Mała zagłada
- Kategoria:
- reportaż
- Wydawnictwo:
- Wydawnictwo Literackie
- Data wydania:
- 2015-01-15
- Data 1. wyd. pol.:
- 2015-01-15
- Liczba stron:
- 264
- Czas czytania
- 4 godz. 24 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788308054208
- Tagi:
- literatura polska Sochy zamojszczyzna Roztocze Zwierzyniec Biłgoraj pacyfikacja
- Inne
Książka nominowana w Plebiscycie Książka Roku 2015 lubimyczytać.pl w kategorii Autobiografia, biografia, wspomnienia.
Sochy na Zamojszczyźnie, 1 czerwca 1943 roku. Wystarczyło parę godzin, by wieś przestała istnieć. Budynki zostały spalone. Mieszkańcy rozstrzelani. Pośród zgliszczy pozostał jeden dom, nieliczni dorośli i kilkoro dzieci.
Wśród nich — dziewięcioletnia Terenia Ferenc, matka Anny Janko. Dziewczynka widziała, jak Niemcy mordują jej rodzinę. Nieludzki obraz towarzyszył jej przez lata spędzone w domu dziecka, by nigdy nie dać o sobie zapomnieć…
„Miałam przez to wszystko jakby dwie matki. Pierwszą: dorosłą kobietę, za którą tęskniłam, gdy wychodziła do sklepu, której się bałam, gdy wpadała w gniew, z której byłam dumna, bo nikt nie miał ładniejszej pani za matkę na całym podwórku. I drugą mamę miałam: małą dziewczynkę, której na wojnie zginęli rodzice, wciąż przerażoną i samotną, która kiedyś cierpiała głód i musiała pracować u złej ciotki, takiej, co biła i kazała nosić wiadra z wodą pod górę. Dla niej pójście po wojnie do domu dziecka było, o paradoksie, największym szczęściem. To właśnie ta mama-dziewczynka nieraz kładła się na tapczanie w dzień i płakała nie wiadomo dlaczego”. (fragment książki)
Mała Zagłada Anny Janko nie jest jeszcze jedną tragiczną opowieścią rodzinną wyciągniętą z lamusa II wojny światowej. To mocna, jak najbardziej współczesna rozprawa z traumą drugiego pokolenia — naznaczonego strachem. Brutalna, naturalistycznie opisana historia pacyfikacji polskiej wsi staje się w niej punktem wyjścia do przedstawienia etycznej i egzystencjalnej bezradności.
Mała Zagłada. Przejmująca książka o tym, że wojna nie umiera nigdy…
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Nieocalone
Nie uwierzysz. Nie ogarniesz umysłem. Pokręcisz głową i usuniesz ze świadomości tę myśl. Twój system samoobrony podświadomie odepchnie tragedię. Ale wiem, będzie Ci oczywiście żal. Będzie Ci żal tych czeskich Lidic. Tego jednego, konkretnego, policzalnego przypadku. On Cię wzruszy. Choć już inaczej zadumasz się nad losem spacyfikowanych polskich wiosek, spalonych domów, zabitych ludzi, osieroconych dzieci… U nas były setki takich wsi, tysiące dzieci, więc się mówi ogólnie wszystko naraz. I to nie jest takie nośne. Bo gdy słyszysz: sto dziesięć wsi na Zamojszczyźnie, tysiące w całej Polsce, i że Polacy wycierpieli po Żydach najbardziej ze wszystkich narodów, to niczego nie widzisz. Powiesz, że przecież to wszystko wiesz i to też Tobą wzrusza. Ale nie przywołuje obrazów. Bo jakże to? Aż sto dziesięć wsi na Zamojszczyźnie? Tysiące w całej Polsce? Aż tyle? Naprawdę, chce się nie wierzyć.
Lecz Anna Janko ma konkret. Ma swoje Sochy. Prawdziwą wieś na Zamojszczyźnie, w której zostało spalonych wiele domów, zabito wielu mieszkańców i osierocono małe dzieci. Na końcu „Małej zagłady” przytacza dokładną listę domów i ofiar – dziewięć skrzętnie spisanych stron. Jest mała Renia. Jej los na tle wydarzeń w całej Polsce, na tle wydarzeń w Sochach nie jest niczym wyjątkowym. To jednak konkretny przykład, indywidualna historia, osobista, którą w przeciwieństwie do ogółu masakry można poczuć czy zobaczyć. Nic w tym wyjątkowego, że ojciec został zastrzelony w tył głowy u progu swojego domu. Że matkę powalił strzał w usta, gdy trzymała jeszcze na rękach najmłodszą córkę. Ocaleli dziewięcioletnia Renia, jej młodszy brat Jasiek i mała Kropka. W gruncie rzeczy można przyznać, że nie mieli najgorzej. Nawet, że mieli szczęście. Szybka śmierć rodziców, bez męki, cierpienia. A dzieci przeżyły. Choć w późniejszym czasie doroślejsza już Teresa Ferenc wyznaje w wierszu: Ja, której wciąż od nowa rodzi się ojciec, matka i esesman, której powstają wsie, żeby się wreszcie dopalić, ja prowadzona na rzeź przez trzydzieści trzy lata – która nie ocalałam…
W jej osobistej opowieści, przemyśleniach o wojnie, Niemcach, osieroconych dzieciach, zabitych, Janko z rozpaczą stara się zadośćuczynić i choć trochę zrozumieć tamten świat. Nie mówić „naziści”, bo to słowo zbyt abstrakcyjne. To esesman, konkretny człowiek zabił jej dziadka, zabił jej babcię. Jakiś inny Niemiec mógł ulitować się i ponieść w drodze małą Renię choć kawałek. Inny Niemiec mógł być dobry, ocalić dziecko, odsunąć broń, zachować się inaczej… Nie wszyscy musieli być źli. Jest teoria, że wcale nie byli – tylko diabeł nimi kierował. Jakże często używa się form bezosobowych czasownika: uduszono, zamordowano, zabito. Jakby to wszystko nie konkretni ludzie robili, ale jakieś ogólne zło. Próbuje się Niemców tłumaczyć, że mieli trudne dzieciństwa, szorstkie wychowanie. Próbuje się pozostawiać ich w spokoju, nie przypisywać odpowiedzialności konkretnym osobom konkretnych przypadków, bo oni też muszą, też musieli jakoś potem żyć. Muszą jakoś żyć ich dzieci, dziedziczące w genach odpowiedzialność za ofiary ojców.
Można twierdzić, że o wojnie pisze się tak dużo, że najwyższy czas już przestać. Trzeba się pogodzić. Był Baczyński, Borowski, „Medaliony”. Tysiące filmów, z których każdy młody człowiek może „dowiedzieć się”, czym była wojna. Ale ani te filmy i książki, ani wybaczenie i zapomnienie nie koją dziedziczonego bólu, nie dotykają prawdy, nie dają odpowiedzi i nie pozwalają zrozumieć. Ludzie ludziom zgotowali ten los. Smutna prawda, przy której wypada jedynie wzruszyć ramionami i nie trzeba dodawać nic więcej. Ale mało kto pamięta, mało kto rozumie te dzieci. Patrzą one ze zdjęć z okresu wojny, ze ścian Auschwitz, Treblinki, Majdanka, Płaszowa. Patrzą i pytają, czy rzeczywiście umarły. A Ty, który oglądasz te fotografie, stoisz i nie umiesz odpowiedzieć, bo nie rozumiesz dlaczego. Nie potrafisz wytłumaczyć. Wytłumaczenia nie ma. Czemu potrafiono spalić stodołę z małymi dziećmi w środku? Jak można kopnąć twardym esesmańskim butem niemowlę w głowę? I dlaczego można zrównać z ziemią rodzinny dom, zabić matkę, ojca, rodzeństwo, a zostawić maleńką istotę na nieocalenie? Anna Janko mówi o małej zagładzie, o niewinnych, małych dzieciach - zabitych, pozostawionych – wszystkich nieocalonych.
Czymże jest dziecko? Tak bezbronne, że wyrządzenie mu krzywdy to doprawdy żaden trud. Za krótko jest na świecie, by zrozumieć. Za mało, by pamiętać przeżyte masakry, choć tkwią one głęboko we wnętrzu i mimo braku wspomnień nie puszczają. Dziewięcioletnia Renia nie pamięta wszystkiego. Przemienia rzeczywistość, bo woli nie puszczać ręki siostry, woli wyprzeć to, co nie jest jak należy. Chce pamiętać, a jednocześnie woli nie wiedzieć, nie widzieć, nie czuć. Chciałabym zdążyć wszystko zrozumieć…, wyznaje Anna Janko. Dowiedzieć się, kim jesteś, dziewczynko, która straciłaś matkę, ojca, dom, całą wieś, słońce i księżyc, i wszystkie bajki.
„Mała zagłada” to książka o masakrze. Nie tym terminie nowoczesnym, potocznie używanym. Ale o prawdziwej tragedii. To płacz po utraconym dzieciństwie, po utraconym życiu. Książka trudna, szczera, bardzo osobista. Przesiąknięta bólem, strachem, fobiami. Potrzebna zapewne samej autorce jako autoterapia. Potrzebna innym jako krzyk z minionego świata. Zbyt straszna to opowieść, by mogło się w nią uwierzyć. A jednocześnie tak bardzo wciągająca i poruszająca, że chce się ją zrozumieć.
Monika Samitowska-Adamczyk
Oceny
Książka na półkach
- 1 853
- 1 386
- 293
- 53
- 42
- 24
- 23
- 19
- 18
- 17
Opinia
"Mała Zagłada" to jeden z najlepszych literackich reportaży o drugiej wojnie światowej, jakie powstały w ostatnich latach.
Książka jest tak wstrząsająca, że po jej lekturze trudno czytelnikowi dojść do siebie...
Przyznam, że początkowo, po przeczytaniu kilku, kilkunastu stron, sądziłam, że autorka ograniczy się do osobistych przeżyć, do przeszłości swojej matki i jej rodziców oraz rodzeństwa.
Szybko jednak okazało się, że "Mała Zagłada" to pełna głębokich refleksji książka o wojnie jako niszczącym zjawisku, wciąż obecnym w naszym świecie. Jako przykłady Anna Janko przywołuje rzezie w byłej Jugosławii, w Ruandzie, Kambodży, Korei Północnej. Udowadnia, że na przestrzeni lat i wieków zmieniły się tylko metody zabijania i niszczenia, przybierając coraz bardziej okrutne i wyrafinowane formy, niejednokrotnie podparte chorymi ideologiami ("Wojsko, każde wojsko, to kaci w drodze. Mają prawo, mają misję krwawą. Przeistoczeni, natchnieni, nie z tej ziemi. Współczesne czy niedawne masakry szokują nas, bo ta groza dyszy w nasze plecy, fizycznie wręcz czujemy, że mogłoby to i nam się przytrafić. Nie wierzymy już naiwnie, że wojna to rzecz zamknięta w historii, bo ludzie zmądrzeli. I takie atrakcje jak gwałcenie kobiet i rozbijanie dzieci o ścianę miałyby pójść do lamusa? (...) W dwudziestym pierwszy wieku także po masakrze wyrywa się złote zęby z ust zabitych, złoto to złoto, wędruje ono z rąk do rąk, tak jak podczas okupacji niemieckiej kilkadziesiąt lat temu").
Te poruszające fragmenty o destrukcyjnej sile wojen przeplatają się z opowieścią o zagładzie małej zamojskiej wsi Sochy, którą Niemcy spacyfikowali 1 czerwca 1943 roku. Z 88 domów uratowali się tylko nieliczni. Spośród bliskich pisarki przeżyła tylko jej mama z dwójką swojego młodszego rodzeństwa.
Pamięć o nich i o innych mieszkańcach Soch Anna Janko ocala swoją książką. Jak wyznaje, robi to dla swojej matki, która jako stara kobieta zaczyna tracić pamięć, ale odkrywa prawdę także dla siebie, swoich dzieci i dla czytelników.
Jednocześnie wciąż zastanawia się, skąd w człowieku bierze się tak wielkie zło, że popycha go do najokrutniejszych i niewyobrażalnych czynów.
W książce jest też miejsce na człowieczeństwo, ludzkie odruchy, na dobro. Mimo iż tych przypadków jest stosunkowo niewiele, autorka stara się je wyeksponować, gdyż - jak podkreśla - i dobro, i zło mają ludzkie twarze, imiona i nazwiska.
Dla mnie "Mała Zagłada" to hołd złożony ofiarom wojny, które cierpią także w kolejnych pokoleniach, gdyż są napiętnowane strachem i wspomnieniami rodziców i dziadków.
To także historiozoficzny traktat na temat wojny i zła, które istnieją od początku świata.
Jak pisze Anna Janko: "Wojna nie umiera nigdy. Tylko zmienia mundury. Ma sesje wyjazdowe do innych krajów. Ma dni, kiedy odsypia wielki morderczy wysiłek, a wtedy pracują jej cisi pielęgniarze. Obmyślają taki pokój, jaki byłby dla niej najlepszy, i polerują narzędzia".
Na zakończenie wspomnę jeszcze o stylu - jest oszczędny, ale i nacechowany literacko (dużo tu porównań, metafor, oksymoronów, zaskakujących epitetów). Realizm miesza się z poetyckością określeń, z sardonicznymi fragmentami, nieraz szokującymi czytelnika swoją dosłownością i naturalizmem.
To na pewno książka, którą nosi się w sobie jeszcze długo po odłożeniu jej na półkę.
"Mała Zagłada" to jeden z najlepszych literackich reportaży o drugiej wojnie światowej, jakie powstały w ostatnich latach.
więcej Pokaż mimo toKsiążka jest tak wstrząsająca, że po jej lekturze trudno czytelnikowi dojść do siebie...
Przyznam, że początkowo, po przeczytaniu kilku, kilkunastu stron, sądziłam, że autorka ograniczy się do osobistych przeżyć, do przeszłości swojej matki i jej...