Pepper Winters to jedna z moich ulubionych autorek i mistrzyni darków. Tym razem napisała prawie 600-stronicową historię, która jest pojedynczą książką i z „ciemną stroną” nie ma nic wspólnego.

„Unseen messages” przypomina powieść Daniela Defoe „Przypadki Robinsona Crusoe”. W książce P. Winters mamy kilku rozbitków, którzy w wyniku katastrofy helikoptera trafiają na jedną z wysp Fidżi. Warto dodać, że z ponad trzystu wysp państwa Fidżi, jedna trzecia jest niezamieszkała i na taką właśnie trafiają główni bohaterowie.

Opinie na goodreads są skrajnie różne: od uwielbienia do wielkiego rozczarowania. Część czytelników odłożyła tę historię po przeczytaniu 15-20%. P. Winters przyzwyczaiła nas do mrocznych serii, gdzie im bardziej przerażający i pokręcony główny bohater, tym lepiej. Moim zdaniem „Unseen messages” to książka o innym, głębszym wymiarze, to powieść o woli przetrwania, własnych słabościach, drugich szansach, życiowych wyborach i ich konsekwencjach. Pomimo że jest to dość obszerna historia, nie ma mowy o nudzie i monotonii. P. Winters świetnie przygotowała się do tej powieści, dopracowany został każdy szczegół, a znajomość szkoły przetrwania autorki budzi u mnie podziw.

Czytając „Unseen messages” podziwiałam Estellę za jej siłę, odwagę i upór, kochałam Galloway’a za jego wrażliwość, skromność i lojalność, uwielbiałam Pippi i Co za to, że w obliczu śmierci i beznadziei potrafili odnaleźć szczęśliwe chwile. Przeżywałam z głównymi bohaterami ich potknięcia, dopingowałam, by nie tracili nadziei i woli walki, płakałam za tym co nieuniknione.

To co przydarzyło się Estelle na lotnisku jest odzwierciedleniem podróży autorki z Los Angeles, która miała miejsce pod koniec sierpnia 2015 roku. Wszystkie „ukryte wiadomości”, przeczucia, obawy, cała odprawa na lotnisku, nawet garderoba i biżuteria nie są fikcją literacką, tylko prawdziwymi faktami, które stanowiły wstęp do tej wspaniałej, emocjonującej powieści.

Pepper Winters to jedna z moich ulubionych autorek i mistrzyni darków. Tym razem napisała prawie 600-stronicową historię, która jest pojedynczą książką i z „ciemną stroną” nie ma nic wspólnego.

„Unseen messages” przypomina powieść Daniela Defoe „Przypadki Robinsona Crusoe”. W książce P. Winters mamy kilku rozbitków, którzy w wyniku katastrofy helikoptera trafiają na jedną...

"Love doesn’t live in first glances. Life doesn’t dwell in second chances. Our path exists in unseen messages."

Czekałam na tę książkę kilka miesięcy z kolejną niewiadomą, co tym razem wymyśli Pepper Winters. Kiedy jednak przyszedł czas premiery, a ja już miałam ją w zasięgu ręki nie kwapiłam się do jej przeczytania. Nie jestem fanką grubych książek (nie wiem czemu, po prostu mnie zniechęcają) a tutaj... mając przed sobą blisko 600 stron historii, której wielu czytelników goodreads.com nie podołało i poddało się przy 15-30% uznałam, że chyba musi być z nią coś nie tak, bo przecież Pepper Winters rzadko zawodzi... i tak leżała... miesiąc. Aż uznałam, że najwyżej też jej nie dokończę, ale muszę spróbować... i teraz już wszystko rozumiem.

Wielu fanów pani Winters przyzwyczaiło się już do jej mocno erotycznej strony i tego się też po niej teraz spodziewano. Tymczasem "Unseen messages" to wyjątkowa powieść z owszem - wątkiem miłosnym (nie oszukujmy się Pepper jest w końcu autorką romansów),ale to coś czego jeszcze nie robiła, coś co z pewnością wielu zszokowało, coś co dla mnie osobiście jest najlepszą z wszystkich napisanych przez nią książek (nie ważne ilu z nich jeszcze nie przeczytałam, bo nic nie przebije własnie tej).

"Unseen messages" to nic innego jak "Castaway" w liczbie mnogiej, której nie wyobrażam sobie w innej wersji. Każdy rozdział był starannie dopracowany, wszystko to co spotykało bohaterów, z czym się zmagali, w jaki sposób sobie radzili... Pepper przeszła samą siebie, nic nie było na pół gwizdka, a jej wiedza w zakresie szkoły przetrwania, również udowodniła, jak wytrwale przygotowywała sie do projektu. Nie mogłam sie oderwać od książki, każdy problem, każdy kataklizm, każdy dzień samotnie na wyspie trzymał mnie w napięciu i oczekiwaniu, czy kiedykolwiek zostana odnalezieni? Czy ja sama chciałabym, żeby zostali ocaleni?

Nie będę się zagłebiać w fabułę - zachęcam, abyście zrobili to sami, abyście poznali kim jest Estelle, Galloway, Pippa, Conner i Coco... dajcie szansę ich historii, która jest niesamowita pod każdym względem. Nie zliczę łez wylanych podczas czytania, tak mocno związałam się z bohaterami, że trudno było powiedzieć żegnaj... ta powieść na zawsze pozostanie w mojej pamięci. Gorąco polecam.

"Love doesn’t live in first glances. Life doesn’t dwell in second chances. Our path exists in unseen messages."

Czekałam na tę książkę kilka miesięcy z kolejną niewiadomą, co tym razem wymyśli Pepper Winters. Kiedy jednak przyszedł czas premiery, a ja już miałam ją w zasięgu ręki nie kwapiłam się do jej przeczytania. Nie jestem fanką grubych książek (nie wiem czemu, po...