rozwińzwiń

Alvethor. Białe miejsce

Okładka książki Alvethor. Białe miejsce Magdalena Kałużyńska
Okładka książki Alvethor. Białe miejsce
Magdalena Kałużyńska Wydawnictwo: Oficynka Seria: Ja Gorę horror
284 str. 4 godz. 44 min.
Kategoria:
horror
Seria:
Ja Gorę
Wydawnictwo:
Oficynka
Data wydania:
2014-11-24
Data 1. wyd. pol.:
2014-11-24
Liczba stron:
284
Czas czytania
4 godz. 44 min.
Język:
polski
ISBN:
9788364307454
Inne
Średnia ocen

6,2 6,2 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Okładka książki Pradawne zło Robert Cichowlas, Łukasz Radecki
Ocena 6,1
Pradawne zło Robert Cichowlas, Ł...
Okładka książki Edmundopeja Dariusz Barczewski, Bartłomiej Dzik, Marek Grzywacz, Dawid Kain, Dariusz Kuchniak, Kazimierz Kyrcz jr, Kornel Mikołajczyk, Karol Mitka, Bartosz Orlewski, Agnieszka Pilecka, Wanda Stanisławska, Michał J. Walczak, Zeter Zelke
Ocena 6,3
Edmundopeja Dariusz Barczewski,...

Oceny

Średnia ocen
6,2 / 10
42 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
228
226

Na półkach:

„Alvethor. Białe miejsce” to pełna grozy powieść autorstwa Magdaleny Kałużyńskiej. Jeśli liczysz na typowy krwawy horror to dobrze trafiłeś! Jest mroczno, duszno, zaskakująco i strasznie! A to dopiero początek.

𝐎 𝐂𝐙𝐘𝐌 𝐉𝐄𝐒𝐓 𝐊𝐒𝐈ĄŻ𝐊𝐀-

Autorka zaczyna z „grubej rury”. Przedstawia 48-letniego prawnika, który we własnym lofcie, na stercie mebli – podpala się. Strażacy podczas akcji gaśniczej odnajdują jeszcze jedno ciało. A raczej jego części, bo ciało zostało rozczłonkowane i pozbawione głowy. Charakterystycznym zjawiskiem był fakt wysmarowania tegoż ciała smołopodobną substancją. Śledczy widząc, że sprawa jest beznadziejna i trudna do rozwiązania chcą zamknąć śledztwo bez wyjaśnienia. Jednak okazuje się, że takich ciał, pozbawionych głowy i pokrytych śmierdzącym mazidłem jest więcej.

Aspekt wszechświata autorka postrzega dosyć szeroko. Nie zamyka się na to co nas otacza i co jest widoczne goły okiem. W książce mamy do czynienia z „Białym miejscem” czyli naszą rzeczywistością. Jest ona zagrożona przez otaczający ją wyższy wymiar. Ludzie zamieszkujący nasz świat wytwarzają blask, który jest pożądany przez „istoty”, potwory z innego wymiaru.

𝐂𝐈𝐄𝐊𝐀𝐖𝐎𝐒𝐓𝐊𝐀-

Książka jest szalenie ciekawa, ze względu na zabieg, który wykonała autorka- umieściła realne postaci w nierealnych sytuacjach. Bohaterowie powieści to znajomi autorki, natomiast ofiary to zwycięscy konkursu zorganizowanego w sieci.

𝐏𝐎𝐃𝐒𝐔𝐌𝐎𝐖𝐀𝐍𝐈𝐄-

Książka jak przystało na literaturę grozy wywołuje strach, obrzydzenie. Jest mocna, plastyczne opisy powodują, że widziałam to co czytałam. Czułam ten smród umazanych czarną mazią ofiar, widziałam rozchlapywaną wszędzie krew i latające części ciała. Jednak w tej całej masakrze nie to jest najważniejsze, a historia, którą autorka przekazuje.

„Alvethor. Białe miejsce” wciąga do reszty. Jest idealnym smaczkiem dla miłośników mocnych wrażeń. Przyznam, że nie jest to książka do obiadu, czy kolacji. Pozostawia po sobie ślad i otwartą furtkę na ciąg dalszy. Chętnie obejrzałabym ekranizacje powieści- jest co pokazać!

Books Hunters
www.facebook.com/BooksHuntersFamily/

„Alvethor. Białe miejsce” to pełna grozy powieść autorstwa Magdaleny Kałużyńskiej. Jeśli liczysz na typowy krwawy horror to dobrze trafiłeś! Jest mroczno, duszno, zaskakująco i strasznie! A to dopiero początek.

𝐎 𝐂𝐙𝐘𝐌 𝐉𝐄𝐒𝐓 𝐊𝐒𝐈ĄŻ𝐊𝐀-

Autorka zaczyna z „grubej rury”. Przedstawia 48-letniego prawnika, który we własnym lofcie, na stercie mebli – podpala się. Strażacy podczas...

więcej Pokaż mimo to

avatar
428
428

Na półkach: , ,

"Idąc tym korytarzem,

nie patrz pod nogi,

bo sufit jest i ściany,

lecz nie ma podłogi..."

W pięknej bogatej okolicy, w jednym z apartamentowców wybucha pożar. Przy oględzinach okazuje się, że właściciel mieszkania podpalił się na stercie mebli. W pogorzelisku znalezione zostają jeszcze jedne zwłoki. Niekompletne ponieważ brak im głowy. W między czasie do szpitala psychiatrycznego trafia fryzjer, który na ulicy w biały dzień, swoimi nożyczkami w ataku szału zadźgał przypadkowego przechodnia. Do miejscowej kostnicy trafia coraz więcej zwłok, a łączy je to, że nie mają głowy i pokrywa je cuchnąca czarna maź....

Patrząc na okładkę książki spodziewałam się hektolitrów krwi, fruwających kończyn i mnóstwa flaków i to dostałam. Jest to bardzo przyjemny slasherek, gdzie ludzie padają jak muchy. Co więcej mamy tutaj dużo owątków fantastycznych, podróże międzystrefowe, nadnaturalne zwierzęta, załamania czasoprzestrzenne czy zawładnięcie ciałem przez demony. Czyta się szybko i przyjemnie, jednak jest coś co mi trochę tą lekturę utrudniało. Ten nadzwyczajny byt porozumiewał się z bohaterami w formie powtarzalnych zdań typu Kwantyfikacja tezy...kwantyfikacja koordynatów...nieprawidłowa formuła kwestionująca... I tak czasami na kilku stronach podczas dialogu padało to z trzydzieści razy. Całość oceniam jednak jak najbardziej na plus i mam nadzieje, że niebawem uda mi się przeczytać część drugą :)

"Idąc tym korytarzem,

nie patrz pod nogi,

bo sufit jest i ściany,

lecz nie ma podłogi..."

W pięknej bogatej okolicy, w jednym z apartamentowców wybucha pożar. Przy oględzinach okazuje się, że właściciel mieszkania podpalił się na stercie mebli. W pogorzelisku znalezione zostają jeszcze jedne zwłoki. Niekompletne ponieważ brak im głowy. W między czasie do szpitala...

więcej Pokaż mimo to

avatar
926
259

Na półkach: , ,

W 1997 roku, stacja RTL7 rozpoczęła w Polsce emisję serialu "Sliders". Była to opowieść o grupie czterech osób, która w wyniku nieudanego eksperymentu, została skazana na tułaczkę po równoległych wymiarach. Przyznam się, że byłem zachwycony tym serialem, począwszy od pomysłu wyjściowego, po bardzo dobrą, jak na tamte czasy, realizację. Przypomniałem sobie o tej serii, czytając powieść "Alvethor. Białe Miejsce" Magdaleny Kałużyńskiej. Skąd więc takie skojarzenie?? Postaram się wyjaśnić w dalszej części opinii. Zapraszam.

W spalonym mieszkaniu, strażacy odnajdują zwłoki mężczyzny. Według wstępnych oględzin popełnił on samobójstwo, podpalając się, co zresztą było przyczyną pożaru. W trakcie akcji gaśniczej natrafiają również na drugie, poćwiartowane i pozbawione głowy, ciało. Tymczasem do zakładu psychiatrycznego trafia młody fryzjer, który w niewyjaśnionych okolicznościach zabił nożyczkami przechodnia. Do kostnicy natomiast zaczyna przybywać coraz więcej ciał, których wspólnym mianownikiem jest odgryziona głowa oraz śmierdząca maź, pojawiająca się na miejscu zbrodni. Wydarzenia te, zdają się być dla ludzkości prologiem do czegoś, co może doprowadzić do końca ich egzystencji...

"Kwantyfikacja tezy..."

Rzut oka na okładkę i pierwsze skojarzenie to, że mamy doczynienia z krwistym horrorem spod znaku slashera. Jakież jest więc nasze zaskoczenie, gdy zaczynamy czytać. Pierwsze dwa rozdziały są utrzymane bowiem w mocno kryminalnym charakterze. Tajemnicze samobójstwo, poćwiartowane zwłoki i fryzjer-zabójca. Jesteśmy świadkami prób racjonalnego wyjaśnienia tych spraw przez policję oraz ordynatora zakładu psychiatrycznego. W międzyczasie autorka zaczyna wprowadzać do powieści elementy, które sprawiają, że cała historia zaczyna skręcać w stronę fantastyki, a dokładnie science-fiction z dużą dozą grozy. Pojawiają się pełne posoki fragmenty, przywodzące na myśl okładkę. Szczególnie scena w izolatce robi niesamowite wrażenie. Warto na niej zawiesić oko podczas czytania. Jednak, im dalej w las, tym pojawia się coraz więcej odniesień do science-fiction. Głównie poprzez wprowadzenie motywu podróży między wymiarami. I to właśnie były te fragmenty, które naprowadziły moje wspomnienia ku serialowy "Sliders". Nie będę zdradzać jak to wygląda w powieści, żeby nie psuć Wam zabawy, ale jest to dużo większa jazda, niż to co można było zobaczyć na szklanym ekranie. Dodatkowo fajnym zabiegiem jest poświęcenie każdego rozdziału jednemu bohaterowi. Dzięki temu jesteśmy w stanie poznać ich bliżej oraz przekonać się w jaki sposób trafili w sam środek piekła, a w ich głowach zaczęło rozbrzmiewać hasło "kwantyfikacja tezy". Jako, że jest to pierwszy tom, zakończenie pozostaje otwarte, zostawiając nas z olbrzymią ilością pytań przed kontynuacją.

Podsumowując, świat stworzony przez Magdalenę Kałużyńską wciągnął mnie niesamowicie. Dawno nie miałem tak, żeby książkę przeczytać w dwa wieczory, ryzykując przy tym całkowitym brakiem koncentracji następnego dnia w tyrze. Także, nie oglądając się na nic, sięgam od razu po drugi tom, żeby dalej odkrywać tajemnice tytułowego Alvethoru i białego miejsca...

Za egzemplarz do opinii dziękuję Wydawnictwu Oficynka.

W 1997 roku, stacja RTL7 rozpoczęła w Polsce emisję serialu "Sliders". Była to opowieść o grupie czterech osób, która w wyniku nieudanego eksperymentu, została skazana na tułaczkę po równoległych wymiarach. Przyznam się, że byłem zachwycony tym serialem, począwszy od pomysłu wyjściowego, po bardzo dobrą, jak na tamte czasy, realizację. Przypomniałem sobie o tej serii,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1746
1745

Na półkach:

Horror powstały z pytań!
A zadała ich sobie autorka całe mnóstwo! Różnorodnych i ciężkiego kalibru. Ich treść poznałam w jej krótkiej wypowiedzi – „Alvethor – dla tych, co pytają”, która prawie w całości składała się właśnie z tychże pytań. To z tego myślenia nad odpowiedziami na nie powstała pierwsza część trylogii o intrygującym tytule „Alvethor”.
Ale to nie tylko tytuł!
To również odpowiedź na te pytania. Brzmi tajemniczo i było takie, dopóki sama sobie nie udzieliłam wyjaśnienia. Autorka nie miała najmniejszego zamiaru mi w tym pomagać. W wywiadzie udzielonym „Zbrodni w Bibliotece” wyraźnie zaznaczyła – „Nie zamierzam go szczegółowo wyjaśniać albo podawać definicji. Definicji Alvethora nie ma w żadnym tomie serii.” Ale ja należę do ludzi uparcie drążących temat i wyhaczyłam bardzo istotne dla mnie zdanie, które nieświadomie popełniła autorka, a które troszeczkę mnie oświeciło – to „miejsce, w którym nie powinien przebywać żaden człowiek, ani żywy, ani martwy...” Jak napisałam – troszeczkę, bo pojawiły się kolejne pytania – czym jest to miejsce i czy jest takie samo dla każdego?
Na te pytania, i nie tylko, bo pojawiały się stale nowe, odpowiedziałam sobie dopiero po przeczytaniu całej historii.
Opowieści, w której bohaterowie byli realni. Zapożyczeni (włącznie z prawdziwymi imionami i nazwiskami) z otoczenia znajomych i rodziny autorki. To oni użyczyli swoich osobowości, a modele ciał. Efekt sesji, którego autorką była Emilia Parczewska, prezentowany jest na okładce. Jak widać, udało jej się fizycznie zmienić „normalnych” ludzi w potwory ociekające krwią. Więcej przeobrażeń obejrzałam sobie na fejsbukowej stronie fotografki.
To właśnie takim przeciętnym, realnie istniejącym osobom przydarzyła się groza!
Ciąg niewytłumaczalnych z początku zdarzeń otwiera tak pokręcony, zaskakujący, nielogiczny i skomplikowany przypadek kryminalny popełniony w jednym z apartamentów loftu, że zdezorientowany i zniechęcony komendant mógł wydać tylko jeden rozkaz swojemu śledczemu – „Zamknij to popieprzone śledztwo w jasną pieprzoną cholerę!” I wcale nie dziwiłam się tej emocjonalnej reakcji, bo z której strony ugryźć zagadkę, w której spokojny i szanowany prawnik zbudował na środku mieszkania stos z mebli, „poćwiartował kogoś, wytaplał w smole, żeby się tamten lepiej smażył, wrzucił do śmieci, sam się przykuł łańcuchem, podpalił”, umierając przed tym, co zrobił z takim pietyzmem, jakąś dobę wcześniej? Takich nietypowych zagadek było w tym stosie dużo więcej.
Ale to tylko pozory!
W tym stosie autorka przemyciła wiele istotnych informacji, które uzupełniała w kolejnych równie spektakularnych wydarzeniach z kolejnym bohaterem w roli głównej. To dzięki nim, z tego pozornego chaosu, powoli zaczęłam wyławiać istotę rzeczy i logikę zdarzeń.
A nie było łatwo!
Musiałam, razem z zaskakiwanymi sytuacją bohaterami, nagłówkować się nad dziwnymi komunikatami przekazywanymi przez głos słyszany tylko przez wybranych, który wszystko wyjaśniał „w niezrozumiały, nawet dla naukowca, sposób”. I to skupianie się nad rozwiązaniem tego wielkiego rebusu, jakim była cała powieść, złagodziło miłosiernie wymiar jej grozy – widok rozchlapywanej, rozbryzgiwanej, rozpryskiwanej, wylewającej się, cieknącej i tętniącej krwi z ludzkich ciał. Ćwiartowanych, dźganych, kaleczonych, miażdżonych i dekapitowanych różnymi narzędziami w rękach ludzkich lub przez... COŚ. Te sceny były ważne, chociaż nie najważniejsze. Ale nie tylko wciągający wątek poszukiwawczy przyczyny makabrycznych scen łagodził ich horror. Tę grozę niewytłumaczalnego i niewyjaśnionego czegoś, co cały czas czaiło się nigdzie i wszędzie, rozładowywały dialogi.
Przekapitalne!
Żywe, wartkie, naturalne, a przy tym to, co ceniłam sobie najbardziej w tych falach krwi i lęku, przepełnione ironicznym humorem. Takie też były wewnętrzne monologi i dialogi bohaterów relacjonowanych przez narratora zewnętrznego. Opisy przemian, jakim podlegali były tak wiarygodne, że męczyłam się razem z nimi. Kiedy przechodziłam do kolejnego bohatera, który miał stać się inną osobą, czułam podwójny horror w oczach – będę kogoś zabijać i na pewno będzie mnie mdliło.
Ale to nie wszystkie atrakcje „Alvethoru”!
Kolejnym było zapętlenie chronologii pojawiających się scen akcji. W każdej krył się wątek, który albo był rozpoczęty wcześniej, albo dawał początek nowemu. Czasami się zazębiały lub uzupełniały. Trochę to przypominało luźne elementy, które odpowiednio skojarzone i dopasowane, budowały obraz ostatecznej prawdy.
Na razie tylko Białego Miejsca.
Przestrzeni, w której żyją ludzie. Stąd podtytuł powieści. Ciekawa jestem, w którą stronę autorka rozwinie fabułę. A drogi są dwie. Jedna prowadzona w światy równoległe właśnie w tym tomie, a o drugiej wspomina jeden z bohaterów – „w każdym człowieku tyka coś na kształt psychicznej bomby niespodzianki. Niektóre nigdy nie wybuchają, niektóre mają opóźniony zapłon. Z tym że każdy, dosłownie każdy człowiek – według teorii pielęgniarza kulturysty – jest nosicielem tego rodzaju ładunku”.
Na razie przyjmuję postawę sceptyka reprezentowaną przez jednego z bohaterów - psychiatry Łazarza, próbującego w racjonalny sposób wyjaśnić samemu sobie zjawiska niewyjaśnialne, których jest świadkiem i zarazem ich uczestnikiem.
Mój dylemat, mam nadzieję, rozwiążą kolejne części.
http://naostrzuksiazki.pl/

Horror powstały z pytań!
A zadała ich sobie autorka całe mnóstwo! Różnorodnych i ciężkiego kalibru. Ich treść poznałam w jej krótkiej wypowiedzi – „Alvethor – dla tych, co pytają”, która prawie w całości składała się właśnie z tychże pytań. To z tego myślenia nad odpowiedziami na nie powstała pierwsza część trylogii o intrygującym tytule „Alvethor”.
Ale to nie tylko...

więcej Pokaż mimo to

avatar
89
6

Na półkach:

jak można sprzedawać takie coś?.

jak można sprzedawać takie coś?.

Pokaż mimo to

avatar
684
422

Na półkach: , ,

Właściwie mam problem jak mogę ocenić te książkę.
Początek zapowiada się interesująco,czytelnik dostaje całkiem interesującą zagadke,krwawe opisy i oczywiście całkiem zgraną historie.
Ale z drugiej strony niezbyt podoba mi się motywacja bohaterów-jest dla mnie zbyt fantastyczna,fakt faktem nie można odmówić pewnej innowacji autorce która w sposób śmiały wykreowała opowieść.
Myśle ze fani krwawych opisów się nie zawiodą.

Właściwie mam problem jak mogę ocenić te książkę.
Początek zapowiada się interesująco,czytelnik dostaje całkiem interesującą zagadke,krwawe opisy i oczywiście całkiem zgraną historie.
Ale z drugiej strony niezbyt podoba mi się motywacja bohaterów-jest dla mnie zbyt fantastyczna,fakt faktem nie można odmówić pewnej innowacji autorce która w sposób śmiały wykreowała...

więcej Pokaż mimo to

avatar
117
113

Na półkach:

Kiedy przeczytałam Alvethor „Białe miejsce” natychmiast zrozumiałam jaką krzywdę zrobiłam opowieści zaczynając czytanie od drugiego tomu, który nota bene był po prostu genialny, ale przecież jeszcze by zyskał, gdybym zachowała odpowiednia kolejność czytania. Inna sprawa, że jeżeli drugi tom obronił się bez pierwszego, mocno z nim związanego i wiele wyjaśniającego, to sam w sobie musi być majstersztykiem. Ciekawa jestem jakie wrażenie, a właściwie o ile lepsze i większe wrażenie wywrze na mnie teraz, kiedy przeczytam go jeszcze raz i będę mogła połączyć obie opowieści w całość.
To co uderzyło mnie w tej powieści, a mówię teraz o pierwszej części, czyli o książce „Alvethor. Białe miejsce” to niezwykłe podejście do wiedzy i poznania. Do tego co jest granicą wiedzy i jakie są granice poznania. Autorka zresztą sama się do tego odnosi i w pewnym cytacie zamieszczonym na pierwszej stronie ksiązki: „To co człowiek widzi, zależy zarówno od tego, na co patrzy, jak i od tego co nauczył się dostrzegać w swoim dotychczasowym doświadczeniu”. T.S Khun „Struktura rewolucji naukowych”.
Nasza zdolność do pojmowania świata jest ograniczona.
Człowiek jest w stanie pojąć tylko to co już zna. Niestety tak to działa. Przez porównanie, analogię, przez jakieś przyporządkowanie... Tak i tylko tak. Jeżeli stajemy przed czymś całkowicie nieznanym, czymś bez żadnych odniesień - stajemy wobec tajemnicy. Wobec czegoś tak skrajnie odmiennego, że nie jesteśmy w stanie nie tylko tego pojąć, czy nazwać, ale czasem i zauważyć.
Ta książka to horror opowiadający o czystej grozie. Nie ma w nim duchów, zjaw, psychopatów, ludzi znęcających się nad innymi ludźmi jest tylko czysta, krwawa, potężna groza i groza ta zasadza się na czymś zupełnie normalnym, a nawet realnym. Na bardzo prostej zależności znanej każdemu. Żeby żyć musimy jeść. Inne gatunki też muszą, to oczywiste, człowiek jako jednostka bywał czasami pożywieniem, jako gatunek jeszcze nie, ale coś się zmieniło i nastał właśnie taki moment.
Już nie jesteśmy na szczycie łańcucha pokarmowego.
Lubicie skrzydełka z kurczaka? Uwielbiacie żabie udka? Kochacie wieprzowe nóżki? No cóż, im, tym istotom, które zaczynają atakować świat, a właściwie „białe miejsce” czyli nasz wszechświat, smakują nasze głowy. Odgryzają je i idą szukać następnych. Głód to głód, a pożywienie to po prostu pożywienie. Czy istnieje jakaś różnica? Może tylko taka, że to dotyczy właśnie nas, a nie innych istot żywych.
Jest ktoś, może coś, co może obronić „białe miejsce”, ale w tym celu musi zwerbować pewną grupę rekrutów, oczywiście upraszczam.
Książka pisana tak jakby „na zakładkę” nie jest to żaden profesjonalny termin literacki, po prostu ja tak nazywam ten sposób pisania. Każda scena widziana jest jakby dwukrotnie, raz oczami osób trzecich, raz oczami głównych bohaterów, niejako „raz z wierzchu i drugi raz od środka”, co pozwala dokładniej zrozumieć co się dzieje i jak się dzieje.
To co widzimy to początek katastrofy, której istoty nie da się tak po prostu zrozumieć.
To powieść dla miłośników dobrego, krwistego, makabrycznego horroru, to ogrom, czystej porażającej grozy, całe mnóstwo krwi, kałuże cuchnącej mazi, która posiada DNA ( i to niejedno) - „Białe miejsce” to horror oparty na wielopiętrowej tajemnicy. Coś się dzieje. W pewnym sensie wiemy co, ale to nie jest rozwiązanie. To czego się dowiadujemy stanowi jedynie czubek góry lodowej, którą autorka zatopiła w oceanie krwi.
Pośród tego bohaterowie literaccy, ale i rzeczywiści, żywi, ale odrobinę chyba martwi, zwyczajni, ale przerażający. Ludzcy, ale też nie zawsze i nie do końca...
Czy można ich polubić? Nigdy nie zastanawiałam się nad możliwością polubienia fryzjera, który morduje nożyczkami przechodniów, czy kobiety z dziurą w głowie, ale wierzcie mi, to jest możliwe.
Genialnie logiczny, świetnie napisany, krwawy horror. Mało kto potrafi zachować taką konsekwencję językową i fabularną. Powieść po prostu niesamowita, pełna aluzji do popkultury.
Dla mnie wręcz genialna!

Kiedy przeczytałam Alvethor „Białe miejsce” natychmiast zrozumiałam jaką krzywdę zrobiłam opowieści zaczynając czytanie od drugiego tomu, który nota bene był po prostu genialny, ale przecież jeszcze by zyskał, gdybym zachowała odpowiednia kolejność czytania. Inna sprawa, że jeżeli drugi tom obronił się bez pierwszego, mocno z nim związanego i wiele wyjaśniającego, to sam w...

więcej Pokaż mimo to

avatar
97
94

Na półkach:

Za dużo krwi względem fabuły. Jak dla mnie język zbyt wymyślny, co jeszcze bym wytrzymała gdy nie dialogi z momentami totalnym brakiem didaskaliów. Może to miało być dynamiczne, ale mnie zwyczajnie zmęczyło.

Za dużo krwi względem fabuły. Jak dla mnie język zbyt wymyślny, co jeszcze bym wytrzymała gdy nie dialogi z momentami totalnym brakiem didaskaliów. Może to miało być dynamiczne, ale mnie zwyczajnie zmęczyło.

Pokaż mimo to

avatar
84
64

Na półkach: ,

"Idąc tym korytarzem, nie patrz pod nogi, bo sufit jest i ściany, lecz nie ma podłogi..."


Każdy z nas żyje w białym miejscu - bardziej lub mniej stąpając po ziemi. Jednak kiedy nadchodzi chwila zagrożenia, strażnicy biją o alarm i wyznaczają nowych rekrutów, broniących czterowymiarową przestrzeń. Używają tego, co mają pod ręką. Próbują walczyć z nieznanymi i niezidentyfikowanymi istotami - rezydentami. Każdy może być zagrożony, nikt nie jest bezpieczny.

Czego oczekiwałam, sięgając po tę książkę? Horroru rodem spod pióra Kinga, który zostaje w pamięci na długo i straszy na każdej stronie. A co dostałam? Potok krwi, wnętrzności i niezrozumiałych słów. Czym jest ta cholerna "Kwantyfikacja tezy" i inne twierdzenia rodem z encyklopedii? - to pytanie siedziało mi w głowie dość długo, aż w końcu kompletnie nasączyło się czarną breją, która zawierała DNA gatunków dawno wymarłych. I nagle wszystko zyskało sens.


Alvethor to pozycja bardzo przemyślana i dopracowana. Ani nie jest zbyt przesadzona (chociaż momentami miałam takie przeczucie),ani niczego jej nie brakuje. Wydarzenia w niej opisane, kiedy przykładowo fryzjer zabijał nożyczkami przechodnia, gdyż "śmierdział", nie były straszne, ale wręcz OHYDNE. W moim przypadku morderstwa to temat rzeka, ale w tym wypadku kompletnie wyżarło mi to mózg. Chwilowo żołądek żądał przerwy i krzyczał, że zaraz zwróci to, co pochłonął dwie godziny wcześniej. Autorko, jak ty to robisz, że nawet najwytrwalsi czytelnicy potrafią się zawahać, czy czytać następne zdanie?


Wszystko zaczyna się bardzo "smacznie" i interesująco. Mężczyzna w postrzępionych ubraniach podpala się w bogatym apartamencie ze starych magazynów, siedząc na górze śmieci z mieszkania. Podarte papiery, porąbane drzwi, biurko i... nowa zagadka dla patologów. Istota-rezydent czyha na każdym rogu, by znaleźć sobie nową ofiarę. Raz objawia się z głową rekina, raz z ogonem krokodyla. Zasadnicze pytanie - skąd one się biorą i jakie są ich zamiary? Wszystko wychodzi w praniu, cierpliwości.


Jednym z rekrutów jest ów fryzjer z nożyczkami w ręku. Trafia do szpitala psychiatrycznego, który specjalizuje się w dziwnych i niespotykanych przypadkach. W takich chorych przypadkach obraca się dyrektor Łazarz, zwany przez rekruta człowiekiem-łazarzem. Bardzo podobał mi się ten pomysł ze szpitalem, izolatką i kostnicą. W rozmowie z chorym i lekarzem można wyciągnąć wiele informacji, które rozwiewają mgłę na umyśle.


Realności tej pozycji dodaje fakt, że prawdziwi, żywi ludzie udzielili swoich nazwisk, aby autorka mogła przedstawić ich w powieści. Czy byli zadowoleni z efektów, które uzyskano? Czy przeżyją wraz z dziwnym głosem, który każe im zabijać i niszczyć potencjalne zagrożenie, które wyczują? (Zmysł węchu przypomina tutaj trochę motyw z Pachnidła, jednak w tym przypadku opisanie jest to dużo lepiej.)

Książka jest dla bardzo cierpliwych czytelników o mocnych nerwach. Nie prześpicie niejednej nocy, a ściany i przechodnie okażą się waszym największym koszmarem. Minusem, który odrobinę mi przeszkadzał, kiedy próbowałam się "rozkręcić", to dość długie, obszerne rozdziały. Ale jak wiadomo, wszystkim nie da się dogodzić. Prócz tego, wymaga ona ogromnego skupienia, a to wszystko z racji licznych wspomnień, które mylą się z teraźniejszością. Można by to jakoś inaczej rozmieścić.


Kałużyńska pokazała, że kobieta też umie napisać coś sensownego i opływającego krwią. Idealnie wpasowuje się w termin "horror", dynamizuje dialogami oraz ciekawymi wydarzeniami, które wymagają pewnego logicznego myślenia. Kończy się niespodziewanie, czuć lekki niedosyt, który każe od razu zabrać się za kolejną część. A jej recenzja już niedługo na blogu.



ksiazkiwpiekle.blogspot.com

"Idąc tym korytarzem, nie patrz pod nogi, bo sufit jest i ściany, lecz nie ma podłogi..."


Każdy z nas żyje w białym miejscu - bardziej lub mniej stąpając po ziemi. Jednak kiedy nadchodzi chwila zagrożenia, strażnicy biją o alarm i wyznaczają nowych rekrutów, broniących czterowymiarową przestrzeń. Używają tego, co mają pod ręką. Próbują walczyć z nieznanymi i...

więcej Pokaż mimo to

avatar
34
5

Na półkach: ,

Bardzo ciekawa książka, jeszcze ciekawszy będzie film. Gdzieś jest fragment na youtubie.

Bardzo ciekawa książka, jeszcze ciekawszy będzie film. Gdzieś jest fragment na youtubie.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    64
  • Przeczytane
    52
  • Posiadam
    24
  • Horror
    6
  • 2018
    2
  • Audiobook
    1
  • * HORROR / GROZA
    1
  • Storytel
    1
  • KSIĄZKI NAGRODZONE
    1
  • Nowe serie
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Alvethor. Białe miejsce


Podobne książki

Przeczytaj także