Są takie książki, podczas lektury których, czujemy jak grunt osuwa się nam pod nogami. "Lord Jim" jest właśnie jedną z takich powieści. Tytułowy Jim jest marynarzem i wskutek pewnego zdarzenia ma morzu hańbi on swoje imię. Od tej pory poszukuje on drogi odkupienia win, chociaż nie jest to łatwa sprawa. We wszystkim pomaga mu Marlow (hmm, znane nazwisko), który załatwia mu posadę agenta portowego. Jim włóczy się po Azji, aż w końcu trafia na Borneo, które jest pogrążone w sporach. Na szczęście nasz bohater ogarnia sytuację i zostaje przywódcą jednego ze stronnictw.
Nie ma co ukrywać, że "Lord Jim" jest dość trudną i specyficzną lekturą. Moje pierwsze wrażenie było takie, że książka była ewidentnie pisana przez marynarza, co oczywiście jest zgodne z prawdą. Fragmenty dziejące się na morzu są opisane i przedstawione przez fachowca, który z pewnością wiedział o czym pisał. Początkowo wydawało mi się, że książka jest nużąca, może trochę zbyt przegadana, pozbawiona dynamizmu, na szczęście na Borneo akcja nabiera już rozpędu, dzięki czemu i sama lektura jest przyjemniejsza. Trudno jednoznacznie odpowiedzieć o czym jest "Lord Jim". Z pewnością o utraconym honorze i próbie jego odzyskania, swoistym zmartwychwstaniem. O ucieczce, o poszukiwaniu swojego miejsca na Ziemi, co zresztą sugeruje Marlow w swojej opowieści. No i oczywiście o tragedii, bo Jim to postać wyjęta niczym z greckiej tragedii, którego los w końcu się musi dopełnić. "Lord Jim" to z pewnością wspaniała książka, pewnie interpretować można ją różnie, pewnie nie każdemu się spodoba, pewnie każdy odnajdzie w niej coś innego, ale mnie książka na swój sposób urzekła.

Są takie książki, podczas lektury których, czujemy jak grunt osuwa się nam pod nogami. "Lord Jim" jest właśnie jedną z takich powieści. Tytułowy Jim jest marynarzem i wskutek pewnego zdarzenia ma morzu hańbi on swoje imię. Od tej pory poszukuje on drogi odkupienia win, chociaż nie jest to łatwa sprawa. We wszystkim pomaga mu Marlow (hmm, znane nazwisko), który załatwia mu...