Z bólem serca muszę przyznać, że byłam kompletnie rozczarowana. W miejscu, w którym niektórzy odczuwają napięcie poszukiwań i ukrywania się, ja odczuwałam bolesną nudę i silenie się na pseudo-psychologiczną głębię. Zmęczona postaciami miałam nadzieję na pociągnięcie akcji, niestety wątek ciągnął się jak ślimak. Kompletną klęską było zarówno zakończenie jak i walka finałowa, po prostu rozbiło mnie to, że nasz główny bohater nigdy nic nie zrobił sam, zawsze zawdzięczając swoje cudowne ozdrowienie/przeżycie/geniusz komuś innemu. Nawet w ostatecznej potyczce nie obyło się bez takiego akcentu. Bitwa odebrała życie prawie wszystkim moim ulubionym postaciom, dochodzi jeszcze ogromna przewidywalność. Dla usprawiedliwienia dodam jeszcze, że przed wydaniem nachodziły mnie słuchy, że Rowling miała duży kryzys weny i w ogóle nie miała ochoty dokańczać cyklu, więc można się było od początku spodziewać czegoś trochę na siłę. Pod presją fanów na temat kolejnej części postarała się pozamykać wszystkie obecne wątki. Myślę, że nawet epilog został napisany tak, żeby się nikt przypadkiem po niej nie spodziewał kontynuowania.

Z bólem serca muszę przyznać, że byłam kompletnie rozczarowana. W miejscu, w którym niektórzy odczuwają napięcie poszukiwań i ukrywania się, ja odczuwałam bolesną nudę i silenie się na pseudo-psychologiczną głębię. Zmęczona postaciami miałam nadzieję na pociągnięcie akcji, niestety wątek ciągnął się jak ślimak. Kompletną klęską było zarówno zakończenie jak i walka finałowa,...