Musimy coś zmienić
- Kategoria:
- literatura młodzieżowa
- Tytuł oryginału:
- A Little Something Different
- Wydawnictwo:
- Pascal
- Data wydania:
- 2015-05-06
- Data 1. wyd. pol.:
- 2015-05-06
- Data 1. wydania:
- 2014-08-26
- Liczba stron:
- 304
- Czas czytania
- 5 godz. 4 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788376425245
- Tagi:
- young adult młodzież miłość
Zabawna opowieść o zakochiwaniu się!
Lea i Gabe mają ze sobą wiele wspólnego. Łączy ich niewidzialna więź, jednak… nigdy ze sobą nie rozmawiali. Wszyscy na około chcą im pomóc i ich zeswatać! Jedna impreza pomaga im przełamać lody i rozwiązać pewną zagadkę.
Co ciekawe, to love story opowiedziane
z perspektywy ich znajomych!
Inga (wykładowczyni kreatywnego pisania)
„Jeszcze nie widziałam, żeby Gabe i Lea ze sobą rozmawiali. Dużo czasu spędzają, patrząc na siebie z rozmarzeniem, więc musi ich do siebie ciągnąć. Wygląda to tak, jakby założyli koło potajemnej wzajemnej adoracji, ale teraz nadszedł czas, aby sobie o tym powiedzieli. Lea podnosi wzrok znad zeszytu i uśmiecha się do mnie. A potem w tej samej chwili obie
dostrzegamy, że Gabe rozmawia z Hillary. Psiakrew, Hillary!”
Bob (kierowca autobusu)
„Spójrzcie na tych dwoje. Wsiadają osobno, wysiadają osobno, idą osobno. Chciałbym, żeby ze sobą chodzili. Nikt tak młody nie powinien być sam przez cały czas.”
Maxine (kelnerka)
„Chciałabym pomóc im przełamać pierwsze lody. Nigdy wcześniej nie widziałam dwojga młodych ludzi, którzy wyglądaliby na tak przerażonych bliskością drugiej osoby. On wykręca sobie palce i nie patrzy na nią. Oczywiste jest – przynajmniej dla mnie – że bardzo się stara, żeby się w nią nie wpatrywać. Jakby przyglądanie się miało sprawić, że ona wyczyta z jego twarzy, jak bardzo mu się podoba.”
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oceny
Książka na półkach
- 1 071
- 835
- 288
- 31
- 25
- 16
- 13
- 13
- 11
- 9
Opinia
Zapraszam do dyskusji:
http://miedzysklejonymikartkami.blogspot.com/2015/11/182-sandy-hall-musimy-cos-zmienic.html
Zdanie w tytule powiedział na pewno jakiś mądry człowiek, jednak nie pomnę obecnie jego danych osobowych. Mnie przyszło ono do głowy mniej więcej po dziesięciu stronach lektury Musimy coś zmienić. Wsłuchajcie się w tę smutną opowieść ku własnej przestrodze.
Na początek skrótowo o tym, co nam obiecuje okładka. Historię dwóch stworzonych dla siebie nastolatków, którym we wspólnym szczęściu przeszkadza obustronna chorobliwa nieśmiałość. Nic nadzwyczajnego. Ale uwaga! Autorka podjęła się opowiedzieć to wszystko inaczej, bo z punktu widzenia czternastu osób (i nie tylko). Mamy więc bliskich głównych bohaterów, ale też kierowcę autobusu, wykładowczynię kreatywnego pisania czy... ławkę i wiewiórkę.
Z góry zaznaczę, że nie oczekiwałam po tej książce niczego nadzwyczajnego. Ot, lekkiej i zabawnej lekturki na dwa wieczory. I to z rozkosznie gigantyczną czcionką. No bo pomysł bardzo ciekawy i w zasadzie co się mogło nie udać? Ano za pisanie mogła się zabrać osoba... która pisać zasadniczo nie potrafi. Znaczy składa literki i buduje całkiem logiczne zdania, ale co z tego, gdy... No dobra pozwolę sobie zacytować trzy pierwsze akapity:
- Załatwię nam podrobione dowody osobiste - mówię do Lei w drodze na zajęcia w pierwszym dniu szkoły.
- Co? To nielegalne! - odpowiada.
Choć dzielimy pokój w akademiku od zaledwie czterech dni, nie jestem zaskoczona jej reakcją. Myślę, że pierwsze dni college'u naprawdę zbliżają ludzi. Mam wrażenie, że znamy się całe życie.
Poza oczywistą pustką psychologiczną... czujecie to? Ten styl bez stylu i wyjaśnianie wszystkiego czytelnikowi, który-jest-przecież-głupiutką-czternastolatką. Wszyscy uwydatnia ta nieszczęsna narracja w czasie teraźniejszym... Ta mniej marudna część Was stwierdzi może, że da się to jednak czytać. Ale jeśli kolejne pięćdziesiąt kolejnych stron będzie wyglądało identycznie? Zdanie po zdaniu? Ja wytrzymałam 46 (a dokładnie 34, odliczywszy strony początkowe i podziękowania), do końca pierwszego z dziesięciu miesięcy. Moje poczucie literackiego smaku zostało brutalnie zgwałcone. Choć może przejęło się nieco za bardzo. Przecież, jak pisałam, kilka akapitów autocharakterystyki w najgorszym wydaniu sklejonych z drętwymi dialogami to jeszcze literatura nie jest.
Tutaj na myśl (bardzo przykrą myśl) przychodzi mi inna książka, która skrzywdziła mnie w tym roku. Mechaniczne pająki. Coś tak złego, że moje biedne, dziurawe zęby bolą. Ale tam... występowało zjawisko literatury. Zdeptane i wynaturzone, ale występowało. Styl do bólu grafomański, całość zwyczajnie głupia i najeżona błędami logicznymi... nie wiem, czy przejdzie mi to przez palce... pozowała na literaturę. W Musimy coś zmienić literatury, nawet najbardziej upodlonej nie ma. Sama pustka. Próżnia. I tyleż zostało w mojej głowie. (Nie licząc tony niesmaku, który wlazł w każdy kąt i gdy próbuję coś ogarnąć, to na nowo zaczyna unosić się w powietrzu).
Może przejdę więc do charakterów. Śmiech na sali. Jak wspomniałam, królują te okropne dialogi (które byłyby może nieco lepsze, gdyby nie poupychane wszędzie "mówi", "pyta"), okraszone ciężkostrawną dawką myśli bohaterów, podanych kawa na ławę, jeszcze w tej paskudnej, nie pasującej nijak do narracji pierwszoosobowej w czasie teraźniejszym, mowie zależnej. Mimo wszystkich wyżej wymienionych przeciwności losu bohaterowie po prostu czują, że między Leą a Gabe'm "coś jest". Bardzo niepokoją mnie te urojenia, gdyż sama za Chiny bym tak nie powiedziała. Ale to jest książka i co ałtor sobie wymyśli, stanie się prawdą.
Reasumując, gdyż nie mam siły pisać więcej (a mogłabym, oj, mogła). Mogłabym doczytać to do końca. Ale w wieku lat szesnastu miałabym zmarszczki mimiczne od nieustannego krzywienia się. A o co, jak o co, ale o urodę to ja dbam.
Zapraszam do dyskusji:
więcej Pokaż mimo tohttp://miedzysklejonymikartkami.blogspot.com/2015/11/182-sandy-hall-musimy-cos-zmienic.html
Zdanie w tytule powiedział na pewno jakiś mądry człowiek, jednak nie pomnę obecnie jego danych osobowych. Mnie przyszło ono do głowy mniej więcej po dziesięciu stronach lektury Musimy coś zmienić. Wsłuchajcie się w tę smutną opowieść ku własnej...