Kpina z superbohaterów i sensacyjny śmieć. Kino akcji bez łoniaków. Dla małoletnich szczyli, których jara Bondowa partytura z kreskówkowymi przestępcami. Z podrabianymi agentami oraz śmiesznymi organizacjami - koniecznie z brytyjskim wywiadem. Z tą różnicą, iż powieści Fleminga mają zalążek urokliwej tandety. A to napisane dla pokolenia miękkich twardzieli oraz nastolatków, co na oczy nie widzieli torebki z krwią, potężnych sierpowych i cwaniaczków dzielnicowych po zmierzchu. Tanie, przegadane, nieznośnie bolesne, wyciśnięte z martwych plemników. Po drugi tom nie sięgam. Rzygam tęczą.

Kpina z superbohaterów i sensacyjny śmieć. Kino akcji bez łoniaków. Dla małoletnich szczyli, których jara Bondowa partytura z kreskówkowymi przestępcami. Z podrabianymi agentami oraz śmiesznymi organizacjami - koniecznie z brytyjskim wywiadem. Z tą różnicą, iż powieści Fleminga mają zalążek urokliwej tandety. A to napisane dla pokolenia miękkich twardzieli oraz nastolatków,...

Chciałam napisać, że jestem tu tylko dla tyłka Nightwinga, ale Dick Grayson (przychodzi mi do głowy kilka bardzo inteligentnych żartów, ale miałyby one sens tylko po angielsku) nie jest już Nightwingiem (nie był wtedy, teraz znowu jest, chyba) tylko szpiegiem dla złowieszczej organizacji Spyral. A tak naprawdę infiltruje Spyral dla Batmana. Nie mam zielonego pojęcia o co chodzi, ale podobał mi się półnagi Dick uciekający przed podekscytowanymi nastoletnimi uczennicami przez noc i las. Generalnie półnagi Dick. Co pisząc mam na myśli że ze strony wizualnej ślicznie.
A tak naprawdę to przeczytane tylko dla Midnightera.

Chciałam napisać, że jestem tu tylko dla tyłka Nightwinga, ale Dick Grayson (przychodzi mi do głowy kilka bardzo inteligentnych żartów, ale miałyby one sens tylko po angielsku) nie jest już Nightwingiem (nie był wtedy, teraz znowu jest, chyba) tylko szpiegiem dla złowieszczej organizacji Spyral. A tak naprawdę infiltruje Spyral dla Batmana. Nie mam zielonego pojęcia o co...