed czego się napijesz,

przed jestem Riko i mam na imię Dita, przed położeniem

dłoni na ramieniu,

to przeszło przez nas dwoje.

Jak szpara w drzwiach w głąb snu”.

("To samo morze")

Na jakiej podstawie możemy rozsądzić, czy dwoje ludzi (czyli Alek i Ilana, Ilana i Michel (jej drugi mąż),Alber i Nadia, Awram i Betin, Riko i Dita, Fikcyjny Narrator i jego żona (którzy są małżeństwem od czterdziestu siedmiu lat),nasi rodzice, my...) spotyka się w wyniku skłonienia niebios, czy też zupełnego przypadku lub wręcz boskiej igraszki? Pytam o to, bo te arcsubtelnie i pieczołowicie opisywane przez Oza relacje wcale nie obejmują wyłącznie pozytywnych aspektów zwrócenia ku sobie bohaterów – innymi słowy: o ile nie można mieć wątpliwości, że Oz w beletrystyce pisze przede wszystkim o miłości (czasami wprost – jak np. w „Czarnej skrzynce”, „Nie mów noc”, w „Tym samym morzu”; a czasami pośrednio – np. o powiązaniu miłości ze zdradą - w „Panterze w piwnicy”),można mieć z całą pewnością wątpliwości, czym ta Ozowska miłość jest.

Historie opisywanych przez niego miłości nigdy nie są proste, rzadko też mają dobre zakończenie (dopowiadam dla tych, którzy na podstawie moich słów odnieśli wrażenie, że Oz to twórca prostych lovestories). Często nie mają w ogóle zakończenia, są urywane w zawieszeniu – jest tak w przypadku historii Rika i Dity, których związek przypomnę po raz kolejny: oni przez cały czas są rozdzieleni tysiącami kilometrów – Dita pozostaje w Tel Awiwie, gdzie rodzi chłopca, którego ojcem jest najprawdopodobniej Riko, on zaś pozostaje w Tybecie, gdzie godzi się ze sobą: ze swoją miłością – do matki (której nie może wybaczyć, że wybrała „wstrętną nadętą dzidzię” – jak Riko określa jej chorobę, a nie jedynego syna),ojca, Dity, dorasta do siebie, do mentalnego opuszczenia domu rodzinnego. Ale nie wraca – wikła się w związek cielesno–uczuciowy z prostytutką Marią, od której wymaga, by była dla niego matką, opiekunką i oblubienicą.


Wątek „odgrywania roli” (matki, oblubienicy, kogokolwiek) nie pojawia się zresztą w Tym samym morzu po raz pierwszy. Wcześniej pojawia się w „Czarnej skrzynce” (napisanej przez Oza w 1987 r. - dwanaście lat przed „Tym samym morzem”).

W pisarstwie Oza kobiety i mężczyźni różnią się od siebie radykalnie. Kobiety w jego książkach są pełne sił, są w posiadaniu jądra życia, które generuje ciepło, powodujące ich przyciąganie. Sądzę, że blisko im do cortazarowskiej Magi – ich atrybutem jest intuicja, empatia, mocą której rozumieją świat. Bohaterki książek Oza (Dita z „Tego samego morza”, Noa z „Nie mów noc”, Maja z „Nagle w głębi lasu”) cechuje odwaga i radosne, pełne spokoju otwarcie na świat. Te kobiety (czy dziewczynki – jak Maja) są bramami, przez które mężczyźni (twardzi, zimni i zakrzepli w sobie, posługujący się – z reguły ponadprzeciętną – inteligencją) je dopełniający poznają świat. Kobiety otwierają swoich zakrzepłych w chłodnej racjonalności i zachowawczości kompanów, dają im radość, uczą miłości, ukazują piękno. Na ogół zawstydzają mężczyzn swoją odwagą (wypływającą zapewne z nadziei, która – w konfrontacji z zimną kalkulacją mężczyzn – uchodzić może za beztroskę).

Amos Oz w swojej autobiografii („Opowieść o miłości i mroku”) opisuje w ten sposób swoją żonę:
Nili rozrzutnie rozsiewała wokół siebie radość życia. Radość biła z niej jak woda ze źródła, bez żadnej przyczyny i bez celu, nic specjalnego nie musiało się dziać, by Nili promieniała szczęściem. Oczywiście – nieraz widziałem, że się smuci – płakała otwarcie, kiedy ktoś ją skrzywdził, czy obraził, albo kiedy tak jej się zdawało. Szlochała w głos, bez cienia wstydu, oglądając smutny film, roniła łzy nad wzruszającą stronicą jakiejś powieści. Jednakże jej smutek zawsze był ujęty w nawias niezmiennej żywiołowej radości życia, tryskającej jak gejzer, którego nie zmogą żadne śniegi, ani lody, ponieważ jego ciepło pochodzi z samego jądra ziemi. (…) A ja, „dziecko z zewnątrz”, piętnasto -, szesnastolatek, na radość emanującą z Nili, patrzyłem jak na księżyc w pełni – daleki, nieosiągalny, ale tak zachwycający, że nie można od niego oczu oderwać. Ma się rozumieć, jedynie z daleka. Nie byłem godzien. Na tak jasny blask komuś takiemu jak ja wolno było tylko popatrzeć

("Opowieść o miłości i mroku")
Teo, bohater „Nie mów noc”, patrzy na Noę, swoją partnerkę życiową, podobnie:
Rano zrezygnował z prysznica, żeby zatrzymać jeszcze przez kilka godzin cień zapachu jej miłości, chłonie go teraz nie węchem, ale porami skóry. Jej śmiech, jej kaprysy, jej ciało, plamki światła tańczące w jej oczach, nawet wysuszone dłonie, upstrzone wysepkami brązowego pigmentu, dłonie o wiele starsze od niej, jakby obwarowały się w nich siły więdnięcia i czekały na znak osłabienia, żeby rozlać się po całym ciele, to wszystko wyrasta z samego jądra życia. Jakby przewodząc życiodajną energię, Noa ożywia go. Nawet kiedy myśl o Natalii (Natalia jest młodą sprzątaczką, którą poznał w miejscu pracy – przyp. Autorka) budzi w nim pożądanie, impuls pochodzi od Noi i do niej wraca. Nie sposób tego wyjaśnić tak, by Noa zrozumiała. Zamiast wyjaśniać, kupi jej w prezencie spódnicę, a może sukienkę.

(„Nie mów noc”)

Nieco inny typ kobiecości prezentuje Ilana, bohaterka „Czarnej skrzynki”, nie ma w niej żywiołowej radości, która cechowała Noę, nie rozświetla jej nieustannie szczęście. Ilana jest dużo bardziej melancholijna, sentymentalna. Zdarza jej się ulegać rozpaczy, którą zaraża ją Alek. Ale nawet ona mieści w sobie mnóstwo uczuć i emocji - jest ciepła, zdolna do śmiechu i płaczu. Próby samobójcze, które były jej udziałem, wynikają z rozmiarów uczuć zamieszkujących ją. Jej smutek sprawił, że stała się niewolnicą swych mężów, a właściwie pierwszego męża – Alka. Zamknęła się w nim, oddała się mu w duchową niewolę.

Zacytuję fragment jej listu do Alka:
"(...Nie wiem dlaczego, ale zawsze wyobrażam sobie ciebie w długim, pełnym książek pokoju, siedzącego samotnie przy czarnym biurku, a za oknem naprzeciwko rozciąga się biała, pokryta śniegiem równina. Równina bez jednego drzewka, czy krzaczka, oślepiający, surowy śnieg. Ogień płonie na kominku po lewej, a przed tobą, na biurku, stoi pusta szklanka i pusta butelka. Cały obraz jest czarno-biały. Ty również: ascetyczny, mnisi, wyniosły i czarno-biały …). Dlaczego więc piszę do ciebie? Z rozpaczy, Alku. Oczywiście w kwestii rozpaczy ty jesteś światowym autorytetem. (Tam, naturalnie czytałam - jak wszyscy – twoją książkę Rozpacz i przemoc: Studium porównawcze fanatyzmu). Ale teraz mówię nie o twojej książce, tylko o substancji, z której wymodelowana jest twoja dusza: zamrożona rozpacz. Arktyczna rozpacz.
(„Czarna skrzynka”).


Alek, jako przykład Ozowskiego mężczyzny: dusza wymodelowana z zamrożonej rozpaczy, arktycznej rozpaczy. Miłość, którą poznajemy dzięki pisarstwu Oza, rozpostarta jest między tymi arktycznie zimnymi mężczyznami, a kobietami, które (na ogół) topią ich chłód, ukazują bezsens rozpaczy – nadzieję, dają impuls do porzucania samotności, kruszą ją, każą dzielić ze sobą – nawet jeśli od „naszego” rozwodu minęło siedem lat (tak było w przypadku Alka i Ilany). Nawet jeżeli moje ty umarło… Po tych siedmiu latach, które poprzedzone były szarpaniną emocjonalną, wzajemnymi upokorzeniami – oboje twierdzą, że są dżinem i butelką, która go więzi: Jeśli jestem demonem, Ilano, to jestem dżinnem, a ty jesteś moją butelką. Nigdy nie zdołałem się uwolnić. Ilana w kolejnym liście przyznaje mu rację. Alek uwięziony jest w Ilanie, Ilana w Alku... Zastanawiałam się, co ich trzyma przy sobie – oczywiste wydawało mi się, że nie miłość... Oczekiwanie na miłość? Obietnica miłości, jaką usłyszeli na początku znajomości (od kogo, komu uwierzyli i wierzą ciągle wbrew rozsądkowi?!)? Dlatego są wciąż przy sobie (mimo siedmioletniego milczenia) – czekają na miłość?


W tym kontekście oddam ponownie głos Alkowi:

Kochałem cię kiedyś i wciąż mam przed oczami ten obraz: Ty i ja w letni wieczór siedzimy na werandzie naszego domu, spoglądając na wzgórza Jerozolimy. Dziecko bawi się klockami. Na stole pucharki lodów. I gazeta, której nie czytamy. Ty haftujesz obrus, a ja robię bociana z szyszki sosnowej i kawałeczków drewna. Taki był ten obraz. Nie mogliśmy. A teraz jest już za późno
(„Czarna skrzynka”).

Kto zadecydował o tym, że jest za późno? Ten sam, Który obiecywał im miłość i kazał się więzić w sobie nawzajem? Dlaczego jest za późno, dlaczego ulotniła się ich miłość?

Ilana i Alek nie stawiają tych pytań, Autor nie udziela odpowiedzi. Pada natomiast pytanie Ilany o przyczynę rozwodu, Alek udziela na nie bardzo prostej – na pierwszy rzut oka - odpowiedzi:
„Dobra robota, Ilano. Tym pytaniem trafiłaś w dziesiątkę. Chciałbym je ogłosić w gazetach, nawet w telewizji. „Rachab znowu udaje głupią – sypia z trzema dywizjami, a potem nie rozumie, dlaczego doszło do rozwodu”
("Czarna skrzynka").
Na co Ilana odpowiada, przywołując pierwsze miesiące ich małżeństwa:
Wypytywałeś mnie niedbale o mężczyzn, których miałam przed tobą. Interesowało cię, czy oceniałam ich „w skali od jednego do dziesięciu”. Ciekaw byłeś, czy czasami pociągają mnie jacyś nieznajomi. Prosiłeś, bym sporządziła „wskaźniki atrakcyjności” (…). Tak zaczęła się gra. Cień trzeciego mężczyzny w naszym łóżku. Wywoływaliśmy akurat tego, który mnie się spodobał. A ty go odgrywałeś (…). Zanim Boaz (ich syn – przyp. Autorka) skończył dwa latka, nasz piekielny ogień płonął już czarnym płomieniem. Nasza miłość przerodziła się w nienawiść. Która pożarła wszystko, a jednak wciąż udawała miłość.

("Czarna skrzynka")
Koło się zamyka: wraca motyw „odgrywania roli” – z pozoru niepozorny… W miłości chcemy być dla siebie nawzajem wszystkim (także: każdym człowiekiem),chcemy zaspokajać pragnienia najbliższej osoby, odpowiadać na nie, dostrajać się do nich (tak niewinne jest to choćby w przypadku Rika i Dity, a potem Rika i Marii. Kiedy takie „dostrajanie się do potrzeb” przeradza się w piekielny ogień płonący czarnym płomieniem? Kiedy pragnienia przeradzają się w żądzę? Jaka jest wtedy nadzieja dla nas, dla naszej miłości? Skąd wziąć siłę, by ocalić siebie nawzajem i miłość? Jeżeli uciekniemy (rozwód Alka i Ilany można z pewnością rozpatrywać w kategoriach ucieczki),jak skutecznie się odciąć, jak przestać być dżinnem w butelce w dżinnie w butelce? Oz nie daje nam odpowiedzi na te pytania. Kontrapunktem dla postaw Alka i Ilany – przepełnionych żądzą w miejsce miłości – jest ich syn, Boaz. Związek jego rodziców był ciągłą walką – o władzę nas sobą nawzajem, nad pragnieniami tego drugiego, nad żądzami – jego rodzice z pasją wysysali z siebie siły - do tego ograniczyła się ich radość. Tak – bardzo mało miłości było w ich miłości, choć stawką ich walki, której oddali się bez reszty, była z całą pewnością miłość. Przez wzgląd na miłość. Może przyszła ona wraz z pojednaniem, jakiego wyrazem była opieka Ilany nad umierającym na raka nerek Alkiem – wcielonej sile, arktycznej rozpaczy, pozwolenie na opiekę z pewnością nie przyszło łatwo...
Dzieckiem zrodzonym ze małżeństwa Ilany i Alka, jak już wspominałam, był Boaz. Kilkunastoletni, zbuntowany chłopak, walczący z początku o swoje racje pięściami. Alek, zerwawszy kontakt z Ilaną, zerwał kontakt także z nim. Boaz – nie mogąc mu tego wybaczyć – zaczyna używać panieńskiego nazwiska Ilany: Brandstetter. Nie toleruje jej małżeństwa z Michelem (choć nawiązuje cudowną relację ze swoją siostrzyczką: Jifat). Czarna skrzynka jest m. in. zapisem jego przemiany, której sygnaturą są zasady, które – ten początkowo kipiący agresją chłopak – sformułował w ten sposób:

1. Szkoda ich wszystkich
2. Ludzie powinni częściej patrzeć na gwiazdy
3. Jestem przeciwko złości
4. Jestem przeciwko wyśmiewaniu się z ludzi
5. Jestem przeciwko nienawiści
6. Nawet drań jest istotą ludzką, nie gównem
7. Jestem przeciwko biciu ludzi
8. Jestem przeciwko zabijaniu
9. Nie zjadajcie siebie nawzajem
10. Bądźcie na luzie!

(„Czarna skrzynka”, Boaz, jako zbuntowany młodzieniec, miał problemy z podporządkowaniem się sztywnym zasadom ortografii, ja, mając na celu czytelność przesłania, pozwoliłam sobie na poprawienie błędów, które popełnił – przyp. autorka)


Boaz, dziecko dwojga targanych rozpaczą osób, staje się człowiekiem kompromisu, pojednania. Sądzę, że jego postawa jest zbliżona do postawy Autora Czarnej skrzynki – założony przez niego ruch, Pokój Teraz (Shalom Achshav),hołduje podobnym zasadom, domaga się kompromisu między odwiecznymi wrogami – Izraelem a Palestyną. Sam Oz w "Jak uleczyć fanatyka" pisze, że w jego słowniku kompromis jest synonimem słowa życie, ich przeciwieństwem jest fanatyzm i śmierć.
Dodaje także: "Nie jestem pacyfistą w sentymentalnym znaczeniu tego słowa. Gdybym znów czuł, że mojemu krajowi grozi niebezpieczeństwo, a mojemu narodowi rzeź, stanąłbym do walki, choć jestem starym człowiekiem. Ale tylko wtedy bym walczył, gdybym uważał, że to sprawa życia i śmierci, albo że ktoś chce zniewolić mnie lub innego człowieka. Nigdy bym nie walczył – wolałbym iść do więzienia – o dodatkowe terytoria. Ani o dodatkową sypialnię dla mojego narodu. Nigdy bym nie walczył o święte miejsca, albo święte zabytki. Ani o tak zwane interesy narodowe. Ale bym się bił, i to bił jak sam diabeł, o życie, i wolność i o nic innego".
("Jak uleczyć fanatyka")
Boaz nie jest jedynym dzieckiem, którego ustami przemawia Amos Oz. Antropomorfizacją jego głosu są także Nimi, Mati i Maja - bohaterowie „Nagle w głębi lasu” i Profi, bohater wcześniejszej książki Oza: „Pantery w piwnicy”.

Każde z tych dzieci stawia światu i - przede wszystkim - dorosłym ważne pytania, każde zaskakuje odwagą, śmiałością, spokojem, nadzieją, każde z nich ma odwagę sprzeciwiać się akceptacji zła czy bezsensu w świecie. Profi to dwunastolatek przesiąknięty ideami walki zbrojnej, dzięki której powstanie państwo Izrael. Akcja „Pantery…” toczy się po Drugiej Wojnie Światowej, kiedy tereny Ziemi Świętej okupowane są przez Brytyjczyków (czyli „Wrednego Albiona”). Ulubioną zabawą Profiego i jego kolegów jest zabawa w Podziemie, w którym planowane i omawiane są walki zbrojne przeciwko Brytyjczykom. Któregoś dnia Profiego w czasie zabawy na powietrzu zastaje godzina policyjna, kiedy chłopiec usiłuje się dostać do domu, spotyka go Brytyjczyk – sierżant Dunlop. Zamiast aresztowania, oferuje mu odprowadzenie go do domu. Profi, który ma zamiar wydobyć z niego jakieś tajne informacje, zaczyna się z nim spotykać – motywem przewodnim spotkań ma być nauka angielskiego i hebrajskiego - bo sierżant Dunlop daje się poznać, jako rozkochany w judaizmie i w Biblii. Kompani Profiego dowiadują się o jego spotkaniach, określają go, jako zdrajcę. Rozważania Oza nad powiązaniem zdrady i miłości, w myśl których ten, który kocha, najczęściej jest zdrajcą, są trzonem książki. Zdrajcą swojego kraju jest sierżant Dunlop, który pokochał wroga, czyli Żydów; zdrajcą był król Dawid, później przez wszystkich zdradzony, zdrajcą jest sam Amos Oz optujący za kompromisem Izraelsko - Palestyńskim. Do zdrady zdolni jesteśmy tylko kiedy kochamy – w szczególności: kochamy innych bardziej niż siebie i własną stabilizację. Sierżantowi Dunlopowi z pewnością wygodniej byłoby nie kochać hebrajszczyzny, a Profiego pozostawić brytyjskiemu wymiarowi sprawiedliwości.

Te słowa nie odnoszą się w żaden sposób do zdrady małżeńskiej. Jest to zdrada samej miłości, której miłością zmyć nie można. Sierżant Dunlop umiłowaniem hebrajszczyzny zmywa zdradę Brytyjczyków. Miłość do wroga wymaga od nas kompromisu, każe próbować godzić niemożliwe z pozoru do pogodzenia różnice. Każe wierzyć, że szkoda ich wszystkich – i Palestyńczyków, i Żydów, i okupujących terytoria Brytyjczyków.

W "Panterze w piwnicy" Profi wypowiada takie słowa:

„Czemu nie moglibyśmy zgromadzić się wszyscy choć raz w drugiej salce kawiarni „Orient Palace” – sierżant Dunlop, matka, ojciec, Ben Gurion, Ben Hur, Jardena (…) przywódcy Podziemia (…) gawędzić przez godzinę lub dwie i wreszcie nawzajem się zrozumieć, poczynić ustępstwa, pogodzić się i przebaczyć”.

Ozowi udało się ukazać bliską relację miłości i zdrady. Podobne, paradoksalne sąsiedztwo jest udziałem pojęć kata i ofiary. Relację między nimi ukazał w „Nagle w głębi lasu”. Tu, ponownie z udziałem dzieci, udaje mu się ukazać historię demona, który stał się demonem jako ofiara – przemocy, wyszydzenia, wreszcie: wykluczenia ze społeczności. Nehi, chcąc przerwać łańcuch przemocy, uciec od siebie – ofiary, postanawia opuścić wioskę. Za nim opuszczają ją wszystkie zwierzęta (niektóre z nich też były źle traktowane, inne, po prostu, poszły za nimi) Maja, bohaterka tej książki i odważna dziewczynka, pyta Nehiego (czyli demona, o którym pisałam) – w oczach mieszkańców wioski będącego postrachem – czemu jego opowieść skupia się na użalaniu się nad sobą – wykluczonym, uciemiężonym, a nie na mieszkańcach wioski, którzy teraz są poddani jego terrorowi (bo Nehi schodzi co dzień po zachodzie słońca do wioski i terroryzuje jej mieszkańców). Słowa Mai uświadamiają Nehiemu ten, pominięty przez niego, wymiar jego historii. Zaczyna dostrzegać, że nie jest niewinną, słabą ofiarą. Nie wraca z dziećmi do wioski – do pojednania trzeba dojrzeć, ale to, że dostrzegł, że nie jest bez winy, to już dużo.
***


Nie napisałam o wszystkim. Pominęłam żydowski kontekst pisarstwa Oza, mimo że literatura przez niego tworzona, jak napisał jego znawca, wibruje echem żydowskiej literatury, od Biblii, aż po Bellowa. Pominęłam go, bo uważam, że analizy chcące wykazać związek np. miedzy rakiem nerek Alka z "Czarnej skrzynki", a symbolicznym znaczeniem nerek w Biblii, byłby prymitywne i obce (o ile nie śmieszne) dla samego Oza.

Amos Oz urodził się w Jerozolimie w 1939 r., umarł w 2018 roku w Tel Awiwie. Tam, w kibucu Chulda, poznał Nili, którą poślubił w 1960 r. Jego rodzice przyjechali do Izraela w latach trzydziestych, byli imigrantami z Europy. Dzieje Izraela i Biblia są oczywistym kontekstem jego literatury. Jednak głównym przedmiotem zainteresowania Oza jest człowiek będący w relacji – ten człowiek zna Biblię, jest Hebrajczykiem i czasami chce służyć Jahwe, a czasami wcale o nim nie myśli. Stałe jest to, że czeka na miłość, dlatego żyje. Ozowski człowiek mówi, Jahwe milczał.

„Niewidzialna obecność, powiedziała ona, straszliwa milcząca obecność, że wszystko, od kamienia aż do pragnienia przywołuje nam jej głos, i to nie echo głosu, ale tylko cień cienia jej cienia, a może nawet nie cień cienia, lecz tylko drżenie, tylko tęsknotę cienia. Taka jest wiara Betin i taka bojaźń. Pewnego letniego wieczora zadzwoniła do mnie z Bat Jam do Aradu (Amos Oz...

więcej Pokaż mimo to

avatar
108
14

Na półkach: ,

Czytając tę książkę można było przeżyć parę porządnych uniesień, za sprawą języka i stylistyki jaką przenosił nas Amos pośród odczucia swoich bohaterów. Momentami gdy siadałem do książki po na przykład jednodniowej przerwie, miałem problem ze zrozumieniem tekstu, ze względu na ciężką stylistykę autora, ale po paru minutach skupienia dało się wejść w Jego tok myślenia. Dużo ładnych wartości i rozmyślań o ludzkiej samotności i nie tylko.

Czytając tę książkę można było przeżyć parę porządnych uniesień, za sprawą języka i stylistyki jaką przenosił nas Amos pośród odczucia swoich bohaterów. Momentami gdy siadałem do książki po na przykład jednodniowej przerwie, miałem problem ze zrozumieniem tekstu, ze względu na ciężką stylistykę autora, ale po paru minutach skupienia dało się wejść w Jego tok myślenia. Dużo...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    65
  • Przeczytane
    38
  • Posiadam
    19
  • Ulubione
    4
  • Amos Oz
    3
  • Literatura izraelska
    2
  • Teraz czytam
    2
  • Szukam
    1
  • Wymienię
    1
  • Następne
    1

Cytaty

Więcej
Amos Oz To samo morze Zobacz więcej
Amos Oz To samo morze Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także