Z książek, w których Sean Reilly jest głównym bohaterem, ta zdecydowanie należy do najbardziej krwawych, a może i lekko makabrycznych. Sięgnęłam po nią zaraz po skończeniu „Diabelskiego eliksiru”, która to poprzedza tą pozycję w serii i odniosłam wrażenie, że autor minimalnie inaczej kreował charakter głównego bohatera. Może nawet nie tyle charakter, co sposób bycia. Zmiana nie jest jakaś wyraźna, ale przerzucając się z jednego tomu na drugi, odczułam takową różnicę.
Wiem też, że w książkach tego typu zawsze jest tak, że „główny bohater przeżyje wszystko” i, że „wszystko jakimś cudem działa mu na rękę”. Ale te wszystkie szczęśliwe zbiegi okoliczności, które pojawiły się w tej pozycji były jak dla mnie już lekko naciągane. Świat może i okazuje się mały w niektórych sytuacjach, ale tak wielkie zbiegi okoliczności to jednak tylko w książce/filmie.
Mimo wszystko thriller mi się podobał. Akcja nie ustawała, więc czytało się bardzo dobrze, a zakończenie lekko szokujące sprawia, że żałuję iż nie mam kolejnego tomu pod ręką.

Z książek, w których Sean Reilly jest głównym bohaterem, ta zdecydowanie należy do najbardziej krwawych, a może i lekko makabrycznych. Sięgnęłam po nią zaraz po skończeniu „Diabelskiego eliksiru”, która to poprzedza tą pozycję w serii i odniosłam wrażenie, że autor minimalnie inaczej kreował charakter głównego bohatera. Może nawet nie tyle charakter, co sposób bycia. Zmiana...