Moim zdaniem ta książka to "pulp s-f", na którą trzeba patrzeć z przymrużeniem oka. Rzecz dzieje się na powierzchni planety, ale na początku autor zaserwował czytelnikowi trochę space opery. "Toy land" dla mnie byłby ciekawszą książką gdyby R. Szmidt zrobił mocniejszy przechył w stronę hard s-f. Aluzje do polskich polityków czy też ogólnie rzecz biorąc do naszego kraju są zbędne. Psują klimat książki i zupełnie nie pasują. Zakończenie powieści - możliwe. Uważam, że pomysł na fabułę był dość dobry, ale został zmarnowany. Odnoszę wrażenie, że autor chciał się pobawić tematem. Nie pisał "na serio". Tak jakby pisał dla siebie, dla swojego środowiska - ale nie do szerszego grona czytelników.

To jest nieco dziwna, lekka literatura rozrywkowa. I tyle.

Cykl "Pola dawno zapomnianych bitew" jest o dwie długości lepszy (teoretycznie recenzowana pozycja należy do niego, ale nie wiem co ją łączy z "Polami..."). Lepiej zacząć czytać "Łatwo być bogiem", niż brać się za lekturę "Toy landu".

Moim zdaniem ta książka to "pulp s-f", na którą trzeba patrzeć z przymrużeniem oka. Rzecz dzieje się na powierzchni planety, ale na początku autor zaserwował czytelnikowi trochę space opery. "Toy land" dla mnie byłby ciekawszą książką gdyby R. Szmidt zrobił mocniejszy przechył w stronę hard s-f. Aluzje do polskich polityków czy też ogólnie rzecz biorąc do naszego kraju są...