Przyznam, że nieco zawiedziony jestem lekturą „Umiłowanej”. Przed lekturą dość pochlebne recenzje czytałem o tej książce. Nawet w niedawnym artykule na lubimy czytać powieść została umieszczoną na liście arcydzieł amerykańskiej literatury. Sama autorka Morrison jest laureatką nagrody Nobla, więc naturalne że nadzieje były spore co do najsłynniejszej jej książki. Niestety podczas lektury nie miałem wrażenia, iż czytam arcydzieło. Sam temat odnośnie sytuacji murzynów w Ameryce w trudnym dla nich okresie zasługuje na odzwierciedlenie w literaturze, to jednak w tej książce wydaje mi się iż został dość chaotycznie, nieskładnie wykonany. Mimo, iż zdarzały się świetne fragmenty, to ogólnie jednak spodziewałem się czegoś wybitniejszego.

„Umiłowana” jest określana jako książka z gatunku, czy też nawiązująca do realizmu magicznego. Wydaje mi się, że niezbyt przekonująco wykazała się Morrison w tej dziedzinie. Mimo, iż nie jestem wielkim fanem G.G. Marqueza czy S. Rushdi, to jednak sądzę, że ci pisarze w swoich kluczowych powieściach o wiele lepiej sobie z tym nurtem literackim poradzili. Wprawdzie polska tłumaczka na końcu stara się bronić Morrison, iż jej książka to bardziej jakby moralitet, przypowieść biblijna niż realizm magiczny, lecz jak dla mnie to dość karkołomna interpretacja. Przecież sama Biblia, która zawiera opisy cudów, boskich interwencji w życie narodów, czy też pojedynczych jednostek, więc może być potraktowana jako realizm magiczny...

Zdaje sobie sprawę, że szczególnie w USA mogą furorę robić wszelkie dzieła literackie czy też filmowe poruszające zagadnienia równouprawnienia, nietolerancji, segregacji rasowej. Jest to o tyle ważne dla Amerykanów, gdyż przecież same Stany Zjednoczone przed uzyskaniem niepodległości były brytyjską kolonią, później miała miejsce wojna secesyjna... Jednak „Umiłowana” jakoś specjalnie nie zachwyciła mnie także pod tymi względami. Być może moja ocena jest zbyt surowa, może jakbym po raz drugi przeczytał tę powieść to lepiej bym ją zrozumiał i docenił. W każdym razie teraz oceny mam dość mieszane, a zdanie, które najbardziej zapamiętałem z powieści to prostacki zwrot (co najmniej dwa razy powtórzony w książce), iż murzyni „rypali krowy” gdy chcieli zaspokoić swój popęd płciowy... Mam wątpliwości, czy tego typu uwłaczające godności ludzkiej określenia powinny się znaleźć w książce aspirującej do budowania czy umacniania tożsamości narodowej wśród czarnoskórej ludności Ameryki.

ps
Przepraszam, za tak 'niepoprawną politycznie' recenzję :)

Przyznam, że nieco zawiedziony jestem lekturą „Umiłowanej”. Przed lekturą dość pochlebne recenzje czytałem o tej książce. Nawet w niedawnym artykule na lubimy czytać powieść została umieszczoną na liście arcydzieł amerykańskiej literatury. Sama autorka Morrison jest laureatką nagrody Nobla, więc naturalne że nadzieje były spore co do najsłynniejszej jej książki. Niestety...