Gdy zaczynałam tą książkę tak naprawdę nie chciałam się domyślać co w niej mogę znaleźć. Po prostu chciałam ją przeczytać. Dwa dni temu usiadłam wieczorem i ją skończyłam z wieloma łzami w oczach.

Violet i Theodore, a raczej Finch. Dwie zagubione i cierpiące dusze. Ich historia pochłonęła mnie w całości. Finch stał się moim absolutnym faworytem. To jego pokręcone życie, ta mądrość i pogodzenie się z tym, co kryję się w jego środku. Violet? Kolejna bohaterka, która dała radę przejść przez życie mimo wielu problemów.

W pewnym momencie, gdy byłam gdzieś pośrodku książki pomyślałam, że dane zakończenie najbardziej by pasowało do tej historii, ale jeszcze nie byłam pewna czy takowe tu znajdę. Jednak gdy do tego doszło... poczułam wielką rozpacz. Tak bardzo przywiązałam się do Fincha i jego relacji z Violet, że dosłownie płakałam, gdy dotarłam do końca. To był cios dla mnie i moje serce złamało się na pół. Tym bardziej jak się okazało, że autorka doświadczyła podobnych rzeczy i to... no po prostu mnie dobiło.

Samobójstwo jest tematem tabu, a nie powinno nim być. Bo właśnie przez milczenie tak wiele ludzi odchodzi, a gdyby tak mówić o tym głośno, może i oni znaleźliby w sobie siłę, aby walczyć z własnymi problemami i może udałoby się ich uratować. Śmierć Fincha była straszna i chociaż to tylko fikcyjna postać, to przecież tak wielu ludzi popełnia samobójstwo i po prostu jest mi smutno.

Autorka książki spisała się na medal. Naprawdę jestem pod wrażeniem, bo napisała książkę w fantastyczny i ciekawy sposób. "Wszystkie jasne miejsca" polecam całym moim sercem.

Gdy zaczynałam tą książkę tak naprawdę nie chciałam się domyślać co w niej mogę znaleźć. Po prostu chciałam ją przeczytać. Dwa dni temu usiadłam wieczorem i ją skończyłam z wieloma łzami w oczach.

Violet i Theodore, a raczej Finch. Dwie zagubione i cierpiące dusze. Ich historia pochłonęła mnie w całości. Finch stał się moim absolutnym faworytem. To jego pokręcone życie,...