"Tak słodko..." jest jak dotąd najgorszą książką z serii "Kontury serca".
W tej książce poznajemy Boyce'a oraz Pearl,którzy pochodzą z dwóch przeciwnych klas społecznych. Ale jak wiadomo przyjaźń czy miłość jest silniejsza od podziałów.
Cała historia ich miłości jest opisana z dwóch perspektyw z odniesieniami do przeszłości. Moim zdaniem te retrospekcje tworzyły chaos w książce i nie jeden raz się gubiłam w fabule. No,ale czytelnik mógł wiedzieć jak to się wszystko zaczęło, toczyło przez szkołę średnią i dalej. Tyle tylko,że autorka mogła jakoś to uporządkować.
Poza tym te podchody do siebie-jak pies do jeża. Ciągnęło się to i ciągnęło...Ech.
No i ostatnia sprawa. Wiadomo,że w takich książkach musi być nuta dramatyzmu. Czekałam wręcz na nią,a kiedy się doczekałam to po prostu mnie zwaliło z nóg. Nie,nie z wrażenia i pomysłowości autorki. Ten dramat pary to po prostu komedia. Nie zdradzę Wam,oczywiście o co chodzi,ale uwierzcie mi zawiodłam się okropnie. Wyszło to tak jakby autorka zapomniała o tym dramacie,więc wymyśliła coś na szybkiego i równie szybko rozwiązała ten problem. Już lepiej by było gdyby nie napisała tego w ogóle. Nie ośmieszała by się. Dla mnie ten koniec zamiast być straszny był śmieszny.
Myślę,że możecie pominąć tę książkę z serii "Kontury serca".

"Tak słodko..." jest jak dotąd najgorszą książką z serii "Kontury serca".
W tej książce poznajemy Boyce'a oraz Pearl,którzy pochodzą z dwóch przeciwnych klas społecznych. Ale jak wiadomo przyjaźń czy miłość jest silniejsza od podziałów.
Cała historia ich miłości jest opisana z dwóch perspektyw z odniesieniami do przeszłości. Moim zdaniem te retrospekcje tworzyły chaos w...