Pozostawiłem album bez jakiejkolwiek gwiazdki tytułem oceny. Bynajmniej nie twierdzę, iżby "Kosmos" przedstawiany przez Marcello D`Angelo nie zasługiwał na krztynę uwagi. To całkiem udane wydawnictwo albumowe, pełne przednich fotografii ukazujących przekrojowo tytułowy temat. Planety naszego układu, obiekty głębokiego nieba, historyczne zdjęcia z załogowych misji kosmicznych i wiele, wiele innych dowodów na stopień zaawansowania cywilizacji trzeciej planety od Słońca.

Niestety, nie posiadam wydania innego aniżeli polskiej edycji, oddanej czytelnikowi przez firmę Olesiejuk. Dlatego niestety, albowiem piękno i mądrość zawierające się w albumie, przynoszą z krajowym egzemplarzem moc nieporozumień. Biorą się one z licznych błędów, jakie popełniono nad rodzimą edycją. I nie są to potknięcia typowo drukarskie, to znak współczesności i wpadek edytorskich, charakterystycznych dla składu komputerowego. Do tego dochodzi odrobinę nieszczęsny przekład, dość kanciasty w swojej formie.

Książka o charakterze popularnonaukowym winna być poddana zabiegom translatorskim z udziałem konsultanta w danej dziedzinie, albo współredagowana przez specjalistę. Przynajmniej tak drzewiej bywało, a dzisiaj prawa wolnego rynku znamionuje czynnik specyficznej losowości. W "Kosmosie" uwidacznia się pewien dysonans poznawczy, właśnie za sprawą tłumaczenia. Wiernie oddać słowo oryginału to niejednokrotnie trudne zadanie. Powtórzenia zaimków w finezyjnie rozbudowanych zdaniach mogą razić w literalnym przekładzie, podobnie nieumiejętnie oddana idiomatyka całostek myślowych i tym podobne problemy, które piętrzą się w labiryntach leksykalnych kraszonych fachową terminologią. Oszczędzę drobiazgowo wyliczanych przykładów, nie jest moją rolą krzewienie wtórnego potwora w rodzaju słynnych "Recenzji z Lubimy Czytać".

Odnośnie strony czysto technicznej, uważam za chybiony wybór kroju pisma użytego w tekście. Majuskuła w blokowym formacie, przy wielce niefortunnym spacjowaniu, jest równie ogromnie kłopotliwa w czytaniu, niemal nastręcza fizycznej trudności. Całość sprawia wrażenie zlewania się w czarniawy kwadrat, co przy pewnych odstępstwach w tłumaczeniu jest w ogólności obrazem cośkolwiek miernym, kiedy indziej zabawnym, np. zredukowanie rozmiarów lustra Kosmicznego Teleskopu Spitzera do średnicy 8,5 cm (przecinek z kosmosu!).

Album zauważyłem przypadkowo, choć gdzieś obiło się o uszy, iż rzecz zaistniała w świecie księgarsko-wydawniczym. Przypadkowo na tyle, na ile robię zakupy w "Biedronce", gdzie "Kosmos" oczekiwał na czytelnika skorego zaglądnąć do bałaganu na stoisku z książkami. Uczciwie powiem, że za promocyjną cenę jaką zaoferował słynny dyskont, warto było nabyć wydawnictwo Olesiejuka. Naprawdę po raz kolejny przekona się każdy jak piękny i zagadkowy jest Wszechświat. A reszta jest korektą.

Pozostawiłem album bez jakiejkolwiek gwiazdki tytułem oceny. Bynajmniej nie twierdzę, iżby "Kosmos" przedstawiany przez Marcello D`Angelo nie zasługiwał na krztynę uwagi. To całkiem udane wydawnictwo albumowe, pełne przednich fotografii ukazujących przekrojowo tytułowy temat. Planety naszego układu, obiekty głębokiego nieba, historyczne zdjęcia z załogowych misji...