rozwińzwiń

Dzieje Polski za Jagiellonów

Okładka książki Dzieje Polski za Jagiellonów Feliks Koneczny
Okładka książki Dzieje Polski za Jagiellonów
Feliks Koneczny Wydawnictwo: Wydawnictwo ANTYK Marcin Dybowski historia
358 str. 5 godz. 58 min.
Kategoria:
historia
Wydawnictwo:
Wydawnictwo ANTYK Marcin Dybowski
Data wydania:
1903-01-01
Data 1. wyd. pol.:
1903-01-01
Liczba stron:
358
Czas czytania
5 godz. 58 min.
Język:
polski
ISBN:
8386482508
Średnia ocen

7,5 7,5 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,5 / 10
10 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
610
567

Na półkach:

Jak już pisałam, lecz cóż szkodzi powtórzyć, w 1890 Antoni Prochaska tak ocenił pracę Konecznego o Krzyżakach „rezultat pracy p. Konecznego dla historyków równa się zeru” („Kwartalnik Historyczny” Lwów 1890, R. 4, s. 385),pasowało by to na motto jego prac, przynajmniej traktujących o tym zakonie.

Tradycyjnie bowiem, gdy mowa o Grunwaldzie
„Tymczasem zawrzała na nowo wojna w sierpniu 1391 roku. Z początkiem grudnia był już cały bieg Niemna od Kowna do Grodna w rękach Zakonu i Witolda. W tym samym czasie posunęli się Krzyżacy znacznie w Polsce, nie potrzebując nawet wojny wypowiadać. Oto Władysław Opolczyk zastawił im ziemię dobrzyńską, którą miał lennem jeszcze od króla Ludwika.” (s. 53 wydania z 1903)
„zawarto pokój w Raciążku 22 maja 1404 roku. Przyznano Zakonowi Żmujdż. Wszak Zakon miał na to dokumenty już z r. 1382 od Jagiełły i z r. 1398 od Witolda, a teraz nie chciał nawet słyszeć o pokoju bez tego warunku! Z polskiej strony zatwierdzono na nowo pokój Kaliski z r. 1343. Ziemię Dobrzyńską musiała sobie Polska wykupić za 40 000 dukatów, na co szlachta polska obłożyła się dobrowolnie sześciokrotnym podatkiem, płacąc w tym roku po 12 groszy z łanu.” (s. 58)
„Formalne wypowiedzenie wojny nastąpiło 9 września 1409 roku. Z początku darzyło się Krzyżakom. Zajęli od razu ziemię Dobrzyńską, zdobyli Rypin, Lipno, Dobrzyń i Bobrowniki, a wnet potem i Bydgoszcz” (s. 71)
„25 lipca stanęło wojsko polskie pod murami krzyżackiej stolicy, która była najsilniejszą twierdzą w całej Europie. (...) Oblężeni mieli w twierdzy całe stada bydła i owiec na rzeź, pełne spichrze ziarna i wielkie składy solonego mięsa; ale skąd mieli wziąć żywności oblegający? Czekały ich niedostatek i choroby, a już na pewno strata koni, których nie byłoby czem przetrzymać przez zimę. Idąc pod Malborg, wiedziano z góry, że trzeba będzie wracać, jeżeli się nie uda wziąć grodu do jesieni. Odstąpiono też od oblężenia 22 września 1410 roku. Czas pod Malborgiem był właściwie i tak zmarnowany. A tymczasem Zakon zbierał nowe wojsko, a chociaż ono było stosunkowo nieliczne, ale dobrze uzbrojone i zupełnie świeże na siłach, podczas gdy polskie było już zupełnie wyczerpane, wygłodzone i schorowane.” i tak dalej (s. 80)
Oczywiście bez wyjaśnienia jak „zupełnie wyczerpane” wojsko odniosło kolejne zwycięstwo. „Na powracające wojsko polskie napadli Krzyżacy, wyprowadziwszy do boju nowe wojsko, przygotowane w Nowej Marchii. 10 października stoczono drugą walną bitwę pod Koronowem, która skończyła się znowu ciężką klęską dla Krzyżaków. Zakon zaczął się układać o pokój. Zawarto pokój w Toruniu 1 lutego 1411 roku. Ziemia dobrzyńska wracała do Polski, Żmujdź przyznawał Zakon Jagielle i Witoldowi w dożywocie; nadto płacili Krzyżacy sto tysięcy grzywien kontrybucyi wojennej, pozorowanej ceną wykupna za pojmanych książąt oleśnickiego i szczecińskiego. W Prusiech nie zatrzymywali Polacy ani jednego grodu; wszystkie zwracali Krzyżakom. Jak na taki pogrom, jak bitwa pod Grunwaldem, warunki dla Zakonu bardzo dobre, dla Polski korzyści nader skromne. Ale Polska nie miała tego zapasu sił, niezbędnego do wyzyskania zwycięstwa i dobrze było, że się Krzyżacy musieli cofnąć z Dobrzynia i Żmujdzi! A główną rzeczą było, że społeczeństwo polskie wiedziało, że z Zakonem można walczyć zwycięsko. (…) Pomimo tak niedostatecznych warunków pokoju toruńskiego, wojna roku 1410 jest tryumfem Polski.” (s. 82)

Rozgromić, by przywrócić stan sprzed wojny, tryumf jedyny w swoim rodzaju.

Długosz opisuje to zupełnie inaczej, o „niezmierzonych zapasach krzyżackich” jakoś milczy, twierdzi zaś, że „w początku miesiąca sierpnia komtur Henryk v. Plauen wysłał do Władysława króla Polskiego heroldów z prośbą (…) abyś Wasza Królewska Miłość ziemie pomorską, chełmińską i michałowską, wraz z ich zamkami i miastami, które do królestw a polskiego słusznem prawem jako własność należą, a o które między temże królestwem a Zakonem wielokrotne toczyły się wojny, zatrzymał w swojej władzy; pruskie zaś ziemie, (…) zakonowi zostawił (…) To poselstwo i prośbę komtura Henryka v. Plauen gdy wniesiono na pełną radę, a osądzono, że więcej było w niej utajonej chytrości niż pokory, książęta i panowie polscy podzielili się na różne zdania; lecz jak zwykle pomyślność usuwała zdrowe rady, a panowie radcy nie chcieli baczyć na to, że kolej rzeczy ludzkich bywa niepewna i zmienna i że szczęście nikomu do końca sprzyjać nie zwykło. Bardziej panowie rada niźli król przeciwni byli żądaniom poselstwa; tuszyli bowiem, że zamek Marienburg długo oblężenia nie wytrzyma, a Krzyżacy, jeśli przy ziemi pruskiej pozostaną, nie omieszkają za lada sposobnością kusić się o odzyskanie krajów, których obecnie odstąpić byli zmuszeni.” („Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście” t. 4 Kraków 1869 s. 75 tłum. Karol Mecherzyński)

Zatem von Plauen próbował poddania na warunkach podobnych do 1466, ktoś, kto ma nieprzebrane zapasy raczej tak nie robi. Jagiełło zaś był skłonny na te warunki przystać, zatem zachować resztki państwa krzyżackiego.

- No tak, Piratko - powie ktoś - lecz skąd czerpiesz pewność, że przekaz Długosza jest wiarygodny. Bądź co bądź kanonik serdecznie nie cierpiał Jagiełły, nie zaniedbał ani jednego miejsca, by odmalować go w niekorzystnym świetle.

Tego oczywiście nie wiem, jednak odpowiedź rady królewskiej żądającej od Plauena bezwzględnego poddania Długosz uznał za zuchwałą, wyjątkowo zgadzając się z Jagiełłą, więc nie zawsze był mu nieprzychylny. Oblężenie prowadzone było bez przekonania, Plauen mógł utrzymywać łączność z resztą zakonu, wysyłać środki na werbunek zaciężnych „19 września, król, nie usłuchawszy zdrowych i zbawiennych rad rycerzy i obywateli pruskich, zwinąć kazał obozy, porzucił oblężenie, i z miejsca pełnego chwały, podobniejszy do zwyciężonego aniżeli zwycięzcy, ruszył do Polski z powrotem (...) Jakoż pewną i niezawodną było rzeczą, że zamek Marienburski najdalej w przeciągu miesiąca byłby się poddał królowi, gdy oblężeńcy w niedostatku żywności, której zbierane tam od lat kilku strawiono już zapasy, przymuszeni byli jeść suche i prażone na ogniu ziarno.” (tamże, s. 82)

„Przyjmuje się, że wskutek błędów król nie zdobył stolicy Zakonu. Właściwie należy sprawę postawić zupełnie inaczej i zapytać, czy Jagiełło w ogóle chciał zająć Malbork. Fakty zdają się temu zdecydowanie przeczyć.” (Paweł Jasienica „Polska Jagiellonów” Warszawa Państwowy Instytut Wydawniczy 1965 s. 113)

Po zmęczeniu kilku książek Konecznego przypomina mi się, jak Leopold Łabędź (w przeciwieństwie do Konecznego nie tworzył apologii osobników pokroju Wielopolskiego) polemizował ze stalinowskim hagiografem Deustcherem :
„Aby być obiektywnym, historyk nie musi być bezstronny, musi jednak spełniać pewne warunki. Powinien korzystać ze wszelkich dostępnych źródeł, nie eliminując tych, które nie pasują do jego z góry powziętych koncepcji. Jego stronniczość nie może przekraczać rozsądnych granic, a selekcjonując materiał musi umieć się zeń uczyć, nie zaś tylko wykorzystywać go dla poparcia własnych tez. Rozumienie intuicyjne jest warunkiem koniecznym lecz niewystarczającym; pominięcia nie mogą być rażące, a twórczość wyobraźni nie powinna zastępować świadectw. Krótko mówiąc, istnieje różnica pomiędzy pracą historyka a pracą pisarza historycznego, pomiędzy studium historycznym a literacką fikcją historyczną, choćby najlepiej napisaną. Jeśli trzeba przypominać prawdy tak banalne, to dlatego, że prace historyczne Deutschera często nie spełniają owego minimum wymogów.” („Bez złudzeń: wybór pism 1962 – 1988” Londyn Polona 1989 s. 92) I „historycy nie są tylko zbieraczami informacji, muszą używać swojej wyobraźni do interpretacji zebranego materiału. Ale nie jest to tylko sprawa gustu i preferencji. Chociaż historyk musi interpretować, co z konieczności implikuje pewną stronniczość, istnieje pewne minimum rygorów, bez respektowania których historia stawałaby się nie tylko "opowieścią idioty", lecz opowieścią po prostu fałszywą. Pewne fakty można ustalić w sposób nie pozostawiający miejsca dla dyskusji. Istnieje różnica między stronniczością a nieścisłością, przy czym w kontekście historiografii sowieckiej jest to różnica szczególnie ważna. Wobec bezprecedensowego fałszowania historii, zatajania faktów i tworzenia mitów przez zwarte szeregi historyków państwowych, elementarnym obowiązkiem historyka staje się nie tylko pedanteria względem faktów, lecz także rekonstrukcja prawdy. Pod tym względem praca Deutschera również sprawia zawód. Nie tylko z powodu jego tendencji do mitologizacji poprzez interpretacyjne wzloty wyobraźni, lecz także dlatego, że często myli się co do elementarnych faktów.” (tamże, s. 96, „opowieść idioty” jest cytatem z „Makbeta”)
Mutatis mutandis, na miejsce Deutschera można by wpisać Konecznego.

Jak już pisałam, lecz cóż szkodzi powtórzyć, w 1890 Antoni Prochaska tak ocenił pracę Konecznego o Krzyżakach „rezultat pracy p. Konecznego dla historyków równa się zeru” („Kwartalnik Historyczny” Lwów 1890, R. 4, s. 385),pasowało by to na motto jego prac, przynajmniej traktujących o tym zakonie.

Tradycyjnie bowiem, gdy mowa o Grunwaldzie
„Tymczasem zawrzała na nowo...

więcej Pokaż mimo to

avatar
165
63

Na półkach: , ,

Książka Feliksa Konecznego przedstawia losy I RP za czasów panowania dynastii jagiellońskiej. Niewątpliwie okres panowania Jagiellonów był dla naszej historii jednym z najważniejszych. To właśnie wtedy kształtował się charakterystyczny dla I RP ustrój życia społecznego, zwany demokracją szlachecką. Wtedy także I RP doświadczyła także złotego wieku w sferze życia społecznego i kulturalnego.

Błędem jest jednakże stwierdzenie, iż książka ta jest jedynie suchym przedstawieniem faktów historycznych. Analogicznie jak w przypadku całej twórczości Konecznego ma się tutaj do czynienia z bardzo szczegółowym opisem poszczególnych wydarzeń. Autor często przywołuje kontekst i genezę, następnie dopiero potem przechodzi do przedstawiania samego wydarzenia. Z pewnością jest to związane z naukowym zacięciem Konecznego na temat interpretacji historii pod kątem filozofii dziejów. To zdecydowanie zdeterminowało bardzo skrupulatne i szczegółowe opisywanie poszczególnych wydarzeń.

Z pewnością jest to poniekąd bardzo pozytywna strona tejże publikacji – ale zarazem jej największa słabość. Umysł czytelnika jest bowiem zasypywany nadmierną ilością rozmaitych informacji. Z tego gąszczu ciężko jest zapamiętać wiele istotnych kwestii; chyba, że skrupulatnie się je notuje.

Oprócz ogromnej wiedzy na tematy historyczne, Konecznemu należy przyznać także, iż w opisywaniu dziejów wykazuje się znaczną dozą obiektywizmu (świadomie używam tego stwierdzenia – pisanie o historii zawsze wiąże się z ryzykiem zniekształcania pewnych faktów z powodu wyznanego światopoglądu i interpretacji). Autor docenia pozytywne strony ówczesnych czasów, jednakże automatycznie do wielu kwestii i wydarzeń podchodzi sceptycznie i ocenia je negatywnie. Koneczny w swojej publikacji przedstawia pogląd, iż to właśnie za Jagiellonów ukształtował się w Polsce pewien grunt pod niekorzystne stosunki społeczne, które przyczyniły się do upadku państwa w dłuższej perspektywie. Profesor podaje tu za przykład zawiązki niewoli ludu wiejskiego, przejawiające się w coraz większym przywiązaniu włościaństwa do roli i poddaństwa wobec szlachty. Krytycznie ocenia również wzrastający antagonizm na linii szlachta – możnowładztwo.

Podsumowując, jest to niewątpliwie publikacja, po którą warto sięgnąć. Pozwoli ona osobom o mniejszym zasobie wiedzy dowiedzieć się o wielu ciekawych wydarzeniach historycznych. Natomiast dla osób o szerszej wiedzy może być poniekąd powtórką, która pozwoli usystematyzować wiedzę o tychże jakże ciekawych czasach.

Książka Feliksa Konecznego przedstawia losy I RP za czasów panowania dynastii jagiellońskiej. Niewątpliwie okres panowania Jagiellonów był dla naszej historii jednym z najważniejszych. To właśnie wtedy kształtował się charakterystyczny dla I RP ustrój życia społecznego, zwany demokracją szlachecką. Wtedy także I RP doświadczyła także złotego wieku w sferze życia społecznego...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    42
  • Przeczytane
    11
  • Posiadam
    8
  • Zainteresowania: Medieval szeroko rozumiany
    1
  • Historia
    1
  • Nauki społeczne - historia
    1
  • Chcę kupić
    1
  • Chcę w prezencie
    1
  • Beletrystyka/inne: Zainteresowania różne
    1
  • Beletrystyka: Ogólnie
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Dzieje Polski za Jagiellonów


Podobne książki

Przeczytaj także

Ciekawostki historyczne