Nocny pociąg do Lizbony

Okładka książki Nocny pociąg do Lizbony
Pascal Mercier Wydawnictwo: Noir sur Blanc literatura piękna
384 str. 6 godz. 24 min.
Kategoria:
literatura piękna
Tytuł oryginału:
Nachtzug nach Lissabon: Roman
Wydawnictwo:
Noir sur Blanc
Data wydania:
2008-09-01
Data 1. wyd. pol.:
2008-09-01
Liczba stron:
384
Czas czytania
6 godz. 24 min.
Język:
polski
ISBN:
9788373922686
Tłumacz:
Magdalena Jatowska
Tagi:
literatura szwajcarska Raimund Gregorius Amadeu de Prado
Średnia ocen

                7,1 7,1 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,1 / 10
172 ocen
Twoja ocena
0 / 10

Opinia

avatar
153
125

Na półkach: ,

Lizbona, stolica Portugalii, z mnóstwem katedr. Co skłoniło bohatera powieści do opuszczenia Berna w Szwajcarii, odbycia wielogodzinnej podróży pociągiem z przesiadkami do nieznanego mu miasta pełnego wspomnień o Amadeo Prado, lekarzu, który uratował życie znienawidzonemu dyktatorowi - Salazarowi, i który napisał „Złotnik słów”, ponieważ słowa używane na co dzień wydawały mu się brudne, skalane, zapragnął więc stworzyć język, wymyślić słowa na nowo.
„To, co mówią ludzie, to nie są teksty. Oni po prostu rozmawiają”
„... nie można polegać na tym, co ludzie mówią. Zwykle mówią jedynie po to, by mówić.” „Żeby brać kogoś za słowo – to mogło przyjść do głowy wyłącznie filologowi, i to filologowi klasycznemu, przez cały dzień mającemu do czynienia ze słowami, których nie można cofnąć, z tekstami, do których w dodatku istnieją tysiące komentarzy.”
„Jeśli nie można brać ludzi za słowo, cóż innego można robić z cudzymi słowami? (...) „Traktować je jako okazję, by samemu pogadać! Tak, żeby rozmowa toczyła się dalej.”
Autor lekko kokietuje czytelnika, drażni się, zmusza do samodzielnych przemyśleń, wędrówki w głąb swojego wnętrza, w celu poznania i zrozumienia siebie.
Rajmund Gregorius lat 57, nauczyciel greki, łaciny i hebrajskiego w berneńskim gimnazjum, z którym był związany od dzieciństwa, kiedy do niego uczęszczał a następnie pracował jako wykładowca. Będąc na studiach pracował jako zastępca nauczyciela greki, potem – stały wykładowca. Kiedy miał 33 lata zdał egzaminy końcowe na uniwersytecie. Naciskom żony – Florence – zawdzięczał doktorat, ponieważ jemu samemu nie zależało na tytułach, chciał być „dobrym”, znawcą w przedmiocie swoich zainteresowań. Był wobec siebie wymagający, ale nie dziwaczny i próżny:
„Był to raczej (...) cichy gniew skierowany przeciwko światu ważniaków, niezłomny upór, którym chciał się zemścić na gronie pozerów.”
Jego życie jest tak podporządkowane szczegółom, że jakakolwiek zmiana wprowadza w jego życie zamęt i chaos. Dni są prawie identyczne, nie różnią się od siebie, zawsze ten sam punktualny rytuał porannej drogi do pracy przez most Kirchenfeld, prowadzący z centrum do miejsca pracy Gregoriusa w gimnazjum. Kiedyś zamknięto most, w następstwie czego myli się na lekcji greki. Zdumienie wśród uczniów jest tak porażające, że wreszcie uznano, że na pewno przesłyszano się. To świadczy o silnym i niezachwianym autorytecie nauczyciela, który swoją wiedzą imponuje uczniom.
Po zdarzeniu z Portugalką na moście Kirchenfeld, zauroczony wymową słowa, które brzmiało jak melodia postanawia nauczyć się języka portugalskiego. W księgarni wybiera książkę Amadeu Inacio De Almeida Prado „Złotnik słów”, której treść pragnie poznać, by: „... naśladować niepojęte tempo mowy i roztańczone jasne brzmienie przypominające flet picolo.”
W powieści niejednokrotnie mowa jest o wahaniu, zwątpieniu, lęku przed tym, co ma nadejść, zdarzyć się. Ważną osobą dla Gregoriusa jest Grek, okulista i przyjaciel – Doxiades. To do niego może się zwrócić ze swoim lękiem przed całkowitą utratą wzroku o każdej porze dnia i nocy. Doxiades rozumie, że:
„Czasami człowiek boi się czegoś, ponieważ boi się czego innego (...).”
Dlatego nie przejawia oznak zaniepokojenia, gdy Gregorius niespodziewanie wyjeżdża z Berna. Uważa, że jest to duchowa wycieczka w głąb siebie, aby poznać bliżej swoje możliwości, lęki, sprawdzić swoją wytrzymałość psychiczną, odbyć podróż do swojego wnętrza, by odkryć otaczający go świat i ludzi, bliskość i dystans. Przede wszystkim poznać i zrozumieć samego siebie. Ciekawe zestawienie postaci w lustrze, oglądanej jako odbicie w szybie wystawowej. Fragment ten mówi o odzwierciedleniu duszy, myśli i uczuć, które tkwią wewnątrz każdego człowieka. Fizyczna postać jest odbiciem tego, co znajduje się wewnątrz człowieka.
„Wszyscy oni mieli przed sobą ten sam obraz, a jednak, jak powiedział Prado, widzieli za każdym razem co innego, ponieważ każdy postrzegany fragment świata zewnętrznego stanowił fragment świata wewnętrznego”.
Tutaj należałoby wspomnieć o przezwisku Rajmunda Gregoriusa, którym nazwali go uczniowie – Mundus. W języku łacińskim mundus, mundi oznacza świat, ludzi z dala od Boga (rzeczownik: deklinacja II, rodzaj męski, masclinum). Odniesienie znaczenia tego przezwiska znajdujemy w późniejszym wystąpieniu Amadeo Prado w liceum, w sprawie miłości i nienawiści do słowa bożego i potrzebie oglądania katedr, aby nie zapomnieć, dlaczego budzą tak głęboko sprzeczne uczucia.
Czytelnik, wraz z bohaterem książki poznaje życie i ludzi związanych z Prado, dowiaduje się o relacjach panujących w rodzinie, oschłych uczuciach matki, oszczędnego w słowa ojca – sędziego, który skazuje drobną złodziejkę na zbyt surową, według Amadeo, karę więzienia. Ojciec dręczony chorobą Bechtera cierpi straszliwe męki od skrzywionego kręgosłupa i syn upatruje w tym powód wybrania zawodu lekarza, aby móc ulżyć jego cierpieniom. Ratuje życie swojej siostrze, po czym ona angażuje się w prowadzenie jego gabinetu, opiekuje się bratem jak tylko potrafi najlepiej. Jest wiele innych postaci, przyjaciół i znajomych, opowiadających o Prado swoje historie, które skrzyżowały ich drogi życia.
„Historie, które opowiadają o nas inni, i historie, które opowiadamy o sobie sami – które są bliższe prawdy? Czy to takie oczywiste, że te własne? Czy człowiek jest autorytetem dla samego siebie? (...) czy w owych historiach istnieje w ogóle różnica między prawdą i fałszem?”
Podróż jest istotnym momentem przełamania własnych obaw przed opuszczeniem tego wszystkiego, do czego człowiek jest przyzwyczajony. Codzienny rytuał życia zostaje zachwiany, wszystko się zmienia, nawet stosunek do życia i postrzegania go z innej perspektywy. Cała wyprawa Gregoriusa jest poszukiwaniem sensu podróży, która ma go doprowadzić do poznania siebie samego, natomiast postać Amadeo Prado jest kluczem do odpowiedzi na poszukiwania sensu istnienia.
„Jesteśmy rozpostarci nie tylko w czasie. Także w przestrzeni rozciągamy się daleko poza to, co widoczne. Zostawiamy część siebie, gdy opuszczamy jakieś miejsce, zostajemy tam, choć odjeżdżamy. I istnieją w nas rzeczy, które możemy odnaleźć ponownie tylko wtedy, gdy tam powrócimy. Jedziemy do samych siebie, podróżujemy w głąb siebie, kiedy monotonny stukot kół zabiera nas do miejsca, gdzie przemierzyliśmy pewien odcinek naszego życia, jakkolwiek byłby krótki. (...)
To błąd, bezsensowny akt przemocy, gdy koncentrujemy się na tu i teraz w przekonaniu, że ogarniamy to, co najistotniejsze. Słuszniej byłoby poruszać się spokojnie i pewnie, z odpowiednią dozą humoru i odpowiednią melancholią po tym czasowo i przestrzennie rozległym wewnętrznie krajobrazie, którym jesteśmy. Dlaczego żal nam ludzi, którzy nie mogą podróżować? Ponieważ skoro nie mogą się rozpostrzeć przestrzennie, nie mogą się też powielać, i w ten sposób zostaje im odebrana możliwość, by udawać się na wyprawy w głąb samych siebie i odkrywać, kim i czym innym mogliby zostać.”
Wszystko zaczęło się od Portugalki na moście Kirchenfeld i jednego wypowiedzianego przez nią słowa. Treść „Złotnika słów” była tak zajmująca, że spowodowała ciekawość, której następstwem doszło do podróży i potrzeby poznania tego, co mogło skłonić człowieka do wymyślenia słów i języka na nowo.
W powieści jest jeszcze mowa o powstaniu, ruchu oporu, o rządach dyktatora i momencie, kiedy ciężko ranny trafia do gabinetu Amadeo. Ludzie, którzy go przynieśli wpadli w złość, kiedy lekarz ratuje oprawcy życie, opluwają go, nie rozumieją tego, że będąc lekarzem nie myśli o tym, kim jest człowiek, któremu ratuje życie. Nie rozumieją nawet ci, których bliskich uratował od przedwczesnej śmierci. Nie potrafi ogarnąć w pierwszym momencie, dlaczego tak się dzieje. Jaką moc ma w tym momencie słowo? Wykrzyczane, nienawistne, obraźliwe, szydercze. Czy w takim momencie przychodzi nagle myśl, aby zmienić je na nowe, wymyślić od początku? Na początku musiało być słowo, bo Bóg aby stworzyć światłość musiał rzec: „<Niechaj się stanie światłość!> . I stała się światłość.” (Stary Testament. Księga Rodzaju 1.3.). analogicznie rzecz biorąc, zanim pierwsze stworzył niebo i ziemię, musiał najpierw powiedzieć, co chce stworzyć. Dlatego sądzę, że najpierw było słowo, a następnie – cała reszta.
„ – A zatem słowo jest światłością ludzi – powiedział [Silveira]. – A rzeczy istnieją naprawdę wtedy, gdy są ubrane w słowa.
- Słowa zaś muszą mieć rytm – dodał Gregorius. – Rytm, jaki na przykład mają słowa świętego Jana. Dopiero wtedy, dopiero gdy są poezją, rzeczywiście rzucają na rzeczy nowe światło. W zmiennym świetle słów te same rzeczy mogą wyglądać bardzo różnie. (...)
- I dlatego komuś, komu brakuje jednego słowa wobec trzystu tysięcy ksiąg, muszą ogarnąć zawroty głowy.”
Na koniec - cytaty na temat ulotności życia i braku chęci do poznania tego, co w życiu najważniejsze:
„Nasze życie to niestałe konstrukcje z lotnych piasków, tworzone przez jeden podmuch wiatru, niszczone przez następny. Formacje daremności, które ulatują na wietrze, nim na dobre powstały.”
„Dlaczego jednak otwarte spojrzenie jest takie trudne? Jesteśmy leniwymi istotami, spragnionymi tego, co znane. Ciekawość jako rzadki luksus na polu przyzwyczajeń. Stać mocno na ziemi i w każdej chwili bawić się otwartymi możliwościami, to byłaby sztuka. Trzeba by być Mozartem. Mozartem otwartej przyszłości.”

„Nocny pociąg do Lizbony” Pascal Mercier, Oficyna Wydawnicza Noir sur Blanc, Kraków 2008r.
Tytuł oryginalny: „Nachtzug nach Lissabon”
Przekład: Magdalena Jatowska

Lizbona, stolica Portugalii, z mnóstwem katedr. Co skłoniło bohatera powieści do opuszczenia Berna w Szwajcarii, odbycia wielogodzinnej podróży pociągiem z przesiadkami do nieznanego mu miasta pełnego wspomnień o Amadeo Prado, lekarzu, który uratował życie znienawidzonemu dyktatorowi - Salazarowi, i który napisał „Złotnik słów”, ponieważ słowa używane na co dzień wydawały...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    1 038
  • Przeczytane
    541
  • Posiadam
    119
  • Ulubione
    41
  • Teraz czytam
    28
  • Chcę w prezencie
    10
  • 2019
    9
  • E-book
    6
  • Ebook
    6
  • Literatura szwajcarska
    6

Cytaty

Więcej
Pascal Mercier Nocny pociąg do Lizbony Zobacz więcej
Pascal Mercier Nocny pociąg do Lizbony Zobacz więcej
Pascal Mercier Nocny pociąg do Lizbony Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także