Gajcy. W pierścieniu śmierci
- Kategoria:
- biografia, autobiografia, pamiętnik
- Seria:
- Biografie
- Wydawnictwo:
- Czarne
- Data wydania:
- 2016-10-19
- Data 1. wyd. pol.:
- 2016-10-19
- Liczba stron:
- 712
- Czas czytania
- 11 godz. 52 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788380493773
- Tagi:
- antysemityzm biografia ideologia II wojna światowa konspiracja wojna literatura literatura wojenna monografia nacjonalizm okupacja poeta poezja pokolenie Kolumbów powstanie warszawskie walka o niepodległość wojenna rzeczywistość
Mało jest poetów, których życie stało się symbolem losu całego pokolenia. Niewątpliwie należy do nich Tadeusz Gajcy – jeden z najważniejszych przedstawicieli rocznika 1920. Nazwano ich Kolumbami, bo odkryli nieznany wcześniej kontynent terroru, cierpienia, strachu i śmierci. Wybitnie utalentowany poetycko redaktor podziemnego czasopisma „Sztuka i Naród”, przekonany o swojej wyjątkowości, żył jak jego rówieśnicy – intensywnie, szybko i twórczo – czując nadchodzącą śmierć. Zginął na powstańczej reducie w wieku dwudziestu dwóch lat, a dowódcy natychmiast wnioskowali o przyznanie mu Krzyża Walecznych. Opublikował dwa szczupłe tomiki poetyckie, które przeszły do historii literatury. Do dziś zwracają uwagę oryginalną fantastyką, którą przeszywa lęk, dziecięcą wrażliwością, utkaną z obrazów apokaliptycznej grozy, wreszcie poczuciem absurdu chwili dziejowej, obserwowanej z niedowierzaniem – jak rodzaj przerażającej groteski.
Po ponad siedemdziesięciu latach od śmierci Gajcego muszą nas nurtować pytania: Kim był ten młodziutki poeta i dramaturg? Co wiązało go z ultraprawicowym środowiskiem „Sztuki i Narodu”? Czym wzbudził niechęć Czesława Miłosza, która nie ostygła do XXI wieku? Pod czyim nazwiskiem ukrywa się w powieści Kolumbowie rocznik 20 Romana Bratnego? Czy faktycznie zginął wraz ze Stroińskim „podniesiony na tarczy eksplozji”?
Stanisław Bereś prześwietla tragiczne życie poety, sięgając do wspomnień rodziny oraz znajomych, ale przede wszystkim dogłębnie analizując jego twórczość.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Książka na półkach
- 145
- 35
- 18
- 2
- 2
- 2
- 1
- 1
- 1
- 1
Opinia
Wyzwolenie z polskości czyli „recenzja intymna”.
700 stron o Gajcym, o życiu długości 22 lat i o poezji, którą Bereś słusznie przesuwa poza Powstanie, wojnę, naród, przesuwa w czystą sztukę... Była to kosztowna lektura – od początku Gajcy opanował moje sny, w których szedłem z nim w to popierdolone Powstanie, jakby wbrew sobie i Miłoszowi, z którym całe życie się zgadzam, co do bezsensu tej jatki i całej idei idiotycznej, bezcelowej ofiary. Ten sen ciągle się powtarza – patrzę na młodego Miłosza i mówię: nie mogę z Tobą, idę z Tadeuszem. Wiem, że to brzmi śmiesznie, ale wiecie, jakie są sny, to nie przelewki – na jawie można sobie kręcić żarty, ale spotkajmy się w tym śnie to pogadamy... W połowie czytania zachorowałem z gorączką powyżej 39, bo ileż można chodzić w Powstanie wbrew sobie, wbrew wszystkim swoim przekonaniom i lekturom, a gdy już się trochę podleczyłem i dobrnąłem do końca – zamarłem. Zamarłem, bo zrozumiałem, że Bereś nie przywraca nam Gajcego, on nam go o d b i e r a. Gajcy bowiem się wymknął – swojej biografii, dziejom, a zwłaszcza mitom naszego zakopconego dymem cmentarnych świec narodu. Nie tylko przewidział swoją śmierć (wysadzony w powietrze), o której Miłosz napisał pięknie „Gajcy, Stroiński, byli podniesieni /W czerwone niebo na tarczy eksplozji.”, a sam Gajcy tak:
"I wiem, że chyląc głowę trudną
nad liter bruzdą - widzisz jeszcze
mój obraz: idę przez powietrze,
a za mną miasto moje idzie" (!!)
… on odwrócił niemożliwe - swoją tragiczną biografię. Z hukiem strzaskał szufladę, w którą przez kolejne 70 lat wpychali go literaturoznawcy i krytycy – szufladę Kolumba, mistycznej ofiary mesjanistycznego narodu, poety z bronią w ręku. Wystarczy uważnie czytać Gajcego z profesorem Beresiem, więcej – należy czytać, bo to czytanie wyzwala z polskości – krwawej, tragicznej, nadętej, zatruwającej do dziś zgniłymi mitami. Bereś wyzwala czule i delikatnie także Miłosza w niezwykle mocnym i wstrząsającym rozdziale tej wspaniałej książki („Miłosza egzorcyzmowanie Kolumbów”) – jego, Miłosza, jednostronną dyskusję, którą prowadził z poległymi kolegami do śmierci przytacza, żeby całą swoją książką unieważnić, jakby godził dwóch wielkich poetów.
Miłosz wiele razy oddał hołd „poetom warszawskim”, ale do końca życia na nich krzyczał, karcił, a czasami nawet brutalnie tryumfował, jak w poemacie „Dziecię Europy”:
„My, których słodycz dnia przenika do płuc
I widzimy gałęzie rozkwitające w maju
Jesteśmy lepsi od tych co zginęli”
Ja takiemu Miłoszowi zawsze biłem brawo na stojąco, zawsze w zachwycie jego poetyki i w podziwie postawy. Bereś jednak swoją gigantyczną pracą nad Gajcym zawiesza tę dyskusję poetów, a może nawet skreśla…
To, jak Bereś rozprawia się z wierszami Gajcego, jakie znajduje tropy i konteksty, jak analizuje wszystkie bez wyjątku pisma poety przynosi ulgę i niepokój jednocześnie. Ulgę, bo mogę już brać Gajcego bez zamykania oczu na jego udział w Konfederacji Narodu, podziemnej spadkobierczyni tego ścierwa, jakim była ONR Falanga, bo mogę czytać jego wiersze ponad Powstaniem, ponad historią, ponad narodowym stękaniem i duszącym dymem zniczy. Niepokój, bo nadal nie rozumiem, jak to możliwe, żeby dwudziestodwulatek w ciągu ledwo 3 lat uwolnił się od tego całego gówna, które wciskało mu liceum Ojców Marianów (bardziej konserwatywnej kuźni narodowego mięsa armatniego w Warszawie chyba nie było), od organizacji, która finansowała „Sztukę i Naród”, najważniejsze i najambitniejsze pismo literackie podziemia, jak całą swoją poezją „drukowaną” i czytaną w podziemiu był w opozycji do po(d)staw ideowych swoich przełożonych; jak to możliwe, że zainicjował i prowadził dialog z poetami z centrum i lewicy, wspierał ich i otwierał się na ich poezję, ba! – zorganizował z nimi mecz w piłkę na parę miesięcy przed wybuchem Powstania?!
I wreszcie, jak to możliwe, że na kilka dni przed śmiercią, już z bronią w ręku, wypierdolił w powietrze całą romantyczno-mesjanistyczną polskość przeklętą kilkoma wersami skreślonymi na kartonie, nie skończywszy nawet lat 23..:
„Wszyscy święci, hej do stołu!
W niebie uczta: polskie flaczki
Wprost z rynsztoków Kilińskiego!
Salcesonów misa pełna
Świeże, chrupkie. Pachną trupkiem:
To z Przedmurza!
Do godów. Święci do godów,
Przegryźcie Chrystusem Narodów!”
W odwiecznym, jałowym i młodzieńczym sporze o wyższość Baczyńskiego nad Gajcym zawsze byłem po stronie tego drugiego, choć ideowo zawsze było mi bliżej do pierwszego. Bereś swoją książką dostarczył mi argumentów ostatecznych – poezję, którą można już w pełni uczciwie czytać bez związku z jakimkolwiek ideologicznym gównem, z jakimkolwiek narodem i państwem. Proponuję przekład Gajcego na niemiecki i głośne czytanie w tym języku – to byłoby coś! Beresia egzegezy i interpretacje twórczości Gajcego, oglądanej ze wszystkich stron, z uwzględnieniem wszystkich powojennych perspektyw, zapierają dech w piersiach. To prawie połowa tej książki, połowa która wzrusza i poraża; to się naprawdę czyta jak kryminał, to uparte i brawurowe szukanie linek i wiązek z wątłej objętościowo i rozrzuconej poezji Gajcego, począwszy od „juwenaliów” czyli nastoletnich, pierwszych prób poetyckich poety, skończywszy na słynnym „Gromie powszednim” i ostatnim przytoczonym tu wierszu – to iście detektywistyczna praca, która wbrew wcześniejszym badaniom odsłania ciągłość i nieuchronność narodzin wyjątkowego geniuszu. Do tego Bereś pozostawia przestrzeń czytelnikowi, na jego własne odczytania i odkrycia – a tych jest nieskończenie wiele. Bowiem poetyka Gajcego, jego boska i gęsta metaforyka przekracza wszystko to, z czym mieliśmy kiedykolwiek do czynienia w polskiej poezji – tak przed jak i po Gajcym.
Na koniec, co mi pozostaje? Co mogę powiedzieć do siebie sprzed tej lektury, zdaje się najważniejszej w tym roku i chyba jednej z najważniejszych w ogóle? Co mogę powiedzieć Miłoszowi? Co mogę powiedzieć mojemu nieżyjącemu od trzydziestu czterech lat ojcu w przeddzień dziadów, ojcu (ur '21, rok przed Gajcym), który o Powstaniu mówił tylko na kolanach i który gdyby dożył mojej dojrzałości wyrzuciłby mnie z domu za jedno krytyczne słowo w tej kwestii? Drogi Mistrzu, Drogi Tato: nie przeciw Wam, nie z Wami i już nie wbrew sobie – idę z Tadeuszem.
Stanisław Bereś, „Gajcy. W pierścieniu śmierci”, Wydawnictwo Czarne, 2016.
[SJB] [MWA]
Wyzwolenie z polskości czyli „recenzja intymna”.
więcej Pokaż mimo to700 stron o Gajcym, o życiu długości 22 lat i o poezji, którą Bereś słusznie przesuwa poza Powstanie, wojnę, naród, przesuwa w czystą sztukę... Była to kosztowna lektura – od początku Gajcy opanował moje sny, w których szedłem z nim w to popierdolone Powstanie, jakby wbrew sobie i Miłoszowi, z którym całe życie się zgadzam,...