rozwiń zwiń

Straceńcy

Okładka książki Straceńcy
Bogusław Wołoszański Wydawnictwo: Wołoszański powieść historyczna
372 str. 6 godz. 12 min.
Kategoria:
powieść historyczna
Wydawnictwo:
Wołoszański
Data wydania:
1998-01-01
Data 1. wyd. pol.:
1998-01-01
Liczba stron:
372
Czas czytania
6 godz. 12 min.
Język:
polski
ISBN:
8390497255
Średnia ocen

                6,9 6,9 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,9 / 10
286 ocen
Twoja ocena
0 / 10

Opinia

avatar
2463
696

Na półkach: ,

Wołoszański zdecydowanie lepiej wypada prowadząc audycje radiowe czy telewizyjne. W takich sytuacjach jest „the best”. Z tekstem pisanym bywa różnie. Widać to po „Straceńcach”. Otrzymujemy książkę bardzo nierówną i… pod wieloma względami nie na temat! Bo czegóż przede wszystkim oczekujemy widząc tytuł? Przede wszystkim opisów brawurowych akcji, niekoniecznie zakończonych sukcesem, ale zdecydowanie takich, gdzie szanse powodzenia są niewielkie, gdzie znaczenie dla wojny, polityki czy prestiżu kolosalne a życie biorących w niej udział żołnierzy czy agentów ma wisieć na włosku. Do tego takich akcji, które nie tylko się zaczęły, ale z takim czy innym skutkiem zostały doprowadzone do końca. Wreszcie akcji, gdzie wiele zależało nie tyle od logistyki, ale przede wszystkim od pomysłowości i brawury przeprowadzających akcję. No i ta idiotyczna okładka sugerująca ewidentnie historie pasujące już bardziej do końca XX wieku czy wręcz do XXI niż do połowy wieku XX.
Co w środku? Ano nie do końca to, co zapowiada „zajawka”. Mamy opisane 5 akcji, z czego 3 dzieją się podczas II wojny światowej. Pierwsza opowiada o rzeczywiście brawurowym i pomysłowym ataku niemieckich spadochroniarzy na belgijską twierdzę Eben Emael na początku 1940 roku. Czy można jednak nazwać straceńcami regularny oddział wojskowy, który wcale nie działa samotnie? Bo przecież desant na twierdzę nie był jednostkową akcją a początkiem ataku Hitlera na Belgię i Francję. Na granicy stały już kolumny pancerne gotowe do ataku. Komandosi mieli wsparcie lotnicze, które mogło w każdej chwili powstrzymać odsiecz oddziałów belgijskich. To nie była akcja samobójcza, choć szalenie trudna. I wreszcie – trzeba to powiedzieć wprost – gdyby nie ewidentne tchórzostwo Belgów i kardynalne błędy dowódców i polityków, atak na twierdzę mógłby zakończyć się spektakularną porażką. Ale nie czepiajmy się, akurat ta akcja zasłużyła na miejsce w książce.
Następnym tematem było przygotowywanie przez Niemców zamachu na Stalina i Roosvelta w Teheranie w 1943 roku. Ten rozdział to kompletna porażka Wołoszańskiego. Autor tak mocno skupił się na kreśleniu tła politycznego, które doprowadziło do konferencji oraz na opisie sytuacji na frontach wojny, że planowanie zamachu i próba jego przeprowadzenia po prostu ginie rozmyta w tle. Bohaterami rozdziału są politycy a nie zamachowcy. Ci drudzy nawet nie zbliżają się do Wielkiej Trójki, skutecznie zostają wyłapani przez rosyjskich agentów. Wieje nudą.
Trzecia akcja to udana próba porwania przez ludzi Skorzennego syna regenta Węgier Hortyego w 1944 i atak na budapeszteński zamek. Akcja bardzo ciekawa i dość mało znana, ale… znowu Wołoszański bardzo długo dochodzi do meritum sprawy zasypując czytelnika nie zawsze istotnymi informacjami o sytuacji na bałkańskich frontach pod koniec wojny. Ba! Gdybyż tylko to. Ale dodatkowo wtłacza w opowieść przydługie historie o walkach pancernych w Rumunii, co nijak się ma do akcji porwania Hortyego.
I tak mija 2/3 książki a superkomandosów z okładki jak nie ma tak nie ma.
Nagle przenosimy się na początek lat ’70 do Wietnamu. Przygotowywana jest spektakularna akcja odbicia z rak Vietkongu przetrzymywanych jeńców amerykańskich. Nie wiem, czy autor nie miał lepiej pasującego do tytułu książki epizodu, ale ta akcja zupełnie tu nie pasuje. Dlaczego? Ano… akcję planowano i przygotowywano długo, trudno tu mówić o garstce straceńców. Kiedy już do owej akcji doszło, efekt jej był… żaden. Zaatakowano obóz, w którym jeńców już nie było. Amerykanie wycofali się bez strat. Straceńcy? Nie wydaje mi się.
Tak na marginesie wydaje mi się, że im bliżej współczesności tym bardziej do wszelkich akcji przeprowadzanych przez różne siły specjalne typu Delta, Seals czy podobne nie pasuje słowo „straceńcy”. Przecież ci żołnierze są dokładnie do tego szkoleni, do wykonywania zadań praktycznie niemożliwych do wykonania. Te oddziały nigdy nie atakują w ciemno, nie zawsze wsparcie wywiadowcze jest wystarczające, to fakt, ale mamy do czynienia z oddziałami mającymi gigantyczne wsparcie logistyczne, satelity, samoloty, broń pancerną. Ich akcje są spektakularne, czasem na skutek zbiegu okoliczności czy ludzkiej nieudolności w planowaniu kończą się sromotną porażką. Ale na początku tych misji absolutnie nie można ich nazywać straceńcami.
Książkę kończy skądinąd świetnie opisana próba odbicia zakładników z ambasady amerykańskiej w Teheranie w 1980 roku. Zarzuty do tego fragmentu podobne, co wcześniej. Bardzo dużo tła politycznego a do tego… cóż… bardziej niż straceńcy pasowałoby słowo „pechowcy”. Akcja ledwo się zaczęła a już trzeba ją było skończyć. Zasadnicze siły w ogóle nie dotarły do Teheranu, kilku żołnierzy zginęło na skutek błędów w czasie odwrotu po przerwaniu misji.
Książka zawiera całkiem ciekawe fragmenty i one same w sobie są fascynujące. Jednakże historia konfliktów XX wieku obfituje w masę spektakularnych akcji przeprowadzanych przez ochotników jak i regularne jednostki specjalne (o niektórych nawet Wołoszański wspomina) zakończonych pełnym sukcesem jak i sromotną klęską. Podobnych książek można by napisać kilkadziesiąt. Zestawienie tych a nie innych akcji przez autora w jednym tomie sprawia wrażenie zupełniej przypadkowości. Stąd jedynie pięć gwiazdek.

Wołoszański zdecydowanie lepiej wypada prowadząc audycje radiowe czy telewizyjne. W takich sytuacjach jest „the best”. Z tekstem pisanym bywa różnie. Widać to po „Straceńcach”. Otrzymujemy książkę bardzo nierówną i… pod wieloma względami nie na temat! Bo czegóż przede wszystkim oczekujemy widząc tytuł? Przede wszystkim opisów brawurowych akcji, niekoniecznie zakończonych...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    384
  • Chcę przeczytać
    117
  • Posiadam
    110
  • Historia
    13
  • Ulubione
    4
  • Historyczne
    4
  • Audiobooki
    3
  • Audiobook
    3
  • Teraz czytam
    3
  • Bogusław Wołoszański
    3

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Straceńcy


Podobne książki

Przeczytaj także