Jestem trochę zdezorientowana, bo nagle okazało się, że wydawnictwo chyba zmieniło tytuł I tomu. W wersji angielskiej to "Lie Next to me", czyli właśnie "Połóż się przy mnie". Teraz nagle pojawiło się "Przytul się do mnie". Nie wiem. W każdym razie, poniżej recenzja tomu I o oryginalnym tytule "Lie next to me". II tom po angielsku to "When I lie with you", który po polsku będzie nosił tytuł "Kiedy jesteś przy mnie".

Kolejna seria autorki "Na zawsze". Czy równie dobra?

Ian poznaje Rory, gdy ta ranna wpada w jego ramiona. Ratuje ją, zabiera do domu i udziela gościny. Jak to zwykle bywa w takich historiach, on jest bardzo bogaty i ma swoje specyficzne upodobania – tajemniczy, niedostępny, a jednocześnie bardzo opiekuńczy, wręcz zaborczy i od początku zainteresowany Rory. Natomiast dziewczyna do tej pory nie miała zbyt lekkiego życia – śmierć matki, chory na schizofrenię brat, brak jakiejkolwiek kochającej rodziny (jedynie ciotka narkomanka), bieda – wiele przeszła i to wszystko sprawiło, że Rory nigdy nie żyła tylko dla siebie – wiecznie za kogoś odpowiedzialna, od dzieciństwa zmagała się z problemami i nigdy nie mogła na nikogo liczyć.

Przez większą część książki daje się wyczuć niesamowitą chemię i seksualne napięcie między bohaterami, co trochę przypominało mi podchody pomiędzy Aną i Christianem z „50 twarzy Greya”.

Chociaż Ian uprzedza Rory, by się nie angażowała, dziewczynie zaczyna zależeć na tej relacji. Ian jest niekonsekwentny – z jednej strony pragnie Rory, zabiega o nią, z drugiej nie chce z nią być. Skąd my to znamy?

Rory nie jest jakąś bezwolną dziewczyną bez charakteru – stawia się, ma swoje warunki, nie jest potulna i naprawdę potrafi się zezłościć, ale umie też wiele wybaczyć Ianowi, bo nikt nigdy nie był dla niej tak dobry, czuły i opiekuńczy. Mimowolnie, tym wszystkim Ian, chcąc nie chcąc, zdobywa Rory.

Książka budziła we mnie bardzo ambiwalentne uczucia – Ian jest jednocześnie mega romantyczny (naszyjnik-klucz, fortepian), a z drugiej niesamowicie cyniczny (zmienia kobiety jak rękawiczki, nawet na oczach Rory), czasem cudowny, a czasem totalny cham.

Ta książka to właściwie ciągła walka i szarpanina – zaborczość i jednoczesna niemożność stworzenia trwałej relacji są niezwykle deprymujące.

Lubię styl Sandi Lynn, a jej seria „Na zawsze” bardzo mi się podoba, dlatego z chęcią sięgnęłam po tę książkę w wersji angielskiej, nie czekając i nie sprawdzając nawet, czy i kiedy zostanie wydana w Polsce. Cała powieść napisana przyjemnym językiem, a sama historia bardzo interesująca, aczkolwiek rozczarowało mnie trochę zbyt szybkie rozstrzygnięcie, które dziwi, tym bardziej, że planowany jest drugi tom – część I kończy się w taki sposób, że mogłoby nie być kontynuacji.

Na plus należy zaliczyć pojawienie się epizodycznie Connora i Ellery (bohaterów serii "Na zawsze") – uwielbiam takie zabiegi, które sprawiają, że historia wydaje się bardziej realna. To fantastyczne posunięcie autorki.

Z niecierpliwością czekam na tom II, bo pomimo pewnych zgrzytów, historia Iana i Rory bardzo mi się spodobała.

Jestem trochę zdezorientowana, bo nagle okazało się, że wydawnictwo chyba zmieniło tytuł I tomu. W wersji angielskiej to "Lie Next to me", czyli właśnie "Połóż się przy mnie". Teraz nagle pojawiło się "Przytul się do mnie". Nie wiem. W każdym razie, poniżej recenzja tomu I o oryginalnym tytule "Lie next to me". II tom po angielsku to "When I lie with you", który po polsku...