Papierowe miasta

Okładka książki Papierowe miasta
John Green Wydawnictwo: Bukowy Las Ekranizacje: Papierowe miasta (2015) literatura młodzieżowa
400 str. 6 godz. 40 min.
Kategoria:
literatura młodzieżowa
Tytuł oryginału:
Paper Towns
Wydawnictwo:
Bukowy Las
Data wydania:
2015-07-15
Data 1. wyd. pol.:
2015-07-15
Liczba stron:
400
Czas czytania
6 godz. 40 min.
Język:
polski
ISBN:
9788380740006
Tłumacz:
Renata Biniek
Ekranizacje:
Papierowe miasta (2015)
Tagi:
John Green

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oficjalne recenzje i

Szukając siebie



1097 48 165

Oceny

Opinia

avatar
1193
910

Na półkach:

„Osobiście widzę to tak: Każdemu przydarza się jakiś cud. Mogłem zobaczyć deszcz żab. Mogłem postawić nogę na Marsie. Mogłem zostać pożarty przez wieloryba. Mogłem ożenić się z królową Anglii. Jednak mój cud był inny. Moim cudem było to, że spośród wszystkich domów na wszystkich osiedlach mieszkaniowych w całym stanie Floryda zamieszkałem w domu w sąsiedztwie Margo Roth Spiegelman”.

Quentin od dzieciństwa podkochuje się w swojej sąsiadce Margo. Nieustraszona dziewczynka stanowi dla niego ideał, z którym musi zmierzyć się każda kolejna sympatia chłopca. Kiedy, tuż przed zakończeniem szkoły, Margo ucieka z domu, Quentin stawia wszystko na jedną kartę i postanawia za wszelką cenę ją odszukać.

„Uroda Margo była swego rodzaju zaplombowanym naczyniem doskonałości- bez żadnych pęknięć i nie do rozbicia”.

Wyobraźcie sobie, że macie wszystkiego dosyć, a codzienność coraz bardziej Was męczy i nuży. Nie jesteście zadowoleni ani z siebie, ani z innych. Macie wrażenie, że otacza Was beznadzieja, z którą nie można nic zrobić. Tak właśnie czuła się Margo. Nie chciała dłużej się uśmiechać, kiedy nie czuła radości. I udawać, że rzeczy banalne mają dla niej najwyższą wartość. Każdy z nas zna to uczucie, prawda? I doświadczył go przynajmniej raz. Zagłębiając się w jej historię przypominałam sobie, jak to było mieć 18 lat i jak wówczas podchodziłam do różnych spraw. Mówiąc krótko rozumiałam ją, bo kiedyś czułam to samo. Autor bardzo dobrze oddał świat pozornie dorosłych nastolatków, którym wydaje się, że nie dadzą rady zmierzyć się z komplikacjami losu i którzy nie widzą wyjścia z tego ponurego labiryntu codzienności.

„Tak trudno jest odejść, dopóki się nie odejdzie. A wówczas to najłatwiejsza rzecz pod słońcem”.

Drugim bohaterem tego przedstawienia jest Quentin. W przeciwieństwie do Margo chłopak lubi swoje życie- przesiadywanie z przyjaciółmi przed lekcjami, powtarzalność kolejnych dni i znajomą rutynę. Ucieczka Margo sprawiła jednak, że przyszło mu przewartościować swoje życie, zatrzęsła jego podstawami i rozniosła je w pył. Jedna chwila, która tak wiele zmieniła. Podróż śladami Margo stała się dla niego jednocześnie życiową podróżą w głąb siebie i swojego umysłu. Byłam nieodłączną towarzyszką tej podróży i z przyjemnością patrzyłam, jak docierają do niego kolejne fakty i jak zmienia się na moim oczach. Z potulnego syna i ugrzecznionego ucznia stał się młodym i interesującym mężczyzną, który nareszcie był w stanie tupnąć nogą i głośno wyrazić swoje zdanie. I wiecie, ten nowy Quentin może się podobać.

„Zawsze wydawało mi się absurdalne, że ludzie chcą się z kimś zadawać tylko dlatego, iż ten ktoś jest ładny. To jakby wybierać płatki śniadaniowe ze względu na kolor, a nie na smak”.

Choć momentami książka wydawała mi się oderwana od rzeczywistości, wydaje mi się, że wiem, co autor miał na myśli. Mimo że poruszamy się w obrębie literatury młodzieżowej, to problemy książkowych bohaterów mogłyby być również naszymi bohaterami. Ja również, podobnie jak Margo, nie mam czasami chęci wstać z łóżka i wykonywać standardowych obowiązków. Nie zawsze mam chęć na udowadnianie czegoś, czy nawet bycie sobą. Nie zawsze też jestem pewna, czy ludzie wiedzą, kim naprawdę jestem i o czym marzę. I właśnie to najbardziej mi się podoba- fakt, że w tych postaciach znalazłam odrobinę siebie. Urzekł mnie, ten smutny, choć magnetyczny realizm, który jest dla mnie tak pożądany.

„Jakże łatwo można dać się zwieść, wierząc, że człowiek jest czymś więcej niż tylko człowiekiem”.

Na kolejnych kartkach rozpycha się łokciami prawdziwa przyjaźń. Ta piękna, niezastąpiona relacja między uczniami szkoły średniej- tymi niby dorosłymi, a w rzeczywistości jeszcze dziećmi. Podoba mi się fakt, że tutaj dotyczy ona chłopców, to dla mnie pewna odmiana, bo zazwyczaj książki, które czytam skupiają się przede wszystkim na kobietach i ich problemach. Autor udowadnia nam, że istnieje prawdziwa przyjaźń i pozostawia nas z nadzieją, że w ekstremalnych sytuacjach możemy liczyć na przyjaciół, nawet jeśli do tej pory łączyło nas przede wszystkim wspólne podziwianie płci przeciwnej :)

Jak już wspomniałam, wydaje mi się, że w tych książkowych poszukiwaniach chodzi przede wszystkim, by odnaleźć siebie i zrozumieć, co dla nas jest ważne. Nie można patrzeć na innych i oczekiwać od nich aprobaty, jeśli nie zaakceptujemy najpierw samego siebie, a czasami, żeby to zrobić musimy zupełnie się zatracić i podążyć w nieznanym kierunku. Na szczęście nie zawsze było tak refleksyjnie i niemalże mrocznie. Kilka razy się uśmiechnęłam, przede wszystkim dzięki niezastąpionym kolegom Quentina. Obawiam się, że nie będzie mi dane szybko zapomnieć, jak jeden z nich nazywał licealne piękności „królisiami” oraz, że rodzice drugiego mieli kolekcje czarnoskórych mikołajów. Choć z drugiej strony, wcale mi to nie przeszkadza. Podoba mi się ten młodzieżowy klimat, a „Papierowe miasta” urzekły mnie nie mniej, niż „Gwiazd naszych wina”. Może nawet bardziej?

Recenzja ukazała się także na moim blogu:
http://rudarecenzuje.blogspot.com/2015/08/melancholia-dojrzewania.html

„Osobiście widzę to tak: Każdemu przydarza się jakiś cud. Mogłem zobaczyć deszcz żab. Mogłem postawić nogę na Marsie. Mogłem zostać pożarty przez wieloryba. Mogłem ożenić się z królową Anglii. Jednak mój cud był inny. Moim cudem było to, że spośród wszystkich domów na wszystkich osiedlach mieszkaniowych w całym stanie Floryda zamieszkałem w domu w sąsiedztwie Margo Roth...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    15 606
  • Chcę przeczytać
    7 155
  • Posiadam
    4 246
  • Ulubione
    1 264
  • Teraz czytam
    347
  • Chcę w prezencie
    344
  • 2014
    186
  • 2015
    167
  • Z biblioteki
    86
  • 2015
    74

Cytaty

Więcej
John Green Papierowe miasta Zobacz więcej
John Green Papierowe miasta Zobacz więcej
John Green Papierowe miasta Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także