Jeść!!!
- Kategoria:
- językoznawstwo, nauka o literaturze
- Wydawnictwo:
- Bosz
- Data wydania:
- 2014-01-01
- Data 1. wyd. pol.:
- 2014-01-01
- Liczba stron:
- 240
- Czas czytania
- 4 godz. 0 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788375762181
W pięknie ilustrowanym leksykonie znany i lubiany językoznawca, prof. Jerzy Bralczyk, omówił sto osiemdziesiąt jeden „smacznych słów”. Są to w większości nazwy apetycznie brzmiących potraw, pozostałe służą jedzeniu lub się z nim kojarzą. Nie jest to jednak przewodnik kulinarny sensu stricto, ponieważ autor przede wszystkim delektuje się nie samym smakiem jedzenia, lecz słowami, ich brzmieniem, urodą i funkcją. Każde hasło zawiera krótki, aczkolwiek treściwy passus etymologiczny, co stanowi dopiero punkt wyjścia do zabawnych rozważań o pełnym często zaskakujących skojarzeń, przysłów ludowych, śmiesznych zwrotów i barwnych powiedzonek języku polskim. Od „ananasa” do „żurku” wiedzie szlak mądrej opowieści profesora prowadzonej w stylu gawędy poprzez pyszne słowa nie tylko z działu kulinariów, lecz również wielu innych dziedzin życia codziennego. To książka dla wszystkich, nie tylko dla smakoszy, jednak można porządnie zgłodnieć przy jej lekturze.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Degustując słowa
Przyznaję – mam słabość do połączenia literatury i kuchni. Co ciekawe, skłonność ta nie przekłada się na zainteresowanie książkami kucharskimi znanych mistrzów kuchni, ani – zgiń, przepadnij! – celebrytów. Po prostu z zapałem godnym lepszej sprawy gromadzę książki kucharskie znanych pisarek (Kuchnia z Zielonego Wzgórza. Przepisy L.M. Montgomery czy Książka kucharska Jane Austen), tomy z przepisami zaczerpniętymi z literatury pięknej (Kuchnia literacka) a także z filmów (Kuchnia filmowa). Jedną z moich ulubionych książek w formacie kieszonkowym jest mało znane literackiej braci dzieło Zupa Franza Kafki, której autor (rozpoznawalny bardziej jako fotograf) wpadł na fantastyczny, moim zdaniem, pomysł ujęcia historii literatury w 14 przepisach kulinarnych. Stworzył przepisy stylizowane na utwory uznanych tuzów literatury światowej – od Homera przez markiza de Sade i Jane Austen do Irvine’a Welsha. A ponieważ z równym zapałem zbieram wszelkiej maści słowniki i leksykony, nie mogłam pominąć książki Jerzego Bralczyka „Jeść!!!” – ciekawego połączenia słowotwórstwa i literatury kulinarnej (nie mylić z literaturą dla kucharek).
Tom zawiera ponad 180 haseł ułożonych alfabetycznie (od „ananasa” po „żurek”), związanych z jedzeniem i jego przyrządzaniem (potrawy, naczynia, produkty spożywcze, przyprawy i czynności kuchenne). Smakowita ta lektura pozwala nam nie tylko poznać źródło wielu słów, uświadomić sobie wpływ pożywienia na kulturę – także słowa (przysłowia, powiedzenia, przenośnie itd.), ale również, dzięki widocznym obcym wpływom na nasze menu, powiązać je z odpowiednimi okresami w historii Polski. Przyjemność lektury potęgują ilustracje, różnorodne w formie (od szkiców przez rysunki, reprodukcje dzieł malarskich czy okładek książek po fotografie, plakaty, wycinki artykułów w prasie czy wreszcie etykiety) i w funkcji (od czysto ilustracyjnych po zabawne aluzje czy komentarze niekonieczne czytelne dla młodszych czytelników). Na uznanie zasługuje także lekki ton autora i niewątpliwe poczucie humoru, dzięki czemu książkę czyta się jak najlepszą powieść, której bohaterami są z jednej strony słowa, a z drugiej cała armia produktów, potraw i utensyliów kuchennych. Z zadowoleniem odnalazłam wśród nich „filiżankę” – jedno z moich ulubionych słów, uważane zresztą za jedno z najpiękniejszych w naszym języku.
Lektura pozostawia niedosyt (co może być korzystne dla zdrowia, jak wiemy), ale także szereg pytań i wątpliwości. Dlaczego w książce zbierającej terminy związane z jedzeniem i przygotowywaniem potraw zabrakło słów tak ważnych, a niezbyt powszechnych, nawet u znanych osób parających się kucharzeniem, jak: „apertyzacja”, „blanszować”, „kandyzować”, „macerować”, „szpikować” czy „temperować”? Co prawda, brakuje związków frazeologicznych, powiedzeń czy przysłów z tymi słowami, ale nie przeszkadzało to autorowi w zamieszczeniu w tomie innych, ubogich w powiązania terminów. Czy wolumin ten nie byłby doskonałym sposobem upowszechnienia tych kluczowych w kuchni, acz mało popularnych słów? Co zdecydowało o pominięciu „brzoskwini”, „lukru” (i „lukrowania”)? Nie rozumiem także, z jakiego powodu przy „łyżce” autor nie wspomina, że tenże przedmiot przez podobieństwo kształtu dał nazwę łyżce do butów czy opon, wielu elementom technicznym i specjalistycznym (łyżka wiertnicza, część granatu ręcznego, łyżeczka tłumikowa w fortepianie, łyżeczka chirurgiczna), czynności chirurgicznej (łyżeczkowanie) i górniczej (łyżkowanie). A nawet zapomina o – kuchennych, bądź co bądź – terminach: „łyżniku” (drewniana półeczka z otworami na łyżki), „łyżce wazowej” czy „łyżkowidelcu”. Zagadką pozostaje także dla mnie, dlaczego autor przy „musztardzie” (wcale nie po obiedzie) przywołuje „Alicję w Krainie Czarów”, a przy „herbacie” zapomina o jakże bliższej nam kulturowo i uczuciowo piosence „Herbatka” z Kabaretu Starszych Panów? Niepokoi mnie także przemilczenie przy „kwasie” pochodzących od niego słów: „zakwas”, „kwasek cytrynowy” i „kwaśnica”, zaś przy „piwie”: „podpiwek”, „piwosz”, „piwowar”. Przykłady z wszystkich powyższych pytań i wątpliwości można by mnożyć.
Książkę tak czy inaczej polecam, wypełnia bowiem pewną lukę w obszarze literatury podręcznej, popularnonaukowej i językoznawczej i na pewno spodoba się czytelnikom zainteresowanym tematem – a tych mniej zainteresowanych bez wątpienia może zaintrygować. Czytelnicy bardziej wymagający, jak pisząca te słowa, z niecierpliwością będą zapewne wyglądać wydania poprawionego i uzupełnionego, o co najmniej podwojonej objętości.
Jowita Marzec
Oceny
Książka na półkach
- 182
- 152
- 43
- 13
- 8
- 6
- 6
- 6
- 5
- 3
Opinia
Dobór haseł do tej książki jest najprawdopodobniej autonomiczną decyzją Autora, można powiedzieć ,że jest to swego rodzaju alfabet Bralczyka.Nie bedę się więc upierał,że czegoś w nim zabrakło, albo wytykał,że zamiast tego hasła należałoby włączyć inne.Choćby Autor nie wiem co robił, to i tak wszystkich nie zadowoli.Tym bardziej,że -jak powiada Hilaire Belloc - niestety, różne są szalenie ludzkie poglądy na jedzenie.Dziwi mnie jednak,że na okładce znalazł się fragment ilustracji Jerzego Zaruby przedstawiający Franca Fiszera,jednak bez nazwania go po imieniu, co może niejednemu czytelnikowi sugerować,że oto na okładce mamy samego Prof.Bralczyka o dosyć podobnej fizjonomii do tamtego oryginała.Druga rzecz, to w haśle Dorsz czytamy,że angielska nazwa tej ryby to bacalhau,a jest to przecież nazwa portugalska.Po angielsku dorsz- to cod. Zgodzić się więc wypada z wnioskiem prof.Bralczyka,że "dorsz nie miał szczęścia do nazw". I to by było na tyle.
Dobór haseł do tej książki jest najprawdopodobniej autonomiczną decyzją Autora, można powiedzieć ,że jest to swego rodzaju alfabet Bralczyka.Nie bedę się więc upierał,że czegoś w nim zabrakło, albo wytykał,że zamiast tego hasła należałoby włączyć inne.Choćby Autor nie wiem co robił, to i tak wszystkich nie zadowoli.Tym bardziej,że -jak powiada Hilaire Belloc - niestety,...
więcej Pokaż mimo to